Sztuka religijna Wita Stwosza

Artysta, sięgający duchem wysoko, aż do tronu Bożego, artysta - który przez całe swoje długie, niemal ascetyczne życie tworzył dzieła ku chwale Bożej - to: Wit Stwosz. Żaden artysta (nie wyłączając Fra Angelica, Giotta i innych mistrzów włoskich) nie był powołany w takim stopniu jak Stwosz do tego, aby nauki Kościoła wcielić w widome kształty, mieniące się złotem i purpurą, aby tworzyć arcydzieła pod patronatem Maryi.

Jakkolwiek wiele źródeł, tyczących się Stwosza, niestety zaginęło, to jednak z tych, które pozostały, z dowodów pośrednich, z porównawczej analizy jego dzieł, możemy ustalić i odtworzyć w dużym stopniu prawdopodobny obraz niezwykłego życia arcymistrza.

Wit Stwosz pochodzi z dawnej polskiej rodziny, osiadłej od wieków na Śląsku. Jeden z członków tej familii: Hanusz Stwosz przybywa do Krakowa, wezwany przez króla Władysława Jagiełłę do odlewania dział. Osiada w domu własnym na rogu ulicy Poselskiej i Grodzkiej i tutaj urządza warsztat odlewniczy. Wkrótce pojmuje za małżonkę - zacną patriotkę: Małgorzatę Parsznicką i przyjmuje prawo obywatelskie w r. 1432. W następnym roku wyrusza z królem Kazimierzem Jagiellończykiem na wojnę przeciw Krzyżakom. Po szczęśliwym powrocie do Krakowa, w r. 1438 rodzi mu się syn Wit. Dłuższy pobyt Hanusza Stwosza na wojnach był przyczyną jego kłopotów finansowych, musiał sprzedać swój dom w r. 1470 i niebawem zmarł. Po śmierci ojca stosownie do średniowiecznej tradycji rzemiosła, jego syn Wit, zdradzający od wczesnych lat niepospolite zdolności artystyczne - dziedziczy warsztat ojcowski. Opanowawszy zasady sztuki snycerskiej i malarskiej, udaje się, ówczesnym zwyczajem, na wędrówkę dla dopełnienia wiedzy i doskonalszego wykształcenia się w swoim rzemiośle. Wróciwszy do Krakowa, już jako wyzwolony majster, żeni się z mieszczanką krakowską Barbarą w r. 1463, w roku zaś 1464 chrzci tu syna swego: Stanisława. W roku 1473, umieszcza go na naukę w warsztacie Woytka, sam zaś wyjeżdża do Norymbergii, na zaprosiny tamtejszych mieszczan, spodziewając się znaleźć szerokie pole dla rozwinięcia swojej twórczości, dlatego to skłonił się do przyjęcia obywatelstwa norymberskiego. Jednak rychło zawiedziony w nadziejach; zrzeka się go i wraca w r. 1477 do Krakowa. W krótkim czasie staje się poszukiwanym artystą i coraz zamożniejszym człowiekiem. Odkupowu[238]je też niedługo ojcowski dom w roku 1481, aby tu swobodnie móc rzeźbić i odlewać swoje arcydzieła. W r. 1432 sprowadza swego brata, słynnego złotnika Macieja. W 1484 r. Wit Stwosz zostaje obrany Starszym cechu malarzy krakowskich.

