ŁÓDŹ, w październiku 1938 r.
Mąż mój od dłuższego czasu nie pracował. Chcąc się ratować pożyczyliśmy pieniędzy i otworzyliśmy interes. Nie powodziło nam się. Przenieśliśmy się w drugie miejsce. Tu jeszcze gorzej nam się zaczęło powodzić tak, że straciliśmy wszystko i groziła nam eksmisja. Znajdując się w tak strasznym położeniu, nie wiedząc co począć, chodziliśmy oboje z mężem jak obłąkani. W te i tak strasznej chwili, przyszła mi myśl, że jest jeszcze ktoś co mi dopomóc może - Niepokalana. Zwróciłam się do tej Pocieszycielki strapionych, wołając do Niej: Matko, "przecież od wieków nie słyszano aby ktokolwiek uciekając się do Ciebie, żebrząc Twej pomocy, został od Ciebie opuszczonym Złożyłam przyrzeczenie, że jeżeli mi Najświętsza Matuchna dopomoże, to ogłoszę, publicznie dla Jej chwały. I tu brak mi słów na ogłoszenie hołdu i podziękowania! Za Jej przyczyną mąż mój otrzymał pracę, tak że mogliśmy zapłacić część długu. Za tak wielką łaskę z głębi serca dziękuję Niepokalanej i proszę o dalszą pomoc.
M. Petrak
LIPNO, w październiku 1938 r.
Dnia 7 III [19]38 r. dostała mamusia silnego ataku wątroby, który trwał dwa dni Gdy wszelkie środki lekarskie zawiodły, dałyśmy chorej cudownej wody z Lourdes. Silne ataki ustąpiły, natomiast kurcz złapał wszystkie członki ciała oraz wnętrzności. Jedynie wolne zostało serce. Chora poprosiła o księdza. W tej krytycznej, chwili nie tracąc - nadziei w Boską pomoc, udałyśmy się z prośbą do Matki Najświętszej o utrzymanie mamusi przy życiu. Matka Najświętsza, Uzdrowienie chorych, wysłuchała ufnych próśb naszych. Bo oto, gdy kapłan udzieliły chorej Ostatniego Namaszczenia, kurcze ustąpiły. Nazajutrz ksiądz odprawił bezinteresownie Mszę św. w intencji chorej. Od tej pory ataki wątroby nie powtórzyły się. Za otrzymanie tej szczególnej łaski, wywiązując się z danego przyrzeczenia, składamy Matce Najświętszej i Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa, z głębi serca przepełnionego wdzięcznością, publiczne podziękowanie prosząc Ją o dalszą opiekę nad naszą rodziną.
Arszyłowiczówny
Wiarogodność powyższego potwierdzam: (-) Ks. J. Stanciak (-) Dr Maciejewski
UHNÓW, we wrześniu 1938 r.
Z głębi serca składam Matce Niepokalanej publiczne podziękowanie za cudowne wprost wyleczenie z przykrej i długotrwałej choroby, na którą ziemscy lekarze bezskutecznie lekarstwa szukali.
W lipcu 1937 roku zachorowałam na zapalenie jamy ustnej. Nękał mnie tak dotkliwy ból języka, że dosłownie żadnych pokarmów przyjmować nie mogłam. Prócz tego wystąpiła równocześnie choroba nerek, czyniąc mnie niezdolną do jakiejkolwiek pracy. Skutkiem trapiących mnie chorób, byłam tak zrozpaczona i złamana psychicznie, że nie pozostawało mi nic innego, jak tylko pragnienie, by jak najrychlej nadeszła śmierć i położyła kres cierpieniom... Większość lekarzy nie rokowało żadnej nadziei. Rodzina moja widząc krytyczny stan błagała Matkę Najświętszą o ratunek, gdyż ja byłam tak przybita i złamana, że nawet modlić się nie mogłam. Dziś, dzięki pomocy Najświętszej Panny, jestem zupełnie zdrową na ciele i duszy za co z głębi przepełnionego wdzięcznością serca składam Jej podziękowanie, prosząc o umieszczenie w "Rycerzu" jako jeszcze jednego dowodu na poparcie przepięknych słów, zawartych w modlitwie św. Bernarda.
Eugenia Goleniewska
L.S. Stwierdzam prawdziwość wyżej wymienionych danych co do przebytej ciężkiej choroby. (-) Dr med. M. Margulies
WYSOKA, w sierpniu 1938 r.
