Od długiego czasu trwałem w grzesznych związkach. Po ciężkim zmaganiu się, zdołałem stosunek ten zerwać i sadziłem, że już wyzwoliłem się z dawnych więzów, gdy tymczasem pokusa chwilowo przytłumiona niespodziewanie odżyła. Byłem przygotowany na ponowne popełnienie grzechu, który miał przekreślić wszystkie moje dotychczasowe zmagania się i zwycięstwa - i już nieodwołalnie wtrącić mnie z powrotem w otchłań, z której z tak wielkim trudem wydobyć się zdołałem.
Ale w tej chwili zmagania się z sobą wzrok mój napotkał na stole zeszyt "Rycerza" i zatrzymał się na słowach w nim umieszczonych: "Czy we wszystkich trudnościach i upadkach wzywałeś Niepokalanej?"
Zacząłem się modlić, zrazu nieśmiało, a potem coraz goręcej z budzącem się przeświadczeniem, że do Ucieczki grzesznych, zawsze a nawet w chwili grzeszenia jeszcze modlić się wolno, bo Ona nigdy wzywającym Jej pomocy grzesznikiem - nie gardzi. Wiedziałem, że po ludzku rzecz pojmując, sprawa już jest przesądzona, ale tym uparciej prosiłem o pomoc, obiecując w razie wysłuchania prośby ogłoszenie tej łaski w "Rycerzu". - Nie zawiodłem się. Całkiem na przeszkoda, w ostatniej chwili przecięła zastawione na moją duszę przez szatana pęta. Minęła krytyczna chwila słabości, a miejsce złych żądz zajęło w mojej duszy uczucie niezmiernej wdzięczności i niezachwiana wiara w nigdy nie ustającą pomoc Niepokalanej.
Za tę i wiele innych łask, z głębi serca Niepokalanej dziękuję, z gorącym pragnieniem, by moje słowa zdołały wszystkim, którzy je czytać będą, udzielić trochę tej radości, która dziś jest moim udziałem. A radość moja powtarza nieustannie: Człowieku zbłąkany w tym świecie nędzy, rozpaczy, pokus i upadków, nie jesteś sam! Czuwa nad tobą straszliwa Potęga, której piekło całe oprzeć się nie zdoła, a która sama w sobie jest jedną wielką miłością i niewyczerpanem, nigdy nie zawodzącem miłosierdziem. Choćbyś się czuł już niegodnym podnieść oczu do Boga, choćbyś już dawno przebrał miarę Bożej cierpliwości i fatalnie, po równi pochyłej w przepaść zatracenia się staczał - jeszcze nie jest za późno! Wezwij Imienia Maryi sercem, myślą, a jeśli i tego nie możesz, to bodaj samymi ustami.
Daj Jej tylko przystęp do siebie, bo Ona na to czeka, a zaraz w tobie i dokoła ciebie cuda dziać się poczną. I ty, który dziś tylko ustami wymówiłeś Najświętsze Imię, może jutro już z natchnioną wiarą sławić będziesz Matkę Miłosierdzia. Pamiętaj, że nie ma na świecie rzeczy niemożliwe j dla człowieka, który Marje ukochał, który Jej zaufał i los swój złożył w Jej najświętsze ręce (of. 20 zł).
Nie ma na ziemi grzesznika tak dalece odrzuconego i od Boga opuszczonego, żeby wezwawszy Maryi na pomoc, nie mógł wrócić do Boga i zaznać Jego miłosierdzia.
Św. Alfons Liguori