Podziękowania
Drukuj

"To Serce zna dzieci głos - odwróci bolesny cios"

KROSNO n. O., dn. 2 września 1946.

Za zachowanie życia w zawierusze wojennej, za opiekę w ciężkich chwilach życiowych, za wszystkie łaski za pośrednictwem Twoim otrzymane, przyjm Matko Najświętsza moją bezgraniczną wdzięczność i najgorętsze podziękowanie.

Matko Najmilsza! w Twoje niepokalane ręce składam dalsze losy życia mego.

Wasilewski Wacław chorąży W. P.

RADOŚĆ, dn. 16 maja 1946.

Rok 1942, egzekucje, łapanki, masowe aresztowania. Jedyny mój syn, 17-letni, zostaje w ciemną noc grudniową - zabrany z domu w Aleje Szucha, potem na Pawiak. Obciążenia poważne, zupełna izolacja. Biorąc na ludzki rozum, sprawa beznadziejna. Modliłam się gorąco i z ufnością. I oto po półrocznym pobycie na Pawiaku Bóg zwrócił mi syna.

Po pewnym czasie syn mój, znowu, znajduje się z dala od Ojczyzny w bardzo ciężkich warunkach moralnych i materialnych, przebywa dwie ciężkie choroby i jako zmarły, zostaje wyniesiony do kostnicy obozowej. Jeden z sanitariuszy, dziwnie niespokojny, poszedł do kostnicy; ku swemu przerażeniu zauważył oznaki życia. Przeniósł natychmiast syna do szpitala, gdzie po 3-miesięcznej chorobie wrócił do zdrowia, a obecnie po 15-miesięcznej tułaczce znajduje się już w domu

Wywiązując się z danej Bogu i Niepokalanej obietnicy, gorąco dziękuję za okazane łaski i proszę wraz z synem o dalszą opiekę nad nami.

Wdzięczna matka P. B.

JAROSŁAW, dn. 19 marca 1946.

Wychowana w religii żydowskiej, a raczej bez żadnej religii, już we wrześniu 1939 roku straciłam rodziców, a w 1943 roku resztę krewnych. W 14 roku życia znalazłam prawdziwych katolików, którzy mi ułatwili poznanie wiary św. Utrwaliwszy swoje chrześcijańskie zasady, pokochałam całym sercem Boga i poprosiłam o chrzest, a potem przyjęłam do swego serca Pana Jezusa. Odtąd cudem chyba wyszłam z wielu niebezpieczeństw i mimo straszliwego prześladowania ocalałam. Po wojnie znalazłam kochające serca i odpowiednie środowisko, które mi umożliwia utrzymanie prawdziwie chrześcijańskiego wychowania, a również i wiedzy. Za te wszystkie łaski dziękuję Niepokalanej, mojej najlepszej Matce, bo Ona nigdy mi Swego wstawiennictwa u Boga nie odmówiła.

M. F.

WROCŁAW, dn. 2 lutego 1946.

Ilekroć uciekałem się w potrzebach do Najśw. Serc Jezusa i Maryi - prośby moje były wysłuchane!

Choć Bóg, po wojnie, ciężko nas doświadczył - śmiercią córki jedynej, poddając się Jego woli wierzymy, że w Swojej bezgranicznej dobroci - powołał ją do wiecznej szczęśliwości i uchronił od zmagania się z przeciwnościami dzisiejszego życia, jakie są naszym udziałem.

Niech to podziękowanie będzie zachętą dla wszystkich, którzy za przyczyną Najświętszych Serc łaski otrzymali, by również publicznie świadczyli - że wiara jest potęgą, i dali dowody, że Polska "semper fidelis" jest nią nadal, tym bardziej dzisiaj, kiedy wiary nam potrzeba!

Aleksander Olexiński
członek Milicji Niepokalanej

TRZEBUN, w czerwcu 1946.

Pomny złożonemu przeze mnie przyrzeczeniu za ocalenie życia w obozie koncentracyjnym Stutthof. i rodziny mej w obozie Potulice, składam Matce Najświętszej - naszej Wybawicielce - publiczne podziękowanie - prosząc Ją o dalszą opiekę i pomoc w życiu.

Stanisław Kostka,
wójt gminy

PABIANICE, dn. 1 maja 1946.

Mój 15-letni wnuczek wraz z 10 innymi Polakami uciekając z Niemiec został złapany i odesłany do obozu karnego w Lahde. Nasze prośby o złagodzenie kary, a nawet wysyłane okupy, nie przyniosły zmiany. Nie mając wprosi nadziei, udaliśmy się do Serca Jezusowego i Maryi Niepokalanej z prośbą o pomoc, przyrzekając podziękować w "Rycerzu". Chłopcy zostali uwięzieni 12 listopada, a już 20 grudnia tegoż roku zostali zwolnieni i zatrudnieni w firmie, z której uciekli. Po wyjściu z obozu wnuczek mój w liście do swojej matki pisze:

"Mamusiu nie martw się. Kiedyś się zobaczymy. Bóg to sprawi, jak uczynił to, że nas z tego czyśćca wybawił. Co Dante napisał, to oni urzeczywistnili".

