Podziękowania
Drukuj

WARSZAWA, dn. 6.10.1946 r. Co miesiąc czytam tyle podziękowań Matce Niepokalanej płynących z całej Polski do "Rycerza". Serce moje wzbiera radością, że Matka Najśw. ma w Polsce tyle miłujących Ją dzieci. A przecież to taki drobny ułamek tych, którzy publicznie Jej za jakieś łaski dziękują. Łask tych odbieramy za Jej pośrednictwem miliony, miliony razy więcej i tylko głęboka miłość i wdzięczność w sercu jest podziękowaniem za wszystko, co Opiekunka nasza dla nas uczyniła. Każdy człowiek, gdy się uważnie przypatruje życiu, musi zauważyć, że nad nim czuwa ktoś i nieraz w ciężkich momentach okazuje mu pomoc.

W czasie wojny poleciłem się szczególniejszej opiece Matki Najświętszej i postanowiłem być Jej wiernym rycerzem. W każdej cięższej sytuacji znajdowałem w modlitwie do Matki Bożej otuchę i wiarę. Oprócz tej otuchy miałem wyraźne dowody opieki. Doczekałem się upragnionej chwili, kiedy mogłem po pięciu latach zobaczyć matkę i siostrę i odtąd żyć razem. A życie matki i siostry zawdzięczam właśnie Niepokalanej, gdyż wyrwała je spod czołgu niemieckiego.

W krótkim czasie po zakończeniu wojny ukończyłem naukę w liceum przerwaną jeszcze w 1939 i nie widziałem na razie możliwości dalszego kształcenia się w obranym kierunku. Nie traciłem jednak nadziei. Gdy nadszedł czas egzaminów dostałem od rodziny zupełnie nieoczekiwanie pomoc materialną i w Warszawie mieszkanie u ciotki. W czasie egzaminów nie opuściła mnie Królowa Niebieska i tylko Jej zawdzięczam, że dziś jestem studentem Politechniki Warszawskiej.

Za wszystkie łaski otrzymane za przyczyną Matki Niepokalanej składam gorące podziękowanie i polecam się nadal Jej opiece.

Stanisław Szawas, sługa Maryi Niepokalanej.

GŁUCHOŁAZY, dn. 28.9.1946 r. "Myliłby się, kto by sądził, że Matka Najświętsza tylko tym śpieszy z pomocą, którzy się do Niej jak do Matki uciekają. Ona Sama wyszukuje nieszczęśliwych, by ich ratować, nawet tych, którzy Jej z własnej winy nie znają".

Kiedy w czasie wojny, jako skazaniec czekałem śmierci i jako niewierzący stałem w obliczu śmierci wiecznej. Ona nie tylko wyprosiła mi życie, ale i cudowne nawrócenie i zmartwychwstanie do nadziei życia wiecznego. A potem kazała mi obrać Siebie za Matkę, obdarowała mnie Cudownym Medalikiem Swoim i najcenniejszym darem nabożeństwa do Niej. I darem powołania kapłańskiego i niezliczonymi innymi łaskami. Kto się Jej poleci, Ona jako Gwiazda Morska bezpiecznie go zaprowadzi do portu zbawienia. Ilekroć ciemności mnie ogarniają, wołam do Niej:

Ciebie na pomoc błędny żeglarz wzywam,
Spojrzyj, po jakim strasznym morzu pływam.
Jedni rozbici już w nim na dnie giną,
Drudzy do Ciebie po ratunek płyną.

F. B.

OLSZTYN, dn. 22 sierpnia 1946. Podczas okupacji w październiku 1943 roku zachorowałam na nerki. Nie przywiązywałabym wiele uwagi do tej choroby, gdyby nie dziecina, która już żyła w moim łonie sześć miesięcy. Silnie gorączkowałam. Lekarz orzekł, że muszę poddać się operacji i usunąć dziecko, chcąc ratować siebie.

Radziłam się ks. spowiednika, czy ratując siebie, mogę poddać się operacji i usunąć dziecko. Odpowiedź otrzymałem wzbraniającą. Mąż mój był również tego zdania. Wówczas poleciłam się opiece Niepokalanej i przygotowałam się na odejście z tego świata. Po otrzymaniu Wiatyku, ku zdziwieniu sąsiadów, zaczęłam powracać do zdrowia. Używałam wprawdzie lekarstw, lecz lekarz twierdził, że choćbym wyzdrowiała, dziecko przyjdzie nieżywe na świat. Stało się inaczej. Będąc nie całkiem jeszcze zdrowa, powiłam córeczkę zupełnie zdrową.

