Słówko do wolno-myślących i innych krytyków

Polskim wolnomyśliciolom i bezbożnikom, walczącym zacięcie z "Rycerzem Niepokalanej", najbardziej nie podobają się "Podziękowania". Nie chcą widzieć tych nieraz naprawdę niezwykłych łask i zmiłowań, jakimi Niepokalana obsypuje Swych czcicieli, którzy Jej zaufali z miłością. Dlatego podziękowań z potwierdzeniem lekarza, jako kompetentnego świadka - jeśli chodzi o wyzdrowienia z ciężkich chorób, a także słowa dziękczynienia osób inteligentnych i zasługujących ze wszechmiar na wiarę - tego nie dostrzegają. Lecz gdzie jakiś człowiek prosty użyje mniej trafnego wyrazu - czepiają się go, rozdzierają po faryzejsku szaty nad "zabobonami i ciemnotą", choć z drugiej strony wcale ich nie razi armia chiromantów i rozmaitych wróżek, nabijających w butelkę naiwnych klientów, rekrutujących się z wysokich nawet sfer społeczeństwa.

Wiara, nadprzyrodzoność - to zabobon. Ale sprytny oszust, żyjący kłamstwem i "kulturalną" głupotą - to rzecz naturalna.

Dziwne to, że ten cichy i skromny "Rycerz Niepokalanej" tak ich niepokoi i gniewa. Bo prawie w każdym numerze swego piśmidła muszą go zaczepić lub przynajmniej obrzucić wstrętnym zezem swych dusz wykoszlawionych i zwichniętych.

Drażni was, panowie bezbożnicy, mocna wiara ludzi, irytuje was, że dziś, w XX wieku, tyle ludzi, nie tylko prostaczków, ale inteligentnych i uczonych, wierzy z prostotą i prosi o pomoc Niepokalaną w różnych potrzebach duszy i ciała. I, co najgorsza, co was najbardziej gniewa, to to, że ci ludzie z różnych sfer i o wysokim nieraz censusie naukowym, albo wysoko stojący na drabinie społecznej twierdzą wyraźnie, że otrzymali niezwykłe łaski. To straszne, żeby w okresie postępu i genialnych wynalazków wierzyć w Boga, w Jego interwencję, w pomoc Niepokalanej, w nadprzyrodzoność!...

Możecie się oburzać i gniewać, panowie wolno, zbyt wolno i ciężko myślący. Gniew wasz, wasze szyderstwa zjadliwe, którymi obrzucacie wiarę w Boga i Jego Opatrzność nad nami, wasze bluźnierstwa i ordynarne wykrzykniki, które wypowiadacie pod adresem dzieł Bożych i Niepokalanej, nie zastraszą nas, nie zniechęcą do działania, ani nikomu wiary w sercu nie zachwieją!

Zresztą, wy sami czujecie się coś niepewnie i niezbyt mocno w swych przekonaniach. Bo, jeśli - jak powiadacie - nie ma Boga, czemuż z taką wściekłością walczycie z tym, którego nie ma? Czemu tyle starań i wysiłków, aby ludzkość uwolnić od tego, który nie istnieje?

Biedni zaślepieńcy, czyż nie szkoda waszej pracy i zabiegów, aby osiągnąć to, czego dotychczas nikt nie osiągnął, choć w ciągu wieków wielu już próbowało? A w tych potępieńczych wysiłkach, aby zniszczyć i zburzyć Królestwo Boże w duszach, przebija - jak dalekie echo - tragiczny i rozdzierający głos sumień waszych, dręczący was i wzywający do porzucenia tej podłej roboty. Ale wy, odurzeni, manją "postępu" i ogłuchli od ostrego krzyku nieujarzmionych zmysłów, staracie się za wszelką cenę zgłuszyć głos sumienia, głos Boży i gwałtem zawieracie powieki, aby nie widzieć światła Prawdy.