Dziecko dziesięcio-miesięczne zachorowało nam na "Heine Medina", czyli paraliż dziecięcy. Podczas tych strasznych męczarni dziecka udaliśmy się z prośbą do Matki Bożej Niepokalanie Poczętej i św. Andrzeja Boboli o darowanie życia dziecku. Przyrzekłam złożyć ofiarę i ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej", gdy córeczka nadal będzie żyć. Po zawezwaniu lekarza i daniu zastrzyku, lekarz liczył życie jej tylko do godziny 7 rano, tymczasem dziecko już o godz. 2. w nocy zaczęło przychodzić do przytomności. Zwyczajnie po tej chorobie następuje kalectwo lub śmierć. Natomiast dziecko nasze jest zupełnie zdrowe, bez żadnych następstw. Tu działała tylko moc Boża!
Składamy Bogu, Matce Bożej Niepokalanie Poczętej i św. Andrzejowi Boboli zagłębi serca pokorne podziękowania.
Izydorostwo Baleczowiczowie
Zaświadczam, że w miesiącu czerwcu [1939] r. leczyłem Bożennę Baleczowiczówną 9-miesięczną z Wysokiej pow. Działdowo na zapalenie opon mózgowych. Wezwany zostałem w stanie beznadziejnym. Po zastosowaniu specyficznej surowicy dwukrotnie, dziecko zostało uratowane, świadectwo wydane dla celów osobistych na własną prośbę ojca pacjentki p. Izydora Baleczowicza | DZIAŁDOWO. 12 VIII [19]38 Lekarz powiatowy dr Z. Zakrzewski
Ł.... w październiku 1938 r.
Zagubiłem pewną rzecz, której ani odkupić, ani za którą zapłacić nie mogłem bez narażenia się na poważne konsekwencje dyscyplinarne, jako funkcjonariusz państwowy. W dodatku byłem obowiązany zameldować o tym władzy przełożonej. Nie miałem żadnego usprawiedliwienia. W tej tak przykrej sytuacji dla mnie - nie straciłem jednak ufności w pomoc Matki Najświętszej. do Której zawsze mam gorące nabożeństwo. Zanim miałem poczynić odpowiednie kroki służbowe - udałem się najpierw do kościoła na Mszę św. i tam z ufnością wezwałem pomocy Najświętszego Serca Jezusowego przez przyczynę Niepokalanej i św. Antoniego, jako patrona rzeczy zgubionych.
Prośba moja została wysłuchana! Zaraz tego samego dnia jeszcze zostałem powiadomiony przez nieznaną mi osobę, że rzecz ta została przypadkowo znaleziona i oddana w komisariacie policji.
Wywiązując się z przyrzeczenia, publicznie składam tą drogą z głębi serca płynące najserdeczniejsze podziękowanie Pośredniczce Wszystkich Łask i błagam nadal o opiekę, nade mną. Wielka jest potęga modlitwy do Pocieszycielki strapionych która nikogo nie opuszcza, kto się do Niej z ufnością zwraca!
J. D. post. P. P.
GRODNO, w październiku 1938 r.
Przeszło siedem lat cierpiałem na chorobę nerwową - epilepsję czyli padaczkę, której ataki miałem dość często, nieraz bardzo długo trwające i okropne w swych skutkach, czego następstwem było moje ogólne osłabienie i niemożliwość przyjmowania pokarmów wobec bardzo bolesnego pogryzienia języka i potłuczeniu całego ciała.
Przyjmowałem różne lekarstwa, lecz te nie pomagały mi i wskutek tego zostałem zwolniony z zajmowanej posady, a orzeczeniem Wojskowej Komisji Lekarskiej w Lidzie zmieniono mi kategorię wojskową z "A" na kategorię "E" par. 73, i uznano za nieuleczalnie chorego, nie podlegającego obowiązkowej służbie wojskowej.
Czytając tyle cudownych uzdrowień w "Rycerzu", zwróciłem się i ja z gorącą prośbą do Matki Najświętszej i rzeczywiście dostąpiłem łaski, gdyż już dwa lata jak straszna ta choroba została odwrócona i jestem zupełnie zdrów fizycznie i umysłowo, pomimo tego że obecnie mam cięższą pracę. Za łaskę, którą otrzymałem, składam Matuchnie Niepokalanej z głębi serca najgorętsze podziękowanie i proszę o dalszą opiekę w życiu.