Dziękując Niepokalanej za przyczyną św. Ignacego patrona niewiast w stanie błogosławionym, polecam się wraz z całą rodziną opiece Tej, Która powróciła mi życie i zdrowie.

Kulecka Halina
wraz z mężem i dziećmi

ZDUNY, dn. 22.11.1946 r. Córka moja porodziła trojaczki, lecz była beznadziejna. Poleciłem ją Mace Najśw. i błagałem o ratunek. Matka Najświętsza wysłuchała mej prośby i córka dziś jest zdrowa, za co składam publiczne podziękowanie i proszę Matkę Najśw. o dalszą opiekę.

G. Ratajczak

WARSZAWA, dn. 1.9.1946 r. Podczas Powstania Warszawskiego zostałem wywieziony do Niemiec do obozu pracy.

Znajdując się tam w bardzo ciężkich warunkach, postanowiłem ucieczkę do Warszawy, wierząc niezłomnie w cudowną pomoc Matki Najświętszej.

Dwukrotne próby skończyły się niepowodzeniem. Nie zrażając się tym zaryzykowałem jeszcze jedną i w dniu 12 stycznia 1945 r. ruszyłem o świcie w drogę.

Pod Lignicą zostałem aresztowany przez Gestapo i posądzony o szpiegostwo na rzecz Aliantów. Przez cały czas mego uwięzienia miałem niezachwianą i głęboką wiarę w pomoc Najświętszej Pani i gorąco się do Niej modliłem.

Do dziś, z niezrozumianych dla mnie powodów, po przesłuchaniu przez Gestapo zostałem zwolniony z więzienia i po wielu dniach ciężkiej pieszej wędrówki wśród walk frontowych wróciłem do ukochanej Warszawy w dniu 2 lutego 1945 r. w dzień Matki Bożej Gromnicznej.

Podczas aresztowania mnie przez Gestapo ślubowałem Matce Najśw., że o ile cało wyjdę z tej opresji fakt ten ogłoszę publicznie w "Rycerzu Niepokalanej, jako dowód niewyczerpanej łaski Matki Najśw. dla tych, którzy się do Niej uciekają o pomoc.

Czynię to nie tylko dla tego, aby dotrzymać obietnicy, ale aby zachęcić czcicieli Matki Najświętszej, i nie tylko czcicieli, do wielkiej ufności w potęgę Niepokalanej i do wdzięczności za odebrane z Jej rąk łaski, których sam wielokrotnie doświadczyłem podczas tragicznych dni bohaterskiego Powstania Warszawskiego.

Niegodny czciciel Niepokalanej
Eugeniusz Gryt-Konarski
artysta-grafik

KOSÓW LACKI, dn. 17.7.1946 r. Będąc na Syberii 1943 roku, zachorowałem beznadziejnie. Doktór nic nie pomógł. Udałem się więc z całą rodziną do Tej, Która nikogo nie opuszcza i zostałem wysłuchany. W dzień mojego patrona św. Józefa zaczęła się szybka poprawa tak, że we wrześniu poszedłem do wojska polskiego w ZSRR.

Za doznane łaski składam Matuchnie Niepokalanej i św. Józefowi podziękowanie, prosząc nadal o opiekę nade mną i rodziną naszą.

Józef Krasnodębski

SŁAWIĘCICE, dn. 31.8.1946 r. Trzech synów poszło bronić Ojczyzny. Bóg nie opuścił moich dzieci. Jeden oficer piechoty, ciężko ranny w kolano, cudem nie stracił nóg. Drugi oficer lotnik żyje i dalej w służbie lotniczej przebywa, o trzecim dowiedziałam się, że żyje.

Dziś wywiązując się z przyrzeczenia składam publiczne podziękowanie Matuchnie Niepokalanej i św. Antoniemu Padewskiemu, prosząc równocześnie o dalszą opiekę nad moimi dziećmi i nad nami.

