Podziękowania
Drukuj
Podziękowania

Osoby, które za specjalne łaski chcą podziękować Niepokalanej publicznie w "Rycerzu", prosimy uprzejmie, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego lekarza. Nadto trzeba podawać w liście nazwisko i pełny adres. Także w wypadkach nawróceń trzeba podać nazwisko i dokładny adres - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. W tym wypadku redakcja stosuje się do życzeń proszących, by ich nazwiska czy miejscowości pozostały w sekrecie.

Ponieważ podziękowań napływa bardzo wiele, dlatego zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście i to ze znacznym opóźnieniem, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o nie- wysławionej dobroci i potędze Niepokalanej Matki. Podziękowanie zamieszczone w skrócie w zupełności czyni zadość w wypadku ślubowania czy przyrzeczenia, że się publicznie ogłosi otrzymaną łaskę.

Jeśli więc ktoś nie znajdzie swego podziękowania w całości, to znak, że zaliczono je do rubryki pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tym listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza to wiele pracy i powiększa koszta.

Za umieszczenie podziękowania nie bierzemy żadnych opłat. Jeśli ktoś chce złożyć ofiarę - może ją przesłać. Zresztą to już sprawa osobista między tym, co łaskę otrzymuje a Niepokalaną.

WARSZAWA, w listopadzie 1937 r. (48-38)

Przyrzekłam publicznie podziękować Matce Najświętszej, jeżeli nawróci pewną protestantkę na katolicyzm. I nie zawiodłam się. Niepokalana przyszła z pomocą - mimo, że osoba ta trwała uparcie w protestantyzmie. Maryja tak ułożyła wszystkie okoliczności, że dziś jako Jej wierna córka przenosi się do wieczności.

Kazimiera Bereda.

POZNAŃ, dnia 1 grudnia 1937 r. (49-38)

W myśl uczynionego ślubu, składam publiczne podziękowanie Najświętszej Panience za uzdrowienie mego ojca i zachowanie go w zdrowiu.

Z punktu widzenia lekarskiego ocalenie chorego było niemożliwe, z powodu tak znacznego upływu krwi, że przekraczał on daleko granicę fizjologiczną. Również wiek 65 lat, zmniejszona tym samym wartość obronna organizmu - jak i poważne w tym wieku serce - dawały jak najgorszą prognozę. Wierzyliśmy jedynie w to, że tylko moc Boża za przyczyną Najświętszej Panienki może choremu życie zachować. Zaczęliśmy odmawiać Litanię Loretańską i do Serca Pana Jezusa. Równocześnie dawaliśmy choremu wodę z Lurd do picia. I rzeczywiście - na przekór ludzkim przewidywaniom stan chorego zaczął się poprawiać i po kilku miesiącach był zupełnie zadawalniający. Minął rok jak Niepokalana udzieliła nam Swej świętej łaski. Ojciec żyje i pracuje - utwierdzając w sercach naszych żywą wiarę w Tę, Która jest Matką Miłosierdzia.

Stanisław Waliszewski, lekarz

LWÓW, dnia 31 listopada 1937 r. (50-38)

Składam najgorętsze podziękowanie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa, Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanie Poczętej za pomoc i błogosławieństwo, oraz O. Wenantemu za kilkakrotne zawsze skuteczne wstawiennictwo. Szczególnie gorąco dziękuję za otrzymaną ostatnio łaskę zdrowia dla córki. Cierpiała ona od kilku lat na wyprysk pokrzywkowy. Pomimo bardzo starannej opieki lekarskiej choroba występowała kilkakrotnie w ciągu lata. Opuchnięcie i niedające się opisać swędzenie wyczerpywały chorą bardzo. Kiedy i w tym roku wystąpiły pierwsze oznaki tej choroby, zwróciliśmy się z ufnością o pomoc do Matki Najświętszej.

Prośba nasza została wysłuchana. "O dobra i czuła Matko, będziesz zawsze naszą miłością i naszą nadzieją".

Józefa Tychowska z dziećmi.

L S. Potwierdzam, że Helena córka Józefy Tychowskiej chorowała od kilku lat na uporczywy i ciężki wyprysk pokrzywkowy, który w tym roku już nie pojawił sie, mimo iż chora nie przestrzegała przepisanej diety. (-) Dr Stanisław Mokrzycki

L. S. Stwierdza proboszcz par. Św. Marcina we Lwowie (-) ks. E. Kiernik

GAĆ, dnia 1 grudnia 1937 r. (51-38)

Przepełnieni bezgraniczną wdzięcznością składamy Matuchnie Niepokalanej serdeczne dzięki za uleczenie 3-letniego dziecka z ciężkiego zapalenia opon mózgowych. Leczenie było spóźnione, choroba się daleko rozwinęła i spowodowała porażenie nerwów. W szpitalu lekarz oświadczył, że trzeba będzie dziecko zabrać do domu, bo nie ma żadnej nadziei wyzdrowienia W tym ciężkim strapieniu nie przestawaliśmy modlić się do Matuchny Niepokalanej. Dziecię swoje, beznadziejnie chore, oddaliśmy pod Jej słodką opiekę. I wysłuchała nas Ta czuła Pocieszycielka strapionych. Dziecię wbrew przewidywaniom lekarzy przyszło do zdrowia. choroba przeszła, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Lekarz i Siostry, które pielęgnowały dziecko okazali wielkie zdziwienie. Tobie więc, Maryjo Niepokalana wdzięczni być pragniemy przez całe życie.

