Polska Matką Świętych

O. WENANTY KATARZYNIEC (1889 † 1921)

Był synem polskiej wsi. Ukołysany za młodych lat szumiącymi łanami zbóż, zasypiał dla ziemi, by więcej żyć Bogiem.

O. Wenanty Katarzyniec OFMConv

Pogodny uśmiech naszych łąk malował się na jego obliczu. Jak fiołek pokorny i bezpretensjonalny - ubogie prowadził życie, ubogie w domu rodzinnym, położonym w zapadłej wiosce we Wschodniej Małopolsce w Obydowie, ubogie, jako zakonnik.

Do Zakonu franciszkańskiego wstąpił 25 sierpnia 1908 r. Przeszedł przez życie niepostrzeżenie, znany tylko tym, przy których pracował.

Możnaby o nim powiedzieć, co mówiono o św. Teresie od Dz. Jezus: Cóż wielkiego uczynił? Z życia codziennego, przepojonego atmosferą wielkiej miłości ku Bogu - wytryska nimb wielkości O. Wenantego, skupiający się w aureolę nad jego głową.

MIŁOŚNIK JEZUSA EUCHARYSTYCZNEGO

Przed nauką i po niej spieszył na adorację Najśw. Sakramentu, a odbywał to ćwiczenie w podniosłym nastroju. A skoro pozostawał w swej celce, regularnie co godzinę wychodził do kapliczki, gdzie przed Najśw. Sakramentem przebywał zawsze wtedy pięć minut; już wszyscy wiedzieli, że gdy wybije godzina, drzwi celi brata Wenantego się otworzą i on, cichutko, na palcach, schodkami do kapliczki zejdzie...

Ileż to razy poszukiwania za O. Magistrem kończyły sią u stóp Eucharystii: tam klęczał rzewnie rozmodlony...

A gdy odprawiał Mszę św., z jakimże namaszczeniem zawsze to czynił! Niejednokrotnie okazywały się wtedy na licu jego rumieńce: tak się tą sprawą przejmował...

- Uderzało - są to słowa wychowanka O. Wenantego, obecnie kapłana - jego zachowanie poważne - każde słowo i znak cechowało skupienie, nigdy nie trafiał się zbytni pośpiech czy niedokładność? owszem, każde słowo wymówione z wyrazem, skrupulatnie, według przepisów ceremoniału. Gotując się do Mszy św., już w odpowiednim był nastroju,- toteż wkładając szaty święte w zakrystii nabożnie odmawiał zawsze wskazane modlitwy, obcy innym myślom.

Prócz swojej odprawionej, słuchał jeszcze co dnia jednej Mszy św. w chórku, ze skupieniem, nabożnie. Klerycy mieli ustawicznie na oczach swego świątobliwego Magistra i z jego przykładu czerpali ducha głębokiej pobożności. Na modlitwie jego postać zawsze skupiona, ręce pod kapturem na piersi skrzyżowane, oczy skromnie spuszczone; zawsze klęczał, a z wyrazu twarzy można było wyczytać pobożność i wzniesienie duszy do Boga.

NIEPOKALANA W ŻYCIU OJCA WENANTEGO

Który Święty nie rozumiał wielkości Matki Boga, który nie wyczuwał swym sercem potrzeby koniecznej Jej opieki?

O. Wenanty Katarzyniec bardzo umiłował Maryję. O Niej też pisał różne referaty - ze względu na Nią tak gorliwie zajmował się sprawą "Milicji Niepokalanej i "Rycerzem".

MIŁOSIERNY SAMARYTANIN

Kochał tych, z którymi przebywał. Kochał czynem, a to z nadzwyczaj delikatną miłością.

Świadczą ci, co z nim razem studia odbywali, że chętnie spieszył z pomocą w nauce. A nigdy wtedy wyższości swej nie okazywał, ale, o ile tylko mógł, starał się uniżyć, mianowicie w ten sposób, że gdy chwilowy jego uczeń coś od siebie dodawał, on z zajęciem słuchał i jeśli tylko nie było wręcz fałszywym, skwapliwie słuszność uznawał. Zawsze przy pomaganiu tak pokierował, że wychodziło, jakoby ten uczeń już sam to umiał i rozumiał, a pomoc była zupełnie zbędna. Miał już taki sposób sobie tylko właściwy.

Kochał z pełnym poświęceniem się.

Przychodził chętnie - opowiada pewna osoba - by spowiadać chorą, której twarz była toczona przez raka, zmasakrowana strasznie: bez nosa... oczy jak szpareczki... usta zaciśnięte... ręce z ogniłymi palcami... Wszystko u niej psuło się i odpadało. Łatwo o tym mówić, ale już samo wyobrażenie budzi grozę - co dopiero widok taki i rozmowa długa, wśród słuchania spowiedzi!...

Do posług okazywał się tak chętny, że nie można go było powstrzymać. Do chorych jeździł najwięcej.

NAŚLADOWCA UBOGIEGO ŚW. O. FRANCISZKA

- Prosiłem go - opowiada jeden z kolegów - by mi przetłumaczył z włoskiego rozprawę o rytmie i nie odmówił, mimo, że było tego 10 stron bitego druku, a Wenanty dopiero się języka włoskiego uczył. W krótkim czasie oddał skończone tłumaczenie, wypisane na... skrawkach papieru. - Tak ubóstwo kazało mu wykorzystać rzecz każdą!

Podobnie i po wyborze swoim na prezesa "Zelusu", zbywające karteczki od głosowania nanizał na nitkę, mówiąc:

- Jeszcze będę używał, przydadzą się.

Ze wszystkiego był zawsze zadowolony: z jedzenia, ubrania, celi, a smaczniejszych potraw odmawiał sobie. Ubóstwo, tę perłę najcenniejszą franciszkańskiego życia, bardzo kochał: zawsze najlichsze rzeczy były mu najmilsze.

Dla uzupełnienia pobieżnie naszkicowanego życiorysu O. Wenantego przytoczę słowa jednego Ojca, który z nim pracował:

- Nigdy nie był przygnębionym, pochmurnym, ale też nie wybuchał wesołością. Nigdy się nie gniewał, niczym się nie zrażał, zawsze towarzyszyła mu pogoda umysłu i to umiarkowanie, w sposób właściwy duszom ściślej z Bogiem zjednoczonym.

Czy to przy stole, czy w czasie wspólnej rekreacji, czy przy gościach, zawsze był zupełnie naturalnym, a przecież równocześnie tak niezwykłym, że śmiało mogę powiedzieć, iż w życiu moim czterdziestoletnim w Zakonie, poza O. Wenantym nie spotkałem tak wyrobionego charakteru, tak zrównoważonego zakonnika, choć znałem i wysoko ceniłem wielu naszych zacnych kapłanów.

Toteż każdy, kto miał sposobność i szczęście zetknąć się z nim i bliżej go poznać, musiał stwierdzić, że to kapłan według Słowa Bożego, że to kandydat na świętego. Za takiego mieli go też wszyscy parafianie.

Umarł niedawno; 31 marca minęło zaledwie 16 lat. O. Wenanty pamięta o nas. Świadczą o tym liczne łaski, jakie wierni otrzymują za Jego wstawiennictwem.

W sprawie, jego beatyfikacji rozpoczęliśmy już wstępne przygotowania. Upraszamy o łaskawe powiadomienie o łaskach i cudach dokonanych za przyczyną O. Wenantego.