Wyrozumska Emilia, nauczycielka

BORUJA NOWA, dn. 13.8.1946 r. Serdeczne podziękowanie składamy Najsłodszemu Sercu Jezusa i Matuchnie Bożej za opiekę i pomoc podczas pobytu na Syberii i szczęśliwy powrót do Kraju. Najsłodsze Serce Jezusa i Ty Matuchno Boża czuwajcie zawsze nad nami i dopomóżcie nam odnaleźć syna naszego Henryka, który z Syberii poszedł do wojska i do tego czasu nie wiemy nic o nim.

Polak Władysław

NOWY TARG, dn. 30.11.1946 r. Matuchno Najświętsza chcąc wywiązać się ze złożonego przyrzeczenia pragnę Tobie o Niepokalana podziękować - publicznie za Twą nieustającą opiekę zawsze a szczególnie od chwili aresztowania w 1940 r. Poprzez więzienie w N. Targu, Tarnowie, za przetrwanie obozów Ravensbrük i Bergen Belsen, gdzie cudem uniknęłam śmierci, za szczęśliwy powrót do Ojczyzny, za otrzymaną posadę, przyjm o Pani i Matko nasza gorące podziękowanie.

Kazimiera Pomorska

WARSZAWA, dn. 2.12.1946 r. Dziękujemy Najśw. Sercu Jezusowemu, Najśw. Matce i św. Józefowi za opiekę i łaskę i polecamy się dalszej opiece.

Dr. Makowska i J. Przybysz

WALENTOWO, dn. 9.5.1946 r. Gdy wybuchła wojna 1939 r. mieszkając koło Torunia, przebywałam czasowo na Śląsku. Ewakucja w kieleckie. Obłędny strach przed frontem pędził mnie dalej. Dnia 8 czy 9 września stanęłam na Pradze, przedmieściu Stolicy. I na co?... Tyle uciekałam przed kulą wroga, by... swoi, biorąc mnie za szpiega, o sekundę nie złożyli śmiercią. Jakże gorąco modliłam się wówczas do Najśw. Matki, łaskami w Czernichowie słynącej!... Sąd polowy... zwolnienie! - Wysłuchała!... Oblężenie Warszawy: praca wśród gradu kul i płomieni. - Obroniła! Internowanie w więzieniu na Pawiaku - Uwolniła! 2½letnia tułaczka, - ukrywanie się i łapanki... - Osłoniła! 3 lata ciężkiej fizycznie i nerwowo pracy, pełnej buntu i załamań... Wspomogła! żyję. I żyją moi najmilsi, którym śmierć tylekroć zaglądała w oczy, żyją raczej cudem niż zwykłym prawem natury.

I za to najserdeczniejsze składam podziękę Najświętszej Matce, wywiązując się z przyrzeczenia. Proszę również serdecznie o opiekę dla siebie i bliskich, tych szczególniej, których serca są przepełnione tęsknotą do Prawdy i Dobra.

Filemona Wójtowicz

TRZCIANKA, dn. 24.10.1946 r. W dniu 20 października br. uległem wraz z żoną i dzieckiem wypadkowi zderzenia się powózki z ciężarowym autem, skutkiem czego sytuacja była straszna: powózka, koń oraz żona z ośmiomiesięcznym dzieckiem, wszystko to tworzyło w chwili zderzenia się jeden stos. Wszystkie osoby trzecie widzące to zajście pewne były, że dziecko, które wypadło z rąk matki zostało zgniecione przez konia. My w chwili wydostania się z rumowiska wątpiliśmy o życiu dziecka.

I o dziwo! koń wstał, a u jego nóg spoczywało niczym nie tknięte dziecko. Wiem tylko, że mieliśmy przy sobie jeden Cudowny Medalik - i wypadek ocalenia nie możemy nazwać przypadkiem.

Zatem Matce Najświętszej składamy publiczne dzięki, że ocaliła nasze ukochane dziecko i nas samych od kalectwa i nagłej śmierci.

Karol i Brygida Feliga

DOŁUBÓW, dn. 22.9.1946 r. Głęboką czcią i wdzięcznością przejęci składamy publiczne podziękowanie Niepokalanej Matuchnie i św. Antoniemu z Padwy za uzdrowienie naszego 8 miesięcznego dziecka ze strasznej choroby żołądka. Lekarz, która badała dziecko oświadczyła, że jest ono beznadziejne. Również ksiądz, który przyszedł w czwartym dniu okropnych wymiotów i gorączki zrobić zastrzyk, powiedział, że dziecko jest konające. Stroskani błagaliśmy Najśw. Matuchnę i św. Antoniego o łaskę Uzdrowienia. Modlitwy nasze zostały wysłuchane, bo oto kiedy zdawało się, że dziecko już kona, gdyż kilka godzin leżało bezwładne i zimne, naraz krzyknęło i zaczęło się dopominać o posiłek. Wymioty nie powróciły. Dziecko wróciło do zdrowia. Za tę łaskę uzdrowienia, za szczęśliwy powrót męża z wojny, za polepszenie zdrowia żony w ciężkiej chorobie płuc składamy najgorętsze podziękowanie Niepokalanej i św. Antoniemu, prosząc o opiekę nad naszą rodziną.