Co za okropna strata czasu, strata energii, niepowetowana strata życia! A za ten tępy upór i dobrowolną ślepotę kiedyś sami poniesiecie straszne konsekwencje...

Niżej umieszczamy charakterystyczny list człowieka inteligentnego, doktora filozofii, który wyraża swój pogląd na akcję "Rycerza". Nie podajemy go, aby upajać się dymem kadzidlanym pochwał ludzkich, nie. Bo nie dla ludzkiego uznania pracujemy. Zresztą dotyczy on nie naszej pracy, lecz działania Niepokalanej Matki. Ale umieszczamy go dlatego, aby ludzie słabi i wątpiący przekonali się, co o "Podziękowaniach" myśli nie jakiś prostaczek, ale ludzie wykształceni, nie otumanieni jednak manją swej wielkości i uczoności, ludzie dobrej woli, kierujący się uczciwością a nie małodusznymi, niegodnymi człowieka myślącego, uprzedzeniami.

Podziękowanie bowiem za otrzymaną łaskę nie dowodzi bynajmniej czyjejś niższości umysłowej a ogłaszanie ich drukiem nie jest szerzeniem zabobonów, jak to wmawiają w swoją klientelę różni bezbożnicy i wolnomyśliciele, ale jest uczczeniem Boga i Matki Najświętszej, jest objawem rzadko spotykanej wśród ludzi cnoty wdzięczności za otrzymany dar, jest najwymowniejszym szerzeniem czci Niepokalanej, gdyż wobec jawnych i wyraźnych faktów życiowych, stwierdzonych i uznanych - nic nie znaczą gołosłowne, choćby najzjadliwsze sofizmaty ludzi niewierzących.

Dobrzeby było, żeby te słowa przeczytał także korespondent francuskiego czasopisma dla inteligencji katolickiej, który między innymi złośliwymi uwagami pod adresem katolicyzmu w Polsce, czepia się i "Rycerza Niepokalanej", używając argumentu polskich bezbożników i innych wolno i ciężko myślących. Możeby p. Cyryl zechciał przeczytać uważnie parę numerów "Rycerza" a z pewnością nie szargałby go potem na forum międzynarodowym rzucaniem tak bezpodstawnych zarzutów, których inaczej nazwać nie można, jak krzywdzącą Kościół katolicki w Polsce kalumnją.

Redakcja

Przed paru tygodniami wpadło mi w ręce kilka numerów "Rycerza", które zacząłem przeglądać sobie niechcący - ot tak dla zabicia czasu. Szukającego w pierwszym rzędzie świadectw bezpośrednich doświadczeń religijnych, uwagę moją, uwagę psychologa, skupiły przede wszystkim "Podziękowania".

W miarę jak je przeglądałem, rosło moje zaciekawienie, a jednocześnie serce napełniało się coraz bardziej radością i ufnością.

I powiedziałbym, że ten ośmieszany i wyszydzany przez bezbożne "Wiadomości Literackie" dział jest właśnie tym, co najbardziej charakteryzuje "Rycerza" jako takiego, tym, co nadaje mu ów swoisty seraficzny urok - namacalny widok uczestnictwa maluczkich i opuszczonych w wielkim skarbcu łask Kościoła. Toż to prawdziwa kartoteka aktów łaski Boskiej uproszonych miłością i wiarą, toż to cały ogrom ludzkiej nędzy grzechowej i fizycznej, bólu i zwątpienia przemieniony za wstawiennictwem Maryi w pełnię krzepiącej ducha i ciało radości chrześcijańskiej, Deus operans in nobis[1] wydobyty na światło dzienne nie w subtelnościach rozprawy teologicznej, ale iście po seraficku - w żywych swym bólem i swym cierpieniem (a potem radością) konkretnych przykładach.