W. i B. Dulibanowie

L. S. Stwierdzam wiarogodność: (-) ks. Jan Błaż, proboszcz

LWÓW, dnia 3 grudnia 1937 r. (52-38)

Spełniając postanowienie składam najserdeczniejsze podziękowanie Niepokalanej i św. Teresie od Dzieciątka Jezus, za opiekę w latach młodzieńczych, kiedy różnego rodzaju pokusy czyhały na mnie, za pomoc przy egzaminie dojrzałości i w dalszych latach studiów uniwersyteckich, a przede wszystkim bardzo dziękuję za uratowanie zdrowia ojca.

J. F. student U. J. K.

KOMARÓWKA, dnia 4 grudnia 1937 r. (53-38)

Spieszę złożyć podziękowanie Królowej nieba i Pani świata za doznaną łaskę. Przechodziłem niesłychanie ciężką chorobę, bo pęknięcie żołądka. Wezwany lekarz po zbadaniu był bezradny. Odesłano mnie do Lublina, co działo się niezmiernie szybko, bo miałem policzone minuty życia. W Lublinie po prześwietleniu lekarze zaproponowali mi operację, lecz oświadczyli, że jest beznadziejna. bo na tysiąc takich operacji udaje się jedna. Dodali też, że chyba będzie nadzwyczajna pomoc Boska. Ja ufny w miłosierdzie Boże poddałem się z rezygnacją operacji. Po operacji lekarze określili mi godziny życia, najpierw trzy, a potem trzy dni. W tym czasie moja rodzina, ufna w miłosierdzie Boże, zamówiła kilka Mszy świętych w mej intencji i odprawiono nowennę do błogosławionego Władysława. Dzięki Bogu i Matce Najświętszej opuściłem szpital i obecnie czuję się dobrze, i biorę się do pracy fizycznej, bo jestem rolnikiem.

(-) Bolesław Butrym

L. S. Stwierdziłem u B. Butryma pęknięcie żołądka - stan był prawie beznadziejny, gdyż nawet po zabiegu operacyjnym 1: 500 (jeden na pięćset) wychodzi zdrowo. Obecnie po operacji czuje sie dobrze. (-) Dr Jerzy Kubbicki

MICKAŃCE, dnia 7 grudnia 1937 r. (54-38)

Z głębi serca składam podziękowanie Matce Niepokalanej za wyzdrowienie mego syna. Przykuty do łoża, nie mogąc nawet o własnych siłach się poruszyć, zdawał się być nieuleczalnie chory. Lekarze orzekli gruźlicę kości pacierzowej. Dalszego leczenia zrzekli się. Pozostała pomoc tylko nieba. Prośba do Matki Najśw. i pielgrzymka do Kalwarii Wileńskiej sprawiły, że syn mój dziś chodzi bez śladów tak ciężkiego cierpienia.

(-) Józefa Kucewiczowa

L. S. Znam chłopca, odwiedzałem go jako beznadziejnie chorego. Dziś uczęszcza do szkoły, wdzięczny Matce Najśw. za uzdrowienie. (-)Prof. ks. Czesław Barwicki

SZPIZA, dnia 7 grudnia 1937 r. (55-38)

Ostatniego maja br. o godzinie 10 w nocy wybuchł pożar u sąsiada. Skoro spostrzegłam ogień przez okno, narazie straciłam przytomność i nie wiedziałam co robić. W tym padło mi na myśl, aby wziąć obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Wybiegłam z nim na dwór, przeżegnałam, zaczęłam się gorąco modlić, aby ocalał mój dom, który po raz drugi był w takim niebezpieczeństwie. Płomień tak buchał na dach, że nikt nie myślał o uratowaniu go. Ale Matka Najświętsza wszystko może, więc też dom mój został ocalony cudem. Każdy tak mówi, kto widział tę (13 metrową) bliską odległość ognia. Dziękuję Matce Najświętszej, że po raz drugi ocaliła mnie z takiego nieszczęścia.