Niegodni słudzy
St. i H. Kurowieccy

Składając hołd uwielbienia Niepokalanej jako naoczny świadek stwierdzam autentyczność faktu. − ks. M. Michniewicz

Stwierdzam, że Kurowicka Zofia, gm. Dołubów była konająca - miała ciężkie zapalenie płuc przy obciążeniu gruźliczym. Dziecko było w beznadziejnym stanie, gdzie już pomoc lekarska była bezskuteczna. Dziecko żyje i poprawia się, zawdzięczając życie wyłącznie zmiłowaniu Bożemu, gdyż poprawa nastąpiła po ofiarowaniu dziecka opiece Najświętszej Maryi Panny. − Z. Filipp − lekarz rejon. gm. Brańsk i kier. Przychodni Przeciwgruźliczej w Brańsku.

KOSZALIN, dn. 23.12.1946 r. W czasie okupacji niemieckiej brat mój został aresztowany i przebywał w więzieniu siedleckim. Nie było żadnej nadziei na wyratowanie go. Wówczas udałem się do Matki Najświętszej o interwencie przyrzekając podziękować publicznie w "Rycerzu Niepokalanej".

Pomoc i wstawiennictwo Niepokalanej okazała się niezawodna. W trzecim dniu brat mój został zwolniony. Za tę wielką łaskę jak również za przerwanie tych ciężkich lat wojny składam Matce Bożej serdeczne podziękowanie

Henryk Kozak ppor.

PŁOCK, dn. 29.7.46 r. W więzieniu po badaniach byłam przygotowana na wywóz do koncentracyjnego obozu. Modliłam się gorąco i z wielką ufnością do Najśw. Panienki, codziennie odmawiając z towarzyszkami niedoli różaniec. Gestapo jak gdyby zapomniało o mnie zupełnie. Nie brano mnie na badania ani nie przeznaczano na wywóz Z bratem nie mogłam się komunikować chociaż był w sąsiednim gmachu.. Po dwóch miesiącach niepewności oznajmiono mi zupełnie niespodziewanie, że jestem zwolniona, a przed budynkiem więziennym, ku mojej najwyższej radości spotkałam się z bratem, którego też spotkał ten sam szczęśliwy los. Podziękowałem serdecznie Najśw. Panience przystępując następnego dnia do Komunii Św[iętej].

Po paru miesiącach Polska była wolna. Zaczęłam się przygotowywać dc egzaminu na uniwersytet, gdy znów choroba stanęła mi na przeszkodzie Przechodziłam tyfus b. ciężko, nie traciłam jednak nadziei. I znów Najśw. Panienka wysłuchała moje prośby. Nie tylko, mimo obaw ze strony lekarzy, wyzdrowiałam, ale zdążyłam jeszcze, chociaż b. osłabiona, przyjechać na egzamin, który złożyłam pomyślnie.

Za otrzymane łaski dziękuję publicznie Najśw. Panience prosząc Ją o dalsza, opiekę nade mną i moją rodziną.

I. Kamińska

KĘPNO, dn. 10.10.1946 r. Byłam rycerką Niepokalanej kilka lat przed wojną. Dzisiaj znów nią jestem razem z moim 12-letnim synem. W ostatnim czasie byłam w krytycznym położeniu. W dniu, w którym duchowo załamywałam się dostałam przypadkowo książeczkę z nowenną do św. Judy Tadeusza, Syn mój razem ze mną odmawiał nowennę.

Dziwnym zrządzeniem Bożym, prośby moje w tak trudnych sprawach zostały wysłuchane w dniu zakończenia nowenny do św. Judy Tadeusza.