W czasie pobytu Wita Stwosza za granicą dojrzewa wśród mieszczan krakowskich zamiar zbudowania ze składek - Wielkiego Ołtarza w kościele Mariackim. Komitet budowy ołtarza oceniając talent Wita Stwosza, powierza artyście wykonanie projektu, a potem rzeźb tego ołtarza, co było dowodem wielkiego zaufania ze strony współobywateli. Budowa Wielkiego Ołtarza w głównych kościołach była zawsze w tej epoce wydarzeniem niezmiernie ważnym, obchodzącym gorąco ogół obywateli miasta. Stwosz zaczyna rzeźbić po powrocie z Norymbergii w roku 1477, kończy go całkowicie w r. 1489, sama robota snycerska była gotowa o wiele wcześniej. Wszystkie rzeźby ołtarza pokryte są, czyli "polichromowane" przepysznymi barwami. Wit Stwosz mistrz rzeźby współpracował tutaj z Witem Stwoszem, mistrzem malarstwa. Należy pamiętać, że wysokość ołtarzowej szafy, licząc tylko od mensy wynosi 13 m, zatem wysokość prawie 3-piętrowej kamienicy, szerokość szafy 5,37 m, głębokość 1,26 m. Liczby te dają wyobrażenie o gigantycznej pracy Stwosza. Całość wywołuje w widzu wrażenie niesłychanej uroczystej powagi i uderza niewypowiedzianą pięknością i prawdą portretową poszczególnych twarzy, postaci i każdego najdrobniejszego szczegółu architektonicznego i zdobniczego tego największego rozmiarami ołtarza w rzeźbie średniowiecznej, a zapewne najpiękniejszej rzeźby chrześcijańskiej.

Po ukończeniu ołtarza mariackiego Stwosz przez półtora roku bawi znowu w Norymberdze, gdyż mieszczanie tamtejsi, zazdroszcząc Krakowowi wspaniałego ołtarza, a nie mając u siebie żadnych artystów, którzy by mogli rzeźbić tak jak Stwosz, pragnęli powierzyć Stwoszowi ozdobienie kunsztowną rzeźbą grobowca ich patrona św. Sebalda. Stwosz narysował przepiękny plan (oryginalny rysunek był do wojny w zbiorach krakowskich), lecz nie chciał dłużej pozostawać w Norymberdze. Zabrał więc rysunek zatwierdzony przez Radę Miejską do Krakowa i tu w wolnych chwilach komponował figury i ozdoby do tego grobowca, głównym bowiem zajęciem Stwosza w tej epoce było rzeźbienie dalszych ołtarzy bocznych i stalli dla kościoła Mariackiego. Okres ten obfituje w radosne zdarzenia rodzinne Mistrza: wybór jego przez rzeźbiarzy krakowskich na starszego cechu i ślub jego syna Stanisława z Magdaleną, córką malarza Morcinka.

Oprócz kościoła Mariackiego Stwosz ozdabia przylegający doń cmentarz - słynnymi "Ogrójcami". Jeden z nich - Wielki, rzeźbiony w kamieniu pinczowskim (wolno stojące figury nadnaturalnej wielkości), i mała płaskorzeźba. Pierwszy usunięty później z przedpola kościoła Mariackiego został umieszczony w kaplicy cmentarnej - cacko architektury stwoszowskiej - związanej z sąsiednim kościołem św. Barbary.

Do serii ówczesnych "Mariackich" rzeźb, należą również: dwa olbrzymie Krucyfiksy, jeden na "Tęczy" prezbiterium kościoła, drugi mniejszy, przeniesiony z dawnego cmentarza kościelnego, znajduje się obecnie w bocznym ołtarzu tegoż kościoła. Jest to arcydzieło nie mające w sztuce równego sobie, tak pod względem wyrazu majestatu cierpienia, jak i samej rzeźby ludzkiego ciała. Mistrz dochodzi tu do szczytu doskonałości i daje pierwowzór nowych rzeźbiarskich form Ukrzyżowanego Chrystusa. W dawnej sztuce, osobliwie niemieckiej, starano się pokazać przede wszystkim fizyczne męczarnie Jezusa. Lubowano się w najbardziej sadystycznych, najdrastyczniejszych obrazach cierpienia ludzkiego, w widoku krwi, ran i w wyrazach okrutnego bólu Chrystusa i świętych Męczenników. Stwosz wyobraża Syna Człowieczego już w chwili po Jego zgonie, znać jeno mękę zastygłą w obwisłym na gwoździach ciele z przyległym doń stygmatem Boskości. Legenda pajęczą siecią babiego lata poezji osnuła arcydzieło Stwoszowe, przywiązała do niego podanie o malarzu, który zawezwany do oczyszczenia rzeźby nie mógł z kamienia zdjąć warstwy farby, gdyż wydawało mu się, że uczuł żywe ciało pod dłutem. Cześć pokoleń podniosła Krucyfiks do wysokiego znaczenia, jako znak Odkupienia i Łaski. Inkrustowana złotem podobizna Jego, zdobiła ongiś wspaniałą zbroję Batorego. W naszych czasach piękną graficzną transkrypcję tego Krucyfiksu opracował Leon Wyczółkowski.

