Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę...

Ponieważ Podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, Przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej.

Część Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości., to znak, że zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tem listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszty. Sądzimy, że Szanowni Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwałę Niepokalanej.

WARSZAWA, w styczniu 1936 r. (61-36)

Składam serdeczne podziękowanie Matce Niepokalanej i O. Wenantemu za pomoc przy składaniu egzaminu końcowego na Uniwersytecie. Modliłam się gorąco i prosiłam o wstawiennictwo Matkę Najśw. i odmawiałam nowennę o rychłą beatyfikację O. Wenantego Katarzyńca. Miałam wiele trudności i przeszkód w związku z krótkim terminem złożenia pracy magisterskiej - tak, że chwilami traciłam już zupełnie nadzieję złożenia egzaminu w terminie styczniowym.

Że udało mi się mimo wszelkie trudności złożyć pomyślnie egzamin i praca moja wbrew moim przewidywaniom została przyjęta - przypisuję tylko wstawiennictwu Matki Niepokalanej i O. Wenantego. Polecam się nadal Jej opiece i wierzę, że nie opuści mnie w ciężkich chwilach życia i dopomoże w staraniach o zabezpieczenie mego bytu.

Zofja Stencka

GRABINA, dnia 24 stycznia 1936 r. (62-36)

Po wyjściu zamąż przestałam zupełnie się modlić. Tak upłynęło prawie dwa lata, a ja o Bogu nie pomyślałam. Wkrótce potem mąż stracił posadę - wpadliśmy więc w ruinę materjalnie i duchowo, a na domiar złego męża powołano do wojska.

Zostałam wraz z dziećmy w nędzy... Musiałam powrócić do domu rodzicielskiego, czego pragnęłam uniknąć. Tu za przykładem swojej Matki zaczęłam gorąco prosić Najśw. Serce Jezusowe i Matkę Najśw. o szybki powrót mego męża z wojska.

Zostałam wysłuchana - mąż mój powrócił do domu. Wówczas udaliśmy się wspólnie z gorącą prośbą do Serca Jezusowego i Matki Najśw., by raczyła nam przyjść z pomocą - ułatwić znalezienie odpowiedniej pracy. Rzeczywiście w krótkim czasie mąż mój dostał dobrą posadę, za co serdecznie dziękuję Sercu Jezusa i Matce Najśw. i proszę o dalszą opiekę nad nami.

L. M. Borowscy

L. S. Ks. H. Komorowski

LIPNISZKI, dnia 31 stycznia 1936 r. (63-36)

W pierwszych dniach października 1935 r. ojciec nasz zachorował na ciężkie grypowe zapalenie płuc z ogniskami w płucach z temperaturą od 37 stopni do 39. Ze względu na bardzo poważny wiek (87 lat) pani doktor nie miała żadnej nadziei uratowania chorego. Modliłyśmy się gorąco o wyzdrowienie naszego ojca. Jednak mimo stosowanie wszelkich możliwych lekarstw i zabiegów, w drugim tygodniu stan zdrowia chorego pogorszył się. Wezwałyśmy więc księdza z Ostatniemi Sakramentami; po przyjęciu których nastąpiła poprawa. Po paru dniach cierpienia wzmogły się. Chory osłabł zupełnie, gorączka dokuczała mu bardzo, działanie serca osłabło. Wówczas to zaczęłyśmy odmawiać wspólnie nowennę do M. B. Nieustającej Pomocy i św. Antoniego i Wielebnego O. Wenantego. Obiecałyśmy także w razie wyzdrowienia ogłosić podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Pozatem odmawiałyśmy nowennę do św. Teresy, litanję do N. Serca Jezusowego oraz dawałyśmy choremu do picia kilkakrotnie wodę z Lurd i stale odmawiałyśmy różaniec. Wiele też bliskich i znajomych osób modliło się w tej intencji.

Stan zdrowia chorego w dniu 25 października był beznadziejny. Nastąpiły obrzęki twarzy, rąk i nóg. Nazajutrz kapłan przyniósł choremu Wiatyk. Zarówno ks. prefekt jak i doktor uważali, że jest bardzo źle. Ale tegoż dnia wieczorem gorączka zaczęła spadać, obrzęki powoli już ustępowały i serce wracało do normalnego stanu. Od tej chwili nastąpiła powolna wprawdzie, ale wyraźna poprawa. Po kilku tygodniach ojciec wrócił do sił. Obecnie już od dawna chodzi i czuje się zupełnie dobrze.

Za tę łaskę najgoręcej dziękujemy Najśw. Sercu Jezusowemu, Matce Niepokalanej, św. Teresie od Dz. Jezus, św. Antoniemu oraz Czcigodnemu O. Wenantemu. Wierzymy, że tylko pomoc Boża za Ich wstawiennictwem wróciła zdrowie ojcu i prosimy nadal o dalszą opiekę nad naszą rodziną.