Dziękujemy Ci zatem. Serce Jezusa i Maryjo Niepokalana za łaskę uwolnienia naszych dzieci z obozu i prosimy o dalszą pomoc.

Maria Gertnerowa, Leokadia Hawel, Maria Tomaszewska

KŁODZKO, dn. 26 maja 1946.

W r. 1940, na Syberii przyszło nam na świat dziecko. Po skomplikowanym rozwiązaniu, żona dostała wysokiej gorączki, co zazwyczaj kończy się tragicznie. Wierząc, że jedyną Lekarką w tych warunkach mogła być Niepokalana, z ufnością i wiara odmawiałem nowennę ku Jej czci. Zostałem wysłuchany. Żona wyzdrowiała.

Że dziecko następnie przetrwało straszną zimę - mrozy 60 st. C - i nawet nie chorowało, to widoczna opieka i łaska Matki Bożej.

W 1945 r. poszedłem do wojska i przeszedłem całą kampanię począwszy od Lenino aż do Berlina. W bojach, patrząc niejednokrotnie śmierci w oczy, wyszedłem cało. Zawdzięczam to jedynie opiece Opatrzności.

Że rodzina moja pozostając bez opieki wśród ciężkich warunków na dalekiej tułaczce, potrafiła szczęśliwie przetrwać i wrócić, to również szczególna opieka N.M.P. Niepokalanej.

Dziękujemy Jej za wszystkie doznane łaski i dobrodziejstwa.

J. i M. Wróblewscy

RYBNIK, dn. 8 września 1946.

Szczególna łaska Boża i pomoc Matki Najświętszej pozwoliła nam po tragicznej kampanii przetrwać pięć i pół lat za drutami, uniknąć śmierci, szaleństwa lub zwyrodnienia i wrócić szczęśliwie mimo niebezpieczeństw na Ojczyzny łono.

Źródło tej mocy duchowej - to setki przystępujących do Stołu Pańskiego na codziennej Mszy św. porannej w kaplicy pod wezwaniem N. M. Panny. (Cudna Jej postać z dzieciątkiem otwierającym błogosławione ramiona, jak również ołtarz pełen szlachetnej prostoty i dekoracje ścian wykonali obozowi artyści, zamieniając barak jeniecki na wzniosły przybytek Boży).

Wspólne Godzinki, Różaniec, nabożeństwa (nawet gdy nie było księży), rekolekcje przez kolegów-oficerów prowadzone, wspólne rozważanie Ewangelii i zagadnień etycznych, bogata biblioteka religijna, wspólnym staraniem zebrana, wspaniałe oratoria wielkotygodniowe przy Grobie Pańskim, procesje eucharystyczne na Boże Ciało przez place i uliczki obozu, gdzie każdy rodzaj broni swój ołtarz wystawiał, misteria religijne w teatrze, wykłady oto dalsze środki, krzepiące nas cudownie za drutami, łagodzące trudności współżycia w ponurych, zatłoczonych barakach (często o głodzie i chłodzie), uświęcające nasze prace i poczynania zbiorowe (kursy, szkoły, teatry, chóry, orkiestry, pracownie przeróżne i wystawy).

Oczyszczeni i umocnieni łaską wróciliśmy do pracy w Ojczyźnie, by w miarę sił i zdolności, szerzyć w niej chwalę Bożą i wdzięczną miłość do Królowej Polski.

Dr Inocenty Libura, por.
b. uczestnik obozu jeńców w Dobiegniewie (Woldenberg)

CZEMPIN, dn. 26 lipca 1946.

Za szczęśliwe przetrwanie sześciu lat w ukryciu, za kilkakrotne ocalenie w ciężkich chwilach okupacji niemieckiej, za opiekę nad całą rodziną, a jeszcze bardziej za powrót do żywej i czynnej wiary katolickiej, dziękuję najgoręcej w Trójcy jedynemu Bogu, Który za przyczyną Matki Bożej - Królowej Korony Polskiej, świętych Patronów Polski i św. Teresy od Dzieciątka Jezus okazał nade mną grzesznym Swe miłosierdzie.

Mgr Czesław Przygodzki

SANOK, dn. 8 lipca 1946.

Przy trudnych warunkach materialnych rozpocząłem studia średnie, przyrzekając Maryi Niepokalanej, że z chwilą uzyskania matury, ogłoszę to publicznie w "Rycerzu", jako dowód Jej łaski i opieki nade mną.

I nie zawiodłem się, gdyż mimo rozlicznych trosk i kłopotów, z góry skazanych na niepowodzenie, ukończyłem przy pomocy Niepokalanej szkołę i z początkiem lipca złożyłem ostateczny egzamin.

