Berlińska "Germanja" otworzyła osobną rubrykę dla głosów o zjednoczeniu chrześcijaństwa. Zabierają w niej głos katoliccy teologowie; spotykamy się w niej także i z pastorami protestanckimi, i tak w numerze z dnia 9 listopada pomieszczono dwa artykuły z kół protestanckich. Jeden dotyczy upadku protestantyzmu w Harcu - w drugim jakiś pastor "ewangelicko-luterski" stara się rozwikłać zagadnienie głównej winy w obecnym podziale chrześcijaństwa.
Stwierdza on z całą szczerością upadek protestantyzmu i jego słabość, a jako specjalne objawy upadku przytacza: "brak dyscypliny w każdym kierunku" i "system stałych ustępstw przed duchem nowoczesnego liberalizmu w każdej dziedzinie..". Mówi się jeszcze o "koś-ciele" i zachęca się wiernych do czerpania z tego "kościoła". Lecz z "jakiego kościoła?" "Z tego kościoła, który się nazwało niewidzialnym, ponieważ z widzialnym Kościołem zerwało się stosunki..".
Źródłem tego stanu rzeczy - stwierdza pastor ewangelicki - jest wystąpienie Lutra, jego zerwanie z katolickim Kościołem. Dlatego daje protestantom radę "Musimy się stać z powrotem katolikami w myśleniu i czynie, katolikami, jak katolickim jest Nowy Testament, jak katolicką była pierwsza gmina chrześcijańska. Nie możemy wiecznie zostawać przy "proteście". Protestantyzm miał być ostrzeżeniem dla Kościoła. Ale czy miał prawo tworzyć osobny Kościół? Nie! Nie miał go i nie mógł go mieć. Nie ma bowiem dwóch Chrystusów, tylko jeden... Nie może też być dwóch chrześcijaństw, tylko jedno.
Tym zaś, którzy ożywienia protestantyzmu lub zjednoczenia chrześcijaństwa szukają przez konfarencje i kongresy, oświadcza: "Idziemy drogą ku śmierci; a co do tego nie łudzą nas żadne małe, czy wielkie zjazdy i kongresy". W tym samym duchu, za nawrotem do katolicyzmu, przemawia inny duchowny ewangelicki, Dr. Jerzy Boss w książce świeżo wydanej pt. "Dziedziczna wina rozłamu we wierze".
Gł. Nar.