Podziękowania
Drukuj
podziękowania

N. N... Gdy miałem 15 lat rokowałem najlepsze nadzieje na przyszłość jako zdolny, pilny i pobożny chłopaczek. Aż wpadły mi w rękę brudne książki i pisma. Pokusa trafiła na grunt podatny. Obdarzony bujną fantazją i uczuciem, a równocześnie pełen zaufania dla "starszych", którzy piszą książki i gazety, nie poznałem od razu trucizny i chłonąłem ją jak gąbka. Wkrótce popadłem w najbardziej hańbiący nałóg pod słońcem i z tego dna upadku spojrzałem dopiero na swą nędzę i upodlenie. Począłem się modlić, poszedłem ze szkołą do spowiedzi, raz i drugi. Jednak choć szczerze żałowałem i obiecywałem poprawę, popadałem na nowo w grzech. I tak przez rok blisko borykałem się ze sobą, aż wreszcie resztki nałogu pokonałem. W tych ciężkich chwilach nieraz wzdychałem do Matki Bożej, lecz wtedy jeszcze nie znałem Marii i Jej potęgi u Boga. Wkrótce pojawiły się złe skutki grzechu. Wyniszczony i osłabiony organizm nawiedziła długa i przewlekła choroba, istna kara Boża i mściwa ręka poczęła wyciskać ze mnie ostatki sił fizycznych i duchowych. Teraz dopiero, gdy grzeszną przeszłość miałem przed sobą, uprzytomniłem sobie całą ohydę swego grzechu. Lecz to, co przeszło, nie dało się ani odmienić, ani zatrzeć w pamięci. Gardziłem sobą, deptałem i poniewierałem swoje "ja". Głucha rozpacz ogarniała mnie na myśl o przyszłości, o snach straconych, o zmarnowanych siłach i nadziejach. Najmniejsza praca nużyła mnie, gwałtownie na jaw wystąpiły wszystkie wady charakteru sangwinicznego, straciłem wiarę w siebie i wszelką radość życia. Aż wreszcie przyszedł dzień, w którym zrozumiałem, że dalej tak żyć nie podobna. Krwawo zachodziło słońce, gasła gwiazda dzienna i gasła, zdało mi się, gwiazda mego życia. Rozpacz zwątpienie i niechęć do życia uderzyły we mnie z taką siłą, że ugiąłem się jakby przymuszony do ziemi. Uczułem się taki samotny na świecie, wobec zagadnień bytu i śmierci. Zdało mi się w tym momencie, że opadają mnie wszelkie więzy rodzinne, religijne, wszelka władza traci moc rozkazywania mi, wobec wolnej ludzkiej woli: być albo nie być. W tej strasznej chwili nie zdążyłem jednak pomyśleć nad sposobem samobójstwa, bo oto cicho i szybko jak błyskawica zjawiła się odsiecz - z nieba. Wzrok mój padł na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, krótka decyzja... i jak dziecko skrzywdzone do matki ucieka, tak padłem na kolana i począłem wylewać przed Nią swoje bóle. żałośnie z piersią wstrząsaną łkaniem domagałem się pomocy i pocieszenia. Miłość nie potrzebuje słów ani znaków. To, o co prosiłem, spłynęło na mnie cicho i słodko, w miarę jak zatapiałem się w modlitwie, z dobrych kochanych ust i oczu Niepokalanej. Odpowiedź ta była jednak tak do bitna i wyraźna, że podniosłem się z sercem przepełnionym wdzięcznością i nadzieją, starłem resztki łez i zasiadłem do pracy. Od tego cza su życie nabrało dla mnie nowych barw. We wierze i filozofii chrześcijańskiej znalazłem ukojenie w najcięższych chwilach życia, zaś w pracy, w dążeniu do doskonałości i do posiadania Boga nieprzebrane źródła szczęścia, dostępnego wszystkim tu na ziemi, szczęścia, o którym niekatolicy nie mają zgoła najmniejszego pojęcia. Spokojnie kroczę przez życie z wiarą, że Niepokalana ułoży tak moje warunki, bym mógł jak najwięcej dobrego zdziałać tu na ziemi.