[239]Z wielkiej liczby wspaniałych nagrobków, jakie wyrzeźbił Stwosz w Polsce, na pierwszym miejscu należy wymienić: grobowiec Kazimierza Jagiellończyka. Król zapragnął mieć w swojej kaplicy na Wawelu własny grobowiec (według ówczesnych zwyczajów pan jacy i możni świata budowali dla siebie grobowce za życia). Jest to arcydzieło rzeźby portretowej, wykute w marmurze. Król spoczywa jakby w głębokim śnie na skrzyni grobowca pod misternym zwieńczeniem.

Do długiej serii innego rodzaju rzeźby nagrobkowej należą przepiękne płyty spiżowe (piękniejszych nie tworzyli mistrzowie Renesansu): Piotra Kmity, wojewody krakowskiego. Salomonów, Grota, Łukasza Górki, Zbigniewa Oleśnickiego itd.

W 1496 roku Stwosz wyjechał po raz trzeci do Norymbergii, aby postawić baldachim nad grobem św. Sebalda Rada Miejska była zachwycona rzeźbami, które Stwosz przywiózł ze sobą. Obiecała Stwoszowi wypłacać dożywotnią rentę i obsypać go bogactwami, żeby tylko został w Norymberdze. Stwosz uległ prośbom, zapisał się wprawdzie do księgi obywateli miejskich, lecz przysięgi nie chciał złożyć, prawdopodobnie nie miał zamiaru przeniesienia się na stałe do Norymbergii. Na razie wykonuje szereg zamówień do norymberskich i okolicznych kościołów. Pracuje w Sołnogrodzie (Salzburgu), Tyrolu, gdzie rzeźbi najpiękniejszy po Mariackim ołtarzu - tryptyk w St. Wolfgang, ślady jego twórczości odnajdujemy we Florencji, odwiedza też Kraków. Z licznych owych prac,- rzeźba nazwana: "Pozdrowieniem Anielskim", lub inaczej - "Różańcem", zasługuje na szczególniejszą uwagę ze względu na niezwykły pomysł i mistrzowskie wykończenie. Artysta umieszcza w rzeźbionym wieńcu róż 3/2 m średnicy - dwie nadnaturalnej wielkości figury: Najświętszej Maryi Panny i Archanioła Gabriela, zwiastuna Bożej nowiny. Postacie są jak gdyby uniesione ponad ziemię i zawieszone w przestrzeni. Nie stoją na żadnej podstawie. W górze ukazuje się błogosławiący Bóg Ojciec. Na wieńcu płaskorzeźbione medaliony wyobrażają: "Siedem Radości Matki Bożej". Arcydzieło swoje Stwosz zawiesił na spiżowym, misternie kowanym łańcuchu wysoko u sklepienia ostrołukowego kościoła. Nad całą rzeźbą umieścił ogromną koronę ażurową dla obsadzenia w niej woskowych świec. Pająk tułał się przez wiele lat po rozmaitych miejscach. Dopiero po trzech wiekach zawieszono go z powrotem na dawnym miejscu. Nie było już jednak "misternie kowanego łańcucha", zaginął, przeto wyciągano "Wieniec" na linie, lina się urwała i "Wieniec" spadł, roztrzaskując się na drobne kawałki. W kilka lat później posklejano je i zawieszono po raz wtóry "Wieniec" - właściwie ruinę wspaniałej kompozycji.

