Ufność dziecka
Drukuj

W słabo oświetlonym pokoju obok łóżka, na którem leżała ciężko chora, prawie umierająca kobieta, siedziały dwie osoby prowadzące z sobą szeptem, tchnącą niepokojem rozmowę. -

- Panie doktorze, czy jest ratunek? - pytała ze drżeniem w głosie już nieco starsza pani.

- Przykro mi bardzo, - rzekł doktor, a zasępione jego czoło nie wróżyło nic dobrego. - Przykro mi - powtórzył - lecz nie chcę pani łudzić nadzieją.

- Panie, ratuj! - jęknęła kobieta z rozpaczą.

...Za godzinę nastąpi kryzys, ale... ale... serce słabe, nadziei niema - odparł z westchnieniem - życie na włosku, trzeba chyba cudu.

- O Boże, Boże, Ty ratuj - zawołała.

Nikt z obecnych nie spostrzegł, że w kąciku pokoju stała nawpół rozebrana dziewczynka, córka chorej. Biedne Dziecko z zapartym tchem słuchało rozmowy ciotki z doktorem.

Twarde, bezwzględne słowa lekarza: "niema nadziei trzeba cudu"... jak strzała przeszyły małe serduszko Marysieńki. Cichutko, niepostrzeżenie wysunęła się z pokoju matki do swej stancyjki, gdzie w mroku bielała figurka Niepokalanie Poczętej Marji Panny i osunęła się na kolana. Drobne jej rączki wyciągnęły się błagalnie ku Pocieszycielce strapionych, ku Matce sierot.

- O Marjo! - szeptały pobladłe usteczka dziewczynki daj zdrowie mamie!

Ty wiesz o Matko, że ją tylko jedną mam na świecie, nie dopuść abym została sierotą małą i samotną.

żal stłumił dalsze słowa modlitwy, skamieniałe z bólu serduszko znalazło wreszcie ulgę we łzach. Posąg Marji zdawał się rozjaśniać i ożywiać, a wpatrzone przez łzy w jaśniejącą twarz Marji Niepokalanej dziecię uczuło nadzieję, że modlitwa została wysłuchaną,

- O Marjo Najświętsza, ufam, że Ty mnie wysłuchałaś, dzięki Ci! - zawołała Marysia i upadła na twarz u stóp Bogarodzicy.

Tymczasem godziny mijały. Wbrew smutnym obawom doktora kryzys przeszedł szczęśliwie i chorej znacznie się polepszyło. Zdziwiony lekarz oświadczył, że niebezpieczeństwo minęło i teraz już niema czego się obawiać, chora niedługo odzyska zupełnie zdrowie.

Uniesiona radością ciotka wpadła do pokoju Marysieńki, by jej oznajmić radosną nowinę, bo przedtem surowo wzbraniała dziewczynce wchodzić do pokoju chorej matki. Bardzo się zdziwiła, gdy nie zastała siostrzenicy w łóżku; podniosła swoją świecę w górę, aby obejrzeć pokój i spostrzegła drobną postać dziecka u stóp Marji.

- Marysieńko - zawołała - co ty tu robisz, dziecino, czemu nie jesteś w łóżeczku? - przyszłam ci oznajmić, że mamusia wyzdrowieje.

- Wiem o tem, cioteczko - z uniesieniem radości odparła dziewczynka i drobne jej rączki chwyciły ciężki posąg Marji, a usta zaczęły pokrywać pocałunkami stopy i ręce Pocieszycielki strapionych,

Kochana Marysieńka...

("Hasło Kat.")


O jak szczęśliwi są ci, których osłania opieka tyle miłującej. I tak potężnej Matki św.

Alfons Liguori

O Marjo! Tyś wszechmocną W miłowaniu grzeszników; samo Twoje wstawienie się jest dostatecznem, niezależnie od wszelkiego innego, boś Ty matką życia prawdziwego.

Św. German