Podziękowania
Drukuj
Rycerz Niepokalanej 5/1947, grafiki do Podziękowań, s. 126 i 127

WARSZAWA, 15.2.47. Wojnę przeżyliśmy bez najmniejszej straty i szkody, pomimo, że obok naszego domu znajdowało się lotnisko wojskowe. W czasie okupacji niemieckiej aresztowano mnie i osadzono w więzieniu. Ojca mego zabrano do obozu. Dzięki interwencji Bożej Rodzicielki wróciłem szczęśliwie do domu, a ojciec mój, chociaż ociemniał - po szczęśliwie udanej operacji - cieszy się względnym zdrowiem. Wyraźnej łasce i Opiece Bożej zawdzięczam również i to, że mimo wielkich trudności materialnych, mogłem skończyć maturę, i dziś studiuję w szkole inżynierskiej.

Za te, i za tyle innych, lecz wyraźnych łask, przyjm Najświętsza Pani, Królowo Korony Polskiej, ten akt niegodnego sługi Twego, i racz nas, walczących z trudnościami życia nadał wspomagać.

Twarowski L.

BOĆKI, 15.8.46. Patrzyłem na nędzę ludzką w obozie i tu dopiero naprawdę poznałem potęgę wiary i nabożeństwa do Niepokalanej. Wszyscy współwięźniowie, wierzący katolicy, mimo okropnych warunków obozowych, czuli się pogodnie - nie tylko duchowo - lecz i fizycznie; wzajemnie sobie pomagano, wyręczano słabszych w ciężkiej przymusowej pracy. Człowiek często ledwie żywy po ciężkiej pracy, nie poszedł spać bez modlitwy. A już nigdy niezapomniany obraz, kiedy w wieczór majowy lub październikowy po wyjściu na ulicę obozową, ze wszystkich stron dużego obozu (3.500 ludzi internowanych), z każdego baraku słyszało się potężny śpiew: Pocieszycielko strapionych, Wspomożenie wiernych, módl się za nami!

Mimo długich, wiele miesięcy trwających dochodzeń, opieka Maryi obroniła nas przed wywiezieniem do obcej ziemi, i oboje z córką wróciliśmy szczęśliwie do Ojczyzny, po półtorarocznym pobycie w obozie internowanych.

Po powrocie byliśmy na Jasnej Górze, ażeby podziękować Matuchnie Najświętszej za opiekę i prosić o łaski na przyszłość.

A. S.

BIELSK PODLASKI, 1.2.47. Jeszcze w 1914 r. wyjechał do Ameryki mój mąż, zostawiając mnie z 5-giem maleńkich dzieci. 32 lata milczał - nie dając znaku życia. Jako kochająca matka prowadziłam dzieci do Niepokalanej, zachęcając je do modlitwy za ojca. 32 lata modliliśmy się z głęboką wiarą i ufnością do Matuchny Najświętszej. Aż nadeszła chwila radości! W wigilię Matki Bożej Szkaplerznej otrzymaliśmy pierwszy list, następnie dalsze, z zawiadomieniem, że mój mąż, a ojciec dzieciom, żyje i... pojednał się z Bogiem. Pośredniczka Wszelkich Łask przemieniła duszę męża: wyrwała go ze śmierci i przywiodła do życia z wiary.

Za to niezmierne miłosierdzie Boże składam wraz z dwoma synami i trzema córkami serdeczne podziękowanie, śpiewając nieustannie "Magnificat".

Jadwiga Szerszeń

ZGIERZ, 23.11.46. W lutym 1941 r. zachorował nam 5-letni synek na zapalenie opon mózgowych. W tym wielkim zmartwieniu zwróciliśmy się do Niepokalanej i św. Antoniego Padewskiego, błagając o ratunek i wstawiennictwo, przyrzekając podziękować publicznie jak zostaniemy wysłuchani. Nie zawiedliśmy się. Dziecko żyje i jest normalne, aż się lekarze dziwili. W czasie okupacji nie mogłam się wywiązać z danej obietnicy. Nadeszła wolność i z dnia na dzień odkładaliśmy podziękowanie, aż do chwili, w której znów Pan Bóg nas doświadczył. Ten sam chłopiec z niewiadomej przyczyny zachorował. Zrozumieliśmy, że to naleć Boży i błagaliśmy Niepokalaną o miłosierdzie. Po przeprowadzonej operacji dziecko powróciło do zdrowia, za co Matce Najświętszej i św. Antoniemu serdecznie dziękujemy i prosimy o dalszą opiekę.