Teresa Kosowska i Marja Rogalewicz

Wiarogodność wyżej wyłuszczonego stwierdzam własnoręcznym podpisem: dr. Marja Konarzewska

Wiarogodność powyższego opisu choroby poświadczam. Jeżdżąc przez siedem tygodni z Komunją św. stwierdziłem, że chory uzdrowienie swoje zawdzięcza szczególnemu orędownictwu Niepokalanej Pani, Która nie zawiodła zaufania pokładanego w Niej. Przyczyniła się do prośby, zanoszonej w kornej modlitwie do Boga. Ks Eugenjusz Łatecki

ŻELASKOWO, w lutym 1936 r. (64-36)

Byłam bardzo poważnie chora. Na łożu okropnych boleści leżałam przez kilka miesięcy, mimo opiekę lekarską, a rodzice i rodzeństwo byli zupełnie bezradni. Udaliśmy się więc wszyscy z pełną ufnością o pomoc do Najsł. Serca Jezusowego i Marji Niepokalanej. W krytycznej chwili kapłan udzielił mi Ostatnich Sakramentów św. Ufając jednak w pomoc Bożą, użyłam cudownej wody z Lurd, przyjęłam Cudowny Medalik, na moją intencję odprawiono dwie Msze św. Pozatem odmawialiśmy wspólnie w rodzinie nowenny. I oto Jezus i Marja wracają mi zdrowie.

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, sercem przepełnionem wdzięcznością składam za tę wielką łaskę, oraz za wiele innych, nam niegodnym wyświadczonych, serdeczne podziękowanie, z pokorną prośbą o dalszą opiekę i błogosławieństwo dla całej rodziny naszej. Jezusowi i Marji cześć i chwała na wieki!

Melanja Plucińska

Niniejszem poświadczam, że p. Melanja Plucińska była poważnie chora. W marcu ub. roku, udzielałem jej Ostatnich Sakramentów św. − Ks. Szlachta

WŁOCŁAWEK, dnia 15 lutego 1936r. (65-33)

Zeszłego roku w końcu lutego córka nasza Stanisława, uczennica Seminarjum Nauczycielskiego, zachorowała na bardzo ciężką grypę, połączoną z takiemi komplikacjami, że doktorzy żadnej nie robili nadziei.

Przy grypie bowiem, skutkiem infekcji, nastąpiło zakażenie całego organizmu oraz zapalenie płuc. Ledwo to minęło ukazała się woda w obu bokach i złośliwe zapalenie osierdzia. Końcowym etapem tej niebezpiecznej choroby była ostra niedomoga serca. Po przyjęciu Ostatnich Sakramentów św., chora spokojnie oczekiwała śmierci, a tymczasem cały zakład odprawiał nowenny jedna za drugą do Najsłodszego Serca P. Jezusa i Matki Najśw. Pozatem chora użyła wody z Lurd. Niepokalana pośpieszyła z pomocą - wysłuchała nas: dziecko po kilku tygodniach kryzysu zaczęło przychodzić do zdrowia. Dziś, gdy to piszemy, czuje się zupełnie dobrze. Za uzdrowienie składamy korne podziękowanie Boskiemu Sercu Jezusowemu i Matce Najśw. Niepokalanej, pisząc się Ich niegodnymi sługami.

Rodzice: Irena i Jan Klabeccy

Niniejszem zaświadczam, że wezwany w marcu 1935 r. do chorej St. Klabeckiej, stwierdziłem ostrą niedomogę serca i stan chorej beznadziejny. Obecnie stwierdzam zupełną poprawę i żadnych absolutnie objawów ze strony serca. − Opoczno, dn. 19.11 1936 r. − Dr. med. Andrzej Trąpczyński

Wiarogodność powyższego stwierdzani: X. J. Młynarczyk, dyr. gimn i sem.

N........, dnia 23 lutego 1936 r. (66-36)

Ojciec mój, żyjąc w złych stosunkach z rodziną, postanowił odebrać sobie życie. Gdy dowiedziałem się o jego zamiarze, starałem się odwieść go od tak strasznego postanowienia. Wszelkie moje prośby i nalegania nie odniosły żadnego skutku, a ojciec z dnia na dzień popadał w gorszą depresję ducha. Nie wiedziałem jakich użyć środków, by uratować jego duszę. Wówczas pomyślałem, że Niepokalana, Która jest naszą Matką, nie dozwoli, by Jej dziecię zginąć miało, o ile Ją prosić będę o to w gorącej modlitwie. Włożyłem ojcu do kieszeni Cudowny Medalik (naturalnie bez jego wiedzy) i gorąco zacząłem prosić Niepokalaną o pomoc, gdyż inaczej ojciec mój pójdzie na potępienie wieczne. Modliłem się długo, nie zważając na różne przeszkody. Przyrzekłem także w razie wysłuchania mnie, ogłosić podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej".

