Będąc jeszcze uczniem, gimnazjum kształciłem się o własnych siłach, zarabiając na wpis korepetycjami. Ostatnie jednak dwa lata, tj. klasa VII i VIII rozpoczęły się dla mnie złowróżebnym znakiem. Korepetycji żadnych nie miałem, a szkoła skąpo udzielała zniżek w opłatach za naukę. Myślałem wówczas, że trzeba będzie mury szkolne opuścić na zawsze. Los jednak zrządził inaczej.
Oto wróciwszy pewnego dnia w posępnym nastroju ze szkoły do domu, wziąłem do ręki "Rycerza", którego mi przysyłała Redakcja bezpłatnie. Przerzuciłem kilka kartek i trafiłem na dział podziękowań. Zainteresowały mnie one, a następnie nasunęły zbawienną myśl. W mym trudnym położeniu materialnym postanowiłem uciec się pod opiekę "Ucieczki grzeszników" i prosić Ją o pomoc. Ledwie powziąłem tę myśl, jakaś nieznana mi dotychczas siła, moc i ufność w lepszą przyszłość, zawitały do mego serca. Odrodziłem się moralnie i postanowiłem zmienić swe dotychczasowe życie do gruntu, a przyszłość oprzeć na zasadach chrześcijańskich. Postanowienia swe wykonałem, a Niepokalana nie zawiodła mnie.
Wkrótce otrzymałem pomoc pieniężną najpierw od koła Bratniej Pomocy", a następnie uzyskałem stypendjum z gminy. Dzięki tej doraźnej pomocy szkołę mogłem już przy niewielkim wysiłku ukończyć. Dziś jestem absolwentem. Jakaż radość rozpiera mą duszę. Ochota do pracy i wewnętrzna pogoda ducha są moimi stałymi towarzyszkami.
Twoja to łaska, o Niepokalana, cześć Ci za to! Użycz mi zdrowia i błogosław w dalszym mym życiu, a przede wszystkim utrwal mnie w moich postanowieniach i nie dopuść, abym miotany burzami życia, utracił ideał, który obecnie mi przyświeca. Wspieraj i pomagaj mi w każdem przedsięwzięciu, abym mógł z pożytkiem pracować dla dobra naszej Wiary świętej i Ojczyzny.
J. Wolszczak, absolwent gimn. | Stanisławice, 17 VII 1933.