Szlachetne piętno życia

"Jeśli jednak współcierpimy, abyśmy też współ byli uwielbieni. Albowiem... utrapienia tego czasu niniejszego nie są godne przyszłej chwały, która się w nas objawi" (Rz 8,17-18).

Podczas publicznego swego nauczania, Zbawiciel stale głosił naukę - o potrzebie niesienia Krzyża na każdy dzień. Zwłaszcza często tę naukę powtarzał po publicznym wyznaniu Jego Bóstwa przez Piotra św. w Cezarei Filipowej: "I mówił do wszystkich: Jeśli kto chce za mną iść, niech zaprze samego siebie, a weźmie krzyż swój na każdy dzień i niech idzie za mną" (Łk 9,23). "A kto nie bierze krzyża swego, a nie naśladuje mnie, nie jest mnie godzien" (Mt 10,38)[1].

ABSOLUTNY WARUNEK

Świętość chrześcijanina polega na doskonałym naśladowaniu Jezusa Chrystusa. Wielki chrześcijanin św. Paweł, tak streścił całą swoją wiedzę: "Ja umiem Jezusa Chrystusa i Tego ukrzyżowanego". Czyż to nie to samo, jak gdyby powiedział: "Jedynym przedmiotem mojej nauki jest Jezus Chrystus, gdyż jedynym moim obowiązkiem jest odtworzyć we mnie Jego rysy. Nie Jezus Chrystus w chwale i tryumfie niebios przedmiotem jest mej nauki i celem mojego upodobnienia się, lecz Jezus Chrystus taki, jakim był podczas swego życia ziemskiego, a mianowicie ubogi, poniewierany, prześladowany i, by wszystko zamknąć w jednym, wyrazie, ukrzyżowany. Zanim stanę się chwalebnym wyobrażeniem Jezusa w niebie, trzeba, bym się ukształtował według bolesnego obrazu Jezusa na ziemi. Ja także muszę zacząć, od tego, że będę ukrzyżowany. Jest warunek absolutny".

W chwili, kiedy dusza ludzka wychodzi z ciała, aniołowie prowadza, ją przed jej sędziego. Bóg spojrzy na nią i rzecze:

- "Czyj jest ten obraz?"

Jeśli aniołowie zaraz nie odpowiedzą: - "To obraz twojego syna, Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego" - Bóg ją natychmiast odrzuca z dala od siebie w przepaść. Nikt nie ma wstępu do przybytku wiecznego szczęścia, jeśli nie nosi na sobie znamienia krzyża.

Na próżno dusza stawiłaby się przed trybunałem najwyższym, otoczona czcią i podziwem świata całego, okryta płaszczem ludzkiej chwały, jaśniejąca geniuszem, zdolnościami, zaletami, a nawet cnotami rzeczywistymi; jeśli jeszcze nie nosi ona stygmatów Jezusa ukrzyżowanego, to usłyszy wyrzeczone do siebie straszne słowa: "Nescio vos", nie znam cię, precz, przeklęta!

Nauka ta co do swej istoty wzięta jest z Ewangelii, co do formy należy do znakomitego mówcy chrześcijańskiego Jana Złotoustego. Na jej wspomnienie drżał Bossuet przy zgonie.

BEZ WYJĄTKU

Prawo to stosuje się do wszystkich. Dla nikogo nie ma wyjątku. Jeżeli wprzód nie będziemy cierpieli z Jezusem Chrystusem, to nie będziemy z Nim królowali. Apostoł, którego całą umiejętnością był Jezus Chrystus ukrzyżowany, dostarcza nam materiału do pięknego wyjaśnienia pytania, o przyczynie i potrzebie cierpienia. Gdy go spytamy: "Co to jest chrześcijanin? - Co to jest święty?" - on nam odpowie bez wahania: "Jeden z członków Jezusa Chrystusa".

Dla niego, nowe ciało chrystusowe jest w stanie kształtowania się na ziemi. Każdy wiek pracuje nad jego wykończeniem. Świat obecny będzie miał koniec, gdy ciało mistyczne ukaże się w pełni wieku i życia. Kościół jest niby łonem matki, w którym ono kształtuje się z wolna i z trudnością.

Być zbawionym, iść do nieba, jest to stanowić tego ciała część zupełną i pewną; jest to być przyjętym na zawsze do liczby jego członków koniecznych. Przeciwnie, być potępionym, iść do piekła jest to być osądzonym bez apelacji za niegodnego wejścia do tego organizmu; jest to być odeń odciętym na zawsze.