O, jakże uczułem się szczęśliwym, kiedy ojciec mój oznajmił mi, że już nie myśli o samobójstwie. Powrócił do domu, pogodził się z rodziną i odtąd rozpoczął nowe życie, życie według woli Bożej. Jakże więc nie dziękować Niepokalanej za Jej potężne wstawiennictwo! Zachęcam wszystkich, by w chwilach zmartwień i przeciwności życiowych u Niej szukali pomocy, a Ona nikomu nie odmówi, bo jest naszą Matką najlepszą.

Niegodny sługa Marji J.

CZESZEWO, dnia 8 marca 1936 r. (67-36)

W kwietniu 1933 r. zachorowałam na artretyzm stawów. Zabiegi lekarskie nie przynosiły mi ulgi, dlatego odesłano mię do szpitala w Swarzędzu, gdzie stan mego zdrowia uległ pewnej poprawie. Wróciłam do domu. Wkrótce jednak choroba ponowiła się. Powtórnie znalazłam się w szpitalu, kuracja jednak nie przyniosła mi ulgi. W tem wielkiem strapieniu ofiarowałam się Matce Bożej Ostrobramskiej, wpisałam się do Apostolstwa Chorych i przyrzekłam w razie wyzdrowienia złożyć publiczne podziękowanie. Prosiłam gorąco Matkę Najświętszą o pomoc, wierząc, że Ona może mi wrócić zdrowie. Wkrótce powróciłam do domu. W styczniu 1934 r. poddałam się pod opiekę lekarską p. dr. Przybyszewskiego. Jak przedtem tak i obecnie błagałam Niepokalaną o pomoc. I rzeczywiście, Matka Najśw. wysłuchała mnie, bo powoli wracałam do zdrowia. Obecnie jestem zdrową. Dziękuję więc Niepokalanej za szczególną opiekę nade mną i proszę o dalsze błogosławieństwo.

Niegodna sługa Marji, Marja Tomaszewska

Poświadczam, iż p. Marja Tomaszewska pozostawała w mojej opiece lekarskiej od połowy stycznia 1934 r. do chwili obecnej.

Z wywiadów wynika, iż wymieniona w kwietniu 1933 r. zachorowała na artretyzm stawów, początkowo kończyn dolnych, później także i kończyn górnych. Z powodu znacznego pogorszenia się jej choroby przebywała dwa razy na leczeniu szpitalnem w szpitalu ortopedycznym w Swarzędzu, i to pierwszy raz przez 7 tygodni w lipcu i sierpniu 1933 r., a drugi raz przez 3 tygodnie w październiku i listopadzie 1933 r. - Stan zdrowia jednak nie uległ poprawie, tak, że polecono jej wszcząć zabiegi o wysłanie na kurację uzdrowiskową. Tymczasem, wróciwszy do domu rodzicielskiego w Czeszewie, rozpoczęła w styczniu 1934 r. leczenie u mnie. Stan jej choroby przedstawiał się wówczas bardzo poważnie: bóle, zgrubienia, a nawet zesztywnienia i zniekształcenia prawie wszystkich stawów kończyn górnych i dolnych. - Już po kilku tygodniach leczenia różnych zabiegów leczniczych, stan chorobowy wykazał znaczne polepszenie, które z każdym miesiącem doprowadzało niemal do stanu normalnego. - Dzisiaj stwierdzam, że wszystkie objawy zgrubień i zniekształceń, a nawet zesztywnięć w stawach zginęły, stawy wszystkie są dobrze ruchome i bezbolesne, a chora jest wesoła i zadowolona.

świadectwo niniejsze wydaje dla zamieszczenia w "Rycerzu N’epokalanej", jako dowód uzdrowienia chorej, niewątpliwie dokonanego przy pomocy i z łaski Bożej. − Miłosław, dnia 19 lutego 1936 r. − Dr. Bolesław Przybyszewski

LWÓW, w marcu 1936 r. (68-36)

Za złożenie wszystkich 5-ciu przedmiotów na II-gim roku medycyny dziękuję Niepokalanej M. Boskiej. O Jej dalszą opiekę nad sobą i zdrowie prosi

Zbigniew Kuberczyk, stud. med. U.J.K.

WROCÓŁ, w marcu 1936 r. (69-36)

Za doznane łaski i wyzdrowienie składam gorące podziękowanie Najśw. Sercu Jezusa i Niepokalanej. Równocześnie proszę o spokój ducha, nawrócenie drogiej mi osoby i o pomyślne załatwienie sprawy.