Edward Leszczyński
L.S. Stwierdzam, że Leszczyński Edward cierpiał na padaczkę z zamroczeniami umysłu w latach do 1934 roku w Lidzie. (-) Dr Z. Jastrzębski
Stwierdzam, że p[an] Leszczyński Edward miewał bardzo często ataki padaczki w stopniu b[ardzo] ciężkim i niejednokrotnie okazywałem pomoc lekarską podczas napadów. | Dr J. Dudzicki Felczer więzienny
L.S. Leszczyńskiego Edwarda znam jako dobrego katolika i stwierdzam prawdziwość powyższych słów. (-) Ks. Tytus Strzelewicz franciszkanin
LWÓW, we wrześniu 1938 r.
Córeczka moja zachorowała 10 czerwca [1939] r. na dyfteryt. Byłam zmuszona oddać ją do szpitala, gdzie na zakaźnym oddziale przeleżała od 10 czerwca do 17 lipca stamtąd w stanie prawie beznadziejnym przeniesiono ją na oddział wewnętrzny z powodu porażeń podyfteryjnych skąd odebrałam ją konającą do domu o godz. 23.45 w dniu 28 lipca 1938 r. Dziecko przyjęło Ostatnie Sakramenty Św[ięte]. Ja i cała rodzina ufni w pomoc Bożą udaliśmy się do najlepszej Lekarki - Matki Najświętszej Niepokalanej. Po użyciu wody z Lourdes dziecko zaczęło przychodzić do zdrowia w chwili kiedy już lekarze opuścili ręce. Matka Najświętsza sprawiła, że dziecko w ciągu tygodnia wyzdrowiało i czuje się zupełnie zdrowe i niepotrzebna jest już pomoc lekarska. Matko Najświętsza weź ją w swą opiekę i kieruj jej życiem według Twojej woli!...
Z sercem przepełnionym wdzięcznością składam dzięki Matce Najświętszej św. Antoniemu św. Teresie od Dz. Jezus i O. Wenantemu.
Antonina Dmytruk
L.S. Dnia 31 VII [19]38. objąłem w leczenie chorą Eugenię Dmytruk, znajdującą się w stanie beznadziejnym z powodu porażeń pobłoniczych. Wiara i modły tego nadzwyczaj dobrze rozwiniętego umysłu dziecka, jakoteż rodziny, przyniosły uzdrowienie. (-) Dr med. Franciszek Łuń
Powyższe zdarzenie stwierdzam jako w zupełności prawdziwe i wiarygodne. | Urząd Parafialny Rzymsko-katolicki podpis nieczytelny
SOKAL, we wrześniu 1938 r.
W roku 1935 w czerwcu zachorowałam na gruźlicę płuc. W ciągu kilku tygodni leczenia nie było żadnego polepszenia. Lekarze orzekli że nie mam już pół prawego płuca i, że musi nastąpić dłuższa kuracja, wymagająca odmy.
Ja na takie leczenie się nie zgodziłam. Udałam się do Matki Najświętszej - Dzięki Jej łasce po użyciu cudownej wody z Lourdes, i wysłuchaniu, odprawionej w mojej intencji Mszy św. zostałam wysłuchana! Jestem zupełnie zdrowa!...
Za wszystkie łaski, jakie otrzymałam składam najserdeczniejsze podziękowanie Najsłodszemu Sercu Jezusowemu i św. Tereni, prosząc o opiekę dla mnie i rodziny mojej w dalszym życiu.
Zofia Żulińska
L.S. Stwierdzam niniejszym, że miałem w niej opiece lekarskiej przez dłuższy czas Panią Zofię Żulińską z Sokala z powodu gruźlicy płuc. Stan był bardzo ciężki i zdawało się, że chora musi ulec chorobie. Nadspodziewanie jednak stan chorej zaczął się poprawiać i obecnie wymieniona jest zupełnie zdrowa. (-) Dr Stefan Maciejowicz lekarz w Sokalu
X, we wrześniu [1938 r.]
