RYGA, w lutym 1937 r. (Łotwa). (43-37)
Sercem pełnym wdzięczności dla Najśw. Maryi Panny i Serca Jezusowego składam publicznie podziękowanie za otrzymaną łaskę nawrócenia osoby, która przeszło dziesięć lat nie była u spowiedzi. Nie wierzyła wcale w istnienie Boga. Zbolałym sercem poczęłam modlić się do Matki Najświętszej prosząc, by Ona wzięła tę osobę w opiekę i wyjednała jej łaskę nawrócenia. W krótkim czasie owa osoba zaczęła przychodzić do kościoła i słuchać kazań. Z całą ufnością podwoiłam swoją prośbę do Niepokalanej, ślubując, że ogłoszę podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". I Ta Lekarka chorych i Ucieczka grzesznych, wysłuchała mię niegodną, bo osoba "K" przystąpiła do spowiedzi i Komunii Św[iętej]. Za tę wielką łaskę i wiele innych serdecznie dziękuję Matce Miłosierdzia, Sercu Jezusowemu i św. Teresie od Dz. Jezus oraz polecam nadal Jej przemożnej opiece siebie i moich krewnych. Bądź nam, o Matko, Wspomożycielką we wszystkich naszych potrzebach.
Niegodna czcicielka Maryi, Maria Jasinkówna, sodaliska
BIADOLINY, 17 lutego 1937 r. (44-37)
Matce Najświętszej, Najdroższej swej Opiekunce, składam publiczne podziękowanie za to, iż przez cały czas studiów wspierała mię Swą łaską na duchu i ciele i dopomogła do osiągnięcia celu w bardzo trudnych i ciężkich warunkach, wśród wielu trosk i przykrości. Jej tylko zawdzięczam swe obecne stanowisko. Składając Niepokalanej cichy hołd miłości, proszę, by nadal otaczała opieką mój dom i rodzinę oraz by tą samą łaską obdarzyła mego męża i dopomogła mu również w ukończeniu studiów.
Mgr Irena Fedorowicz-Rozmusowa
KRAKÓW, dnia 4 lutego 1937 r. (45-37)
Życie moje, to nieprzerwany łańcuch dowodów Opatrzności Bożej, jaka nieustannie czuwa nade mną. Przez 3 lata niedomagałem na płuca, lekarze zalecali mi wielokrotnie przestać palić papierosy. Ale ja, będąc nałogowym palaczem, nie byłem w stanie rzucić papierosów. Aż oto w listopadzie 1935 r. rozchorowałem się bardzo poważnie na prawe płuco. Zacząłem się leczyć. Stan jednak był poważny i ciężki. Lecz ufny w Opatrzność Bożą i w pomoc Tej, Którą zowiemy Pocieszycielką strapionych, pospieszyłem do Jej stóp z gorącą modlitwą i wiarą odprawiając nowennę. Udałem się pisemnie do Niepokalanowa po wodę z Lourdes i zamówiłem Mszę św. przed ołtarzem Matki Bożej na intencję polepszenia zdrowia.
Jestem przeświadczony, że tylko dzięki pomocy Matki Najśw. zostałem uzdrowiony. Dzisiaj mija 15 miesięcy, nie palę papierosów i czuję się zupełnie zdrowy. Dlatego też uważam za najpierwszy swój obowiązek podziękować publicznie Najświętszej Maryi Pannie za Jej najlepszą, najpewniejszą opiekę nade mną, za Jej błogosławieństwo w moim życiu i w służbie, prosząc zarazem gorąco o dalszą opiekę.
Marian Wodzień, maszynista PKP
Poświadczam, iż petent popadł w gruźlicę płuc i po 4 miesiącach bez leczenia sanatoryjnego został wyleczony w 1935 r. | Kraków, dnia 4 lutego 1937 r. - Dr Sikorski Stanisław
WILNO, dnia 16 lutego 1937 r. (46-37)
Wszystko, co mam w życiu, zawdzięczam Najświętszej Pannie Maryi. W najtrudniejszych chwilach życia doznawałem wyraźnej pomocy Opiekunki ludzi i z zawikłanych sytuacji wychodziłem zawsze szczęśliwie. Czterokrotnie w moim życiu, w bardzo poważnych chwilach, pełnych zwątpienia, Najśw. Panienka natchnęła mnie niegodnego sługę otuchą i dodała sił oraz wyprowadziła zwycięsko, z triumfem, pomimo ogromu przeszkód. Za wszystkie doznane łaski, racz przyjąć, Matko Niepokalana, najgorętsze moje podziękowania i racz nadal mnie i moich najbliższych otaczać Swą przemożną opieką.
