Religijne wychowanie człowieka

"Zosieńko, klęknij do pacierza", - "Janek, a pacierz już odmówiony?" - "Nie przeżegnałeś się jeszcze, a juz bierzesz się do jedzenia?" - "Dzieci! wszystkie do kościoła, bo dziś niedziela"... oto codzienne smutne obrazki z naszego katolickiego życia.

Widzę zdumienie na twarzach - "jak to, więc to jest źle, że dzieci napędza się do kościoła i modlitwy?" Niestety, tak. Właśnie o to NAPĘDZANIE mi idzie.

Zosieńka klęka przy łóżeczku i odmawia pacierz. Ale, ale po głowie chodzi jej dziwna myśl, jakieś natrętne pytanie: - "Kiedy to moja mamusia odmawia swój pacierz?" To samo z Jankiem, to samo z każdym z dzieci. Ta natrętna myśl: - "Dlaczego tylko ja mam odmawiać mój pacierz, kiedyż dorosnę i będę od tego obowiązku wolny?"

Posłuszne dzieci usłyszawszy polecenie matki ubierają się i razem zmierzają do kościoła. Po Mszy św. wracają do domu. Dzieci wiedzą, że mamusia musiała zostać w domu. Tak mijają tygodnie i miesiące. Aż nagle, któregoś tam dnia, w małej główce powstaje wątpliwość: - "Jeżeli uczęszczanie na Mszę niedzielną obowiązuje pod grzechem, to czemu moja mamusia tak często grzeszy, bo tak często kościół opuszcza?..."

I wielka krzywda dzieje się dziecku, gdyż i zły przykład otrzymało od tych, którzy mu winni dobrym przykładem świecić i wątpliwości przeróżne zrodziły się w głowie.

Ale i rodzicom stała się. krzywda i to niemała. Oto naderwane zostało to coś, co powinno być nienaruszalne - autorytet rodzicielski.

Warto by lepiej wgłębiać się w treść 4 przykazania. Boć słowa "Czcij ojca swego i matkę swoją" niosą nie tylko nakaz dla dzieci, ale i polecenie dla rodziców: - "Rodzice! tak postępujcie, aby wasze dzieci mogły was czcić". Wtedy moralny autorytet rodziców wystąpi w całej swej krasie.

Dziecko może być przeświadczone o tym, że jego rodzice nie są tak wykształconymi jak inni ludzie, że nie są sławnymi, ani też nie zajmują wysokich stanowisk społecznych. Ale dziecko, i to każde dziecko, musi wiedzieć, że jego rodzice to wprost jakby ideały. "Niczyja matka nie jest tak dobra jak moja matka - żaden ojciec nie ma takich moralnych wartości jak mój ojciec" - oto słowa, które każde dziecko uważać powinno za szczerą, prawdę.

W żadnej dziedzinie życia nie odczuwa się tak wielkiej konieczności imponowania dzieciom jak w dziedzinie przeżyć religijnych. W stosunku do Pana Boga ludzie się nie starzeją- wszyscy jesteśmy bowiem BOŻYMI DZIEĆMI; więc i obowiązki nasze religijne ciągle całą swą moc zachowują. Jednako do Pana Boga modli się starzec jak i mała dziecina - wszyscy te same powtarzamy słowa "Ojcze nasz, któryś jest w niebie..."

Więc wychowanie religijne to NIE TYLE POUCZANIE ani WYDAWANIE ODPOWIEDNICH NAKAZÓW, lecz wspólne zbliżenie się w kornej postawie do Tego, który mocen jest dać nam wszystko i przebaczyć wszystkie winy.

To wspólne zbliżenie się do Boga praktykować należy nie dopiero wówczas, gdy dzieci dorastają, lecz należałoby je zacząć już od najwcześniejszych dni, a najlepiej od samego dnia ślubu, najpiękniejszej chwili w życiu małżonków.

Właśnie od pierwszego dnia po ślubie wspólnie winno odmawiać się pacierz. Mniejsza czy słowa modlitwy będzie odmawiała żona czy też mąż, czy też będą odmawiać swe modlitwy na przemian. Cała rodzina ma się modlić, a nie tylko mąż (osobno) i żona (osobno). A dzieci, bez specjalnych zachęt i pouczeń, same zbliżą się do rozmodlonych rodziców, ażeby razem z nimi, we wspólnej modlitwie, wielbić Zbawiciela i Jego Najświętszą Matkę.

A uczestnictwo w Ofierze Mszy św.? Po co zachęcać, po co napędzać do kościoła? Wystarczy, ażeby rodzice razem z dziećmi do kościoła chodzili.

To samo z przystępowaniem do sakramentów świętych. Kto wie, czy to ostatnie nie jest najważniejsze w moralnym wychowaniu człowieka. Razem z dziećmi iść przed ołtarz, by tam posilić duszę Bogiem w świętej Eucharystii ukrytym.

Jeden z najgłośniejszych w świecie bezbożników - Jan Papini - dzięki temu, że przełamał się wewnętrznie, aby dla wychowania córki przystąpić z nią razem do Stołu Pańskiego, otrzymał od Boga więcej, niż zamierzał swej córce dać - został bowiem wielkim konwertytą i najsławniejszym dziś bojownikiem sprawy Bożej.

Wychowanie dziecka własnym przykładem, szczególniej w dziedzinie życia religijnego, to najpewniejsze jednocześnie zabezpieczenie sobie szczęśliwej przyszłości. Kujmy żelazo, póki jeszcze gorące.