Święcenie pól

W niektórych okolicach Polski istnieje bardzo ładny zwyczaj. Kiedy na wiosnę życie się budzi, rusza pod zmarzniętą jeszcze glebą, przebija przez odtajaną rolę i wreszcie jasną zielenią uśmiecha do słońca, wywołując nadzieję rolnika, odbywają się po wsiach polne nabożeństwa.

Trzech dzielnych młodzieńców siada na rosłe kasztanki. Jeden z nich ujmuje silną ręką zieloną chorągiew i rusza przodem miedzami w pola. Za jeźdźcami kołysze się jak łan zbożowy pracowity lud pod przewodnictwem kapłana z krzyżem w ręku. Pochód rusza. Chorągiew łomoce skrzydłami na wietrze. Lud śpiewa pieśni majowe, a kapłan błogosławi krzyżem polskie chlebne pola.

W innych okolicach młodzież sama przebiega miedzami pola i kropi łany, żeby bogato obrodziły.

Niestety śliczny ten zwyczaj dziś zanika. Bezduszne i bezmózgie niedowiarstwo chciałoby zburzyć nasze szlachetne zwyczaje.

Ludzie o połowicznej inteligencji pytają:

- Cóż może zdziałać modlitwa lub błogosławieństwo wobec nieubłaganych praw przyrody?

- Czy może Bóg wysłuchać modlitw milionów wtedy, gdy już nadał niezmienne prawa naturze?

Na te bezbożne pytania wieki dają nam zawsze tę samą odpowiedź.

Modlimy się nie dlatego, żeby zmienić postanowienia Boże, ale dlatego, żeby wymodlić to, co się ma spełnić przez modlitwę (św. Tomasz z Akwinu).

Przez prośby otrzymujemy to, co Bóg postanowił nam dać, jeśli się modlić będziemy (św. Grzegorz).

Niewiara postępuje bardzo nieszlachetnie. Na szyldzie swoim wywiesza twierdzenie, że ona nie ma nic wspólnego z wiarą. A przecież pod osłoną takiej etykietki atakuje wiarę katolicką. I nauka dawna i teraźniejsza uznaje nienaruszalność praw przyrody i z nimi się liczy. Jednakże modlitwę ceni bardzo wysoko.

W pismach wielkich uczonych wszystkich wieków spotyka się bardzo szlachetne zwroty, nieraz nawet całe ustępy, tchnące żywą wiarą w skuteczność modlitwy. Wielu z nich mówi, że kiedy Bóg zakładał granice świata i zakreślał bieg wypadków, uwzględniał wszystkie okoliczności, a szczególnie modlitwę każdej rozumnej istoty. Dostrajał obraz świata do tych okoliczności i do czynów płynących z wolnej woli człowieka. Nie trzeba sądzić, że o obecnej modlitwie Bóg dowiaduje się dopiero teraz. Słyszał ją Bóg przed wiekami. I jeśli Ten najmiłościwszy Ojciec uznał ją za godną wysłuchania, urządził świat w ten sposób, żeby prośba spełniła się nawet według naturalnego biegu przyrody.

Wszystkie nasze modlitwy stanęły od początku przed tronem Najwyższego i błagały o błogosławieństwo dla naszych chlebnych pól. I dlatego z taką ufnością i radością przebiega miedze i zagajniki święcąca pola drużyna, a wieczorem z rozpromienionym obliczem wraca do sioła.

Bóg wysłucha modlitwy. Błogosławieństwo Boże spłynie z otwartego roześmianego nieba majowego na kiełkujące nasze zboża i trawy i napełni dobrobytem stodoły i spichrze.

Oby święcenie pól przyniosło w [1935] roku wielkie błogosławieństwo Boże i pocieszyło cierpiącą Polskę.