(-) Helena Gójowa

Niżej podpisana H. Gójowa pod względem religijno - moralnym jest bez zarzutu; o wspomnianym pożarze dobrze mi wiadomo, że taki był i w tych samych okolicznościach. − Proboszcz Parafii Puhaczów: (-) ks. Haliop J.

KOZOWA, dnia 9 grudnia 1937 r. (56-38)

W lipcu br. zachorowała nam córka Janina na tężca czyli zatrucie całego organizmu. Lekarz po zbadaniu orzekł, że wszelka pomoc lekarska daremna i że dnia następnego nie dożyje. Przez telefon o tym powiadomił księdza Kanonika, który natychmiast udzielił ostatnich Sakramentów. Spodziewaliśmy się śmierci, ale ks. Dziekan doradził położyć ufność w Matce Bożej, Która nas pocieszy. Drugi lekarz przywołany powiedział: ufajcie i proście Matkę Najśw., a ja będę podtrzymywał ją przy życiu. I po kilku zastrzykach córeczka nasza cieszy się najlepszym zdrowiem, za co niech będą dzięki Matce Bożej Niepokalanej i Najświętszemu Sercu Pana Jezusa oraz św. Antoniemu Padewskiemu.

(-) Ignacy i Anna Chwastyk

L. S. Za zgodność z prawdą Ks. Karol Chmielewski rz. kat. proboszcz w Kozowej i wicedziekan Brzeżański

Potwierdzam, iż stan zdrowia wymienionej był istotnie prawie beznadziejny, a tylko silna wiara w pomoc Bożą pozwoliła mi utrzymać chorą przy życiu. (-) Dr med. Eugeniusz Płoszaj

GRODNO, dnia 10 grudnia 1937 r. (57-38)

Sercem pełnym wdzięczności i miłości składam publiczne podziękowanie Matce Niepokalanej, św. Tereni od Dzieciątka Jezus oraz czcigodnemu O. Wenantemu Katarzyńcowi za niezliczone, otrzymane laski. Zachorowałem i zacząłem kaszleć i pluć krwią. Lekarze stwierdzili gruźlicę płuc w połączeniu z katarem kiszek. Upadałem z każdym dniem na siłach. Zwróciłem się z całą rodziną z gorącą prośbą do Królowej Miłosierdzia, a po odprawieniu nowenny do Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i O. Wenantego o jego beatyfikację, rychło powróciłem do zdrowia.

Składam publiczne podziękowanie Niepokalanej i proszę o dalsza opiekę nad naszym dzieckiem i całą rodziną.

Niegodni słudzy Maryi: E. i A. L.

Prawdziwość powyższego zdarzenia stwierdzam. (-) O. Tytus Strzelewicz

Niniejszym stwierdzam, że p. L. A. ostatnio chorował na przewlekły nieżyt kiszek, a następnie na gruźlicę płuc z krwotokiem i stosunkowo w krótkim czasie stan zdrowia uległ znacznej poprawie (mniej więcej w pół roku), obecnie jest niemal zupełnie zdrów. (-) Dr med Józef Łozowski

E..., dnia 12 grudnia 1937 r. (58-88)

Tato mój od kilkunastu lat był katolikiem tylko z metryki. Nie uczęszczał do Sakramentów św. i do kościoła. życie z nim w domu było niemożliwe. Mając lat 15, zaczęłam odmawiać Różaniec św. o jego nawrócenie. Były chwile żem wątpiła w skuteczność swych modłów, lecz czytanie "Rycerza" dodawało mi ufności. Przyszła ciężka choroba i godziny życia taty były policzone. Na wspomnienie, że tato może umrzeć bez pojednania się z Bogiem łzy miałam w oczach. Znając gwałtowność charakteru ojca, w Różańcu czerpałam odwagę, by przystąpić do łoża chorego i wspominać mu o konieczności wyspowiadania się. Tato milczał. Ja cała drżąc, rzuciłam się na kolana, odmawiając Różaniec św. o jego nawrócenie. Wierzyłam, że Maryja wysłucha moje modlitwy różańcowe, odmawiane przez pięć lat. Tato sam poprosił o spowiednika. Pojednany z Bogiem, przyjął Komunię Św., pierwszą po kilkunastu latach i umarł. O Matko, najlepsza nasza Pani, Ty wysłuchałaś moje modły. Czuję, że wyjednałam nawrócenie modlitwą Różańca św. O Matko Boska brak mi słów na opisanie i wypowiedzenie wdzięczności ku Tobie za tę łaskę i wiele innych otrzymanych za Twym wstawiennictwem.

D. K.

TORUŃ, dnia 12 grudnia 1937 r. (59-88)

Dziękuję Matce Najświętszej za pomoc duchową w czasie przebytej choroby i łaski jakimi mnie darzyła. Jest Ona mą jedyną ostoją, gdy smutek życie ogarnia.

Andrzej Jakubowski, podchorąży artylerii