W ostatnim dniu grudnia [1937] r. stanęliśmy u bram starożytnego Rzymu. Już z oddali rysujące się kontury stolicy chrześcijaństwa wzmocniły nasze siły, osłabione kilkudniową podróżą. W ulice Rzymu weszliśmy promieniujący żywą wiarą. Gwar uliczny - podobny zresztą do rozgwaru, napełniającego ulice naszych miast - mało dochodził do naszej świadomości. Zajęci bowiem byliśmy tą myślą, że stąpamy w mieście męczenników.
KATAKUMBY
W pojęciu człowieka niewtajemniczonego w losy chrześcijaństwa, katakumby posiadają najwyżej wartość zabytkową.
W ścianie kilka metrów wysokiej znajdują się wykute czarne nisze - komory, w których chowano umarłych.
Miejscami można naliczyć dwanaście takich komór, znajdujących się jedna nad drugą. Kilka szerszych grot z zatartymi obrazami, niekształtnymi znakami liter, czy postacie ze świata zwierząt, upiększają ten podziemny cmentarz. Tyle dostrzega oko niechrześcijanina.
Lecz dla nas, katolików, katakumby mają głęboką w treść historię. Zdajemy sobie sprawę, że wspaniałe bazyliki Rzymu tym właśnie czarnym lochom zawdzięczają swoje istnienie.
Chrześcijanie bowiem prześladowani na powierzchni ziemi, ukrywali się w ciemnych kryptach - stworzyli podziemny Rzym. Tam schodzili się na wspólne nabożeństwa, by cześć oddawać Jezusowi prześladowanemu, tam też chowali ofiary krwawych mordów, dokonywanych na wyznawcach Chrystusa.
Z jakąż radością spuszczaliśmy się do tych podziemi. Przede mną i za mną postępowali w zamyśleniu uczestnicy pielgrzymki. Miałem wrażenie, że tworzymy gminę pierwszych chrześcijan, udających się z trwogą na wspólne nabożeństwo.
Co jakąś chwilę zatrzymaliśmy się, by przypatrzyć się napisom, wyrażającym wiarę w Boga jedynego i w bóstwo Chrystusa. Gdzieniegdzie widnieją znaki, na pozór nic nie mówiące, które jednak kryją w sobie wymowę wiary w Jezusa i w Trójcę Św. To znowu namalowana ręką pierwszych chrześcijan czy wykuta w skale ryba, wyobrażająca Jezusa.
Nadzwyczaj ujmująco wyglądają malowidła. W rysach twarzy Jezusa czy Matki Najświętszej artysta uwydatnił zarazem swój najwyższy pietyzm, z jakim zabierał się do tworzenia tych postaci. Zachwycająco przedstawia się Chrystus w postaci Orfeusza z lirą w ręce, przyodziany w szatę frygijską. Wokoło niego owieczki, oczarowane grą.
Wiarę w cud konsekracji dokonywującej się podczas Mszy św. przedstawia fresk, na którym widzimy kapłana, stojącego przed ołtarzem z wyciągniętymi rękoma nad ofiarą. Naprzeciw stoi starzec z młodzieńcem, są pełni zdumienia. To Abraham i Izaak, z podziwem patrzą na rzeczywistą ofiarę Nowego Zakonu.
Są to zaledwie fragmenty tych cennych zabytków z pierwszych wieków chrześcijaństwa, tak wymownie udowadniających prawdziwość naszej świętej Wiary, jej apostolskość we wszystkich prawdach obecnie przez nas wyznawanych. Pobyt nasz w katakumbach był bardzo ograniczony. Po prostu nie mieliśmy nawet czasu dłużej w nich przebywać.
Po zwiedzeniu katakumb zapowiedziano nabożeństwo, które miał celebrować J.E. ks. bp J. Bieniek, duchowny kierownik naszej pielgrzymki.
I znowu trzymając w rękach zapalone świeczki zanurzyliśmy się w ciemnych czeluściach długich korytarzy. W kaplicy papieży Ks. Biskup wystawił Najświętszy Sakrament; następnie wyszliśmy z procesją Najświętszego Sakramentu.
Ten sam Chrystus, który przed blisko 20 wiekami zstępował na głos kapłana do tego miejsca - przybywa obecnie z nami. Ten sam Chrystus, który był świadkiem żywej wiary pierwszych swych wyznawców, jest obecnie naszym Przewodnikiem, prowadzi nas po tych samych miejscach i każe nam z tryumfem spoglądać na dzieło jakiego dokonał. Rozrost bowiem Kościoła po całym świecie, to Jego specjalna łaska.
Szliśmy skupieni za swym boskim Przewodnikiem, wreszcie przybyliśmy znowu do kaplicy papieży. Teraz J[ego] Ekscelencja przemówił do nas. Zdawało się nam, że to nie Pasterz XX wieku, ale że uczeń Apostoła zachęca nas, zgromadzonych w tych ciemnych zaułkach.
Dziękczynne nabożeństwo na zakończenie Starego Roku się skończyło. Moc męczenników spłynęła na pielgrzymów. Radość, płynąca z należenia do Kościoła, zapanowała w naszych sercach.
- Mnie prześladowano i was prześladować będą. - Katakumby świadczą o spełnieniu się tych słów Chrystusa. Prześladowano katolików, zgładzono zda się chrześcijan z powierzchni Rzymu - a oto zaroił się od nich Rzym podziemny - zapełnił się ciałami męczenników i tymi, którzy jeszcze pozostali przy życiu.
Katakumby, pomnik wiecznie żywego Kościoła Chrystusowego, którego nikt nie pokona - oddaliły od nas trwogę, natchnęły nas silniejszą wiarą.- staliśmy się zdolni przypieczętować nasze przekonania religijne śmiercią męczeńską. Wyszliśmy z mocnym przekonaniem, że bronić będziemy naszej wiary, że w razie wypędzenia nas z powierzchni ziemi, przeniesiemy się do podziemi, by stamtąd wyjść znowu zwycięsko: Chrystusa nikt nie pokona.