Wspomnienia pielgrzyma[1]
Z bólem serca opuszczamy Wieczernik, gdzie nawet przeżegnać się nie wolno. Po zwiedzeniu kościoła Zaśnięcia Najśw. Maryi Panny na Syjonie, podążamy do Casa Nova (Nowy dom), aby pozostawić tam swoje rzeczy. Cóż to jest Casa Nova? Jest to hotel zostający pod zarządem Braci Mniejszych (franciszkanów, zwanych w Polsce bernardynami lub reformatami), gdzie pielgrzymi mogą zamieszkać. Casa Nova znajduje się wszędzie gdzie są klasztory tych Ojców, stróżów Ziemi świętej.
Za chwilę mamy udać się procesjonalnie do bazyliki Grobu świętego. Przewodnicy nawołują do pośpiechu, bo wieczór zapada, a program pielgrzymki - oprócz bazyliki Grobu - przewiduje jeszcze zwiedzenie Betlejem.
Formuje się procesja. Na czele staje jeden z pielgrzymów z naszą chorągwią pątniczą. Widnieje na niej z jednej strony Matka Boża Częstochowska, a z drugiej orzeł biały na czerwonym tle.
Za chorągwią stają w czwórkach niewiasty, za nimi mężczyźni świeccy, a na końcu duchowieństwo. Kończy pochód Ekscelencja z O. Komisarzem, nasi przewodnicy. Zaintonowano pieśń "Serdeczna Matko". -
Pochód sunie wąskimi uliczkami, zstępując po szerokich kamiennych stopniach, pamiętających może 16 wiek, coraz niżej.
- Jakto, na Kalwarię idzie się z góry, a nie pod górę? Przecież nasze wyobrażenia o Golgocie przedstawiały nam ją jako stromą górę, na którą z trudem trzeba się wspinać.
I dziś na Kalwarię idzie się w górę i to dość stromymi uliczkami, gdy się chcemy dostać na nią z innej strony. Przekonaliśmy się o tym nazajutrz, odprawiając drogę krzyżową.
Wnet śpiew ucichł. Zmęczenie, zaschnięte od upału gardła i nierówna droga przeszkadzają. Może to nawet i lepiej. Bo w ciszy lepiej można zdać sobie sprawę z tego radosnego faktu, iż idziemy na najświętsze miejsce.
A i to miejsce, po którym stąpamy, święte jest - Jeruzalem, które patrzało na tyle cudów, słuchało tyle nauk Boskiego Mistrza... Coraz bliżej celu. O, jakimiż tonami uczuć najwznioślejszych winna rozbrzmiewać dusza pielgrzyma, zbliżającego się po długiej wędrówce do tych świętości jedynych na świecie! Istotnie, uczucia piękne i wielkie wypełniają serce. Lecz nie mam zamiaru opisywać ich, bo jest to czyste niepodobieństwo. To można tylko przeżyć. Ale opowiedzieć, a tym więcej opisać, nie da się nigdy.
Po paru zakrętach schodzimy na dość duże podwórze. To plac przed bazyliką. Przed nami świątynia. Stajemy zdumieni. Bo jakżeż to? To ma być ten najświętszy z domów Bożych, z takiim zaciekawieniem oglądany na ilustracjach i fotografiach, tak wyidealizowany w bujnej młodzieńczej wyobraźni? Myśmy go sobie wyobrażali, jako arcydzieło sztuki, dzieło jakiegoś twórczego geniuszu - i tak być powinno! A tymczasem... widzimy odrapaną, zniszczoną fasadę kościoła, ściśniętego przybudówkami - klasztorami, należącymi do różnych wyznań chrześcijańskich.
Więc na pierwszy rzut oka rozczarowanie. Ale nie ma czasu na rozważania. Wchodzimy do wnętrza. Ks. dr Gronkowski objaśnia, iż musiano dobrze zapłacić Turkom, którzy tu są odźwiernymi, aby otworzyli oba skrzydła drzwi, bo zwykle otwierają tylko jedno.
Mijamy legowisko stróżów w przedsionku, które obecnie puste, i kamień namaszczenia. Przyjmuje nas staruszek - zakonnik siwiuteńki jak gołąb, przedstawiciel O. Kustosza Ziemi świętej. Brązowi zakonnicy, niektórzy młodzi, inni z czarnymi jak heban brodami, wprowadzają nas procesjonalnie, śpiewając antyfonę, następnie "Te Deum". Równy, dobrze wykonany śpiew gregorjański, rozchodzący się w półmrocznym wnętrzu bazyliki, wnika do głębi dusz, podnosząc nastrój uroczysty.
