U kolebki M.I.
Drukuj
O. Józef M. Pal

O. Józef M. Pal, prowincjał Ojców Franciszkanów w Rumunii, współzałożyciel i pierwszy kapelan Milicji Niepokalanej, przyjaciel i doradca O. Maksymiliana Kolbego. Zmarł 21 czerwca br., zasłużony w pracy misyjnej wśród ludu rumuńskiego. Niżej drukujemy jego artykuł.

Właściwym założycielem Milicji Niepokalanej był sam O. Maksymilian Kolbe. W rocznicę objawienia się Matki Najśw. Ratisbonnowi, 20 stycznia 1917 r., w czasie rannej medytacji, rozmyślając nad faktem nawrócenia tego żyda, doszedł do przekonania, że trzeba koniecznie coś zrobić. Pamiętam, jak tego dnia z twarzą promieniejącą od radości opowiadał mi o potędze Matki Najśw., której dowiodła, nawracając Ratisbonne’a. Uśmiechając się, powiedział mi, że musimy się gorąco modlić, by Niepokalana zmiażdżyła szatana i wszystkie herezje, a szczególnie masońską.

Od stycznia aż do wielkich wakacji - lipiec, sierpień tego roku - często powracał br. Maksymilian do tego tematu. Ja jako prefekt Kolegium, spędzałem wakacje razem z alumnami w naszej winnicy Termi di Carracalla. Brat Maksymilian, podówczas subdiakon, odpoczywał w pobliskim mieście Amelii u biskupa Bertiego. Urządzając przechadzki do naszej winnicy, nieraz mówił mi: "Jeden z naszych biskupów wyznał mi, że Matka Boża dokona wielkiego dzieła przez jednego z naszych braci, mianowicie odnowi ducha zakonnego w wielu sercach naszego zakonu i w innych zakonach, oraz rozbudzi ducha chrześcijańskiego wśród wielu narodów". Znałem brata Maksymiliana i byłem przekonany, że owym narzędziem wybranym przez Matkę Najśw. będzie nie kto inny, lecz on.

Podczas naszych wycieczek wciąż powracaliśmy do ulubionego tematu. Ze swej strony starałem się zjednać dla idei br. Maksymiliana innych także współbraci. Byli to: O. Antoni Głowiński, Rumun, neoprezbiter, wyświęcony 10 sierpnia 1917 r., br. Q. Pignalberi, br. Girolamo Biasi, br. Antoni Mansi i br. E. Granata. Codzienne rozmowy pomiędzy nami zbiegały się do jednego i tego samego przedmiotu, który br. Maksymilian umiejętnie poddawał, dowodząc z przekonaniem, że jeżeli zrealizuje się ten program, otworzą się źródła łask Bożych przez pośrednictwo Niepokalanej. Rozmowę przeplatano, śpiewając po francusku: "J’irai la voir un jour" (Wkrótce już ujrzę Ją). Na dźwięk tego śpiewu br. Maksymilian stawał się chłopcem: na twarzy igrał mu jakiś uśmiech nadprzyrodzony, czuło się wielką słodycz jego serca, płynącą z miłości ku Matce Niebieskiej.

Po zakończeniu wakacji spotkał się br. Maksymilian z O. Rektorem M. Ignudi i za jego pozwoleniem zaprowadził mnie do superiora Ojców Lazarystów O. Apolinarego, u którego wystarał mi się o władzę poświęcania i nakładania Cudownego Medalika.

Pewnego dnia zaproponował mi, bym mu towarzyszył do Palazzo Verde della Massoneria (Zielony Pałac Masonerii) w Rzymie, celem nawrócenia wielkiego mistrza włoskiej loży masońskiej i innych masonów. Odpowiedziałem: i owszem, jeśli O. Rektor pozwoli, chętnie pójdę. Po obiedniej rekreacji natychmiast udał się do O. Ignudiego i przedstawił mu swój zamiar. Czekałem na niego na dziedzińcu. Wrócił trochę zmieszany i zrezygnowany, komunikując, że O. Rektor nie jest przeciwny, ale uważa, że lepiej na razie modlić się za masonów.

16 października 1917 r. grupę naszą zebrał br. Maksymilian w celi obok pokoju O. Rektora i odczytał nam z małego foliału program M.I., jaki znamy obecnie z dyplomika Milicji Niepokalanej. Potem zapytał nas o zgodę i poprosił zgadzających się o podpisy. Ja pierwszy dałem swój podpis jako kapłan, następnie starszy powołaniem itd. - br. Maksymilian, zdaje się, podpisał ostatni. Nie wiem, czy ten dokument znajduje się dziś w naczelnej siedzibie, a byłby bardzo interesujący; poznałoby się, jak br. Maksymilian nie troszczył się o próżną formę zewnętrzną, używając ósemki arkusza jaki wpadł mu pod rękę, byle tylko jak najprędzej zacząć wielkie dzieło pobożności i apostolstwa. Z celi poszliśmy wszyscy, a było nas sześciu czy siedmiu, do kaplicy Kolegium; bez wiedzy innych poświęciłem Cudowny Medalik i pierwszy przed innymi rycerzami Niepokalanej nałożyłem go sam sobie, a następnie br. Maksymilianowi. Potem ukradkiem i w milczeniu udaliśmy się każdy do swojej celi. Wszystko odbyło się w tajemnicy. Wiedział o tym tylko O. Rektor.

Odtąd br. Maksymilian mógł już werbować do Milicji Niepokalanej nowych zwolenników wśród naszej młodzieży kolegialnej. W niedługim czasie uformował pokaźny zastęp rycerzy Niepokalanej. Zaczął teraz myśleć nad organem M.I. - "Rycerzem Niepokalanej". Po święceniach kapłańskich wyjeżdża z Rzymu do Polski, zlecając kierownictwo M.I. br. Giovanni Garleano, Rumunowi. Wyjazd O. Maksymiliana nastąpił jednocześnie z moim wyjazdem do Rumunii. W ten sposób pierwsi członkowie M.I. powrócili każdy do swego kraju z zamiarem rozwijania tego nowego stowarzyszenia na chwałę Matki Najśw. i dla dobra dusz.

O. Józef P. M. Pal
prowincjał Mołdawii