Helena Górowa, kier. szkoły

L......, w marcu 1936 r. (70-36)

Przed 17-tu laty z powodu szczególnych okoliczności, ale z własnej winy, porzuciłam środowisko wierzących. Przez zawarcie małżeństwa cywilnego z człowiekiem "lewicowym", weszłam w stosunek z ludźmi religijnie obojętnymi, oraz t. zw. wolnomyślicielami; Jakiś czas trwał okres powodzenia, - oszołomiona sukcesami światowemi zapomniałam o sprawach duszy. Nagle nastąpiło załamanie się rzekomego szczęścia. Mąż stracił wysokie stanowisko na skutek wydarzeń politycznych," pozostał bez dochodów i wpływów, partja jego ponosiła klęskę za klęską. Straszliwe trudności finansowe, rozterka wewnętrzna, szereg ciężkich strat w rodzinie jego i mojej - znaczyły lata następne. Targana wielką troską, męczyłam się niewypowiedzianie. Ciężkie doświadczenia i upokorzenia trwały 5 lat. Zbliżały się chwile przykrych procesów sądowych. Ujrzałam się istotnie nad przepaścią.

Jedno zostało: modlitwa. Zaczęłam się modlić rozpaczliwie, płacząc i bolejąc nad swem odstępstwem. Zdawało mi się, że niegodna jestem nawet zwrócić się do Matki Bożej. Prosiłam zatem o pośrednictwo Czcig. O. Wenantego. Modliłam się coraz goręcej potem już i do Matki Najśw. i do Najsł. Serca Jezusa. Niebawem nastąpiło coś nieoczekiwanego. Sprawy finansowe przybrały dobry obrót w całym szeregu szczęśliwych "zbiegów okoliczności". Niedosyć na tem. Otwarły się widoki nowej pracy, pozatem zawarłam przyjaźń z osobą wierzącą i pobożną. Ona to wpłynęła na zmianę mego życia.

Nieopisana dobroć Chrystusa nie uchyliła się od wysłuchania próśb, nawet tak niegodnej petentki. Pełna gorącej wdzięczności za tyle łask, błagam dziś o największą: o łaskę przemiany wewnętrznej mych najbliższych.

M.E.G.H., powracająca córka marnotrawna

Znając osoby i wypadki opisane powyżej, stwierdzam wiarogodność opisu: − ks. prof. dr. Adam Hausner

K......, dnia 12 marca 1936 r. (71-36)

Będąc bez posady, przez dłuższy czas po odbyciu czynnej służby wojskowej, modliłem się o nią do Niepokalanej i wzywałem pomocy i pośrednictwa św. Tereni od Dz. Jezus i Czcig. Ojca Wenantego. Posadę otrzymałem. Dziękuję całem sercem Niepokalanej, św. Tereni, oraz Czcig. Ojcu Wenantemu za tę łaskę i jeszcze inne łaski i proszę o dalszą pomoc w życiu.

G. A., posterunkowy P. P.

WARSZAWA, w marcu 1936 r. (72-36)

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, Matuchnie Najśw. i św. Antoniemu składam publiczne podziękowanie za pomoc i opiekę w różnych i bardzo trudnych sytuacjach życiowych, które gromadziły się bez przerwy, niemal przez cały rok 1935. Dziś Matka Miłosierdzia odsunęła je. Niech nikt i nigdy nie wątpi w pomoc Matki Niepokalanej! Ona wszystko może i nikogo nie opuści, byleby z całkowitą ufnością Jej opiece się oddał.

Wdzięczny M. G., alumn

LUBLINIEC, dnia 23 marca 1936 r. (73-36)

Sercem pełnem wdzięczności pragnę złożyć publiczne podziękowanie, by obudzić większą ufność w skuteczność wstawiennictwa Matki Najświętszej oraz św. Antoniego, za Których orędownictwem otrzymałem dużo łask u Boga. Im zawdzięczam prędkie zdobycie stanowiska i szczęśliwe ułożenie się warunków.

Sędzia M. M.

ROZWADÓWKA, dnia 28 marca 1936 r. (74-36)

Jestem głęboko wdzięczny Niepokalanej Dziewicy za niezwykłe uzdrowienie z niebezpiecznej choroby krwotoków. - Gdy ludzka pomoc zawiodła - ufałem Marji, odprawiłem w tej intencji nowennę i piłem wodę z Lurd. Dnia dziewiątego nastąpiła poprawa, tak, że już wkrótce mogłem wstać i dziś pracuję jak dawniej. Niech będą dzięki po wszystkie czasy Niepokalanej, Której się i nadal polecam w opiekę.

Ks. M. W.