Stoimy przed Grobem. Grób - to kapliczka niewielka, wystawiona nad miejscem, gdzie się znajdował Grób Pana Jezusa. Podzielona jest ona na dwie części: jedna zwana kaplicą Aniołów, gdzie na środku znajduje się kawał głazu, którym był grób przywalony - i druga, właściwy Grób, którego połowę przestrzeni zajmuje ława kamienna, okryta dziś z góry i zboku marmurem, na której złożono Ciało najświętsze Jezusa. Na tym to kamieniu odprawiają się Msze św. Drugą część Grobu stanowi wolna przestrzeń, mogąca pomieścić zaledwie 4-5 osób. Do tego jeszcze tkwi w kącie czerniec (mnich schizmatycki) pilnujący Grobu.
Powstajemy z klęczek, bo wita nas w imieniu O. Kustosza Ziemi Świętej O. Aureli Borkowski. Serdecznie brzmią jego słowa.
- Przychodzicie, Rodacy, do tego świętego Grobu, w którym gościło Ciało zamęczonego Boga - Człowieka. Ten grób błogosławiony był celem pielgrzymek wszystkich pokoleń chrześcijańskich, wszystkich wieków. W jego obronie wylewano krew w bohaterskich walkach krzyżowych. Aby móc ucałować kamień Grobu Zbawiciela - pielgrzymowano miesiącami, tracono fortuny, oddawano się w niewolę, czekano lata całe na sprzyjającą okoliczność. Wszystko zmogła silna wiara, gorąca miłość dla Ukrzyżowanego i cześć dla świętych po Nim pamiątek.
- Ileż łez tu popłynęło na ten zimny marmur, ile kajdan grzechowych pękło w obliczu tych świętości, ilu modlitw serdecznych słuchały te prastare mury. O, i dla nas nie poskąpi Swych łask miłosierny Jezus, Który dla naszego zbawienia zawisł na drzewie krzyża i był pogrzebion na tym miejscu.
Ekscelencja podziękował za serdeczne powitanie, zachęcając do modlitwy za naszych bliskich, za ojczyznę daleką, a tak kochaną. Pan Jezus - zapewnia mówca - będzie słuchał chętnie naszych próśb, zanoszonych do Niego w tych miejscach, na których Jego miłość ku nam objawiła się najwyraziściej...
Już się modlę, już przytłoczony ogromem miłości Boga-Człowieka ku nam nędznym przeniewiercom, kruszę serce w zawstydzeniu i pokorze. Nie istnieje już nic, okrom tęgo dławiącego łzami współczucia dla Jezusa i wdzięczności za Jego cierpienia i śmierć w męczarniach.
Klęcząc zatopiony w modlitwie prawie nie dostrzegłem, jak przyszła moja kolejka i wsunąłem się na klęczkach przez niziutkie wejście do Grobu. Przedemną około dwumetrowej długości marmur, kryjący ławę kamienną, na której złożono Ciało Pana Jezusa.
- Czemuż nawet ten głaz zakryto - tkwi niezadowolenie w sercu. - Musiano - odpowiada rozsądek, bo inaczej nie ostałaby się twarda skała przed chciwymi pamiątek pielgrzymami.
Serce uderza mocno, gdy całuję nabożnie czcigodny kamień. Przed oczyma staje mi wyraźnie, scena pogrzebu ukochanego Jezusa.
Widzę, jak wnoszą Ciało owinięte w białe prześcieradła. Widzę najboleśniejszą Matkę, jak, słaniając się z wewnętrznej męki, patrzy za znikającem w otworze Grobu Ciałem Syna. Słyszę cichy szloch uczniów i współczujących niewiast, i widzę ich łzy gorące, jak płyną z oczu cienkimi sznureczkami...
- Ach, mój Jezu, jakże Ci się odwdzięczę za tę łaskę, iż dozwoliłeś mi przy czołgać się do Twego chwalebnego Grobu i ucałować to miejsce, na którym zakończyłeś Swą pracę dla mojego zbawienia! O Grobie przesławny, któryś stał się godnym przechowywać najświętsze Ciało Boga - Człowieka. O Grobie cudowny, z którego Tenże Bóg powstał zwycięsko, aby okazać Swą wszechmoc i zatriumfować nad śmiercią i zgnilizną, nad przewrotnością i grzechem, nad czartem i piekłem! żydowie myśleli w swej zawziętości i nienawiści, iż w tobie zakończy niesławnie Swe dzieje Ten, co się nazywał Synem Bożym. A On opromienił cię blaskami Swego chwalebnego Zmartwychwstania, tego największego cudu w dziejach świata!... Skrucha i błogość zalewają duszę.
Jeszcze kilka zdań najgorętszej, na jaką mię stać, modlitwy za bliskich i proszących o pamięć i już trzeba uchodzić, bo inni czekają.
[1] Tym razem odstępujemy od chronologicznego opisu wrażeń pielgrzymkowych, aby w czasie rozważania Męki Pańskiej i dokonanego przez nią dzieła Odkupienia opowiedzieć to, co miało najbliższy związek z tymi tajemnicami.