Podziękowania
Drukuj

CIESZACIN WIELKI 25.XI.1945 r.

Całe życie doznawałam opieki Najświętszej Matki, a w czasie wojny szczególniej. W dniu 2.IX.1939 r. byłam ewakuowana ze Śląska. Pociąg przepełniony, towarowy, bez dachu. Naraz nalot i ostrzeliwanie pociągu. Straszne to przeżycie - bezbronny człowiek, bez dachu nad głową, a z góry grad pocisków. Z całą ufnością zwróciłam się do Pana Boga i Matki Najświętszej, by dla tego dziecka, które wkrótce na świat przyjść miało, uratowała mi życie.

W pewnym momencie coś mi mówi: "skacz". W normalnych warunkach w takim stanie niemożliwą byłoby rzeczą wyskoczenie z wagonu zamkniętego (towarowego). Wspięłam się na palce, wdrapałam na ścianę i przeskoczyłam przez górną krawędź najmniej trzy metry w dół. Byłam uratowana. Ktoś mnie pociągnął, podtrzymał, podciągną w bezpieczne miejsce. A tyle osób z pociągu już nigdy nie wyszło.

A potem w ciągu 6-tygodniowej tułaczki, ile zaznałam Twej Matko opieki. Wśród faszystów ukraińskich co mordowali, w przeprawie przez San, Wisłę i Wieprz pod okiem Niemców - nic mi się złego nie stało. To sprawiła Twa o Matko Najśw. opieka, za którą dziś publicznie składając podziękowanie, proszę o dalszą opiekę w trudnych życiowych warunkach, niegodna.

Anna Landsbergowa, nauczycielka

GORZÓW, dnia 6.XII.1945 r.

Po przejściu okropnej zbrodnia dokonywane j na Wołyniu przez faszystowskie bandy ukraińskie, oraz strasznej wojny, spieszę podziękować Sercu Jezusowemu i Matce Najświętszej za ocalenie w tej wojnie.

Mario! W chwilach najcięższych od najmłodszych moich lat, udawałem się w każdej sprawie i pracy do Ciebie po Twoje błogosławieństwo. Tym bardziej gorąco zawsze błagałem Twojej opieki przed mordercami szalejącymi podczas okupacji. Z chwilą, gdy miałem jednak szczęście doczekać tej chwili wstąpienia do Wojska Polskiego, które było marzeniem moim, pierwszego zaraz dnia udałem się do Niepokalanie Poczętej, aby dodawała mi otuchy i męstwa, w służbie Bogu i Ojczyźnie.

Teraz ciężar fizyczno-moralny chciał mię obalić, nieraz frontowa śmierć zaglądała w oczy, ale z imieniem na ustach i w Sercu Maryi - cudownie ocalałem, o jakże teraz za to dziękować?

Pragnę złożyć podziękowanie u stóp Maryi, oraz poświęcić każdą swą pracę w wojsku i w całym życiu na chwałę Bożą i dla dobra katolickiej POLSKI. Oddając się w opiekę na zawsze Matce Niebieskiej, Jej wierny rycerz:

Kazimierz Głowacki por.

KRAKÓW, 6 grudnia 1945 r.

Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Matce Najświętszej, przez przyczynę Siostry Benigny Konsolaty, za złożony egzamin, do którego przygotowywałem się przez krótki czas i w trudnych warunkach. - publicznie dziękuję. Każdemu, kto ma przed sobą ciężkie zadanie do wykonania, polecam bezwzględnie pewną wskazówkę: "Módl się i pracuj, a Bóg ci dopomoże!"

Jan Kanty Czaja, stud. U. J.

WYSOKIE KOŁO, 10 października 1945.

Nad Wisłą biegła linia frontowa. Kościół nasz odległy zaledwie 1 km od rzeki pozostawał pod ciągłym obstrzałem artyleryjskim. Trudno było przy nim przebywać przez dłuższy czas, nadto władze wojskowe wysiedliły mnie i służbę kościelną. Udało nam się otrzymać wagon kolejowy i wyjechaliśmy (27.XI.1944 r.) poza linię walk frontowych - za Radom, zabierając z sobą ważniejsze rzeczy kościelne i osobiste. Wzięliśmy również cudowny obraz Matki Bożej Wysokolskiej.

W drodze pod stacją Pionki, nadleciały dwa samoloty... obniżyły się i zaczęły ostrzeliwać nasz króciutki pociąg (składający się z parowozu i jednego tylko naszego wagonu, do którego przysiadło się w Garbatce jeszcze parę osób). Kilka kul z większego działka pokładowego trafiło w parowóz i nasz wagon. Struchleliśmy wszyscy, a z serc uleciało westchnienie do Boga i Matki Najświętszej. Jedna kula przebiła dach wagonu tuż nad moją głową, ogień błysnął przy twarzy, odłamki rozpierzchły się naokoło, podziurawiły różne rzeczy - walizkę, palto obok mnie leżące, przebiły skrzynkę z naczyniami kościelnymi, między innymi metalowe naczynko na hostie mszalne (czubek kuli w nim dotąd pozostaje). Ale nikogo odłamki nie zabiły i nie raniły. Uważam to ja - ksiądz proboszcz i inni wtedy jadący ze cudowne wprost ocalenie od śmierci czy kalectwa.

Tę szczególną łaskę przypisuję Miłosierdziu Bożemu i Matce Bożej, której cudowny wizerunek towarzyszył nam w drodze wysiedleńczej. Więc dziękujemy gorąco Bogu i Najświętszej Pannie za ocalenia, prosząc o dalszą opiekę.

Ks. L. Figarski