Jeden z gorliwych szerzycieli "Rycerza" nadesłał do naszej redakcji apel do Czytelników, który jako trafne przypomnienie lekceważonej przez wielu sprawy, umieszczamy poniżej. | Red.
Ośmielam zwrócić się do Was z gorącym apelem w sprawie następującej: Już niejednokrotnie czytaliście zapewne Państwo apel niektórych czasopism katolickiej, zwłaszcza misyjnych, w sprawie zbierania zużytych znaczków pocztowych i przesyłania ich do dowolnych misyjnych Centrali znaczkowych w kraju i zagranicą. Przez sprzedaż tych znaczków osiąga dana Centrala pewne korzyści materialne, które obraca w całości na szerzenie wiary Chrystusowej wśród pogan. Czy apel ten znalazł oddźwięk należyty i czy jest on realizowany praktycznie? - takie zadaję sobie pytanie. Niestety, zdaje mi się, że nie, a to wskutek naszej bezmyślności i obojętności dla spraw Bożych. Oto całe miliony znaczków rzucamy codziennie do kosza na spalenie i zniszczenie, mogąc je przecież wykorzystać pośrednio dla chwały Bożej i zbawienia dusz ludzkich. W jaki sposób? - Przez gromadzenie i przesyłanie ich do Centrali znaczkowych...
Gdybyśmy zdobyli się na trochę dobrej woli, na trochę - poświęcenia dla sprawy Bożej, dokonalibyśmy rzeczy wielkich, choćby tylko w tej dziedzinie. Praktycznie wyglądałoby to tak: W jakiejś instytucji państwowej czy prywatnej, która prowadzi mnóstwo korespondencji listowej, znajdzie się na pewno przynajmniej jeden z współpracowników, ożywionych szczytną ideą świeckiego apostolstwa Chrystusowego, który zwraca się do pp. szefów czy sekretarzy z prośbą o nieniszczenie kopert z markami, lecz oddawanie ich do jego dyspozycji. Zadośćuczynienie tej prośbie nie wymaga przecież żadnego wysiłku czy straty czasu, a będzie ono wyrazem dobrej woli i miłości bliźniego ze strony przełożonych. Dalszą pracą zajmie się już sam zbieracz. Wprawdzie on musi poświęcić trochę czasu na oddzielanie marek oraz ich wysyłkę do Centrali, ale czegóż nie uczyni człowiek dla przypodobania się najukochańszej Matuchnie Niepokalanej, Której tyle zawdzięcza w życiu? Zresztą świadomość, że pracuje się pośrednio dla Boga, jest źródłem wielkich radości duchowych, wszelkie zaś wysiłki i ewentualne drobne z tego powodu przykrości i ofiary są niczym w porównaniu z korzyściami, jakie daje praca dla Boga. A więc w rezultacie tej zbożnej pracy tylko korzyść. Znam np. takich, którzy, zapaliwszy się do tego dzieła, zdołali uzbierać w ciągu kilku miesięcy kilka tysięcy marek, które oczyścili, powiązali w paczki i wysłali do Niepokalanowa. Kto nie ma czasu na odklejanie i segregowanie znaczków, niech je tylko powycina z kopert (uważać bardzo, by ząbki nie były uszkodzone - by tego uniknąć, wycinać znaczek z conajmniej pół centymetrową obwódką koperty) zapakuje do paczki lub koperty i jako "druki" lub "próbki bez wartości" odeśle do danej Centrali Znaczkowej.
A więc zbierajmy wszyscy znaczki pocztowe i wysyłajmy je do Niepokalanowa, by choć tą drobną ofiarą pomagać bohaterskim Misjonarzom w szerzeniu światła Chrystusowego wśród ciemnych dusz pogańskich. Oni poświęcają dla tej wielkiej Idei szczęście osobiste i rodzinne, zdrowie i życie, przyjemności i korzyści, jakie daje świat cywilizowany, a idą samotni i nierozumiani przez świat, w dzikie, niekulturalne i dalekie krainy, by w trudzie, głodzie, upalę i chłodzie zdobywać nieśmiertelne dusze dla Boga, dla życia i szczęścia wiecznego.
A cóż my uczynimy dla Boga i dla dusz bliźnich? Czyżby wyrywanie dusz z pęt szatańskich było obowiązkiem tylko tych, którzy pracują już ponad siły, a my mielibyśmy tylko korzystać z owoców ich pracy, niczym się do niej nie przykładając, lub okazując się tylko obojętnymi widzami śmiertelnego zmagania się o dusze? O, niechże dobry Bóg broni nas od tego nieszczęścia! Z jakimże obliczem stanęlibyśmy kiedyś na sądzie Bożym wobec tych cichych, nieznanych światu bohaterów?
