W służbie Niepokalanej

SYLWETKI KATOLICKIE 7

Gdy dochodziły nas wieści o straszliwym męczeństwie Polaków w obozach koncentracyjnych, pośród których było wielu kapłanów i zakonników odznaczających się świętością i cnotą - mieliśmy przekonanie, że są to prawdziwi męczennicy. Zamykano ich w obozach nie ze względu na jakąś działalność polityczną; ale za to właśnie, że byli gorliwymi kapłanami, że spieszyli z pomocą duchową bliźnim lub, że przedtem wiele pracowali dla dobra Kościoła, utrwalenia wiary w sercach polskich katolików i moralności w duchu Chrystusowym.

Do mężów, którzy wybijają się na pierwszy plan martyrologii polskiej ostatniej doby należy O. Maksymilian Kolbe.

Człowiek to na miarę nie przeciętną i to zarówno w swym życiu i działalności przed wojną, jak i w swej postawie w obozie kaźni i chwili śmierci. Gdy się dowiedziałem, że umarł, oddając siebie na ofiarę, by uratować innego współwięźnia, pomyślałem, że taki człowiek nie mógł umrzeć inną śmiercią. Całe jego życie spalało się w ofierze dla bliźnich, toteż i ostatni finał musiał być najpiękniejszym akordem miłości bliźniego. Nad osobą O. Maksymiliana nie można przejść do porządku dziennego, nie można zadowolić się tymi wspomnieniami tu i ówdzie zamieszczonymi o jego bohaterstwie i kaźni oświęcimskiej, - nie można powiedzieć, że takich jak on było wielu, bo właśnie takich jak on było niewielu! Wiemy wprawdzie, że setki, nawet tysiące Polaków zmarło śmiercią męczeńską i bohaterską, wiemy, że wielu z nich w najcięższych warunkach, umiało zapomnieć o sobie, by myśleć o innych i to zostanie na zawsze świadectwem wielkości ich charakteru - ale to jest inna grupa niż ta, do której należał O. Maksymilian. Jego bowiem do męczeństwa predestynowało całe poprzednie jego życie. Był on nie tylko wzorowym zakonnikiem, gorliwym kapłanem, ale jednym z największych działaczy katolickich w przedwojennej Polsce.

Jeżeli się dzisiaj obejmuje całokształt jego życia, zdumienie nas ogarnia nad szerokim zasięgiem jego pracy. To był prawdziwy apostoł w duchu św. Franciszka, to jeden z największych franciszkanów w naszej Ojczyźnie! Sprawę zatem beatyfikacji O. Maksymiliana trzeba dzisiaj stawiać realnie i rzutko. Zaniedbanie jej lub wahanie się byłoby rzeczą karygodną, tym więcej, że właśnie powojennemu społeczeństwu trzeba takich żywych i bliskich przykładów służby Bogu i Ojczyźnie, że właśnie przez jego osobę najlepiej się uwypukli przed naszym społeczeństwem i światem całym martyrologium duchowieństwa polskiego i tę zaszczytną rolę jaką ono odegrało w pracy dla Ojczyzny i w cierpieniu za nią.

Na czym polega istotna wielkość O. Maksymiliana Kolbe?

Wyczuł on najczulszy punkt naszej psychiki narodowej, potrącił najgłębszą strunę naszej religijności.

Od zarania chrześcijaństwa nasza religijność splotła się jakimiś dziwnymi węzłami z Matką Bożą. Czy kult Jej był przystępniejszy dla świeżo nawróconych umysłów, czy Jej potrzeba było czułemu sercu naszych praojców - trudno powiedzieć. Dość na tym, że cześć dla Maryi, Matki Bożej bardzo wcześnie rozwinęła się i rozlała szeroką falą po całej Polsce. I tak pozostało już na zawsze. I nie tylko nasze dzieje religijne, ale losy polityczne i próby kulturalne i społeczne łączyły się jakoś dziwnie z kultem Maryi. I przeglądając dzieje nasze można zauważyć ten znamienny fakt, że w miarę, jak cześć Maryi, miłość dla Niej kwitła i tętniła w sercach - dzieje nasze były jasne i słoneczne. Kiedy zaś ta cześć malała, poczynał się upadek naszej potęgi.

