Św. Franciszek - dziś

Siedemset dwadzieścia lat minęło od śmierci św. Franciszka z Asyżu, a postać jego nieustannie pociąga urokiem heroicznych cnót, prostotą, jaką się w nim życie z Chrystusem, życie nadprzyrodzone objawiało. Życie jego, nauki i dzieła dostępne wszystkim - powszechne też odbierają hołdy poprzez wieki i wśród ludzi najróżniejszych poglądów. Nic w tym dziwnego, skoro to Święty, który najdoskonalej wypełnił zadanie naśladowania Chrystusa, najwierniej treść i modłę ewangeliczną wcielił w życie, "drugim Chrystusem" nawet jest nazwany. To Święty - jak mówią - najbardziej katolicki: każdy czas i każdy człowiek widzi go bliskim sobie, każdy czas i każdy człowiek uwielbienie mu swoje składa, bo każdy widzi żywotność ideałów, którym Franciszek służył i przyznać musi, że takiej służby i ludziom i czasom wszystkim najbardziej potrzeba - dla ich dobra, dla ich zdrowia, dla ich kultury.

Tajemnica tego niesłabnącego "powodzenia" św. Franciszka tłumaczy się żywotnością źródła z którego czerpał, żywotnością wzoru, który podjął się naśladować, tłumaczy się -.Chrystusem, Którym żył. Tajemnica szczerej czci dla św. Franciszka polega zaś na tym, co Pius XI w encyklice o nim (z 30. kwietnia 1926) powiedział: "Kto zachwyca się zasługą świętego męża, zachwycać się winien także szczerą gorliwością w służbie Bożej. Dlatego albo naśladować winien, jeżeli chwali, albo chwalić nie może, jeśli naśladować się wzbrania; a kto uwielbia zasługi świętych, niechajże sam świętością życia uwielbienie budzi".

Często właśnie jest tak, że wzdychamy za mężem świętym, który by - na podobieństwo św. Franciszka - dokonał naprawy i odrodzenia chrześcijańskich społeczeństw; ubolewamy, że męża takiego braknie naszym czasom - i w ten bezpłodny sposób opowiadamy się za wzorem, który przecież nie z zewnątrz, ale w nas samych ma przede wszystkim działać. Niechaj ludzie z odnowionym w duszach zapałem - napominał Pius XI - pójdą znów do Franciszka po naukę pobożności i świętości, niech przyswoją sobie i w życie własne wcielą wzory, w spadku pozostawione przez tego, który był "zwierciadłem cnót, drogowskazem sprawiedliwości, normą moralności", zali nie starczy wówczas napewno mocy i energii, by wyplenić zwyrodnienie i odrodzić ludzkość dzisiejszą?

Taki oto, najważniejszy, wyczytać trzeba nakaz z faktu doniosłego dla ludzkości, jakim był święty katolickiego Kościoła, Franciszek z Asyżu. Skoro zaś wypadnie w postaci tej szukać jakiegoś rysu, dzisiaj szczególnie dla nas aktualnego - choć żaden nie jest przestarzały i każdy na modłę naszych czasów winien być od niego przejęty - to można by wskazać: posłuszeństwo. Posłuszeństwo i wierność dla Kościoła rzymsko-katolickiego, dla jego Głowy i jego hierarchii, w tym, do czego ona powołana, a my - przez chrzest - obowiązani.

Próbowano św. Franciszka przeciwstawić hierarchii kościelnej jego dni, przedstawić jako pewnego rodzaju buntownika wobec władzy, wyłamującego się z karności, samowolnego w poczynaniach krytyka, niemal odstępcę. Nie ma w tym nic historycznej prawdy. Jak między Ewangelią i Kościołem nie ma żadnej niezgody, jak nie ma jej między Ewangelią i Franciszkiem, tak nie ma też między Kościołem i Franciszkiem. Wywarł on na czasy swoje i na życie Kościoła wpływ wielki i błogosławiony, nie przestaje wywierać do dzisiaj, ale był najprawdziwszym reformatorem, bo zaczął od siebie i chciał we wszystkim być wiernym synem Kościoła. Mówi o nim słusznie pisarz włoski, G. Papini, że "zreformował Kościół

skutecznie dlatego właśnie, że nie zamierzał go zreformować jak nadęci pychą odszczepieńcy, lecz zaczął od posłuszeństwa i uległości tym wszystkim, którzy są z góry obdarzeni powagą w Kościele, czy będzie to Ojciec chrześcijaństwa na Stolicy Apostolskiej w Rzymie, czy najprostszy nawet duchowny w wiejskim kościółku. Postępował z całą prostotą ubitą drogą, lecz tym właśnie na nowo wskazał właściwą drogę chrześcijanom. Najżarliwszy ten sługa Ewangelii nie miał w sobie nic "ewangelicznego" w rozumieniu odstępców".

Prawdę tych słów jednym wystarczy potwierdzić dowodem: dla zakonu przez siebie założonego pragnął mieć św. Franciszek protektora w osobie kardynała i tak o tym pisał do swoich towarzyszy: "Pod posłuszeństwem zobowiązuję Ministrów, aby u Ojca Św[iętego] upraszali sobie jednego z Kardynałów Świętego Rzymskiego Kościoła jako kierownika, opiekuna i doradcę całej rodziny Braci, iżbyśmy zawsze w pokornej uległości u stóp tegoż świętego Rzymskiego Kościoła, wytrwale wyznając wiarę katolicką, chowali świętą Ewangelię Pana naszego Jezusa Chrystusa, tak jak z mocą czynić ślubowaliśmy".

Powinien nam ten nakaz posłuszeństwa wobec Stolicy Św., oddania i wierności być bliski i w nas zawsze żywotny. Co było siłą Franciszka - i naszą ma być mocą. Skąd on swoją czerpał i my mamy swoją zdobywać. To droga do odnowienia świata do zreformowania życia: w Chrystusie trwać przez Kościół, w którym Chrystus żyje. Chrystusem żyć, którego nam Kościół daje - tak, jak dawał św. Franciszkowi. Wzorem św. Franciszka - stawać się w myśli i czynie "heroldem wielkiego Króla", sługą wielkiej sprawy, zleconej przez Chrystusa Kościołowi.


Powstawały i upadały wielkie mocarstwa,... przychodziły i znikały liczne sekty,... różne ideały przeżywały swój rozkwit i upadek,... a jeden tylko Kościół katolicki wszystko to przetrwał. Jest on Kościołem, który budzi uczucie wielkości i pewności, uczucie wieczności. Jeden tylko Kościół katolicki daje życiu radość i piękno duchowe, do których tęskni człowiek...