Za te wielkie łaski i miłosierdzie Boże, składamy publiczne gorące podziękowanie: Najsłodszemu Sercu Jezusa. Matuchnie Najśw., św. Judzie Tadeuszowi i błog. Bronisławie, z prośbą o dalszą opiekę nad nami.

Helena Gomółkowa z synem Tadeuszem

Powyższe potwierdzam. − ks. Magnuszewski

JANOWIEC, dn. 26.11.1946 r. Serdecznie dziękuję Matce Najśw. ze cudowne uratowanie mnie od topieli. 24 sierpnia w nocy straciłam orientację z powodu mgły i wpadłam do Wisły. Odruchowo zaczęłam odmawiać "Pod Twoją obronę" i walczyłam z żywiołem. Lecz wkrótce sity mnie opuściły i straciłam przytomność. Niepokalana jednak podała mi swą matczyną dłoń. Bo oto przechodzący brzegiem żołnierze usłyszawszy jęki na rzece wskoczyli do łódki i wyratowali mnie, mimo że już blisko godzinę byłam w wodzie. Za tę wielką łaskę składam publiczne podziękowanie Niepokalanej i proszę Ją o dalszą opiekę nad całą rodziną.

Jedynak

Wiarogodność powyższego stwierdzam. L. S. ks. Jan Piechota

TCZEW, 26.8.1946 r. Niemcy zabrali ojca mego do Oświęcimia a następnie przewieźli go do obozu konc. w Gusen. Wszelkie prośby i starania okazały się bezcelowe. Jedynym naszym wyjściem z tak okropnej sytuacji było szukanie pomocy u wrót Niebios.

Ks. proboszcz często odprawiał Msze św. o powrót i co wieczór wspólnie odmawialiśmy różaniec. Modlitwy nasze okazały się skuteczne! Niepokalana wysłuchała jęku swych dzieci, wczuła się w nasz ból i rozpacz. Bo oto niespodziewanie w miesiącu poświęconym Królowej Różańca, powrócił ten, któregośmy oczekiwali przez pięć lat. Chociaż jest kaleką, z potrzaskanymi szczękami, to powrócił jako bohater, który wolał być torturowany, niż wydać swych rodaków na podobne męczarnie. Nie splamił swej duszy, wytrwał do końca jako nieugięty Polak. Za tę wielką łaskę dziękuję Matce Najświętszej.

Henryk Andrzejczak

NIEKŁAŃ, dn. 25.8.1946 r. Rozłączywszy się z córką moją Wandą w czasie Powstania Warszawskiego, zrozpaczona, zwróciłam się z głęboką wiarą i ufnością do Matki Niepokalanej oraz Świątobliwej Wandy Malczewskiej, błagając w codziennych moich modlitwach o jaką bądź o córce wiadomość. I oto parę dni temu, otrzymałam to radosne zawiadomienie, że córka moja zdrowa, znajduje się we Francji.

Z. G.

B..., dn. 20.8.1946 r. W 19-14 r: wpadł do naszego mieszkania pijany żołdak niemiecki; z rewolwerem w ręku zaczął nastawać na cześć mojej matki i moją, grożąc, że nas wszystkich zastrzeli, jeśli będziemy się opierać. W tej strasznej chwili zaczęłam się gorąco modlić i błagać w duchu Matkę Najśw. o ratunek, a mamusia zaczęła odmawiać różaniec. I oto cud. Rewolwer skierowany w pierś mojego brata nie wystrzelił. Jak to się stało, że żołnierz odszedł nie wyrządziwszy nam żadnej krzywdy? Przeczysta Matka zasłoniła nas przed hańbą i śmiercią i za tę największą z łask składam Jej najpokorniejsze dzięki. Dziękuję również ukochanej św. Tereni, Orędowniczce mojej, u Boga, jak i ostatnio O. M. Kolbe za wstawiennictwo i wysłuchanie prośby, a zwłaszcza za pomyślny wynik egzaminu dojrzałości mojego brata, do którego zasiadał jako eksternista. Matko Najśw. miej nas nadal w Swojej przemożnej opiece, czuwaj nad nami i prowadź przez życie!

I. Kopecka, nauczycielka

BIAŁYSTOK, dn. 17.9.1946 r. Najświętszej Panience serdecznie dziękuję, a łaski jakich dotychczas mnie użyczyła, za szczęśliwy przyjazd do Polski, oraz za zdanie egzaminu i proszę Ją o dalsze łaski.

Zdzisio