Nikt z wierzących nie może zaprzeczyć tej zasadzie. Wiara ukazuje ją z oczywistością. Odtąd nikt nie może mieć pretensji, że pracuje na swe zbawienie, jeżeli nie pragnie wejść do ciała Chrystusowego, i jeżeli na serio nie usiłuje zasłużyć sobie na ten zaszczyt. Dopóki człowiek żyje na ziemi, to może wcielić się w Chrystusa przy pomocy łaski Bożej, i ta łaska, na której brak skarżyć się nigdy nie może, wzywa go do tego ustawicznie.

JEDYNA KSIĘGA DLA STUDIÓW

Ale jak wcielić się w Chrystusa, jak stać się jednym z jego żyjących członków? - Odpowiedź na to pytanie daje nam sama przyroda. Każdy z nas posiada możność podniesienia całej masy istot niższych na wyższy stopień istnienia i nadania im w pewien sposób godności ludzkiej. Posiadamy tajemniczą możność wcielenia ich w siebie. Praca asymilacyjna dokonuje się nad nimi i, posłuszne, stają się one naszą krwią, naszym ciałem, naszym sercem, naszym mózgiem, częścią naszej własnej indywidualności. Oto tajemnicza przemiana, w nas się dokonująca. Wszelkie ciało obce, które nie da się asymilować, nie może wejść do organizmu ludzkiego. Bywa odrzucone, jako niepotrzebne, lub szkodliwe. Przez to prawo znane, które kieruje ustawicznie przemianą naszej istoty fizycznej, możemy zrozumieć ukryte prawo, według którego tworzy się i wzrasta nowe ciało Jezusa Chrystusa w Kościele.

Pierwszym warunkiem zostania cząstką tego ciała jest, aby mu być podobnym. Do tego świętego organizmu dopuszczane bywają tylko te pierwiastki, które zdolne są przybrać jego kształt i z nim się zjednoczyć. Gdy patrzymy na Jezusa Chrystusa na krzyżu i na Jezusa Chrystusa na ołtarzach, znajdujemy go w tym samym stanie całopalnej ofiary. Na krzyżu z jego ciała krew się sączy, na ołtarzu pokryte jest ono swymi chwalebnymi bliznami. Cierpienie i śmierć wycisnęły na nim swoje piętno; od głowy do nóg to jedna rana.

Oto model do odtwarzania. Jezus Chrystus nie powinien być dzielonym. On ma tylko jedną duszę. Dusza ta jak gdyby wciela się na nowo tylko po to, aby żyć swoim życiem i umrzeć swoją śmiercią, jak niegdyś. Cierpiał on z miłości w ciele, które wziął na się z łona Maryi. Chce jeszcze cierpieć z miłości w ciele mistycznym, w jakie się przyodziewa w łonie Kościoła. Tylko więc miłość krzyża może nas upodobnić Jezusowi Chrystusowi. Gdy krzyż spada na nas, i nas wierzących i zrezygnowanych zastaje, uchrześcijania nas. Nic nie może zastąpić jego działania. Jak poucza nas św. Paweł, choć nie wszystkie członki Jezusa Chrystusa mają to samo znaczenie, jednak żaden z nich nie może ujść tej konieczności cierpienia. Jest ono koniecznym udziałem nawet najmniejszych. - Czyż stopy Jezusa Chrystusa nie służyły mu do wspinania się po pochyłościach Kalwarii? a gdy przestały chodzić po ziemi, czyż nie były przybite gwoździami do haniebnego drzewa?

OKRZYKI ŚWIĘTYCH

Lecz jeśli ostatni spośród chrześcijan nie ma prawa do wymówki, kiedy idzie o cierpienie, co powiemy o tych, którzy są wezwani do wykonania w mistycznym ciele Chrystusa najwznioślejszych czynności? Co powiemy o tych, którzy, wchodząc w skład mózgu i serca tego tajemniczego organizmu są dopuszczani do ogniska jego miłości, do samego środka jego myśli. - Ach, dla nich obowiązek, pozwolić się stłuc i na miazgę zetrzeć przez krzyż - jest jeszcze ściślejszy, jeszcze bardziej nieodzowny! Upodobnić się myśli i miłości Chrystusa, stać się godnym, aby być ich narzędziem, jakież to zadanie!

