26 lipca Kościół święty obchodzi uroczystość św. Anny, Matki Najświętszej Dziewicy. Znane są w Polsce obrazy i figury św. Anny Samotrzeciej: sędziwa staruszka jedną ręką obejmuje swą Niepokalaną córkę, a drugą małego Jezusa, który w porządku natury był jej wnukiem. Św. Anna jest Patronką matek chrześcijańskich i służy im swym przykładem.
To święto i osoba Solenizantki nasuwa poważne myśli o naszym stosunku do starców, p stosunku dzieci do nich, do babek i dziadków, którzy zwykle kochają swe wnuki. Dzieci małe lubią bardzo obcować ze starcami, którzy czysto dziecinnieją i stąd łatwe porozumienie. Nadto starzy, o ile żyli po chrześcijańsku, mają wiele dobroci i wyrozumienia, czego tak bardzo potrzebują dzieci. Starzy mają więcej czasu na rozmowy i zabawy z nimi, a to jest silną więzią. Stosunek ten się zmienia, gdy dzieci podrastają, a starcy niedołężnieją. Dzieci pragną ruchu, swobody i jedynie wybitne działanie łaski albo bardzo dobre wychowanie, czy wielka miłość potrafią zmusić dziewczynę, by poświęciła kilka chwil staruszkom.
Te słowa przeczytała Teresa w "Rycerzu" i rzekła do zebranych sąsiadek:
- To wielka prawda, mojej Krysi nie utrzyma w domu żadna siła, nawet w niedzielę nie mogę pójść na Mszę św., bo ona nie chce zostać przy babuni.
- Źle robicie, sąsiadko, że ustępujecie dziewczynie. Każdy młody ma dużo egoizmu, ale my, rodzice musimy z tym walczyć, wymagając ofiar i usług.
- Tak mówicie Elżbieto, bo nie macie w domu nikogo starszego.
- I żałuję, że nie mam - odpowiedziała Elżbieta - bo to błogosławieństwo Boże, starzy mają czas i modlą się za nas, wypraszają nam łaski, ofiarowują swe cierpienia, a ileż rad udzielić nam mogą. Do dziś nie mogę zapomnieć mego tatusia.
- Jak stary człowiek może doradzić, skoro mniej się uczył od nas, tym mniej od naszych dzieci? - odezwała się Gertruda.
- Czy tylko książki dają rozum? A doświadczenie życiowe, czy ono nic nie znaczy?
- Ale czasem starzy są tak bardzo przykrzy - ktoś się odezwał - są nieporządni, zgorzkniali, zrzędzą itd., trzeba ich obsłużyć, a tu czasu nie ma.
- I my kiedyś starzy będziemy - ciągnęła Elżbieta - więc zaskarbiajmy sobie na tę chwilę łaski cierpliwości, pogody i zgodzenia się z Wolą Bożą.
- Tym więcej - przemówił gospodarz - trzeba starym ułatwiać i umilać życie, by zapomnieli o swoich cierpieniach, by nie myśleli, że są ciężarem, że już nikt o nich nie dba. Takie myśli sprawiają wiele cierpień i zdarzało się, że nieraz staruszek życie sobie odbierał, by nie być ciężarem, zostawiając w duszy dzieci straszny wyrzut sumienia.
- Tak uczyć musimy, by dzieci usłużyły i pomogły, i pocieszyły, i zabawiły naszych staruszków.
- Mnie się zdaje - przerwała Gertrudzie Teresa - że trzeba często dzieciom mówić, co ci starzy dobrego zrobili w swej młodo[246]ści, że kiedyś byli młodzi, pełni życia, pracowali może nierównie ciężej niż my dzisiaj pracujemy. I oni walczyli o lepszy los pokoleń i oni kochają swą ziemię, swój dom, swoją rodzinę, a przede wszystkim wnuki.
- Tak - dokończyła Elżbieta - ale sami dawajmy dobry przykład, okazując szacunek i wdzięczność dla starszych.
- Starość jest bardzo przykra - odezwał się Grzegorz - ja jeszcze nie jestem stary, a już mnie łamie w kościach, serce nieraz ustaje, sił brak, gorzej słyszę, a co będzie za lat 10?
- A jednak, gospodarzu, wiek podeszły to dowód wielkiego błogosławieństwa Bożego, nieraz modlimy się o długie życie, możemy wtedy już tu odpokutować dawne winy, naprawić niejedną omyłkę, zbliżyć się do Boga, by w chwili śmierci z radością Go powitać.
- Każdego obowiązuje przykazanie miłości, nikt nie jest z niego zwolniony, kończymy więc na tym, na czym zaczęliśmy - z powagą rzekła Elżbieta. - Rodzice wypracowują w dzieciach tę miłość, więc ostro karcą naśmiewanie się ze starych, niegrzeczne stawianie się, kłótnie, obgadywanie biednych dziadków. Potępić trzeba życzenie rychłego ich zgonu, złorzeczenia, wymawianie im łyżki strawy itd. Z drugiej strony wyrabiają w dzieciach uprzejmość, życzliwe nastawienie, współczucie, opanowywanie się. Trzeba nauczyć wchodzić w duszę starca, odgadywać jego potrzeby, starać się je zaspokajać, a nade wszystko chcieć rozpromienić im życie.
Wtem wbiegła do mieszkania Krysia, córka gospodarza.
- Mamusiu, stary Maciej zasłabł, posłano po księdza, tak tam płaczą, dlaczego? Przecież on już nie mógł pracować, lepiej jak umrze.
- Krysiu - rzekł ojciec - ale on żył z nami tyle lat i tyle dobrego zrobił rodzinie i sąsiadom. Dziś jeszcze jest z nami, a gdy to serce bić przestanie - zrobi się pustka.
- Nigdy o tym nie myślałam.
Pobiegła szybko do drugiego pokoju, a rzucając się babci na szyję zawołała:
- Babciu nie odchodź od nas, bo my cię kochamy.
W Krysi obudziło się serce.
- Wiecie co moje drogie - rzekła Teresa - wszystkim naszym dzieciom każemy pomagać, to i w nich się obudzi serce.
A tymczasem módlmy się za naszych staruszków.