Tam, gdzie stała kołyska Jezusowa

10)[1]

Rozrzewnieni rozpamiętywaniem tragedji kalwaryjskiej, przejęci i wzruszeni do głębi wstrząsającemi uczuciami, jakie wypełniły nam duszę u Grobu Pana Jezusa i na Golgocie, opuszczamy ten czcigodny, przesławny przybytek Grobu Pańskiego, aby udać się jeszcze do Betleem.

Ciepły, majowy wieczór otulił już miękko Jeruzalem. Zwolna cichnie wschodni zgiełk i krzyk starego miasta. Tylko nowa Jerozolima, nieczuła na duchowe i mistyczne przeżycia i wrażenia, szumi ciżbą spacerowiczów i płonie różnobarwnemi neonami. Zupełnie, jak każde większe miasto europejskie.

Siadamy do autobusów i wnet mkniemy równiutką, doskonałą drogą do miasta Bożego Narodzenia. Podobno okolica jest malownicza, cóż kiedy ciemno i nic nie można widzieć. Przebywamy szybko 9-cio kilometrową odległość z Jerozolimy do Betleem i stajemy przed bazyliką Narodzenia.

Wnet obskoczył nas rój przekupniów, sprzedających różne pamiątki, zwłaszcza różańce i najrozmaitsze drobiazgi, wykonane zręcznie z perłowej masy. Nie mamy jednak czasu na handel, przytem południowe zwiedzanie już nas znużyło, więc tylko ten i ów kupuje pośpiesznie tuzin różańców na pamiątkę.

- Po co teraz tem się opakowywać - rozlega się czyjś głos w ciemności - jutro będzie więcej czasu na to, i za dnia będzie się wiedziało, co się kupuje.

Posłuchaliśmy rozsądnego zdania, aby już wieczór tego samego dnia żałować. Dowiedzieliśmy się bowiem, że mieszkańcy Betleemu wyrabiają pracowicie z masy perłowej różańce, krzyżyki, figurki, obrazki i inne drobne przedmioty pobożności. Nabywając je u nich, kupuje się z pierwszych rąk - stąd znacznie taniej. Istotnie takie np. różańce są bajecznie tanie, znacznie tańsze, niż w pobliskiej Jerozolimie.

Prowadzą nas jakimś krużgankiem, w którego ścianie wskazują na odkopane niedawno pustelnie św. Hieronima i jego naśladowców.

- Tu mieszkał św. Hieronim - mówi O. Aureli - przez 34 lata, tu rozważał tajemnice żłóbka, tu zgłębiał Pismo św. i pisał swoje piękne komentarze czyli objaśnienia do Biblji, tu z polecenia papieża św. Damazego dokonał tłumaczenia ksiąg świętych na język łaciński.

W ciemnościach jawi mi się sędziwy starzec z białą brodą po pas, który przed wielu laty uciekł z Rzymu w trosce o swą duszę. Patrz, wyschnięty jak szczapa od umartwień i postów, z tkliwością całuje to miejsce w którem stał żłóbek, to znów bije się kamieniem w piersi i wylewa mnóstwo łez nad dawnemi grzechami, także żarliwe modlitwy słał on do niebios, czując się niewypowiedzianie szczęśliwym, że może przemieszkiwać w pobliżu świętej Groty.

Małemi drzwiami wchodzimy do bazyliki. Ciemno tu, jedynie niesione przez nas świeczki rozpraszają mrok. Po wąskich schodach wstępujemy do Groty. Jest to nieduża kaplica, obita przez Greków jakiemiś brokatami czy pluszem. Oczywiście, taka tandeta, pozbawiona zupełnie gustu, szpeci to święte miejsce i razi przykro w oczy.

Ale na to nie zwracamy w pierwszej chwili uwagi, którą pochłania znajdująca się pod ścianą srebrna gwiazda. Na niej widnieje napis łaciński: "Hic de Virgine Maria Jesus Christus natus est", to znaczy: Tu z Dziewicy Marji narodził się Jezus Chrystus.

Tu więc Słowo stało się Ciałem, aby zamieszkać między nami...

