Było to właśnie w Dzień Zaduszny. W pewnej wiosce województwa Wileńskiego żyła pobożna wdowa, właściciela majątku ziemskiego z synem jedynakiem. Pobożna ta kobieta od samej swej młodości miała gorliwe nabożeństwo za dusze w czyśćcu cierpiące. Niestety, jej syn od wczesnej młodości stracił przez złe towarzystwo i pijatykę wiarę w Boga, co dla matki było ciosem bolesnym. Biedaczka nie traciła jednak nadziei nawrócenia swego dziecka przez ufność w opiekę dusz czyśćcowych nad jej synem.
Pewnego wieczoru, w sam dzień Wszystkich Świętych, matka leżała powalona śmiertelną chorobą a przy jej łożu klęczał wsparty na łokciach jej syn marnotrawny. Matka szeptała mu coś głosem przyciszonym, a w końcu ostatnim wysiłkiem głosu, jakoby słowa testamentu dla swego dziecka wyrzekła:
- Synu mój! jeśli jeszcze kochasz swą matkę, to przyrzeknij mi teraz, że codziennie będziesz odmawiał przynajmniej jedno "Zdrowaś Maryjo" za dusze w czyśćcu cierpiące!
Wkrótce potem przeniosła się do wieczności.
Syn, przez wierność danego matce słowa, codziennie, choć obojętnie, odmawiał przyrzeczone "Zdrowaś Maryjo" za dusze w czyśćcu; o zmianie życia jednak nie myślał.
Od śmierci matki minął właśnie rok.
Panicz ze dworu osiodłał konia i gdy inni szli do kościoła na nabożeństwo za zmarłych - on, jakby na szyderstwo, pojechał do sąsiedniego dworu, wioząc sporą sumę pieniędzy, by grać w karty.
Droga wiodła przez długi i szeroki las.
Gdy zaszył się w gęstwinę nagle coś szarpnęło jego konia za uzdę. Jakiś nieznajomy młodzieniec stanął przed paniczem i rzekł:
- Zejdź z konia, poczekaj tu chwilę, zobaczysz co się stanie, a gdy powrócę oddam ci konia!
Panicz, nie rozumiejąc o co chodzi, zsiadł jednak z wierzchowca, oddał go nieznajomemu, który dosiadł, rumaka i pocwałował w las. W tym rozległ się strzał. Panicz poprzez gęstwinę drzew widział, jak nieznajomy spadł z konia a kilku bandytów wypadło z gąszczy, by ograbić swą ofiarę. Lecz ku swemu zdumieniu nikogo na ziemi nie znaleźli; zrozumieli, że to coś niezwykłego i pierzchli do lasu. Po chwili nieznajomy wrócił na miejsce, gdzie pozostawił panicza i oddając mu konia, powiedział:
- Widziałeś, co się stało? Oto taki los cię czekał.
Przestraszony panicz, zwrócił się do nieznajomego dobroczyńcy, z wyrazami wdzięczności.
- Jam jest jedną z dusz w czyśćcu cierpiących - usłyszał w odpowiedzi. Za odmawianie codziennie twego "Zdrowaś Maryjo" uprosiliśmy ci u Boga ocalenie od śmierci. Byłbyś stanął na Sądzie Bożym nieprzygotowany a potępienie wieczne byłoby twoim udziałem. Wracaj do domu, zmień swoje życie, aby ci się znowu co nie przydarzyło a pamiętaj za to o nas nadal!
Możemy sobie wyobrazić łatwo wdzięczność uratowanego panicza. Zdarzenie cudowne tak na niego podziałało, iż wedle opisu księdza miejscowego odtąd stał się prawdziwym przykładem dla drugich.
Przykład wdzięczności dusz czyśćcowych za modlitwę naszą o litość Boga dla tych najbiedniejszych, niechaj pociągnie i nas do ukochania tego nabożeństwa.
Nabożeństwo za dusze czyśćcowe jest też jedną z pewnych rękojmi naszego zbawienia. Nie trudno ofiarować Bogu nasze prace, kłopoty i cierpienia, a taka ofiara stanowi najhojniejszą daninę jałmużny, bo nic piękniejszego nad modlitwę i nic potężniejszego nad ofiarę za najbiedniejsze dusze w czyśćcu.
Z nabożeństwa takiego wypływają dla nas też wielkie korzyści nawet i w doczesnym życiu. Mamy bowiem tak dużo przykładów opieki dusz czyśćcowych nad ludźmi za pamięć o nich przez modlitwę. Już z tego więc względu warto się modlić często za dusze w czyśćcu cierpiące. A przede wszystkim bądźmy pewni, że w godzinie naszego konania, gdy moce piekła czyhać będą na duszę naszą - dusze czyśćcowe otoczą nas swoją opieką i wstawiennictwem u Boga, Za litość okazaną im przez nas za życia wyproszą miłosierdzie u Boga.