W parafii u Mariana

JAK DZIŚ LUDZIE SIĘ ZMIENIAJĄ

Zdumienie moje nie miało granic. Proszę sobie wyobrazić, przyjeżdża do mnie mój kolega szkolny Marian Ch. i gdy go częstuję wódką, on powiada, że nie pije.

- Co, ty moczy wąsie, nie pijesz?! - zawołałem. - Przecież wiecznie zalany dotąd łaziłeś?

- Nie piję.

- Nie?

- Ani kropelki. I nawet nie odczuwam potrzeby picia.

- Jezus, Maria?! A kto cię wyleczył z pijaństwa?

- Ksiądz Antoni.

- Kto? - krzyknąłem, wiedząc, że Marian nigdy do kościoła nie chodził, a księży lżył od "popów", "kruków" i gorzej jeszcze.

- Mamy, uważasz - odezwał się Marian - świętego księdza w parafii. Nie tyle nawet może on święty, co mądry. Wie, jak się do ludzi zabrać. I wymaga! I to tak wymaga, że trzeba, tak postępować, jak on chce. I to, uważasz, nie wykrzykuje on, że nie trzeba grzeszyć, tylko tłumaczy, jak przy takiej a takiej okazji postępować, i zachęcić potrafi do takiego właśnie chrześcijańskiego postępowania. Wprawdzie ja zacząłem już chorować na serce i nerki z powodu pijaństwa, ale zasadniczo zawdzięczam to, że nie piję, księdzu Antoniemu. To dziwny ksiądz. Okrągło cały rok chodzi po domach, jak on powiada: "żeby ludziom służyć w postępowaniu po katolicku". Ma taką naturę, że jak go drzwiami wyrzucić, włazi oknem. I niczym go się nie obrazi. Przychodził i do naszego domu. "Teraz - powiada - Bóg chce mieć jak najwięcej takich ludzi w Polsce, którzy by wcale nie pili. Niech pan będzie jednym z tych ludzi. Zbawiciel mnie tu przysłał w tej sprawie do pana. A jeśli Bóg czegoś od pana chce, to i siły da panu, żeby pan umiał nie pić". I tak do mnie mówił przy każdym spotkaniu.

Niczego ten ksiądz nie żąda od wszystkich ludzi, ale za to wszystkiego żąda od niektórych ludzi i tych ludzi grupuje w osobną część parafii oraz zbliża takie rodziny z sobą. Chodzi po domach i tak jakby wtedy obmacywał dusze ludzkie; gdzie znajdzie jeszcze trochę sumienia i serc; to zabiera się do takiej rodziny i przemienia postępowanie jej osób na postępowanie prawdziwych chrześcijan. W ten sposób i ze mnie zrobił człowieka.

- A gdy chcesz się zabawić, Marian - zapytałem - to gdzie teraz się udajesz?

- Idę do takich rodzin jak moja: gdzie nie podaje się wódki. Jest tam wesoło bez wódki. Naprawdę człowiek się tam odświeża.

NAJSZCZĘŚLIWSZY ROK W ŻYCIU NARODU

- A jak tu, w waszym mieście, pod Nowy Rok się zapowiada? - dopytywał Marian, gdyśmy zaczęli jeść obiad.

- U nas będzie po staremu: wszyscy będą pili "Na Sylwestra" i tańczyli całą noc.

- O, to u nas nie! - powiada Marian.

- A kto u was skasował "Sylwestra"? - mówię.

- Nikt niczego nie skasował. Tylko u nas parafia dzieli się na dwoje. Jedni po staremu: upiją się jak małpoludy i przetańczą całą noc, a drudzy postąpią sobie inaczej. Ja, na przykład, z żoną i dziećmi idę na zakończenie starego roku do spowiedzi, a w Nowy Rok przyjmiemy Pana Jezusa. Uważasz, chcemy sobie zasłużyć na błogosławieństwo Boga na cały rok 1948. Bo lepszy łut szczęścia niż funt rozumu. W tym celu trzeba z Bogiem zaczynać rok nowy. I z Bogiem rok zakończyć a nie wódką i rozpustnym tańcem. W dodatku, uważasz, nie chodzi wcale o to, by na zakończenie starego roku iść na nieszpory, a potem na taniec i pijaństwo. Nie. To byłoby i głupio, i po staroświecku. Potrzebne jest co innego. Należy mieć wtedy w duszy łaskę uświęcająca: czyli samego Boga. Dlatego idzie się do spowiedzi i Komunii Św[iętej] i z Panem Jezusem w sercu zaczyna się rok nowy. Rozumiesz: z Komunią Św[iętą] w twoim organizmie, a nie z wódką i wspomnieniami grzechu. Nasz ksiądz tłumaczy, że gdyby na Nowy Rok każdy Polak był bez grzechu ciężkiego i przyjął Komunię Św[iętą], a potem czynił tak często w ciągu całego roku, to ów cały rok byłby najszczęśliwszym rokiem w Polsce.

- Ale oprócz tego trzeba być zaradnym i porządnie pracować? - zauważyłem.

- A cóż ty kazałbyś Panu Bogu za ciebie pracować? - odpalił mi na to Marian.

RODZINA, KTÓRA PRZYNOSI SZCZĘŚCIE POLSCE

Potem Marian opowiadał, jak ich ksiądz na zakończenie ubiegłego roku podczas nieszporów po wystawieniu Najśw. Sakramentu wszedł na ambonę i zachęcał do adoracji całonocnej oraz zapowiedział na godzinę dwunastą w nocy specjalne nabożeństwo. "Ma diabeł całą noc swojego "Sylwestra" - mówił ksiądz - niech więc ma i Pan Jezus!"

- I czy ludzie usłuchali? - pytałem.

- Mój kochany, okazuje się, że trzeba tylko umieć do ludzi zaapelować. Naród polski jest szlachetny. Pełen kościół był całą noc. Przychodzono całymi domami na zmiany. Każdy chciał pod szczęśliwą gwiazdą rozpocząć nowy rok: w promieniach Najświętszego Sakramentu.

- Ale wszyscy nie przyszli?

- A czyż o wszystkich chodzi? Gdyby w Sodomie i Gomorze było chociaż dziesięciu sprawiedliwych, nie dopuściłby Bóg, by na te miasta spadł ogień z nieba. Otóż o tę samą garstkę sprawiedliwych chodzi dziś w każdej wsi i mieście. Musi Bóg mieć na te czasy trochę rodzin wyjątkowych, szlachetnych i świętych. Te rodziny nie tylko uratują naszą Ojczyznę, w razie kary Bożej, ale im więcej będzie takich świętych rodzin na wsi, w mieście, w Polsce, tym bardziej Bóg będzie błogosławił takiej wsi, miastu, całemu krajowi. Czyż twoja rodzina nie mogłaby być taką, przez którą by Bóg bardziej błogosławił tej wsi, gdzie mieszkasz, twemu miastu, ba, Polsce całej?