Michalakowie

Zaświadczam, że dn. 5.2.1941 r. stwierdziłem u Jerzego Michalaka, lat 5, zapalenie opon mózgowych, zaś dn. 2S.9.1946 r. naciek ropny w jamie brzusznej. − Dr med. Romuald Soloniewicz

M..., 15.12.46. Ciężkie warunki życiowe tak mnie zgnębiły, że zdecydowałam się porzucić dom i dzieci. Trudno jednak mi było pogodzić się z tym. Poczęłam prosić Matkę Najświętszą o pomoc. W tym czasie syn przyniósł mi grudniowego "Rycerza Niepokalanej". Po przeczytaniu artykułu ,,Nasza broń" stałam się inną - pozostałam w domu.

Dzięki Ci za to. o Niepokalana!

A. Ł.

GÓRA KOPCZYCKA, 5.9.1946. Syn mój Zbigniew został 3 lata temu skazany w Dębicy na śmierć przez Niemców wraz z kilkunastoma innymi młodzieńcami. Nie mogąc w takiej sytuacji liczyć na żadną pomoc ludzką, udałam się o pomoc do Boga i Jego Niepokalanej Matki, choć trudno mi było zdobyć się wtedy na dziecięcą ufność... Jedynie bowiem cud mógł mi syna ocalić. I stał się cud - bo jednemu tylko synowi mojemu, który w akcie rozstrzeliwania skazanych rzucił się do ucieczki - udało się zbiec spod wymierzonych luf.

Za tę wielką łaskę pragnę publicznie podziękować Najśw. Sercu Pana Jezusa i Jego Niepokalanej Matce.

M. Bartkowiczowa

Potwierdzam powyższe. – Ks. Wojciech Święs administrator parafii

STRZELIN ŚLĄSKI, 8.12.46. Dziękuję bardzo Niepokalanej za wielką laskę, otrzymaną za przyczyną O. Maksymiliana Maria Kolbe, a mianowicie: za wyrwanie mnie z nałogu nieczystości i za nawrócenie mnie i żony, z którą żyłem w niezgodzie 4 lata, prawie od chwili ślubu. Oboje łamaliśmy sobie wierność małżeńską i ciągle kłóciliśmy się i biliśmy. Miałem zamiar wziąć separację, ale żal mi było dwojga dzieci. Nieraz modliłem się do Matki Najświętszej, żeby diabeł-rozwodziciel odszedł od nas, lecz modlitwy moje widocznie nie były przyjęte, skoro z żoną jeszcze bardziej się nie lubiłem. Postanowiłem więc prosić gorąco O. Maksymiliana o wstawiennictwo. I o dziwo! Z początkiem września 1946 r. nastąpiła gruntowna zmiana: pojednałem się z żoną i pokochałem ją całym sercem; w rodzinie naszej zapanował całkowity spokój. Już pół roku czujemy się niezmiernie szczęśliwi; co niedziela i święto, a czasem i w dni powszednie, chodzimy do kościoła i przystępujemy do Sakramentów św. Ach, teraz aż miło nam żyć!

Czyż nie ma za co dziękować Niepokalanej?

Ilekroć wspomnę o O. Maksymilianie, to przychodzi mi na myśl, że Kościół ogłosi Go zapewne patronem i obrońcą rodzin, gdyż życie swoje przypieczętował krwią męczeńską za ojca rodziny.

S. i F. K.

Powyższy opis jest zgodny z Prawdą. Świadkowie: N. J., K. J.

Poświadczam: Ks. Michałowicz

WARSZAWA, 16.10.46. 3 sierpnia 1944 r. zostałam napadnięta w pokoju przez Ukraińców, z różańcem w ręku broniąc się wołałam: Matko Boża, ratuj mnie! I zostałam w cudowny sposób obroniona. Pod opieką Niepokalanej przebyłam szczęśliwie Zieleniak. Rawensbrük. W tym roku w kwietniu powróciłam do swoich, za co składam

Matce Niepokalanej podziękowanie i polecam się nadal Jej opiece.

Franciszka Wojdak

KROSNO, 14.3.1947. 26 czerwca 1943 roku gestapo aresztowało mego męża i wywiozło do więzienia w Jaśle. Zostałam z dwojgiem dzieci. Poszłam przed obraz Niepokalanej i żebrałam gorąco o litość. Nadziei nie traciłam.

W nocy z 5 na 6 sierpnia 1943 r. bramy więzienia zostały otwarte przez Polaków z A. K. i wyszli wszyscy więźniowie, między którymi był i mój mąż. Radość oraz wdzięczność dla Niepokalanej nie miały granic.

Kiedy znów gestapo zabrało mnie do obozu w Szebniach, jako zakładniczkę za męża, modliłam się gorące i ufnie, nie rozstając się z różańcem i nadeszła upragniona chwila wolności...

Dziękujemy gorąco i serdecznie Matuchnie Niepokalanej, Jej Synowi i św. Antoniemu za wymienione wyżej łaski, i szereg innych, jakie otrzymaliśmy.

