Podziękowania
Drukuj
podziękowania

DAWIDGRÓDEK, dnia 2 grudnia 1936 r. (23-37)

Matuchnie Najświętszej Niepokalanej najpokorniej dziękuję za wysłuchane prośby o posadę. Cztery lata byłem bez pracy, cztery lata rozpacz szarpała me serce. Posady otrzymać nie mogłem - starania nic nie pomagały, a protekcja żadnej nie miałem. Znalazłem ją dopiero wówczas, gdy pewna osoba dała mi "Rycerza Niepokalanej" i zwróciła moją uwagę na umieszczone w nim podziękowanie za posadę. Po przeczytaniu "Rycerza" wstąpiła nadzieja w me serce. Znalazłem najpewniejszą Protektorkę. Z ufnością zwróciłem się do Niej za przyczyną Czcigodnego Ojca Wenantego. I nie zawiodłem się. Posadę otrzymałem, za którą Panience Niepokalanej składam najkorniejsze dzięki.

Kubicki Franciszek, naucz.

SUWAŁKI, dnia 3 grudnia 1936 r. (24-37)

Będąc w 8 klasie gimn., miałem b. wielkie trudności przeniesienia się do drugiego gimnazjum, na czym mi b. zależało. Zwróciłem się z gorącą modlitwą do Najświętszej Panienki i wkrótce zostałem przyjęty przez kuratorium, mimo że dyrektor gimn. nie chciał się zgodzić. Po ukończeniu gimnazjum niejednokrotnie byłem w ciężkiej sytuacji w szkole podchorążych, jednak przy pomocy Matki Najświętszej z każdej szczęśliwie wychodziłem.

Za doznane łaski gorąco dziękuję Matuchnie ukochanej i oddaję się pod Jej opiekuńcze skrzydła, by czuwała wciąż nade mną i gdy będę w ciężkiej chwili życia, przyszła mi z pomocą, szczególnie w godzinę śmierci na polu bitwy, gdyż jestem młodym "oficerem ł tam pragnę mieć cichą niewątpliwie śmierć.

Ppor. Ł. U.

PEKESPA, 4 grudnia 1936 r. (25-37)

Jeszcze w 1914 r. upadła mi na nogę duża ława. Noga spuchła, a w zimie po przeziębieniu jej otworzyły się aż cztery rany i zaczęła płynąć materia. Nie pomagały żadne lekarstwa a lekarz z Tartakowa oświadczył, że to się nigdy nie zagoi. 14 grudnia 1929 r., pojechałem do szpitala w Sokalu i tu dyrektor szpitala dr. N. po prześwietleniu i po zrobieniu zdjęcia oświadczył, że musi się całą stopę odciąć - innej rady nie ma. Nie chcąc zostać kaleką, nie zgodziłem się na to, lecz poddałam się jeszcze leczeniu lampą kwarcową, ale to nic nie pomagało. I tak cierpiałam do 1934 r. Wiedziałam, że w Tartakowie jest Cudowny Obraz Matki Niepokalanie Poczętej i wiedziałam, że tam wiele cudów się działo. Zaczęłam więc gorąco się modlić do Cudownej Pani Tartakowskiej i obiecałam kupić światło na Jej ołtarz. Jednego dnia wieczorem zaczęła mnie noga bardzo boleć, i tak trwało aż do rana. Rano ból zupełnie ustał, a niezadługo rany zagoiły się zupełnie. I dziś noga moja jest zupełnie zdrowa, a w tym miejscu, gdzie były rany , są tylko małe blizny. Chcąc się odwdzięczyć Cudownej Matce Boskiej Tartakowskiej, kupiłam światło i dałam w Tartakowie na Mszę św. dziękczynną. Obecnie przez publiczne ogłoszenie chcę jeszcze raz złożyć serdeczne dzięki naszej Cudownej Pani Tartakowskiej.

Michalina Smutek

Urząd parafialny obrz. łac. w Tartakowie stwierdza, iż wyżej podpisana Michalina Smutek dnia 4. XII. 1936 r., będąc osobiście w tutejszym Urzędzie parafialnym zeznawała pod przysięgą powyższe zdarzenie celem wpisania do Kroniki Cudownego Obrazu Matki Boskiej Niepokalanie Poczętej w Tartakowie i przedłożyła zdjęcie rentgenowskie psującej się kości w chorej nodze, zrobione w szpitalu w Sokalu przed jej uzdrowieniem. − L. S. Tartaków, 4. XII. 1936 r.

K..., dnia 4 grudnia 1936 r. (26-37)

Od dłuższego czasu popadłem w niewiarę i wątpiłem w istnienie Stwórcy. Obłęd ten stopniowo prowadził duszę moją do upadku i całkowitej zagłady. Przekonałem się w końcu, że nigdy nie zaznam spokoju i radości, gdy nie zmienię przekonań. Zwróciwszy się z gorącą prośbą do Najśw. Maryi Panny, prosiłem o wyprowadzenie z fałszywej drogi. Niepokalana wysłuchała moich próśb, że obecnie czuję całkowitą zmianę w duszy. Za tę ogromną łaskę składam Niepokalanej z głębi serca płynące podziękowanie, polecając się nadal Jej opiece.