"Sodalis Marianus"

LWÓW. Wdzięcznością przepełnionym sercem spieszymy podziękować Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Matce Najświętszej za łaskę zdrowia, udzieloną mężowi memu z ciężkiej choroby porażenia strun głosowych, połączonej z ukrytą chorobą gruczołu tarczykowego, który to gruczoł wciskał się w głąb tchawicy powodując tak silne zwężenie, że chory dostawał ataków duszności i dopiero natychmiastowa operacja - po licznych zabiegach - przyniosła choremu chwilową ulgę. Po operacji były chwile jeszcze bardzo ciężkie, bo tarczyca była operowana w stanie zapalnym, co powiększało grozę choroby. Całą sprawę przebiegu choroby oddaliśmy w opiekę Bogu, chory używał wody z Lourdes, odprawiliśmy nowenny, w czasie których mieliśmy w domu relikwie św. Andrzeja Boboli, użyczone łaskawie przez OO. Jezuitów. Ta pomoc z Góry była silniejsza od wszystkich innych, bo po każdej modlitwie chory czuł się lepiej i zupełnie wyraźnie widzieliśmy wszyscy, jak pomoc Boża oddziaływała na niego.

Całym więc sercem dziękujemy Opatrzności Bożej i Świętym, a szczególnie Matce Najświętszej i św. Andrzejowi Boboli za pomoc w bardzo ciężkich chwilach i uleczenie chorego, oraz oddajemy się w opiekę na całe życie Tym, Którzy będąc w niebie tyle łask okazali nam na ziemi.

Dziękujemy również za szczęśliwe rozwiązanie i zdrowie dziecka.

(-) Maria i Józef Piątkowscy wraz z rodzicami.

WILNO. Jestem Sodaliską i całe życie polecałam się opiece Najświętszej Marii Pannie. Dowody łask Jej i opieki doznawałam we wszystkich okolicznościach mego życia.

Dziś spełniając obietnicę składam Matce Najświętszej publiczne podziękowanie, polecając się Jej opiece na zawsze.

Widełówna Helena

POZNAŃ. W listopadzie 1937 r. zachorowała nasza matka na drugi bardzo silny atak sercowy. Mimo wszelkich zabiegów lekarskich nastąpiła wieczorem o godz. 6 i pół następnego dnia agonia, trwająca do blisko godziny 22, której świadkiem był p. Dr Chmielewski, oraz pielęgnująca matkę hygienistka p. Jarmużkiewiczowa.

Ponieważ wszelkie zabiegi i wiedza lekarska okazały się bezsilne, a wszyscy zebrani przy łożu chorej modląc się za konających oczekiwali rychłej śmierci, zwróciłam się całą głębią zbolałego serca do przedobrego Najśw. Serca Jezusowego - który króluje w naszej rodzinie - do Matki Boskiej w Lourdes oraz do św. Tereni od Dzieciątka Jezus, wlewając co pewien czas chorej do ust już na pół zastygłych cudowną wodę z Lourdes. Ku zdumieniu zebranych przy łóżku chorej matki nie zostałyśmy zawiedzione w naszej nadziei. Matka zaczęła powoli odzyskiwać przytomność, a po dalszym dawaniu wody cudownej z Lourdes władze ciała, a około północy wzrok i mowę. Pan dr Chmielewski nad mienił, że podobnego wypadku w swej długoletniej praktyce jeszcze nie spotkał.

Pod wrażeniem otrzymanego wielkiego cudu, zrobiłyśmy tego samego wieczoru postanowienie publicznego podziękowania, lecz absorbowane innymi sprawami, oraz niestety z powodu opieszałości odkładałyśmy spełnienie obietnicy z miesiąca na miesiąc.