Tadeusz Szalewski, student prawa U.S.B.
Znając osobiście p. Tadeusza Szalewskiego, stwierdzani niniejszym prawdziwość podanych z nieco faktów. | Ks. L. Soltan, wikary kościoła św. Jana w Wilnie
SZUBIN, dnia 18 lutego 1937 r. (47-37)
W styczniu [1937] r. dwuletnia moja córeczka uległa ciężkim u poparzeniu. W trzecim dniu po wypadku przyszła agonia. Dziecko zsiniałe, z konwulsyjnie wykręconymi członkami, jęczało nieprzytomnie. Wezwani poważni, doświadczeni lekarze skonstatowali zapalenie opon mózgowych i wylew krwi do jelit. Dokonana punkcja wykazała krew w płynie rdzeniowym. - "Współczuję Panu, bo sam jestem ojcem" - oświadczył jeden z lekarzy - lecz nie ma co taić, jesteśmy mężczyznami - dokonane zabiegi na długo nie pomogą, dziecko z tego nie może wyjść - za parę godzin skończy"... - "Niestety nie ma żadnej nadziei" - oświadczył drugi. W tej strasznej chwili, gdy widok męczarni ukochanego dziecka targał me trzewia, zwróciłem się o pomoc do Matki Bożej i Najświętszego Serca Jezusa za przyczyną św. Antoniego. Dziecku nagle wróciła przytomność i szybki powrót do zdrowia zdumiał lekarzy. Ciężka choroba nie pozostawiła po sobie następstw. Za tę wielką łaskę pokornie dzięki składam Najświętszej Pannie, Która zaiste jest Uzdrowieniem chorych.
Zbigniew Ekiert, radca
LWÓW, 26 lutego 1937 r. (48-37)
Po urodzeniu syna w kwietniu [1936] r. zachorowałam na skrzep (zapalenie żyły) w lewej nodze; po 6 tygodniach nieruchomego leżenia (w sumie 10 tygodniach), nastąpił przerzut skrzepu na prawą nogę. W lipcu kawałek skrzepu urwał się i dostał przez serce do lewego płuca. Było mi już tak źle, że czułam jak z każdą chwilą gaśnie we mnie życie. Lekarze podtrzymywali mnie zastrzykami kamfory. W czasie największych upałów leżałam zupełnie nieruchomo, gdyż najmniejszy ruch mógł spowodować nowe urwanie skrzepu i ewent. śmierć. Będąc już, jak zdawało mi się w agonii, gdyż nie mogłam przyjmować pokarmów, ani leków, odbyłam spowiedź i przyjęłam Wiatyk i Oleje św. Ponadto otrzymałam od P. Radcy Dunka de Sajo wodę z Lourdes i szkaplerz.
Podczas nieskończenie długich godzin leżenia poznałam jak b. słabą i nikłą istotą jest człowiek, jak bezsilnym, mimo postępu i ogromu wiedzy lekarskiej, jak wreszcie zależnym od woli Tego Najwyższego, w którego rękach każde się życie rozpala lub gaśnie.
I tak bezwyznaniowy filozof Schopenhauer umierając powiedział: "W cierpieniach filozofia bez Boga nie wystarcza", tak i ja przestałam mędrkować w rozmowach czy to z ks. prof. katechetą, czy później z ks. proboszczem, lecz zwróciłam się w cierpieniu do Boga, błagając gorąco i pokornie Matkę Najświętszą o wyzdrowienie i możność zajęcia się mym maleńkim synkiem.
Wraz z mężem odmawialiśmy nowenny z ufnością poddając się woli Bożej. I mimo że skrzep posunął się dalej, zajmując część jamy brzusznej, mimo że stan zdawał się być beznadziejnym, a znani i dobrzy lekarze powiedzieli "wszystko w ręku Boga" - zaczęła zaznaczać się z wolna i stale poprawa, tak, że z końcem września mogłam siadać w łóżku, następnie o laskach powoli próbować przechodzić przez pokój, a obecnie, choć jeszcze nie najlepiej, chodzę już nawet po mieście.
Doznając niegodna tak wielkiej łaski, pragnę publicznie najpokorniej podziękować Matce Najświętszej, jak też św. Antoniemu i O. Wenantemu za zdrowie, prosząc o dalszą opiekę.
Pragnę, by te słowa, płynące z głębi wdzięcznością przepełnionego serca trafiły do serc ludzi małej wiary i nauczyły ich modlić się szczerze i gorąco do Tej naszej Najlepszej Opiekunki która nikogo w potrzebie nie opuszcza.
