KATOLICKI MŁODZIENIEC W OBLICZU PRAWDY
3)
Poznaj samego siebie!
Znana to zasada. Już świat pogański na nią wskazywał. Z większym jeszcze naciskiem czyni to świat nowy, którego wyrazicielem jest katolicyzm.
Ale też głęboka, zasadnicza różnica daje się zauważyć w treści, osiągniętej z poznania siebie w światopoglądzie pogańskim a katolickim. Katolik cieszy się szerokim horyzontem myśli. Jego wejrzenie w siebie, to wejrzenie turysty na piękny, nadzwyczaj urozmaicony krajobraz, ciągnący się w dal nieskończoną. Wartość bowiem katolika w świetle promieni ewangelicznych wyolbrzymia się, urasta do pojęcia prawie nieskończoności. Poganin natomiast ma widnokrąg niewyraźny, przysłonięty mgłą nieświadomości - ograniczony.
Poznaj samego siebie! Wcielenie tej zasady w życie młodzieży jest konieczne. Nie wystarczy, gdy rodzice, wychowawcy będą mieli urobiony pogląd na wewnętrzną wartość dziecka.
Czem jest praca wychowawcza? Jest to trud, cierpienie, ofiara ponoszona, nie tylko mężnym sercem ojca, matki, wychowawcy - gdyż w takim razie praca ta nie przyniosłaby zamierzonych wyników - ale i sercem młodzieży. Praca wychowawcza, to stos cierpień starszego i młodszego pokolenia; - to ofiara, będąca wypadkową pracy młodzieży i ich duchowych kierowników.
O ile, jak zauważyliśmy w poprzednim artykule (patrz "Rycerz" kwietniowy, str. 104), rodzicom musi przyświecać cel, by mogli podjąć się tych trudów, to tym samem z tą samą konsekwencją i młodzież powinna mieć przed oczyma swój cel i wartość wewnętrzną.
By młodzież mogła pracować razem z wychowawcą w jednym kierunku, musi być przejęta tym samym celem - w ten sam ideał zapatrzona.
Wielką zbrodnię wobec przyszłości popełnia ojciec, matka, wychowawca, gdy nie skierowują wzroku dziecka na to, co w nich jest jedyną wartością; - gdy zaniedbują wskazać wychowankowi jego rzeczywistej godności, tym bardziej - o ile, dając dziecku światopogląd materialistyczny, umniejszają pole widzenia jego duchowego oka. Krzycząca zbrodnia! Pozbawiają bowiem dziecka siły, odporności w walce, w zmaganiu z namiętnościami. Wtrącają je na drogę występku, a przynajmniej duchowej inercji (bezładu).
Bezstronne wejrzenie na znaczny odłam dzisiejszej młodzieży napełnia nas smutkiem. Młodzież ta idzie po linii najmniejszego oporu - stacza się w przepaść - w ponure lochy więzienne, w przepełnione smutkiem i żałobą sale szpitalne...
O czym bowiem myśli ta znaczna (!) część kwiatu ludzkości? W jakim celu używa cudownego środka kultury, postępu, wiedzy - mowy... Dokąd zwraca swój wzrok?... Co najbardziej nęci, wabi dzisiejszego młodzieńca, panienkę? - Ładnie ondulowana główka, figura, kapelusz, sukienka, książka grająca na najniższych instynktach, kino żerujące na namiętnościach, bal... przyjaciel... przyjaciółka... To wszystko! Oto błędne koło, w jakiem żyje i (użyję słowa Papiniego) żeruje znaczna grupa naszej młodzieży. Oto pole popisów i zwycięstw, ale nie zwycięstw ducha, tylko - szarej materii.
Lecz nie mam śmiałości obwiniać młodzieży za obniżenie podniebnych lotów. Karkołomne skoki, kończące się śmiercią tylu młodzieńców czy dziewcząt, mają swoją przyczynę dalszą poza nią. Jestem przekonany o szlachetności młodzieży, o jej pędzie do rzeczy wzniosłych, idealnych.
Oskarżenie rzucam w stronę kół wychowawczych.
O ile młodzież ginie, to dlatego, że brak jest jej celów wzniosłych, dlatego, że żyje w ciemnej nocy duchowej - nie zna samej siebie.
Młodzież nie zna siebie wyraźnie. Gdyż i pośród zabaw, chociaż wychyla kielich, napełniony niską radością, czuje się niespokojną, przejmuje ją obawa, serce tęskni za czymś prawdziwie, niepojęcie doskonałem, odczuwa, że do wyższych rzeczy jest stworzona.
Kto zapełni pustkę młodzieńczego serca!?... Kto uspokoi to, bijące tęsknotą, a rwące się do życia, serce!?... Kto!? Oto zadanie rodziców i wychowawców!
Należy zrzucić nędzne łachmany z naszej młodzieży - skrawki materialistycznych pojęć, wprowadzające ją w złudzenie. Zdjąć z oczu fałszywe szkła, karykaturalnie przedstawiające postać wewnętrzną wychowanka.
Okryjmy młodzież płaszczem, odpowiadającym jej duchowej wartości, prowadźmy wychowanków na szczyty górskie, by pełną piersią chłonęli w siebie ożywczą woń religijności i upajali się pięknością własnego "ja", tego "ja", wyniesionego przez Chrystusa ponad materię.
Wskazać więc cel młodzieży, to uświadomić ją o jej godności, wartości wewnętrznej, jest to rozwinąć przed nią wielkie plany, jakie młodzieży katolickiej zakreśla katolicyzm.
