Słowo, które obowiązuje

Katolików w Polsce jest bardzo dużo, i katolikami w Polsce chce być bardzo wielu ludzi. Wojna pokazała tym, którzy poprzednio tego nie widzieli, jaka jest siła katolicyzmu. Wszędzie: na obczyźnie, w więzieniach czy obozach, w lasach i na ulicach Warszawy - gdy się walczyło z niemieckim najeźdźcą - w szeregach regularnego wojska - wszędzie - ludzie uświadamiali sobie, że bez wiary katolickiej nie można będzie odbudować zniszczonego kraju, bo tylko ona czyni naród moralnie silnym, zdolnym do tak wielkiego wysiłku.

Katolikami chce być w Polsce coraz więcej ludzi. Coraz więcej ludzi czyta prasę katolicką i prosi o katolicką książkę. Nawet ludzie niewierzący mówią często, że z katolicyzmem w Polsce nie można by walczyć, ponieważ wyznają go prawie wszyscy.

Ale nazywać się katolikiem - to mało. Czytać katolickie pisma - to mało. Nawet starać się być katolikiem - mało! Cóż z tego, że się będziemy starali! Człowiek jest taki słaby. Wiemy jacy jesteśmy. Jeden nie może opanować języka, drugi łakomstwa, trzeci zmysłowości, czwarty nienawiści... Ani się spostrzegamy, jak wpadamy w grzech. I tak to razem z naszym katolicyzmem, czytając pilnie katolickie pisma - grzeszymy...

Nie grzeszyć zupełnie nie możemy. "Jeślibyśmy powiedzieli, że nie mamy grzechu, sami siebie zwodzimy" (Jan, 1,8). Więc po co z grzechem walczyć? Hola! Właśnie my, katolicy, wiemy coś więcej niż inni ludzie: wiemy, że choć człowiek grzeszy, istnieje trybunał, który z grzechów rozgrzesza, pozwala, zacząć pracę na nowo - i na tę nową drogę daje siły. Spowiedź! Cóż warte jest mówienie, że jesteśmy katolikami, gdy omijamy z daleka kratki konfesjonału. Niemiła rzecz - powiadają ci i owi. A pewnie, że niemiła! Ale kosztem tej niemiłej rzeczy można kupić rzecz większą: wolność od grzechu, wolność od niepokoju, od zniechęcenia, - oraz prawo do zaczęcia wszystkiego od nowa. W każdej chwili - dzięki spowiedzi, możemy zacząć nowe życie. Nowe życie! Czy zdajemy sobie z tego sprawę? Inni padają - i już się nie podnoszą. My możemy powstać! Zaraz rozmaite puszczyki będą pohukiwały: cóż z tego cóż z tego! znowu upadniecie!

Być może, lecz spowiedź to nie tylko bardzo nieprzyjemne wyznanie grzechów. To nie tylko żal za nie. To nie tylko przyrzeczenie poprawy. Nie tylko pokuta. To także Łaska.

Kto jest katolikiem musi wierzyć w działanie Łaski. Skoro jej nie chcemy widzieć, dajmy spokój nazywania się katolikami! Prawda - Łaski nie widzimy. Ale Boga też nie widzimy. A przecież powiadamy: wierzymy w Boga. I wiemy, że Bóg istnieje. Skoro jednak Bóg istnieje, to istnieje Jego Łaska - moc, która nam ułatwia walkę ze złem - i po tę moc trzeba nam iść do konfesjonału. Wtedy mamy szansę, że znowu nie upadniemy.

Istnieje przykazanie kościelne, które mówi, że ten, który chce być katolikiem, powinien spowiadać się i przystępować do Komunii św[iętej] przynajmniej raz na rok koło Wielkanocy. Więc akurat teraz.

Raz "w rok! Nie można powiedzieć, aby wymagano od nas wiele. Przykazanie jednak mówi "przynajmniej - więc nie każe spowiadać się tylko raz na rok, ale ostrzega, że kto choć raz na rok nie wgląda do swej duszy, wpada w rzecz gorszą niż grzech. Gorszą? Tak. W przyzwyczajenie się do grzechu, w pogodzenie się z grzechem. W życie w grzechu.

Zgrzeszyć może każdy. Wtedy czeka go w każdym kościele litościwy sąd, przebaczający wszystko, za cenę żalu i wyznania. Ale kto zgrzeszywszy - godzi się z tym - ten naraża się na niebezpieczeństwo, że może nie zdążyć żałować za swe grzechy, i nie zdążyć ich wyznać.

W niezapomniane dni powstania, pamiętam, księża spowiadali w dzień i w nocy. Kto szedł do walki, chciał mieć sumienie czyste. Tysiące spowiadało się po piwnicach, ruinach domów, stojąco gdzieś w załomie muru. Niebezpieczeństwo, które wisiało nad wszystkimi, otrzeźwiło ludzi. Powiedziało im, że walcząc z wrogiem, trzeba mieć lepszą niż tamten broń: czystą duszę. To była "broń" chłopców, którzy po bohatersku ginęli pod ruinami Starówki, Śródmieścia czy Mokotowa.

I dlatego żołnierz powstania zasłużył sobie na miano żołnierza katolickiego. Lecz pamiętajmy, że Opatrzność nie zawsze nas będzie ostrzegać hukiem "krów" i granatników. W życiu trzeba być zawsze gotowym. Zwłaszcza, gdy się mówi, że się jest katolikiem.

To słowo obowiązuje. Skoro 97% mieszkańców Rzeczypospolitej jest rzeczywiście katolikami, 97% powinno się znaleźć w dniach "około Wielkanocy" u spowiedzi. To jest katolickie referendum", na które co rok mamy odpowiedzieć: "tak".