W Niej pokój... w Niej ostoja...

Niedawno znalazłem się w przełomowym momencie życia, który wymagał wielkiego opanowania się, energji i wewnętrznej równowagi.

Maryja z Dz. Jezus

Tymczasem moją duszę opanowała słabość, beznadziejna niewiara w siebie i skrajny pesymizm. Mimo wysiłków woli i walki z samym sobą, nie mogłem wrócić do równowagi.

Długi okres czasu upłynął mi w prawdziwej męce i udręczeniu. W ostatecznem poczuciu własnej niemocy i świadomości nadchodzącego nieszczęścia, a zarazem w bezmiernem cierpieniu zwróciłem się z płaczem do Bożej Matki. Była to modlitwa, jakiej od dzieciństwa nie pamiętam. Po niej zaś przyszła pogoda ducha i spokój wewnętrzny i siła... Wszystko powiodło mi się jak najlepiej, sytuacja znalazła najlepsze rozwiązanie.

Należę do ludzi nieskłonnych do naiwnej wiary zarówno uczuciem jak i intelektem, O swych przeżyciach wewnętrznych sąd wydaję przed sobą aż nadto ostrożnie. A jednak w tym wypadku stwierdzić muszę, że skutki mojej modlitwy były dla mej duszy czemś niezwykłem.

Ten stan, jaki odtąd w niej nastał, był czemś nieoczekiwanem i mimo sceptycznej analizy nie mógłbym w żaden sposób nazwać tego całego przełomu zwykłą koleją psychicznych procesów.

żałuję, że nie umiem rzeczy przedstawić dość wymownie, jasno i z dostateczną dokładnością. Ograniczę się więc tylko do uwagi i rady, by, kto obojętny jest dla spraw religji i, jak ja dotychczas, stara się zdobyć wiarę tylko myślą i rozumem, porzucił tę drogę. Niech stanie się z oderwanego sceptyka - człowiekiem czynu! A gdy na drogach życia czynnego znajdzie się w ciężkich momentach, niech nie zapomni o modlitwie szczerej a prostej do Tej, Którą ktoś trafnie i ładnie nazwał "Dulcissimum Refugium" (Najsłodszą Ucieczka).


Niech dziecię marnotrawne zawsze do Marji się ucieka, jako do swej Matki, i nie zapomina, że zawsze z dobrocią go przyjmie i przed Panem niebieskim będzie go uniewinniała.

św. Anzelm