Już przed przyjściem na świat ofiarowany byłem Matce Bożej, czemu, jak sądzę, zawdzięczam swoje późniejsze ocalenie. Od najwcześniejszego dzieciństwa miałem z natury nieprzezwyciężony pociąg do lubieżności i to przed rozpoznaniem grzechu. Gdy go poznałem, życie moje stało się jednym wielkim grzechem. Wkrótce popadłem w straszny nałóg i w inne ciężkie grzechy, przez co straciłem błogosławieństwo Boże w swym życiu. Przyszłość, po wypróbowaniu różnych środków układała się niepomyślnie, nie mogłem osiągnąć zamierzonego celu. W końcu złamany, zniechęcony i dręczony wyrzutami sumienia, postanowiłem odebrać sobie życie. Na szyi nosiłem zawsze medalik Matki Bożej, będąc przeświadczony, że "nie potępi się kto z nim umrze". Przeto szatan kusił, abym przez wzgląd na prawdomówność i cześć Matki Bożej, zdjął go. Tak też miałem zamiar postąpić, ufałem, że Pan Bóg mnie i tak zbawi. W maju i czerwcu chociaż chodziłem na nabożeństwa ku czci Matki Bożej i P[ana] Jezusa, miałem zamiar lada dzień to wykonać, zwłaszcza, że ostatnia próba zawiodła, a nawet krok wstąpienia na drogę publicznego zła nie powiódł się. Z tych to okoliczności powołała mnie Matka Boża do życia doskonalszego. Od tego czasu zostałem uwolniony od brzydkiego nałogu.
Najświętsza Dziewica okazała, że dziecię Jej opiece powierzone nie może zginąć choćby całe piekło się sprzymierzyło przeciw niemu - Ona nie pozwoli na to. O, gdyby wszystkie matki ofiarowywały swoje dzieci Matce Bożej - bez wątpienia zapewniłyby im szczęśliwość wieczną.
A. B.
MILANÓWEK, we wrześniu 1938 r.
Będąc ciężko chorym na płuca i serce z różnymi komplikacjami, w stanie prawie beznadziejnym, bo i lekarze zwątpili w moje wyzdrowienie, udałem się wraz z żoną i dziećmi z gorącą prośbą do Matki Najświętszej o zdrowie dla mnie.
Po wysłuchaniu Mszy św. przez żonę i dzieci na intencję poprawy mojego zdrowia, i odmówieniu nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy i wypiciu przeze mnie wody z Lourdes, stan mego zdrowia codziennie się polepszał, tak że po miesiącu jestem już tylko rekonwalescentem.
Wywiązując się z uczynionego przyrzeczenia, składam gorące podziękowanie Matce Najświętszej i św. Andrzejowi Boboli i proszę o dalsze zdrowie i siły do pracy.
Piotr Nowak
L.S. Zeznanie to poświadczają Siostry, które pielęgnowały chorego. | Ostrów, 23 VII [19]38. (-) Ks. Finke
PONIEC, we wrześniu 1938 r.
W kwietniu zachorowała na zapalenie wyrostka robaczkowego nasza córka Joanna. Przebieg choroby był bardzo poważny, prawie beznadziejny. Poleciliśmy chorą opiece Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Matuchnie Niepokalanej i świętej Tereni. Po odprawieniu Mszy świętej i odprawieniu nowenny do Niepokalanej nastąpiła znaczna poprawa. Z serca przepełnionego wdzięcznością składamy najgorętsze podziękowanie.
Skrzypczakowie
L.S. Stwierdzam powyższe (-) Dr. med. Władysław Walentowski chirurg i lekarz prakt.
L.S. Stwierdzam, że powyższe zgadza się z prawdą (-) ks. Kazimierz Hemd.
WARSZAWA, we wrześniu 1938 r.
Z serca pełnego wdzięczności i miłości składamy publiczne podziękowanie Matce Bożej Niepokalanie Poczętej za otrzymane łaski.
W kwietniu [1939] r. zachorowałam bardzo poważnie na oczy. Wierząc, że Matka Nasza nie opuści mnie w tej strasznej chorobie modliłam się do Niej gorąco i prośba moja została wysłuchaną, bo w przeciągu krótkiego czasu wyzdrowiałam. -
Pragnęłam mieć dziecko, na które czekałam kilka lat. wnosiłam na tę intencję do Bogarodzicy prośby, które zostały wysłuchane. Cieszymy się córeczką, która jest prawdziwą osłodą naszego życia.
Oddając się nadal pod opiekę Najświętszej Pocieszycielki, Orędowniczki i Pośredniczki naszej - prosimy Ją o opiekę nad nami.
Majorostwo Ptakowie | z córeczką Danusią