J. Zaorski, st. sierż. podch.

MOKRADŁA, dn. 13 września 1946.

Przez cały rok szkolny 1945/46 chorowałem , beznadziejnie i pogrążony w rozpaczy, po. śmierci mej najukochańszej 22-letniej córki, jedynaczki, śp. Barbary, zmarłej w kwietniu 1946 r., udałem się pieszo z Radomska do Częstochowy, na Jasną Górę! Po oddaniu się w opiekę Matce Najświętszej, doznałem od Tej Jasnogórskiej Pani uzdrowienia.

Tą drogą, z serdeczną łzą w oku, składam najserdeczniejsze podziękowanie Matce Najświętszej, za doznaną łaskę.

Wierny Jej syn Stefan Wieniawa-Długoszewski
kierownik szkoły pow. w stanie spoczynku

SKAWECZYCE, dn. 5 września 1946.

Niepokalanemu Sercu Maryi, Św. Józefowi za liczne łaski i ustawiczną opiekę w czasie pobytu męża mego w więzieniu i za jego powrót, składam publiczne podziękowanie.

Mgr Irena Pocztowa

JABŁONKA, dn. 16 września 1946.

W grudniu 1945 r. nasza dywizja po zdobyciu Warszawy, prawie dwa miesiące staczała boje z nieprzyjacielem.

Za uratowanie mi życia i szczęśliwy powrót z wojny, za ustawiczną opiekę nade mną publicznie dziękuję Ci, Niepokalana Dziewico, i o dalszą w życiu opiekę Twoją pokornie proszę.

Cyptor Stanisław, kapral W[ojska] P[olskiego]

WARSZAWA, dn. 4 sierpnia 1946.

Po grypie zachorowałam na różę na twarzy i zapalenie opon mózgowych. Cierpiałam strasznie. Gorączka powyżej 40 stopni. Dzień i noc pielęgniarka, lekarz 2 razy dziennie, dwa razy konsylium. Opieka i ratunek był nadzwyczajny, ale wszystko na próżno. Stan beznadziejny, powoli umierałam. Gdy już znikła wszelka nadzieja uratowania mnie, sprowadzono księdza. Po spowiedzi leżałam spokojnie, walcząc ze snem, bo zdawało mi się, że jeżeli zasnę, nie obudzę się już nigdy. Naraz chwycił mnie dziki strach, oblałam się zimnym potem. Chwila była tragiczna, przygnębienie rodziny. Zrobiono zastrzyk.

Nadeszła noc, długa jak wieczność, a z nią zbliżał się koniec mego życia. Byłam w agonii. Ogarnął mnie taki żal, że muszę umierać i zostawić córkę bardzo kochaną. Ale właśnie w tej ciężkiej chwili i nieludzkiej boleści Pan Bóg ulitował się wysłuchał wszystkich modłów i darował mi życie. Nie umiem opisać, co się ze mną działo, ale takiego szczęścia, takiej radości nie doświadczyłam nigdy.

Rano kazałam sobie przynieść dużo kwiatów i ja, którą musiały podnosić wolniutko dwie osoby, sama nie tylko, że usiadłam, ale wstałam na łóżku i ubierałam obraz Matki Bożej Częstochowskiej, wiszący nad moim łóżkiem. Przyszedł ksiądz z Panem Jezusem, przyjęłam Komunię św. Nastąpiła zmiana. Gorączka z 40 stopni spadła na 38. Po dwóch tygodniach wstałam na nogi. Lekarze nie mogli wyjść z podziwu, gdyż stan był beznadziejny.

Dziękuję publicznie Matce Przenajświętszej za tę wielką łaskę.

G. Wytrykowska

SUCHOWOLA, dn. 6 września 1946.

Od zarania swej młodości pałałem szczególną miłością ku Najświętszej Matuchnie i we wszystkich przeciwnościach życiowych do Niej się uciekałem. Jej zawdzięczam moje zdolności i talent i rozwijam je w sobie ku Jej chwale.

W lipcu 1946 roku składałem egzamin dojrzałości, zupełnie spokojnie. Chociaż Bóg zesłał nam ciężki krzyż w postaci ojca pijaka i bezbożnika, nie uznającego żadnej świętości, zakłócającego spokój rodzinny od dwudziestu przeszło lat. Wierzymy jednak gorąco, że Pocieszycielka nasza nie opuści nas nigdy i ześle ojcu opamiętanie. Modlimy się o to.

Henryk Waszkiewicz

BRZEŹNICA, dn. 26 maja 1946.

Gdy syn mój w 1939 r. szedł do wojska dałam mu obrazek z modlitwą, aby z wiarą i choćby tylko myślą ją odmawiał Teraz syn wrócił z niewoli, przynosząc ze sobą obrazek skruszony na proszek. Modlitwa ocaliła mu życie w chwilach wielkiego niebezpieczeństwa.

Za tę łaskę składam Niepokalanej serdeczne podziękowanie.

B. Olszewska