A .X. kpt.

SOSNOWIEC, dnia 5 grudnia 1936 r. (27-37)

Dnia 15 lipca 1935 r. z mieszkania mojego skradziono firanki i kapę na łóżko. Rzeczy te nie były moją własnością, lecz zostały przyjęte przeze mnie na przechowanie na dwa dni przed kradzieżą. Kto i kiedy mi je skradł, nie było mi wiadomym. Zaraz udałam się do kościoła i zaczęłam się gorąco modlić do Matki Niepokalanej i św. Antoniego, aby odnalazły się rzeczy skradzione, a przede wszystkim, bym zrzuciła z siebie hańbę, jaka mogłaby na mnie zupełnie niewinną spaść. Odprawiłam nowennę do św. Antoniego i zamówiłam Mszę św. ufając, że Niepokalana wysłucha mej prośby. I oto sprawa się wyjaśniła. Policja śledcza, przechodząc koło pewnego domu, nawet nie w owej sprawie, spostrzegła, że coś z okna spada. Były to właśnie przedmioty skradzione u mnie i w kilka dni potem zostały mi wydane. Widzę w tym zdarzeniu wielką pomoc Boską i wierzę w potęgę Niepokalanej. Od tej pory nieustannie odprawiam nowennę do Matki Najświętszej św. Antoniego, bo gorąco wierzę, że za Ich przyczyną zostały owe rzeczy odnalezione. Ufna w przemożne orędownictwo Niepokalanej, polecam się Jej dalszej opiece.

C. Figiel

BAYEUX (Francja), dnia 26 grudnia 1936 r. (28-37)

W marcu ub. roku otrzymałam list od brata mego, którego nie widziałam od 30 lat, z prośbą bardzo pokorną ukazania mu drogi wstąpienia na łono Kościoła Katolickiego. Chcąc się przekonać, co go skłoniło do tego, wystawiłam go na próbę. Dałam mu adres zakonnicy, która od czasu do czasu przysyłała mi o nim wiadomości. Nagle biedaczysko zachorował na gruźlicę gardła. Ze względu na jego stan zdrowia zajęłam się nim bliżej i pisując do niego, zachęcałam go do cierpliwości i poddania się woli Bożej. Stan zdrowia nagle się pogorszył, a pomimo pragnienia Chrztu, ks. kapelan szpitala ciągle odwlekał, bo brat mój z trudnością przykładał się do nauki katechizmu. Dodawałam mu otuchy w cierpieniu. Stan jego zdrowia tak się pogorszył, że sam wezwał księdza, prosząc go o natychmiastowy Chrzest i o imię Władysława Józefa - wedle życzenia siostry. Otrzymawszy Oleje św. w trzy dni zaledwie po Chrzcie św. oddał Bogu ducha. Jestem pewna, że nawrócenie to zawdzięczam modlitwom, jakie za jego duszę od kilku miesięcy bezustannie do nieba zanoszono. Za tę łaskę i inne, dzięki czynię Matce Najświętszej. Również proszę o dalszą opiekę nade mną i nad bliskimi.

S. Katarzyna Borońska, franciszkanka

BRZEŚĆ n. BUGIEM, dnia 28 grudnia 1936 r. (29-37)

Od kilkunastu lat mąż mój popadł w straszny nałóg pijaństwa. Pożycie z nim stało się dla mnie jednym nieprzerwanym pasmem udręk i cierpień. Byłam uważana przez tego człowieka za coś niepotrzebnego na świecie, stale i wciąż mu przeszkadzającego. Był dla mnie strasznym tyranem i ciemięzcą stwarzającym mi obraz piekła na ziemi. Ileż to razy dusza moja biedna, zbryzgana błotem, drżała z zimna jak liść na samotnym drzewie. Całe noce w bezsenności, słocie lub mrozie musiałam nieraz spędzać na dworze, bojąc się wejść do domu. Słowem, przeżywałam piekło na ziemi. Posłuchałam wtedy rady jednej ze znajomych i dałam na Mszę św., oraz podałam cudownej wody z Lurd mojemu mężowi do picia. Oczywiście zrobiłam to skrycie. I oto Matka Najświętsza wysłuchała prośby mej duszy. Dzisiaj człowiek ten, o którym każdy wyrażał się, że jest straceńcem, odzyskał świadomość umysłu, przestał pić i jest wzorowym mężem i ojcem. Zbudził się do życia nowego jakby z letargu, grzebiąc ten straszny nałóg w zapomnieniu. Dzisiaj świat i życie nabrało dla mnie innej barwy i formy. Dawniej mogłam tylko marzyć o tym, co dziś mam w rzeczywistości. A zatem - cierpiący, upadli na duchu i zwątpieni otwórzcie swoje serca i dusze pokornie Matce Niepokalanej, a wierzcie mi, że i wy doznacie szczęścia i ukojenia. Niech wam się nie zdaje, że szczęście i spokój ducha jest nieuchwytny i niedostępny dla was. Wszystko uczynić może Ta, Która chce świat zbawić, a dusze upadłe wyciągnąć z odmętów zła. Cześć Ci i chwała Pani świata po wszystkie wieki wieków za łaski, jakimi raczyłaś mnie obdarzyć, dając mi tym samym nową i spokojną erę życia. Polecam się Matko Najświętsza Twej opiece i proszę Cię, byś nigdy mnie nie opuściła.