Miejsce Narodzenia Chrystusa
Srebrna gwiazda w miejscu Narodzenia P. Jezusa

Zbliżamy się na kolanach do jaśniejącej gwiazdy, aby ze czcią ucałować to miejsce, które Bóg wybrał na tron dla rodzącego się na ziemi Syna Swego. Przyciskasz usta do zimnej płyty marmuru, a w lśniących od serdecznego rozrzewnienia oczach staje ci żywo obraz onej nieśmiertelnej, niezapomnianej, cudownej nocy grudniowej, w której Aniołowie rozśpiewali się nad doliną opodal Betleemu, wieszcząc skołatanej ludzkości pokój.

O błogosławiona nocy, któraś rozbłysła światłością majestatu ucieleśnionego Boga! O szczęśliwe gwiazdy, któreście patrzały na niewysłowiony cud Bożego miłosierdzia! O szczęśliwi prostaczkowie, których Pan przed wszystkimi wezwał do złożenia hołdu narodzonemu na świat Odkupicielowi! O święta Groto, niemy świadku cudownej tajemnicy!...

I zdaje mi się przez chwilę, że widzę jaśniejące blaskami, śliczne Dziecię, nad Którem schyla się cudna lilja, młodziuchna Matka-Dziewica. Spogląda w mądre oczęta Swego Syna i Stwórcy, adoruje Go, wyraża Mu Swą miłość, wdzięczność, uwielbienie - słowem uczucia, na jakie nie mogą się zdobyć chóry niebiańskich duchów, unoszących się w kornej adoracji nad Grotą. A obok, patrz, widzisz, tego mężczyznę w sile wieku? To czysty Oblubieniec Maryi, Józef. I on ma dziś łzy w oczach, i on spogląda na Dziecinę w niemym zachwycie i uwielbieniu.

Lecz oto nieśmiało ktoś zagląda do wilgotnej, stęchłej groty. To pasterze, których Aniołowie wtajemniczyli w bezmiar dobroci Bożej i polecili złożyć hołd narodzonemu Zbawcy. Wchodzą zalęknieni, jak to ludzie prości, nieokrzesani. Rysy ich grube, odzienie więcej niż skromne, ale oczy dziwnie miłe. Wnet rozjaśniają się twarze, kiedy spojrzeli na żłóbek. - Ach - chcieliby zawołać - Ten Pan potężny Dziecięciem bezradnem, małem, a tak przyjaźnie na nas spoglądającem?! O, cóż to za cuda nieskończonej dobroci i miłości Bożej!

I wpatrują się w zachwycająco piękną twarzyczkę Dzieciątka, uśmiechającą się do nich, kłaniają się pokornie, padając na twarz. Bo wiara prosta i gorąca mówi im, że to Bóg, to Władca okręgu ziemi, Stwórca wszechświata...

Zazdrość zaczyna wgryzać się w serce na myśl o tem niezmiernem szczęściu, jakie spotkało skromnych wieśniaków - pasterzy z pobliskich pastwisk, gdy w tem wyrywa mię z zadumy mocny głos, zaczynający:

"Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi:
Wstańcie pasterze - Bóg się wam rodzi..."

Pątnicy podchwytują całą piersią i pieśń rwie niby górski potok po burzy, kłębi się i pręży w małej przestrzeni Groty, wytryskując przez otwór schodowy do wnętrza cichej, pogrążonej w mroku bazyliki.

Potem gruchnęło radosne "Bóg się rodzi" i "Anioł pasterzom" i "Gdy się Chrystus rodzi". Na więcej nie było czasu.

A tak nam się rozśpiewały dusze i rozegrały !...

Jeszcze raz padliśmy na kolana, aby pomodlić się do Bożej Dzieciny i polecić Jej naszych ukochanych, daleko, daleko pozostałych. I modliliśmy się serdecznie, gorąco - jak za dziecinnych lat - do małego Jezuska na miejscu, gdzie ongiś stała Jego uboga kołyska-żłóbek.

[1] Tym razem znów odstępujemy od chronologicznego porządku w opisie wrażeń z pielgrzymki do Ojczyzny Zbawiciela, aby z okazji radosnej tajemnicy Narodzenia Bożego opowiedzieć o Grocie betleemskiej.