Uczuł nagle, że jest otoczony miłością matczyną i... się nawrócił.
Anioły

Współczesny katolicki pisarz francuski, autor wielu znakomitych dzieł, Jerzy Valois, w jednej ze swych ostatnich książek opisuje w sposób niezwykle zajmujący bieg przemian duchowych, które go z rewolucjonisty uczyniły gorliwym wyznawcą Kościoła katolickiego.

Kilka lat pierwszej młodości zeszły mu na poszukiwaniu odpowiedniego zawodu, a również na gorącem poszukiwaniu prawdy. Był handlowcem w Indjach, nauczycielem w Rosji, nim ostatecznie zajął się pracą księgarską i wydawniczą w Paryżu. Należał do różnych kół anarchistycznych. Im dłużej jednak żył w świecie buntu i haseł przewrotowych, tem więcej stawały się one dla niego niewystarczającemi. Pobyt w wojsku nauczył go szanować karność, a poznanie bliższe socjaljstycznych działaczy oświatowych zniechęciło do t. zw. "moralności świeckiej", choć później dopiero zrozumiał, że tylko kapłan ma prawo głosić zasady moralne, gdyż nie mówi on w swojem, ludzkiem imieniu, ale w imieniu Boga.

Przełom stanowczy dokonał się w 25 roku życia; do tej pory wszystkie religje świata zarówno były dla niego oknami otwartemi na nieskończoność i tajemnice. Założywszy w tym czasie rodzinę, zaczął zastanawiać się nad znaczeniem życia i śmierci. Zakończyło się to nawróceniem. Oto jak pisze:

"W pewne południe jesienne znalazłem Tego, którego się nie szuka, zanim się Go już nie znalazło... Nagle przyszło na mnie oświecenie: nie mogę tego nazwać inaczej. Miałem wrażenie wielkiego światła, które rozproszyło ciemności i przeniknęło mnie całego. Uczułem, że jestem otoczony miłością matczyną; zbudziła się we mnie ufność i nadzieja, nieznane mi dotychczas. Nie miałem chwili wahania; przeżegnałem się i odmówiłem Zdrowaś Marjo. Znajdowałem się właśnie w ogrodzie; było południe, ogród się opróżnił: nikt nie zauważył mego wzruszenia. Pospieszyłem do kościoła św. Jakuba, szukając kapłana; nie znalazłem go narazie, ale w duszy mojej zapanował jakiś wielki, nieznany mi dotąd pokój. W kilka tygodni potem powróciłem do tego kościoła..."

Od tej chwili stał się Valois głęboko wierzącym katolikiem i w dziełach swoich ujawnił owo szczęście ze znalezienia prawdy. Wiara bowiem dała oparcie jego energji błąkającej się w chaosie pojęć. Pisze on:

"Pracować i modlić się: oto cała godność i wielkość człowieka. Wszystko zawiera się w tych dwóch słowach: Należy pracować, by żyć i rozwijać się, należy modlić się, by zachować siłę do pracy, i wolę doskonalenia się".

W jednej z jego książek spotykamy piękne rozdziały o znaczeniu Kościoła i jego wzniosłych zadaniach. "Ponieważ rozum prowadzi nas do uznania konieczności wiary, zatem doprowadza nas on również i do poddania się pod powagę Kościoła, który podtrzymuje w nas wiarę i miłość Boga. Kościół stoi ponad rozumem człowieka i pyszny jego umysł musi się przed nim uchylić".

Potężny duch szlachetnego pisarza, pełen zapału dla prawdy Bożej, szukał napróżno gdzieindziej cech i znaków prawdziwego Chrystusowego Kościoła - odnalazł je dopiero w Kościele katolickim. Uwierzył on prawdziwie i głęboko, że poza religją katolicką niema wolności duchowej ani zbawienia; ona jedynie podtrzymuje wiarę w ideały ludzkości i prowadzi ją do ich urzeczywistnienia.