Antoni i Kamila Łęcznarowie
prof. gimn.

Stwierdzam prawdziwość powyższych wydarzeń, których byłem naocznym świadkiem, i przyłączam się do podziękowania, prosząc Niepokalaną o opiekę. Jej sługa – ks. Jan Zawrzycki – Krosno, 14.9.46

WIŚNIEW, 14 I 1947. W parafii Wiśniew żył bez spowiedzi od dłuższego czasu młody człowiek, chory na gruźlicę płuc. Gdy lekarz orzekł, że stan chorego jest beznadziejny, zawezwano mnie, by go wyspowiadać. Lecz nie chciał się spowiadać, powiedział, że ma jeszcze czas i sam o to poprosi. Odchodząc, podałem mu "Rycerza Niepokalanej". Obiecał go przeczytać. Ja zaś w duchu modliłem się: Matko Niepokalana zrób to, czego ja, Twój sługa, nie mogłem, ufam w Twoją moc. Po 13 dniach chory poprosił, abym go wyspowiadał i ogłosił to co mu Niepokalana uczyniła. (Piszę to oświadczenie po jego szczęśliwej śmierci.)

Ks. Pulikowski, proboszcz

LIPSKO, 12.1.47. Wygnany losem wojny z domu, znalazłem się 1943 r. w Berlinie - w strasznym morzu zepsucia i ohydy: pod strasznym batem esesowców: wśród pękających bomb i walących się domów. Odmawiałem zawsze najulubieńszą moją modlitwę: "Pod Twoją obronę...", a przy sobie miałem stale obrazek Matki Bożej Częstochowskiej i różaniec. I nigdy się nie zawiodłem - wychodziłem zawsze cało z największych niebezpieczeństw. Wiedziałem, że Jasnogórska Pani okrywa mnie Swym płaszczem.

Dotrzymując przyrzeczenia, składam Tobie Niepokalana Matko gorące dzięki i oddaję nadal pod Twoją opiekę siebie i najbliższych.

Jan Kuźnia

N... 17.7.1947. Miałam 15 lat jak zachorowałam na szkarlatynę, do czego przyłączyło się zapalenie płuc. W dodatku zaczęły mnie nękać wyrzuty sumienia z powodu popełnionych grzechów. Wtedy przyrzekłam, że o ile zmieni się moje życie i o ile wyzdrowieję, będę codziennie odmawiać różaniec i ogłoszę w "Rycerzu Niepokalanej".

Wyzdrowiałam! Jednak z nałogu otrząsałam się powoli. Aż przyszła wojna. I wówczas dokonała się we mnie przemiana. Zerwałam z wszystkim, co brukało moją duszę! Codzienna Komunia Św[ięta] i Msza św. prowadziła mnie na wyżyny dziwnie nowe, a jasne i słodkie... Musiałam jednak przejść próbę prac przymusowych w Niemczech. Zachorowałam na gruźlicę. Dwa lata żyłam w stanie podgorączkowym, z tym przeświadczeniem, że mam przecież 20 lat, a jestem skazana na śmierć.

Zwróciłam się do Maryi i odnowiłam swoje przyrzeczenie. I oto w ciągu tygodnia temperatura znikła bezpowrotnie, a kiedy przybyłam do Polski i przyszłam do prześwietlenia, byłam zdrową.

Cudownie dobre jest Serce Maryi.

A. G.

SZCZECIN, 10.2.47. W roku 1943 wstąpiłem do Wojska Polskiego w ZSRR. Rodzina pozostała nadał na Syberii. Po przybyciu do Ojczyzny, będąc w obawie o chorą matkę, prosiłem Matuchnę Najświętszą o jak najszybszy i zdrowy powrót rodziny do kraju. Rodzina powróciła w niespodziewanym dla mnie stanie: - mamusia zdrowa!

Chcąc wywiązać się ze złożonego przyrzeczenia. Tobie, o Niepokalana! składam publicznie podziękowanie i proszę o dalszą opiekę nad nami.

G. P., kpt. W. P.

S..., 7.2.47. Jak tyle innych... poszłam łatwą i utartą drogą grzechu. Źle żyjąc... wiedziałam, że grzeszę, a jednak nie mogłam oprzeć się podszeptom szatana. Lecz Maryja nie chciała mej zguby. Po 5-miesięcznym zmaganiu się odrzuciłam fałszywy wstyd i dumę. W pierwszy piątek lutego odbyłam szczerą spowiedź, przyrzekając ogłosić publicznie w "Rycerzu", oraz wstąpić w szeregi rycerstwa.

Jeszcze o jedno proszę Cię o Pani Nie dozwól, abym miała od Ciebie kiedykolwiek się odłączyć.

Niegodne dziecię Maryi J. M.