Należy często zwracać się do wychowanka ze słowami Chrystusa i usilnie akcentować: "Cóż pomoże człowiekowi, jeśliby wszystek świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł". Słowa Chrystusa! - Nie należy przesadzać ich w obawie, że goniący za sensacją duch dzisiejszej młodzieży będzie uważał Ewangelię za coś nieaktualnego, tchnącego zacofaniem. Słowa Chrystusa są wiecznie nowe, zawsze aktualne i można powiedzieć - sensacyjne. Osiągną swój skutek.
- Dziecko! masz duszę o wartości ogromnej, niedającej się przeliczyć na złote. Dusza twoja warta tyle, co Bóg.
Począwszy od szopki a skończywszy na grobie w okresie Wielkiejnocy, mają rodzice obfity materiał, duży zasób obrazów, by okazać dziecku cenę jego duszy. Życie Chrystusa, zakończone tak okrutną śmiercią krzyżową - to bajeczna suma, za jaką Bóg nas wykupił z niewoli grzechu.
- Krzyż jest twoim godłem, oznaką twej wielkości.
- Cóż ci pomoże cały ten świat, o ile popełnisz grzech ciężki. Lepiej więc, żebyś stracił majątek, zdrowie, lepiej ci pozostać sierotą, bez ojca, matki, niż gdybyś miał splamić swoją wielkość duchową choćby jednym grzechem.
- Gdybyś na nieszczęście upadł w grzech śmiertelny - wówczas weź sobie za przykład pewnego młodzieńca[1]. Młodzieniec, o którym chcę mówić, miał widocznie wielkie pojęcie o wartości swojej duszy, skoro przy pierwszej spowiedzi uczynił postanowienie, że jeszcze tego dnia się wyspowiada, w którym ciężko obraziłby Boga. Po pewnym czasie splamił swoja duszę grzechem ciężkim. Początkowo, ponieważ miał daleko do kościoła, nie chciało mu się wypełnić postanowienia. Jednak zdecydował się... Wrócił uśmiechnięty do kolegi. Opowiedział mu o tym zdarzeniu. Następnego dnia kolega już go nie ujrzał. Umarł. Wyobraź sobie rozpacz matki. Lecz kilka minut potem radość zalała duszę tej biednej matki: dowiedziała się o szlachetnym kroku swojego syna.
Rodzice, wychowawcy, o ile nie chcecie obawiać się o los dusz waszych dzieci, wychowanków, nauczcie ich cenić wartość duszy!
Należy uświadomić młodzież, że Bóg jest Ojcem, Przyjacielem serdecznym. Młodzież nie tylko jest stworzona dla nieba, ale ma być niebem, miejscem, w któremby Bóg z upodobaniem przebywał. Dusza i ciało młodzieńca, panienki są świątynią Boga. O tym już pisałem. Ale jak praktycznie wskazać młodzieży tę prawdę? Cenne myśli podaje znany powszechnie autor[2]. Pragnę, żeby Wszyscy rodzice zawsze powtarzali jego słowa dzieciom swoim:
Wszak prawda, że w kościele wszystko musi być czyste... Jakiż porządek panować musi w świątyni twojej duszy...
W kościele rozlegają się, podnoszące ducha, piękne dźwięki organów, głoszące chwałę Boga. Niech więc twoje, godne uznania życie, twoje, radością błyszczące oczy, twoja biała, jak śnieg dusza, staną się dzwonem pańskim, na odgłos którego zapłoną inni ogniem gorliwości w służbie Bożej.
W kościele najważniejszy jest ołtarz, a na ołtarzu Przenajświętszy Sakrament... Bez Przenajśw. Sakramentu Kościół nie jest Kościołem w całej pełni... W duszę ochrzczoną składa P. Jezus odbicie Swych Boskich rysów. Świętą podobiznę szpeci w nas i zaciera grzech. Nieporównanym, niczym niezastąpionym skarbem w przybytku twojej duszy będzie zawsze wyraźny, nigdy niezatarty obraz Jezusa, mieszkającego w tej, ozdobionej łaską poświęcającą, świątyni".
Mówcie dziecku, że Jezus jest z nim nie tylko w kościele, ale "na boisku, w klasie, w fabryce, w warsztacie. Jest z nim na wycieczce...". Chrystus może ukoić smutek jego serca. Dochowa wierności.
By dziecko mogło mieć pełny, wykończony obraz swojej duchowej wielkości, godności, należy je uświadomić o odpowiedzialności, jaka na nim ciąży za rozwój życia katolickiego, za jego moralny poziom.
Dziecko pragnie, by powierzono mu obowiązek ważny, odpowiedzialny. Skoro się przeto zapozna z odpowiedzialnością za swoje czyny w obliczu Kościoła, będzie pracowało, by nie nadużyć zaufania, jakie w nim położono.
Jeden z młodych, obecnie żyjących poetów, Stanisław Sakłak, zagadnięty na temat religii, dał odpowiedź godną prawdziwego chrześcijanina. - Odpowiedź, którą z radością przytoczę, jako pochwałę dla katolickich matek - wogóle rodziców wychowawców: "Jestem wierzącym i staram się wypełnić wszystkie nakazy religii, a to, że jestem takim, zawdzięczam swojej matce..."[3]
Rodzice, wychowawcy, starajcie się, by wychowankowie wasi mogli powtórzyć te słowa: Jestem wierzącym - katolikiem - czyli znam duchową wartość swojego "ja". Konsekwentnie jestem też pełnym katolikiem w życiu, pełnym, gdyż mam Boga w moim sercu. - To wszystko zawdzięczam moim rodzicom i wychowawcom.
[1] Omnibus omnia - Dr. H. Schulte. 1932.
[2] Chrystus i młodzieniec - VIII. Str. 193-5. Ks. dr. T. Tóth.
[3] "Mały Dziennik" - 1936 r.