Wywiązując się z uczynionej w listopadzie 1937 r. obietnicy składamy z głębi najwdzięczniejszego serca publiczne najserdeczniejsze podziękowanie Najśw. Sercu Jezusowemu, Matce Boskiej z Lourdes i św. Tereni za otrzymaną wielką łaskę, przepraszając najpokorniej za odkładanie dziękczynienia i tak późne spełnienie obietnicy, polecamy kochaną matkę dalszej opiece Serca Jezusowego, Matce Boskiej z Lourdes oraz św. Tereni, prosząc o zupełny powrót do zdrowia.

Wdzięczne lecz niegodne służebnice

Ewa i Zofia Wegnerówne

Powyżej podany przebieg choroby u pani Wegnerowej Heleny w całej rozciągłości poświadczam. − (-) Dr Chmielewski

NOWY SĄCZ. Wywiązując się z przyrzeczonej obietnicy, z głębi serca składam Matuchnie Niepokalanej publiczne podziękowanie za trudną, lecz szczęśliwą operację gardła, również za wszystkie otrzymane łaski i dobrodziejstwa, prosząc o dalszą opiekę nad moją rodziną.

J.H.
nauczycielka w Częstochowie

KRASNYSTAW. Z powodu warunków materialnych i innych przy czyn zwątpiłem w celowość życia. Wewnętrzna walka była tak wielka, żem myślał o samobójstwie. Bliski już byłem czynu. Liczyłem dnie, godziny. Sadziłem, że tylko śmierć wyzwoli mnie z tego. Lecz tknięty, chwyciłem ostatniej deski ratunku - udałem się z prośbą do Najświętszej Marii i św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Nie zawiodłem się. Najśw. Matuchna wysłuchała mnie. A po odbytej spowiedzi z dnia na dzień czułem na duszy lekkość i błogość, ukazującą wszystkie bóle. Zdarzały się chwile, żem wpadał jeszcze w zwątpienie, ale i te dzięki Niepokalanej mijały. Czułem się uleczonym. Za tę wielką łaskę składam Najświętszej Pannie i św. Tereni publiczne podziękowanie, polecając się tak dobrej opiece.

Przypis Eugenjusz

N. N..... Przez dłuższy czas, chodziłam z pewnym młodzieńcem, który, jak go później poznałam, był człowiekiem słabej wiary i prawie nie wykonywującym praktyk religijnych. Ilekroć mówiłam mu o Bogu, o religii św., wyśmiewał mnie i nie chciał słuchać o poprawie. Ubolewałam nad tym bardzo, gdyż pragnęłam z całego serca, by po kochał Jezusa i Marię. Zaczęłam więc żarliwie modlić się do Niepokalanej i św. Antoniego, by za Ich wstawiennictwem powstał z drogi wiodącej do przepaści. W tym też celu ofiarowałam często Komunię św. i nieustannie z ufnością prosiłam Matuchnę Najśw., bo wierzyłam, że Ona mnie wysłucha. Po pewnym czasie znajomy mój poszedł do spowiedzi i Komunii św. Odtąd przystępuje często do Stołu Pańskiego i czuje się szczęśliwym. Oznajmił mi nawet, że ja musiałam się modlić za niego, bo on przez kilka lat nie myślał nawet o tym, by spełnić ten obowiązek. Dziękuję więc Najśw. Matuchnie, oraz św. Antoniemu, że raczyli mnie wysłuchać i w cudowny sposób uleczyć duszę grzesznika, zachęcając wszystkich, by z ufnością udawali się do Niepokalanej, a Ona nikomu nie odmówi, każdego wesprze i przyjdzie mu z pomocą.

Czcicielka Marii

WARSZAWA. Kilka miesięcy chorowałam na dotkliwy ból głowy i ucha, w wyniku czego niezbędne było dokonanie operacji (trepanacji czaszki).