Czymże więc zajęta była myśl Jezusa Chrystusa na ziemi i czym obecnie jest zajęta myśl jego w ciele mistycznym? Jakie było i jakie jest jeszcze najgorętsze pragnienie jego serca?

Myślą i sercem przebywał on na Kalwarii. Myślał On o swej godzinie, o swym kielichu, o swej ofierze. Wzdychał On do niewymownego szczęścia aby zostać zabitym na ofiarę, aby przez to zbawić świat i uwielbić Boga. Jezus Chrystus się nie zmienia, usposobienia jego duszy są te same. Mogąc jeszcze cierpieć i umierać w swym ciele mistycznym, on pragnie tego odnowienia swej męki i to dla tych samych wyższych pobudek.

Ci którzy pierwsi weszli do mistycznego ciała Chrystusa, objęli krzyż z gwałtownym zapałem. Ich pragnieniem było umrzeć w męczarniach.-Ci chrześcijanie lecą do męczeństwa jak pszczoły do ula - mówili świadkowie ich bohaterskiego szaleństwa. Wyciągając ręce do drzewa, na którym miał za chwilę umrzeć, rybak Galilejski wołał: "Krzyżu najdroższy, krzyżu od tak dawna upragniony, ty więc masz nareszcie przyjąć mnie w swe objęcia"! Rzekłbyś, że to są gorące wyznania na zaślubinach. Znakomity starzec, który udawał się do Rzymu, by tam być wystawionym w amfiteatrze na pożarcie zwierząt, kreślił te słowa drgające i wzniosłe: "Jestem ziarnem Chrystusa. Mam być zmielony zębami lwów, aby stać się chlebem świetnej białości!"

To byli chrześcijanie. - Dzisiejsi ludzie już nie są takimi. Oni przechodzą przez życie, marząc o rozkoszach, o dobrobycie, o używaniu. Jeśli pracują i cierpią, to w dążeniu w nadziei dojścia do szczęścia doczesnego! Antychryst przyszedł na świat i króluje wśród nas. Jest tylko jeden środek dla obrony przed jego czarami i omamieniami: a mianowicie, za przykładem św. Pawła obrać sobie jako ulubioną księgę dla studiów: Jezusa Chrystusa i Tego ukrzyżowanego. Czytać stronice tej księgi z żywą i czułą wiarą - jest to widzieć jak rozjaśnia się ciasna i chropowata ścieżka, prowadząca do żywota, jest to czuć się podtrzymywanym przez wielką nadzieję. -

ŁZY I ENERGIA

Ci, którzy dążą do doskonałości chrześcijańskiej, święci, w braku osobistego Zainteresowania albo ścisłego obowiązku, znaleźliby w swym sercu potężne pobudki, by nie tylko nie odpychać krzyża, lecz nawet objąć go z zapałem. "Albo cierpieć albo umrzeć!" - wołała Teresa od Jezusa. "Nigdy nie umierać, lecz zawsze cierpieć!" - odpowiada inna miłośnica Jezusa Chrystusa, jej współzawodniczka. - Święci - to chrześcijanie, którzy podnoszą miłość Jezusa Chrystusa do najwyższego stopnia jej doskonałości.

"Jak to! - mówią oni - my kochamy Zbawiciela i moglibyśmy wyrzec się oprawiać w złoto krzyż, i moglibyśmy usunąć go z własnego życia! Adorujemy Przyjaciela ukrzyżowanego i moglibyśmy zgodzić się na to, by żyć tu na ziemi w rozkoszach. Gdyby na to Bóg nawet pozwolił, my byśmy tego nie wybrali". - Znany jest opór i oburzenie Godfryda de Bouillon na widok oznak królewskich, w które chciano go przybrać: "Ja mam nosić koronę złotą w tych miejscach, gdzie Jezus Chrystus był cierniem ukoronowany, przenigdy!" Taki okrzyk - to okrzyk świętych.