Wit Stwosz przywiózł z Krakowa znaczny majątek w gotówce. Kupił w Norymberdze piękny dom i ogród potem dokupił drugi dom i złożył sumę. naówczas znaczną - 1000 guldenów w banku Bonera, na procent. Zostaje atoli haniebnie przez niego oszukany.

Nie można bez największego współczucia śledzić ostatniego okresu życia Mistrza Wita w Norymberdze. Oskarżono go niewinnie o sfałszowanie podpisu i wtrącono go do więzienia. Wkrótce musiano go wypuście, ale z powodu różnych trudności nie mógł już wrócić do ukochanego Krakowa, Wnuczka jego, Urszulka, prowadziła tracącego wzrok starca codziennie do kościoła, gdzie przed wizerunkiem Ukrzyżowanego- klęcząc modlił się i ze łzami całował stopy Zbawiciela. Umarł w szpitalu, opuszczony przez wszystkich w roku 1535.

Ołtarze, krucyfiksy, ogrójce Stwosza - to świadectwo najwyższych wzlotów ducha religijnego, wcielonego w widome kształty sztuki. Osobliwa cześć dla Bogarodzicy wyraża się w poświęcaniu przez Mistrza wszystkich ołtarzów, wychodzących z jego pracowni - Najświętszej Maryi Pannie. Ten wzniosły rys charakteru Wita Stwosza wyodrębnia go spośród innych Mistrzów Piękna, nadaje osobliwy ton całej jego twórczości, a w plejadzie polskich malarzy i rzeźbiarzy stawia go na czele szeregu wielkich artystów, którzy swój talent poświęcili Bogu i Narodowi.

Przeolbrzymia spuścizna tego giganta pracy (rzeźbiącego w Polsce, na Spiszu i w krajach niemiecko-austriackich) wprowadza w najwyższy podziw każdego, kto przygląda się jego wszech-stronnej twórczości - rzeźbiarza, architekta, grafika, inżyniera i odlewacza - rozsianej po Polsce i Europie środkowej. Rozpiętość prac jego, [240]liczących się już na tysiące, jeśli zaliczymy do płodów jego ducha - dzieła jego uczniów, naśladowców, kopistów, którzy uprawiali stwoszowski styl niemal po wiek XIX - jest niezwykła. Wy-chodziły bowiem z jego warsztatów zarówno ogromne rzeźby, jak i małe misterne cacka. Właśnie u nas, głównie w Krakowie, znajdują się najpiękniejsze i największe dzieła Stwoszowe, dochowane w całości, konserwowane i odnawiane przy troskliwej opiece naszego Rządu z należytym pietyzmem jak choćby ostatnio, Ołtarz Mariacki. W niemieckich krajach poza insbruckimi posągami, prawie wszystkie rzeźby są właściwie fragmentami pierwotnych prac Mistrza Wita, (wyjątkowo predella salzburska jest lepiej zachowana niż krakowska). Na jego dziełach u nas dokładnie śledzić możemy technikę sztuki Stwoszowej: snycerstwo polichromowane, rzeźbę w marmurze i kamieniu, odlewnictwo spiżowe i miedziorytnictwo. Stwosz znikąd nie czerpie wzorów, zawdzięcza Bogu i sobie, swemu nieporównanemu talentowi, swej mrówczej pracy - doskonałość treści i formy. Obok flamandzkich Van-Dyków, którzy są ojcami sztalugowego malarstwa temperowo-olejnego, Stwosz jest tym, od którego zaczyna się rozwój wielkiej ery Michała Anioła i Rafaela. Kiedy Stwosz rzeźbi Krucyfiksy Mariackie - Michał Anioł ma 2 lata, a Rafael dopiero w 6 lat potem przychodzi na świat. Nie co innego, jeno arcydzieła krakowskie są tej sztuki poprzednikami.


Rycerz Niepokalanej 9/1952, zdjęcia do artykułu: Sztuka religijna Wita Stwosza, s. 240

Opis zdjęcia powyżej: Z odbudowy Stolicy: Odbudowana ul. Miodowa, obok wieżowiec i gmachy Min[isterstwa] Komunikacji oraz fragment odbudowy Starego Miasta.