Maria Starża Majewska, żona dziennikarza
Dr Sikorski Stanisław
Groźny stan chorej w lecie 1936 r. potwierdzam | Doc. Dr Sabatowski
Ze strony Urzędu paraf. stwierdza się prawdziwość powyżej danych przez niego faktów. Ks. St. Kałężny, | Ks. L. Soltan, wikary kościoła św. Jana w Wilnie
DĘBLIN, dnia 9 lutego 1937 r. (49-37)
Za doprowadzenie do Szkoły Podchorążych Lotnictwa i otrzymanie wielu innych dobrodziejstw dziękuję Niepokalanej Opiekunce. Prosząc zarazem na przyszłość o dalszą opiekę.
Pokorniewski F.
WYGODA, w styczniu 1937 r. (50-37)
Śmierć dzieci moich, które uważałam za jedyne swoje szczęście i cel życia, pogrążyła mnie w wielkim smutku. Stałam się zupełnie obojętną na wszystko. Stan ten był bardzo dla mnie niebezpieczny. Wówczas to Niepokalana pośpieszyła mi z pomocą, zsyłając promień światła, który rozjaśnił drogę mego życia. Za radą życzliwych ludzi zwróciłam się do Niej z błagalną prośbą. I zostałam wysłuchaną. Matka Najświętsza wynagrodziła poprzedni mój ból i zachowała następne moje dzieci przy życiu. Toteż z radosnym i wdzięcznym bez miary sercem złożyłam, dzięki Niepokalanej na Jasnej Górze. Również składam dzięki za te i inne łaski i błagam o dalszą opiekę nad moimi dziećmi i rodziną.
Sługa Niepokalanej St. Grędzka, nauczycielka
CHOJNIK, dnia 9 lutego 1937 r. (51-37)
W marcu [1936] roku zachorowała mi nagle żona. Wezwany lekarz stwierdził zapalenie opon mózgowych i kazał ją natychmiast odwieźć do szpitala w Tarnowie. W czasie kilkutygodniowego pobytu mej żony w szpitalu.
kiedy widziałem, że jej nie lepiej, zapytałem się lekarza czy jest nadzieja jej wyzdrowienia. Powiedział mi, że to jest wątpliwe. W tym wielkim zmartwieniu udałem się do innego lekarza - do Maryi Niepokalanej, upadłem na kolana i błagałem Ją serdecznie z wiarą gorącą o wyzdrowienie mojej żony, przyrzekając w razie jej wyzdrowienia dać na Mszę św. i ogłosić publicznie tę wielką łaskę w "Rycerzu Niepokalanej".
I zostałem wysłuchany, bo moja żona wyzdrowiała zupełnie. Wywiązując się zdanego przyrzeczenia składam Maryi Niepokalanej najgorętsze podziękowanie i część, polecając się Jej przemożnej opiece nadal wraz z całą rodziną.
Adam i Maria Sterkowiczowie
L.S. Podziękowanie to jako zgodne z prawdą potwierdza | Ks. Mieczysław Trojnacki proboszcz
Stwierdzam, iż wezwany do Marii Sterkowicz znalazłem zapalenie opon mózgowych i stan beznadziejny. Pacjentka odwieziona do szpitala, w niezwykle szybkim czasie przyszła do zdrowia zupełnego. | L.S. Dr Stanisław Mroczkowski, Lekarz Okręgowy w Tuchowie. Tuchów, 9 II [19]37 r.
KRAKÓW, dnia 26 grudnia 1936 r. (52-37)
Zgodnie z przyrzeczeniem składam Najświętszej Panience z głębi serca płynące podziękowanie za wiele łask, jakich doznałem za Jej przyczyną, a szczególnie za pomoc w trudnej sytuacji życiowej.
Władysław Possinger, abs. Korp. Kad.
PRZEMYŚL, dnia 1 lutego 1937 r. (53-37)
Matka moja będąc już w podeszłym wieku, chora na serce, dostała bardzo ciężkiego zapalenia płuc. Lekarze nie robili już nadziei wyzdrowienia, a cały przebieg choroby zapowiadał bliską śmierć. W tym ciężkim strapieniu udałam się z prośbą do Matuchny Niebieskiej i obiecałam publicznie podziękować za pomyślny przebieg. I wbrew wszystkim oczekiwaniom przesilenie minęło szczęśliwie. Wierzę mocno, że tylko wstawiennictwo Matki Najświętszej zostawiło mi mamusię przy życiu. Za tę wielką łaskę i wiele innych, których doznałam za przyczyną mej Opiekunki Niebieskiej, składam gorące podziękowanie i polecam się dalszej Jej opiece.
Wdzięczna sługa Maryi Wanda J.
Stwierdzam że stan chorej był bardzo ciężki, a chwilami beznadziejny. | L.S. | Dr Jankowski Tomasz