O. Maksymilian odgadł ducha dziejów Polski.

Patrzył ze smutkiem jak z wzrostem naszego dobrobytu przedwojennego i dorobku kulturalnego, nie wzrasta równomiernie rozwój duchowy.

Powiedział mi kiedyś w rozmowie, że jeżeli nie wykorzystamy momentów mariańskich tkwiących tak głęboko w naszej psychice narodowej, złączonych tak ściśle z naszymi dziejami - nie potrafimy odrodzić narodu, jak dawniej w ciężkich chwilach tak i teraz trzeba przystąpić do walki, do odrodzenia, do zwycięstwa przez - Niepokalaną Matkę Chrystusową. A że miał równocześnie doskonałą znajomość metod duszpasterskich i współczesnych środków apostołowania, poznał, że najskuteczniejszym środkiem działalności apostolskiej będzie prasa.

Dla szerokosiężnej działalności trzeba było mieć jednak jakieś podstawy materialne: ludzi do pracy, maszyny, współpracowników. I wtedy zrodziła się w jego jasnym umyśle idea Niepokalanowa. Gdy zaczynał swe dzieło z niczego, gdy mówił o swych szerokich planach, naśmiewano się z niego, jak niegdyś ze św. Jana Bosko. A jednak wiemy jak wspaniale rozwinęło się jego dzieło i jak zaciążyło na życiu moralnym naszego narodu, Z Niepokalanowa wyszedł "Rycerz Niepokalanej", który rozchodził się po Polsce w setkach tysięcy i milionach i, o dziwny paradoksie, obok brudnej prasy również milionowych nakładów wydawnictw Roju, był najpopularniejszą lekturą naszych wsi i miast.

Gdy już machina wydawnicza dostatecznie funkcjonowała O. Kolbe, ten cichy, skromny O. Kolbe pokusił się o dziennik. Nazwał go "Mały Dziennik", ale wiemy, że wkrótce dorównał nakładom największych dzienników w Polsce. Zabarwienia politycznego nie miał, ale miał wyraźną barwę moralną, barwę ducha Bożego.

Podnosiło się wówczas zasługi potentatów prasowych w Polsce, a któż mówił jakim potentatem był O. Kolbe? Nikt! Bo on nie pracował dla fortuny jak inni, ani dla rozgłosu - on pracował dla dobra dusz, dla zdrowia moralnego narodu. Toteż nie wysuwał siebie nigdy na pierwszy plan. Nawet większość czytelników "Rycerza" nie wiedziała kto jest jego redaktorem i twórcą. Prawdziwa franciszkańska pokora, pokora czynów nie słów czy gestów. Gdyby O. Kolbe chciał zrobić fortunę na swej prasie, zrobiłby ją niezawodnie, bo z całej jego działalności widać, że był doskonałym organizatorem. Ale od niego taka myśl była daleka. Był to człowiek przedziwny, bezinteresowny. Czy on żądał kiedy pieniędzy? Czy on dopominał się o prenumeratę? "Co kto może niech da"! - Niepokalana nie zawiedzie, - wszak "Rycerz" Jej służy! I odnośnie do tej prostej, bezpośredniej ufności w Opatrzność Bożą, i w Niepokalaną - był O. Maksymilian po prostu fenomenem. Jakaś naiwna, pełna dziecięcej prostoty wiara biła od niego, jakby żywcem przeniesiony brat Leon albo brat Jałowiec z kompanii przedziwnej św. Franciszka z Asyżu.