Zdając sobie sprawę z grożącego mi niebezpieczeństwa, zwlekałam jakiś czas z operacją na prośby rodziny, która swoją troską o moje życie bardziej jeszcze odbierała mi odwagę poddania się operacji.

Na naleganie lekarza z wielką trwogą zdecydowałam się na operację, odprawiwszy przedtem nowennę do M. B. Nieustającej Pomocy, ofiarując w tej intencji swoje spowiedzi i Komunię św., zobowiązując się przy tym Matuchnie Niepokalanej, że po przebytej szczęśliwie operacji ogłoszę swoją wdzięczność w "Rycerzu Niepokalanej".

Dzięki ufności w pomoc Bożą i przy modlitwach życzliwych mi osób, za przyczyną Matki Najśw. odstąpiła wszelka obawa i operacja miała przebieg dość lekki, nie powodując nawet poważniejszej temperatury.

Wywiązując się zatem z danej obietnicy, składam Najśw. Sercu Jezusa i Marii swój najpokorniejszy hołd za doznaną łaskę, prosząc o dalszą Ich przemożną opiekę nad całą moją rodziną.

Niegodna sługa Jezusa i Marii czł. MI.
Helena Oksenta

Warszawa-Grochów, dn. 14. 8. 1939 r. − (-) dr Zuborowski

GRUDZIĄDZ. Do choroby nerwowej przyłączyły się inne komplikacje tak, że lekarze nie mieli nadziei utrzymania mnie przy życiu. Zaopatrzona Sakramentami św., ofiarowałam na Mszę św., udając się o pomoc do Niebieskiej Lekarki. W kwietniu ubiegłego roku znów powtórzył się atak, tym razem zdawało się ostateczny, lecz po otrzymaniu wody cudownej z Lourdes poczułam, że atak ustępuje, powoli wracam do zdrowia i w lipcu 1938 r. mogłam już o własnych siłach chodzić, za co składam Matuchnie Najświętszej gorące podziękowanie z prośbą o dalszą opiekę wraz z całą rodziną.

Ewa Czyż

Wiarogodność treści powyższej potwierdzam, oraz jako spowiednik, zaopatrując kilkakrotnie ostatnimi sakramentami p. t. Ewę Czyż, wyrażam również swe głębokie przekonanie, że jedynie za przyczyną Matki Boskiej Niepokalanej uzyskano zdrowie. − (-) Ks. Edmund Nagórski

BIAŁYSTOK. W ciężkich chwilach życia mojego gorąco modliłam się do Najświętszej Marii Panny Niepokalanie Poczętej. Dziś, kiedy dzięki Jej cudownej opiece otrzymałam posadę - o jakiej nawet nie marzyłam - rozumiem, ile zawdzięczam Matuchnie Niepokalanej i z serca pełnego wdzięczności i miłości publicznie pragnę złożyć Jej najgorętsze podziękowanie.

Wanda Leszczyńska

WARSZAWA. W ubiegłym miesiącu znalazłam się w trudnych warunkach mieszkaniowych. Po serdecznej i ufnej prośbie do Matki Niebieskiej - w chwili największej depresji - sprawa mieszkaniowa zupełnie nieoczekiwanie została dla nas pomyślnie załatwiona.

Składając z głębi serc naszych podziękowanie Matuchnie Najdroższej i Niezawodnej, polecamy się nadal Jej przemożnej opiece.

F. i M. Kamińscy

OSTRZESZÓW. We wrześniu zeszłego roku, córka moja, zachorowała. Przywołany lekarz stwierdził grypę kiszek, zapalenie błony brzusznej, pęcherza i oskrzeli płuc. Po 14 dniach stan chorej był zupełnie beznadziejny a lekarz tak powiedział: "Módlcie się! Jeżeli uprosicie cud, to córka będzie żyć, inaczej nie ma żadnego ratunku".

Córka przyjęła Ostatnie Sakramenta św., a ja zdałam się zupełnie na wolę Bożą i postanowiłam gorąco się modlić z całą rodziną i przy rzekłam publicznie podziękować w "Rycerzu" za uzdrowienie.

