Ocalałem i życie swoje Jej zawdzięczam
Olsztyn, 5 lutego 1946 r.
24 sierpnia 1939 roku zostałem zmobilizowany i na froncie wśród ciągłych walk i niebezpieczeństw przebyłem kampanię wrześniową. Na swym stanowisku wytrwałem wraz z kolegami do końca choć śmierć była tuż przy mnie, wyszedłem cało i dostałem się do niewoli niemieckiej.
W lagrze przebywałem 5 lat i 4 miesiące. Ludzie padali jak muchy... Matuchna moja Niepokalana pokazała mi obraz nędzy i rozpaczy, lecz nie pozwoliła mi zginąć.
Gdy wróg poskromiony wreszcie za swą niszczycielską robotę zaczął się cofać w głąb swego kraju, otworzono przed nami bramy "druciane" lagrów i kazano maszerować w kierunku morza. W drodze dostaliśmy się w środek walk frontowych. Chociaż byłem ciężko ranny i doznałem wiele cierpień i chociaż wielu moich kolegów i znajomych padło trupem koło mnie, ja jednak dzięki Niepokalanej ocalałem i życie swoje Jej zawdzięczam.
Składam Ci za to o Pani Niepokalana publiczne podziękowanie.
Były jeniec W.P. w roku 1939 Nr 6642 Stalog. Stanisław Buńkiewicz
Po wyroku śmierci - na wolność
Kraśnik, 19 II 1946.
13 maja 1941 roku zostałem aresztowany przez gestapo za przestępstwo polityczne i osadzony w więzieniu na Zamku Lubelskim. Czwartego dnia po aresztowaniu wyczytano mi wyrok śmierci. W jesionce mojej, którą mi podała kuzynka znalazłem książeczkę do nabożeństwa. Zacząłem z towarzyszami niedoli gorąco się modlić i prosić Matkę Niepokalaną o zwolnienie, a w ostatecznym razie lekka śmierć, bo na widok tego, co się działo w więzieniu, ogarnął mnie strach.
17 maja, modląc się przed obrazkiem Niepokalanej, zasnąłem. Przebudził mnie trzask drzwi. Do celi więziennej weszło trzech gestapowców i wyczytano moje nazwisko. Była godzina 3 w nocy. Przypuszczałem, ze pójdę na rozstrzelanie. Stało się jednak inaczej. Przeniesiono nas do innego więzienia pod tzw. "zegar", gdzie nas okrutnie bito w czasie badań, tak, ze kilku nieżywych przyciągnięto z powrotem do celi. Po kilku dniach zwolniono mnie wraz z 11 kolegami. Byłem ocalony, za co serdecznie dziękuję Matce Niepokalanej.
T. Rachoń
Lekarz nie rokował nadziei...
Brzesko, luty 1946.
1 lutego [1946] r. mój mąż po powrocie z pracy dostał nagle silnych bólów brzusznych. Lekarz polecił odesłać go natychmiast do szpitala. Dyrektor szpitala stwierdził, ze stan jego jest beznadziejny, gdyż ropa już rozlała się; operację wprawdzie zrobi, ale czy się uda, nie ręczy. Jakiś wewnętrzny głos natchnął mnie, bym sprowadziła księdza z Wiatykiem. Potem nastąpiła operacja i w tym czasie zanosiłam gorące modły do Matuchny Najśw. o życie dla męża. Operacja się udała i lekarze stwierdzili, że jeśli mąż dożyje do pięciu dni, to będzie dobrze. Przez te dni odprawiały się Msze św. w kaplicy szpitalnej przed ołtarzem Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Modlitwy moje zostały wysłuchane, bo z każdym dniem chory wracał do zdrowia.
Wywiązując się z przyrzeczenia, składam publiczne podziękowanie Matuchnie Najśw., polecając męża nadal Jej przemożnej opiece.
Elżbieta Kordowa
Szpital powiatowy w Brzesku | Stwierdzam, że w dniu 2 II 1946 u chorego Korda Tadeusza l. 25 z Brzeska nr. gł. 291/46 rozpoznałem rozlane zapalenie otrzewnej po pęknięciu wyrostka robaczkowego (appendicitis acuta perforativa cum peritonitide diffusa, t.b.c. pulmonum). Prócz tego chory cierpi od dawna na gruźlicę płuc. Choremu w dniu operacji nie można było rokować nadziei na wyzdrowienie. Obecnie stan zdrowia zadowalający. | Brzesko, 20 lutego 1946. | Dyrektor Szpitala Dr Jerzy Lubomirski
Z przepaści zła
DRAWSKO, 1945 r.
...Gdy mi się zdawało, że już ginę w przepaści zła, Tyś mię, Matko Najśw., uratowała. Dzięki Twojej łasce uniknąłem śmierci od bandytów (w [19]43 r. na Wołyniu) i z wojny wróciłem bez uszkodzeń na ciele i na duszy. Gdym potem wpadł w ciemność powikłań, w których nie mogłem rozróżnić, co złe a co dobre i zdawało mi się, że z nich nigdy nie wyjdę, uciekałem się do Pocieszycielki strapionych i trudności zniknęły. Za te i inne łaski składam Ci, niegodny sługa Twój, dzięki z całej duszy.
Wszyscy strapieni, poszukujący rodzin, będący w smutku i rozpaczy, wszyscy wątpiący i grzesznicy, uciekajcie się do Niej. Niepokalana zawsze Was przyjmie, pocieszy, uzdrowi i spokój duszy przywróci.
Wojskowy
Wiarogodność pisma tego stwierdzam | ks. Ignacy Grzybowski CR
KALISZ, 28 I 1946 r.
Modlitwa matki
Z dwojgiem małych dzieci, skryci w lichej piwniczce, czekaliśmy wyzwolenia (styczeń [19]45 r.). Sama za dni kilka spodziewałam się rozwiązania. Godziny były straszliwe, pół domu runęło, niszcząc nasze mieszkanie. Dzieci spały w piwnicy przytulone. Drżałam, aby na skutek przeżyć nie nastąpiło przedwczesne rozwiązanie.
Modliłam się długie godziny o łaskę Niepokalanej. W nocy dano znać, że płoną sąsiednie domy. Zmartwiałam z przerażenia - co będzie? Niezdolna do ucieczki pod kulami, dzieci maleńkie nie pójdą w straszną noc!
Matka Miłosierdzia ocaliła nas. Dom zburzony, lecz nie spłonął. Wyszliśmy cało i zdrowo!
Cherwińscy
PŁOCK, 12 grudnia 1945 r.
Tułałem się
Wygnany losem wojny z domu na kresach, tułałem się, z dala od rodziny. Gdy znajdowałem się nieraz w groźnej sytuacji, odmawiałem najulubieńszą moją modlitwę Pod Twoją obronę... a przy sobie stale nosiłem obrazek Matki Bożej Ostrobramskiej nigdy się nie zawiodłem, wychodząc zawsze cało z największych niebezpieczeństw. Dotrzymując przyrzeczenia, pragnę na tym miejscu złożyć, Tobie Niepokalana Matko, gorące dzięki i powierzyć nadal pod Twoją opiekę siebie i swoją rodzinę.
J. Kolesiński