Podziękowania
Drukuj

ŚMIERIELNIE RANIONY...

ZWIERNIK, 2 lutego 1946.

W czasie wojny odłamek naboju zranił śmiertelnie w plecy mego syna Ludwika. Nikt z obecnych, nawet lekarz, nie sądził mu życia. W tym wielkim nieszczęściu 1 osamotnieniu (mąż mój zginął z ręki bandyty w czasie wojny) gorąco prosiłam Matkę Najśw. o zdrowie dla syna. I doznałam łaski, bo syn żyje, chodzi i pomaga mi w pracy. Za tę wielką łaskę składam Matce Najśw. publiczne podziękowanie i proszę, aby nadal otaczała nas Swoją opieką.

Migała Eleonora

Zgodność z prawdą stwierdza: ks. J. Wojtanowski, proboszcz

Stwierdzam, że Migała Ludwik pozostawał u mnie w leczeniu z powodu zranienia odłamkiem od pocisku artyler. w okolicy krzyżowej. Rana, wielkości dłoni dużego dziecka, przenikała do kanału kości krzyżowej, powodując jego otwarcie, wyciek płynu mózgo-rdzeniowego oraz porażenie pęcherza moczowego i kiszki stolcowej na skutek uszkodzenia nerwów w kanale kości krzyżowej przebiegających. Chory, leczony chirurgicznie, obecnie zdrów i nie ma zaburzeń funkcjonalnych. − Pilzno, dn. 4. 2. 1946. (-) Dr L. Koprowski

SKĄD SIŁA HARTU DUCHA?...

ZBIERSK, 19 marca 1946.

Za ocalenie życia w więzieniach łódzkich: na Sterlinga (1942 r.) i na Radogoszczy, oraz za opiekę Matki Najśw. przez cały czas czteroletniej gehenny w niemieckich obozach koncentracyjnych: w Oświęcimiu, gdzie przeszedłem ciężki tyfus plamisty, w Gross-Rosen, w roboczym lagrze Breslau-Lissa (pod Wrocławiem) i wreszcie w Mathausen, czuję głęboką wdzięczność dla Matki Najśw. za doznane łaski i publicznie Jej za to dziękuję.

Jej Częstochowski wizerunek na maleńkim medaliku był jedynym przedmiotem, który zawsze udało mi się zatrzymać dyskretnie przy sobie, nie narażając na profanację ze strony niemieckich oprawców, a codzienne modlitwy do Matki Najśw. Dawały mi tę siłę hartu ducha, którym działałem na swoje otoczenie, co pomagało nam wspólnie przetrwać te straszne chwile.

Dr med. Józef Jabłoński Sodalis Marianus

DZIWNY ZBIEG OKOLICZNOŚCI...

WARSZAWA, 19 marca 1946.

Coraz nowe dowody łaski Niepokalanej Matki zmuszają mnie do ogłoszenia mej najgłębszej wdzięczności za zachowanie przy życiu rodziny w czasie wojny i okupacji. Jednocześnie pragnę podać kilka wydarzeń ze swego życia.

"Dziwnym zbiegiem" okoliczności nieuprzedzony, na cztery dni przed powstaniem, wyjechałem z najbliższą rodziną pod Warszawę.

"Dziwnym zbiegiem" mieszkanie i znaczna część mienia pozostały niezniszczone.

Za "dziwny zbieg" mogą niektórzy uważać, że podczas jednej ze sławnych łapanek 1940 roku jeden z SS-manów pozwolił zostać mi w mieszkaniu.

Nie od rzeczy będzie również wspomnieć, że gdym leżał w szpitalu w Grodnie w roku 1934, dyrektor szpitala i naczelny lekarz ubezpieczalni zgodnie orzekł, że pacjent nie rokuje nadziei. Ksiądz przygotował mnie w krótkiej chwili świadomości na dalszą wędrówkę i znowu "dziwnym zbiegiem", nie przyjmując żadnych lekarstw, a jedynie parę kropel wody z Lourdes, przetrwałem kryzys.

Wydaje mi się, że każdy mógłby wiele "dziwnych zbiegów okoliczności" zaobserwować w swym życiu, gdyby zechciał poświęcić codziennie dwadzieścia pięć sekund na trzykrotne wezwanie Maryi: "O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy i za wszystkimi, którzy się do Gębie nie uciekają, a zwłaszcza za masonami i bezbożnikami".

Inż. Jan Linkiewicz

CHORA NA ZAPALENIE OPON MÓZGOWCH

NIEDRZWICA, 26 lutego 1946 r.

Córka nasza Hania 8-mio miesięczna zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Stan był ciężki. Leżała nieprzytomna. Po konwulsjach zawieźliśmy ją do szpitala, gdzie doktor zrobił punkcję i dał surowicę. Poprawy nie było. Przez cały czas modliliśmy się do Niepokalanej, która nas wysłuchała. Po 10-ciu dniach córka wyzdrowiała.

Składamy Niebieskiej Lekarce publiczne podziękowanie i prosimy, aby nadal opiekowała się naszą rodziną.

J. J. Ruszałowie

ŁASKI UZDROWIENIA...

WŁOCŁAWEK, 16 marca 1946 r.

W ciągu ostatnich czterech miesięcy doznałem z rodziną trzykrotnie łaski uzdrowienia w bardzo ciężkiej chorobie zapalenia płuc. W grudniu zachorował nasz 72-letni kuzyn, w lutym siostrzeniec, ojciec pięciorga drobnych dzieci, a teraz w marcu mój pięciomiesięczny wnuczek. Stan chorych był wprost - według orzeczeń lekarzy - beznadziejny. Modliliśmy się gorąco do Niepokalanej o zdrowie i zostaliśmy trzy razy wysłuchani. Siostrzeniec, który zachorował na zapalenie płuc po przebytej niedawno grypie i kazał się już umyć do trumny, wstał na czwarty dzień do pracy.

Wywiązując się z danej Bogu obietnicy, podaję o tym wraz z najgorętszym podziękowaniem do wiadomości publicznej w "Rycerzu, Niepokalanej".

Tadeusz Fopp profesor gimnazjum we Włocławku

STUDENT UNIWERSYTETU POZNAŃSKIEGO

POZNAŃ, 12 marca 1946.

P. Wł. Oko przysłał w obszernym opisie publiczne podziękowanie Najśw. Maryi Pannie za opiekę, jakiej doznał w ciężkich pod względem materialnym i moralnym łatach przymusowego pobytu z dala od Ojczyzny.

Szczególnie w dwóch wypadkach, gdy groziło mu kalectwo na skutek silnego odmrożenia, drugi raz, gdy zachorował na malarię i zapalenie ucha, i kiedy lekarze stracili nadzieję w wyleczenie pacjenta, jego modlitwy i głęboka ufność w pomoc Niepokalanej zostały wysłuchane.

"Tylko dzięki opiece Maryi zdołałem wybrnąć z ogromnych trudności, jakie do roku 1945 przeżywałem" - kończy wyżej wymieniony.