Czy nie znaczyłoby to nie mieć miłości dla swego Mistrza, którego udziałem były upokorzenia, ubóstwo, śmierć okrutna: decydować się bez smutku na życie w bogactwie, we czci, w szczęściu, na łonie wszelkiego używania ziemskiego? "Nasze serce głosi nam nasz obowiązek - jednozgodnie mówią święci. Chcemy tą samą iść drogą, którą przeszedł nasz Mistrz. Na drodze, na której zakrwawiły się Jego stopy, pozostawił on zapach, który mocniej przyciąga nas, aniżeli rozkosze tego życia przyciągają tłumy, oddane pysze i zmysłowości. Milej nam konać w ogrodzie Oliwnym z Jezusem Chrystusem, z nim razem nadstawiać nasz grzbiet na biczowanie, naszą twarz na policzkowanie, nieść za nim krzyż i na nim przy jego boku dać się ukrzyżować, aniżeli cieszyć się, tryumfować ze światem i napawać się odurzającymi pucharami, z których piją ludzie cieleśni".

Po tych wielorakich uwagach, wydaje się że chrześcijanie nie powinni już prosić Opatrzności Boskiej o odwrócenie grożących im nieszczęść. Wydaje się przede wszystkim, że nie wolno im już skarżyć się, gdy nawiedza ich doświadczenie zbawienne. I tu jeszcze Jezus Chrystus poucza nas swym przykładem lepiej, niż jakimkolwiek rozumowaniem. Nic nie było łatwiejszym dla Niego, jak do końca wytrzymać rolę bohatera. On wolał dopuścić na siebie wszelką słabość ludzką. Gdy uderza oczekiwana godzina, aby zjawił się kielich zapowiedziany, zamiast Chrystusa mężnego, widzi się człowieka, którego opanowała bojaźń. Słabnie, pada na ziemię i śle do nieba głos rozdzierający. On prosi w swym smutku, aby minęła jego godzina, aby oddalił się jego kielich. On płacze, wzdycha, oblewa się potem agonii, który staje się krwawym. Ale pomimo twoja niechaj się stanie wola!". Ten czyn rezygnacji, w chwili instynktownego oporu, zbawił świat.

My nie jesteśmy obowiązani być więcej bohaterskimi niż Bóg-Człowiek. Nigdy niebo nie zdziwi się, widząc nas płaczących. Byłoby raczej zdziwione widząc nas obojętnych i nieczułych. Taka sztywność nie leży w naszej naturze. I my możemy także doznać chwil strasznych smutków. Gdzież byłaby cena ofiary, gdyby ofiara nie wywoływała w nas bolesnego oporu gwałtownych odruchów. Byleśmy wśród najsroższej burzy nie porzucali steru i umieli, jak nasz Wzór, utrzymywać wolę naszą w zgodności z Wolą Boską, nasze ofiary zachowają całą swą wartość. Ta wartość leży w pokonanej trudności. Im więcej akt poddania się naszego wymaga energii, tym jest on wznioślejszy. Zdarza się niekiedy, że Bóg czeka tylko tego aktu, by zamienić najokrutniejsze męczarnie na niebieską radość. Zjawisko takie nie było rzadkie w okresie prześladowań. Młodziutkiego diakona Wincentego, którego wszystkie członki były zbite na rusztowaniu, a wszystko ciało spieczone na gorącym żelazie, zanoszą umierającego do więzienia. W wyszukanym okrucieństwie rozciągają go na skorupach, którymi usłana była ziemia. Po godzinach niesłychanych cierpień, nagle jaśnieje noc olśniewającym blaskiem. Więzienie zamienia się w przepyszny pałac. Zarażone powietrze napełnia się zapachem i skorupy zamieniają się w warstwy kwiatów. Uwolniony z więzów, uleczony z ran, podnosi się męczennik i stojąc, z uśmiechniętymi oczyma, z natężonym uchem i rozjaśnionym obliczem wsłuchuje się on, aż do rana, w tryumfalny koncert, urządzony dlań przez niewidzialnych muzyków.

Wspaniały to obraz szczęścia wewnętrznego, jakie wcześniej lub później bywa nagrodą każdego doświadczenia, mężnie przeniesionego z miłości i czci dla Boga.

(P. Badet: Souffrance humaine, III)

[1] Nasienie jest słowo Boże... A które (padło) na ziemię dobrą, ci są którzy dobrym a wybornym sercem usłyszawszy, słowo zatrzymywają i owoc przynoszą w cierpliwości (Łk 8,15).

Szlachetne piętno życia
Męczestwo św. Wawrzyńca
Św. Wawrzyniec mówi z uśmiechem do katów: "obróćcie mię, bo już ten bok dosyć upieczony".
Męczestwo św. Szczepana
- Panie, nie poczytaj im tego grzechu - woła kamienowany św. Szczepan.