Dlatego, oprócz stałych modłów za misje i Misjonarzy, pomagajmy im, jak i gdzie tylko możemy, a Bóg oceni nasze intencje i pobłogosławi nam w życiu. Bo cóż nad Boga i dzieła Boże?
Możliwe, że spotkam się z ironicznym uśmiechem sceptyków, mówiących: "Tak pompatyczny apel, i to w sprawie czego, w sprawie znaczków pocztowych, których za rubla przedwojennego można było nabyć całą pakę! Czyż warto trudzić się, tracić czas na zbieranie znaczków, dających tak minimalną korzyść materialną? Już chętniej ofiarowałbym 5 złotych miesięcznie na cele misyjne, zamiast oddawać się manii filatelistycznej! (autentyczne).
Na to odpowiem: Gdyby tak mówiący, i im podobni, dawali istotnie po 5 zł miesięcznie na cele misyjne, możnaby przyznać słuszność ich krytyce. Gdy jednak tego nie czynią, oni oni w inny sposób misjom nie pomagają, negatywne ich rozumowania uznać należy za błędne i szkodliwe po paraliżujące szlachetne zamiary jednostek, pragnących współpracować w akcji misyjnej - tam znalazłaby się może podstawa nawet do ośmieszania tej manii. Gdy jednak czyni się to z najidealniejszych pobudek, bo z miłości ku Bogu i bliźnim, tam przez pomoc nawet groszową dokonuje się rzeczy wielkich, jak wielkim jest u Boga grosz wdowi. Nie chodzi o wielkie ofiary, lecz jedynie o to, by wszyscy, nawet dzieci, przyczyniali się do rozkrzewiania nauki Chrystusowej wśród wszystkich ludów świata.
Bóg ocenia nie tylko czyny, lecz i pragnienia, i to, co wydaje się niektórym śmieszne i niepopłatne, u Boga sprawić może cuda.
Sosnowiec, 10 IV 1932. | Antoni Hała |milicjant NiepokalanejSeminarium zagraniczne w Poznaniu
Seminarium zagraniczne, zorganizowane w ramach zakonnego zgromadzenia, mą na celu przygotowanie fachowe zastępu duszpasterzy dla rodaków naszych żyjących poza granicami Polski. Po odbytym rocznym nowicjacie członkowie zobowiążą się ślubami do pozostania w Zgromadzeniu do końca życia. Nastąpią potem pięcioletnie studia filozoficzno-teologiczne oraz studia fachowe. Po dwuletniej praktyce w kraju wyjadą młodzi duszpasterze zagranice i to do tego kraju, który jako teren swej działalności dowolnie sobie obiorą.
Praca duszpasterska na wychodźstwie wymaga prawdziwego ducha apostolskiego, dużo idealizmu kapłańskiego oraz umiłowania dusz sobie powierzonych. Jest to twarda służba frontowa, której sprostać potrafią jedynie ci, którzy do tej służby niezawodne mają powołanie.
Seminarium Zagraniczne przyjmuje jako kandydatów na duszpasterzy.
1. Absolwentów gimnazjów ze świadectwem dojrzałości oraz studentów uniwersytetu.
2. Kleryków seminariów duchownych za pozwoleniem miejscowego Ordynariusza.
3. Młodych kapłanów również za pozwoleniem i poleceniem miejscowego Ordynariusza i to tylko tych, którzy posiadają świadectwo dojrzałości.
Duszpasterz zagranicą, oddalony od swych konfratrów o kilkanaście nieraz mil czuje się osamotnionym i nieraz zbyt obarczonym pracą, zwłaszcza, jeśli chodzi o rozległe bardzo parafie. Znajdzie on przeto w bracie zakonnym towarzysza swej samotności oraz w pracy parafialnej wzorowego pomocnika.
Dlatego przyjmuje śle również młodzieńców, którzy jako bracia zakonni zamierzają śle poświęcić wzniosłej służbie Bożej. Po trzyletniej próbie w postulacie i nowicjacie wyruszą oni jako bracia pomocnicy zagranice razem z duszpasterzami.
Pierwszeństwo mają ci, którzy umieją grać na organach lub posiadają taki zawód, który im w przyszłość przydać się może. Poza tym muszą mieć przynajmniej świadectwo ukończonej siedmioklasowej szkoły powszechnej oraz wiek niemniej 16 lat.
Nowicjat dla kandydatów na kapłanów i braci pomocników rozpocznie się we wrześniu [1932] r.
Wnioski o przyjęcie z dołączeniem świadectw oraz poleceń ze strony księży prefektów proboszczów należy kierować do KANCELARII PRYMASA POLSKI W POZNANIU.