Niech dziewięćdziesiąt procent zacytowanych przykładów będzie wątpliwych, pozostałe dziesięć winny wystarczyć najzupełniej, by w najbardziej realnym (byle nie uprzedzonym) umyśle wzbudzić oparte na faktach przekonanie, że religia to nie coś dalekiego i oderwanego, że Bóg nie działa i nie objawia się tylko w wybranych, w świętych, lecz że mieszka On w sercu każdego z nas, gotów zawsze oświecić nas, wesprzeć i pokrzepić, bylebyśmy się Doń całym sercem zwrócili.

Czytelnicy "Rycerza"! Zwłaszcza Ci, którzy nie wierzycie jeszcze pełnią serca! Nie poprzestawajcie jedynie na przeczytaniu artykułów i wiadomości! Przeglądajcie uważnie podziękowania (zwłaszcza wypadki nawrócenia i powstania z grzechów), czytajcie uważnie te sui generis[2] wyznania! Odnajdziecie w nich obraz swych własnych nędz, zmagań się i niepowodzeń, usłyszycie w nich echo tragicznych zmagań św. Augustyna, św. Antoniego, czy nieszczęśliwej Heloizy[3], zrozumiecie z nich naocznie, że chrześcijanin nie jest jakimś hapax legomenon[4], jak pogański mędrzec starożytny, lecz, że nici mistyczne, nici podobieństwa duchowego i uczestnictwa w zasługach Chrystusa, łączą wszystkich członków Kościoła od najmniejszych prostaczków do największych doktorów.

Wyciągnął Jezus z bagna rozpusty i niewiary św. Magdalenę, św. Augustyna[5], i tyluż innych, wrogów swych przemienił w szampjonów Swej Sprawy (jak św. Pawła), uzdrowił X-a, Y-a i Zeta, wysłuchał próśb M. N i O. nawrócił P. R. i S. ocalił życie T. i W. dlaczegóżby mnie miał opuścić? Ich wysłuchał, im przyszedł z pomocą, im udzielił Swych łask, dlaczegóżby mnie nie miał wysłuchać, przyjść mi z pomocą i udzielić łask - On, Który jest Lekarzem dla zranionych, Zdrojem dla spragnionych, Pożywieniem dla szukających pokarmu, Siłą dla potrzebujących pomocy, Światłością dla unikających ciemności. Drogą dla pragnących nieba, życiem dla obawiających się śmierci[6].

Każda nowa seria tych niezliczonych aktów łaski Boskiej, które podaje każdy numer "Rycerza", winna budzić w każdym z nas otuchę i nadzieję: wysłuchałeś ich, Jezu, wysłuchasz i mnie, bylebym tylko Ci się z ufnością zawierzył i Matkę Twą o pośrednictwo prosił. Jej nie odmówisz niczego, gdyż "od wieków nie słyszano, ażeby kto, do Ciebie się uciekając, Twej pomocy wzywając, Ciebie o przyczynę prosząc, od Ciebie miał być opuszczonym[7].

Stawiając nam w każdym numerze przed oczy tak budujące przykłady działania łaski, dodając otuchy wierzącym, krzepiąc nadzieję wątpiących, "Rycerz" jest na zachwaszczonej materializmem i pesymizmem glebie naszej, prawdziwym siewcą ufności chrześcijańskiej. W tym sianiu ufności chrześcijańskiej, ufności naprawdę seraficznej, leży jego urok i zarazem jego moc.

Niech Boski Siewca błogosławi dziełu Swych żniwiarzy...

[1] Bóg działający w nas (dop. red.)

[2] swego rodzaju (dop. red.).

[3] Por. listy Heloizy do Abelarda.

[4] Coś, o czym tylko raz wspomniano, co przeminęło (dop. red.)

[5] Wydrukowane w n-rze sierpniowym "Rycerza" - zwierzenia studentki U.S.B. (pt.: "Dzięki Ci, Maryjo!") przywodzi mimowoli na pamięć zwierzenia św. Augustyna (Wyznania X, 30) i pewne miejsca z żywotu św. Antoniego Pustelnika.

[6] Por. św. Ambroży: De Virginitate XV, 1. 19.

[7] Z modlitwy do M. Boskiej św. Bernarda.