Stan chorej i w szpitalu stawał się coraz gorszy, i tu nie robiono nadziei. Nie ustawałam jednak w modlitwach, i odprawiłam nowenny do Dziewicy Niepokalanej, Najśw. Serca Jezusa, św. Tereni, św. Andrzeja Boboli, św. Antoniego, św. Judy Tadeusza, O. Wenantego i codziennie cząstkę różańca odmawiałam podczas Mszy św., a po Komunii św. gorąco polecałam córkę. Wierzyłam słowom Pana Jezusa, które mi na myśl przychodziły: "Ufaj córko, wiara twoja ciebie uzdrowiła".

12 października została odprawiona Msza św. o zdrowie albo o śmierć szczęśliwą. W tym samym dniu poszłam do córki i usłyszałam z jej ust słowo: "Mamo, jest mi lepiej, ropnie popękały, jestem głodna".

Nadmieniam, że przed tym nawet płynów nie przyjmowała. W brzuchu miała siedem otworów, przez które widać było wnętrzności. Zaduch wydzielał się tak okropny, że można go było przyrównać do rozkładającego się trupa.

13 grudnia stan chorej tak się polepszył, że mogła już opuścić szpital.

Dziś córka pracuje w domu, wychowuje dwoje dzieci. Składamy więc serdeczne podziękowanie Dziewicy Niepokalanej, Sercu Jezusa, św. Tereni i Andrzejowi Boboli bo tylko przez Nich została uzdrowiona, i polecamy się nadal Ich opiece.

Katarzyna Pilarczykowa z mężem i rodzinę.

Wyżej wspomniana przechodziła gruźlicze zapalenie otrzewnej z licznymi przetokami. Stan był beznadziejny. Wyleczenie zawdzięcza w każdym razie nie medycynie.

Ostrzeszów, 12. 6. 39 r. − (-) Dr Radek chirurg

MIR. W ciągu pięcioletniego pożycia małżeńskiego nie mieliśmy potomstwa. Zawiodły wszelkie rachuby, lecz nie zawiodła wiara i modlitwa. Wbrew sądom ludzkim i orzeczeniom lekarza Pan Bóg wysłuchał próśb naszych i obdarzył nas dzieckiem. Dziś córka nasza kończy pierwszy rok życia i rozwija się zdrowo i szczęśliwie. Niech wszyscy, którzy pragną tego promyka łaski bożej, ufają i wierzą w pomoc i opiekę Marii.

Zygfryd i Janina Jaskorzyńscy

Opis zdarzenia potwierdzam. − ks. A. Mackiewicz, proboszcz i dziekan w Mirze.

KRAMSK. Najświętszej Matuchnie Niepokalanej i św. Andrzejowi Boboli składam najgorętsze podziękowanie za uzdrowienie rączki i nóżki mego syna Anteczka, tak, że wbrew nadziejom mógł w oznaczonym czasie przystąpić do Pierwszej Komunii św.

Po łzach i cierpieniach zesłała Najlepsza Matka złoty promień Swej łaski i miłosierdzia.

Janina Dykdalewicz

Wiarogodność powyższego stwierdzam. Stan zdrowia dziecka w po jęciu lekarzy i otoczenia w pewnych chwilach uważano za beznadziejny, a natychmiastowy powrót do zdrowia lub częściowa jego poprawa na dzień Pierwszej Komunii św. nie był przewidywany. − Ks. Józef Ziółkowski


Nie znajdziesz Jezusa, jak tylko z Marią i przez Marią.

św. Bonawentura

Mario, byleś chciała wszystko się stanie.

Św. Bernard

Moje dziecko, jeśli pragniesz wytrwać, czcij Marię.

Św. Filip Neriusz

Pan Jezus pragnie widzieć Swą Matkę przez ludzi kochaną i czczoną.

Św. Alfons