Praca apostolska O. Kolbe[go] na łamach "Rycerza Niepokalanej" szła w trzech kierunkach: wskazywał zwłaszcza młodzieży ideał piękna Niepokalanej Dziewicy, przestrzegał rodziny przed niebezpieczeństwami i podkreślał obowiązek zachowania czystości i uczciwości ogniska domowego, wreszcie, ogółowi ludności polskiej wskazywał, jako ostoję i oparcie w trudnościach materialnych i moralnych głębokie życie religijne ze szczególnym uwzględnieniem czci Matki Bożej. Zdawał sobie sprawę ten wnikliwy myśliciel franciszkański, że w młodzieży nasza przyszłość. Znał również pseudo ideały jakie przedstawiano młodzieży, licząc na jej bezkrytycyzm i zapał. Głosił więc i pisał, że prawdziwym ideałem ludzkości, a zwłaszcza katolików, IDEAŁEM PIĘKNA, CZYSTOŚCI, poświęcenia się za innych pozostanie zawsze NIEPOKALANA DZIEWICA. Pod jej sztandarem chciał skupić młodzież, by stworzywszy z niej "RYCERSTWO NIEPOKALANEJ" zachęcić ją do życia czystego, szlachetnego, opartego nie na schlebianiu namiętnościom, ale na ich opanowaniu.

Pamiętam jaki serdeczny list mi przysłał i przyjacielską zachętę, gdy wydałem dwie książeczki o Matce Bożej specjalnie dla młodzieży. Szkoda, że listy, których kilka otrzymałem od O. Maksymiliana zniszczyła mi zawierucha wojenna. Okazywała się w nich prawdziwie szczera i pełna prostoty dusza człowieka, któremu dobro ogólne leżało na sercu i jakaś przedziwna szerokość myśli ciesząca się każdym dorobkiem dobra.

Ze względu na swą pracę kapłańską i żywy kontakt ze społeczeństwem - miał O. Maksymilian szerokie pole do obserwacji prądów nurtujących w duszy polskiej. Toteż łatwo zauważył narastające z dniem każdym niebezpieczeństwo grożące rodzinie polskiej. Zgubne prądy ograniczenia urodzin i niedopuszczania przyjścia na świat dzieci, prądy przychodzące do nas z zachodu napawały go serdeczną troską o naszą przyszłość. Toteż jeden z pierwszych zabrał głos w tej kwestii tak ważnej nie tylko dla podstaw moralnych naszego sumienia, ale i dla biologicznego rozwoju naszego narodu. Za pomocą zdolnego i pełnego zapału szermierza o życie nienarodzonych Walentego Majdańskiego, na łamach "Rycerza" i "Małego Dziennika" otwierał oczy społeczeństwu katolickiemu na niebezpieczeństwa grożące z zachwiania jedności ogniska domowego. Podjęcie tej walki z wrogiem tym niebezpieczniejszym, że mało wówczas znanym, - to jedna z największych zasług wielkiego franciszkanina z Niepokalanowa.

Znawca historii naszego narodu O. Maksymilian wiedział, że POLSKA WTEDY BYŁA NAJSILNIEJSZA, KIEDY W NIEJ WIARA BYŁA NAJWYŻSZA. Toteż stał mocno i nieugięcie na straży wiary i moralności i ustawicznie przypominał społeczeństwu jej nakazy i postulaty. Jeżeli się zaś uwzględni milionowe nakłady "Rycerza" -można zrozumieć do jak szerokich mas przemawiał głos tego apostoła franciszkańskiego.

Nie mylę się więc chyba i nie przesadzam, kiedy twierdzę, że O. Maksymilian Maria Kolbe w swej cichości i ukryciu iście franciszkańskim był w rzeczywistości jednym z najwybitniejszych apostołów ostatniej doby w naszej Ojczyźnie. Podkreślenie tych zasług i postawienie tej jasnej postaci na należytych jej wyżynach jest nie tylko obowiązkiem naszym, ale radosną potrzebą serca. Wobec postaci O. Maksymiliana, wobec szerokosiężnego czynu jego życia heroicznej śmierci, nabieramy ufności w lepszą przyszłość. Jeśli Pan Bóg dał nam ludzi tej miary, to zginąć nie możemy! Nabieramy radosnego przeświadczenia, że świętość nie tylko była dawniej, ale jest i dzisiaj! żywa, przenikająca nasze życie, wiecznie młoda i niezwalczona, jak młody zawsze i niezwalczony jest Kościół święty!