Niegodna sługa Maryi, A.

TCZEW, dnia 18 grudnia 1936 r. (30-37)

Składam publiczne podziękowanie Najśw. Maryi Pannie za ocalenie męża i szofera od niechybnej śmierci wskutek zderzenia samochodu osobowego z furmanką. Siła zderzenia była tak wielka, że dyszel wozu na wylot przebił dach karoserii samochodu. Mąż odniósł lekkie obrażenia głowy, ręki oraz doznał wyłamania zęba i przecięcia wargi dolnej. Takie tylko, a nie gorsze następstwa tego wypadku zawdzięczać należy Cudownemu Medalikowi, który mąż stale nosi przy sobie. Zaznaczam, że jest to już drugi wypadek samochodowy W tym roku. Z prawdziwą więc wdzięcznością śpieszę złożyć na łamach "Rycerza" publiczne podziękowanie.

Wanda Dalsowa

Potwierdzam zgodność opisanych powyżej wydarzeń z rzeczywistością. − Tczew, 22. XII. 36 r. Ks. Aleksander Kupczyński, proboszcz.

KRYNICA, dnia 10 grudnia 1936 r. 31-37)

Dnia 8 września 1935 roku, przechodząc przez jezdnię w Zakopanem, uległam ciężkiemu wypadkowi samochodowemu ze strasznymi obrażeniami głowy. W czasie rekonwalescencji wywiązały się komplikacje, które spowodowały konieczność kilkakrotnych niebezpiecznych operacyj. Po operacjach nastąpiły dalsze powikłania i pogorszenie do tego stopnia, że gotowałam się na śmierć i przyjęłam św. Sakramenta. Do ostatniej chwili wierzyłam w pomoc Matki Bożej Niepokalanej, pod Której niezawodną opiekę oddawałam się niejednokrotnie już w czasach mego dzieciństwa. I pomoc ta nie zawiodła! Po kilkumiesięcznych, bardzo ciężkich cierpieniach, choroba została zwyciężona. Wróciłam do zdrowia z pełnym przeświadczeniem, że życie zawdzięczam wyłącznie pomocy Matki Bożej Niepokalanej i św. Tereni, Którym składam obecnie za cudowne ocalenie publiczne podziękowanie, wraz z prośbą o opiekę w dalszej drodze życia dla mych najbliższych i dla mnie.

Maria Dobrochna Dzwonkowska

Stwierdzam, że stan chorej był b. ciężki ze stawką prognozy; jednak wbrew przewidywaniom chora bardzo szybko powróciła do zdrowia. − Dr. Juljan Zawadowski

Prawdziwość powyższych faktów stwierdzam i zaznaczam zarazem, że osobiście miałem sposobność zaobserwowania serdecznego, pełnego dziecięcej miłości zwracania się chorej do M Bożej i św. Teresy od Dzieciątka Jezus. − Krynica-Zdrój 10. XII. 36. Ks. dr. Władysław Bochenek

ZAWITAŁA, dnia 27 grudnia 1936 r. (32-36)

Najświętszej Maryi Niepokalanie Poczętej składam najgorętsze podziękowanie za okazaną mi łaskę i wysłuchanie moich próśb. Serdecznie też proszę tę Pocieszycielkę strapionych o dalsze łaski i opiekę nade mną i moją rodziną.

Kazimiera Karwańska, nauczycielka

JASŁO, dnia 6 stycznia 1937 r. (33-37)

Tą drogą dziękuję Królowej Młodzieży Akademickiej za stałą pomoc i opiekę w czasie moich studiów uniwersyteckich i proszę o dalszą pomoc w życiu.

Mgr. Kosiek Adolf

WARSZAWA, dnia 18 stycznia 1936 r. - (34-37)

Mam specjalną cześć ku Niepokalanej. W dzieciństwie, w czasie studiów i "obecnie doznawałem i doznaję wiele dobrodziejstw i pomocy od Mateczki Niepokalanej. Zawsze, gdy zwróciłem się do Niej z prośbą zostałem wysłuchany. Za Jej przyczyną odzyskałem zdrowie. Z wdzięczności składam więc publiczne podziękowania Najświętszej Matuchnie Niepokalanej, prosząc równocześnie o dalszą opiekę.

Jerzy H.