Podziękowania

CZORTKÓW, dnia 15 kwietnia 1936 r. (90-36)

Przed świętami wielkanocnymi zachorował ciężko nasz ukochany tatuś. Wezwany lekarz stwierdził paraliż kiszek. Radził koniecznie oddać chorego do szpitala, bo innego ratunku nie ma. W międzyczasie chory przyjął Wiatyk i Ostatnie Olejem św. Namaszczenie. Choroba wzmagała się coraz bardziej. Chorego odwieziono do szpitala. Tam był prawie konający. Wówczas straciliśmy nadzieję uratowania go. W tak smutnej dla nas chwili udaliśmy się z całą rodziną, z głęboką wiarą do jedynej Lekarki Niebieskiej, Matki Najśw., Która tyle łask innym wyjednała. Modliliśmy się do Niej gorąco i przyrzekliśmy, że jeżeli tatuś wyzdrowieje, ogłosimy publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Zabraliśmy konającego tatusia ze szpitala do domu. Następnego dnia w dzień Zmartwychwstania Pańskiego tatuś sam wstał z łóżka i nie czuł najmniejszego bólu. Co za wielka radość ogarnęła naszą rodzinę, że tatuś błogosławił nas i dzielił się z nami święconym!

Wywiązując się ze swego przyrzeczenia, składamy publiczne, najgorętsze podziękowanie Matce Najśw. za wysłuchanie próśb i niezwykłą pomoc. Prosimy Ją o dalszą opiekę i pomoc dla naszej rodziny.

Niegodni słudzy Maryi: Karol, Zofia i Helena Szpikutowie

SZPITAL POWSZECHNY W CZORTKOWIE. Czortków, 18 IV 1936 r. | Odnośnie do historii choroby nr 256 r. 1931 Karola Szpikuta opiniuję dla użytku zamierzonego podziękowania w "Rycerzu N[i]epokalanej", że ponieważ choroba zaczęła się nagle, gwałtownie, ciężką i groźną perturbacją (zaburzeniem chorobowym czynności) narządów cielesnych brzucha - a skończyła się ograniczonym procesem ropnym w powłokach brzusznych, który już można było łatwo opanować sztuką lekarską (nacięcia operacyjne) - przeto może chory mówić o szczególnie szczęśliwym przebiegu schorzenia i ze szczególną wdzięcznością odnosić się do Wszechmocnego. | Dr Rosenblüth Zygmunt, sekundariusz

E..., dnia 21 kwietnia 1936 r. (91-36)

Wywiązując się z długu złożonego przyrzeczenia składam najgorętsze podziękowanie Niepokalanej Dziewicy, Która za przyczyną czcig., O. Wenantego i św. Antoniego Padewskiego wysłuchała próśb moich: wróciła mi zdrowie, ratując je z ciężkiego powikłania grypowego, wyleczyła z przykrej dolegliwości, oraz zbliżyła i pojednała z Bogiem najdroższe mi istoty. Za te i wiele innych łask, którymi mnie obsypała, dziękując pokornie, oddaję się nadal Jej macierzyńskiej opiece. Polecam Jej moją przyszłość i moich najbliższych i wierzę i ufam, że mnie nie opuści.

H. J., naucz.

POZNAŃ, dnia 22 kwietnia 1936 r. (92-36)

Czyniąc zadość ślubowaniu, że po złożeniu egzaminu uniwersyteckiego ogłoszę publicznie podziękowanie Najśw. Maryi Niepokalanie Poczętej - tą drogą publicznie składam dług wdzięczności za okazaną pomoc niegodnemu słudze. Studia na uniwersytecie szły mi bardzo opornie, zważywszy na to, iż jako żonaty i mający na utrzymaniu dość liczną rodzinę, musiałem poza studiami pracować zawodowo w biurze jako urzędnik państwowy. Praca biurowa, bardzo intensywna, pochłania-mi prawie cały dzień, a nadto obowiązki rodzinne z natury rzeczy również mnij absorbowały. Nie tracąc jednak nadziei, oddałem się opiece Niepokalanej i po spowiedzi, przy Jej przemożnej pomocy, złożyłem szczęśliwie egzamin. Dziękując publicznie Niepokalanej za okazaną mi pomoc usilnie proszę o dalszą Jej opiekę nad rodziną i ukończeniem studiów.

Niegodny sługa S. S., stud. III r. U.P.

LWÓW, dnia 22 kwietnia 1936 r. (93-36)

Wyczerpany pracą zawodową ponad siły, oraz otoczony wielu trudnościami i przeszkodami, nie mogłem przygotować się spokojnie do bardzo ważnego dla mnie egzaminu. Pełen ufności zwróciłem się do Niepokalanej Maryi Panny i do św. Antoniego Padewskiego, błagając o dodanie mi sił i pomocy w zwalczeniu trudności. I rzeczywiście nie doznałem zawodu. Pragnienie moje zostało spełnione i trudności usunięte, za co składam najgłębszy hołd i gorące dzięki Niepokalanej Dziewicy oraz św. Antoniemu i Opiece Tej na przyszłość się polecam.

Dr med. S. M.

WARSZAWA, dnia 22 kwietnia 1936 r. (94-86)

Jestem studentką jednej z akademickich uczelni w Warszawie. Bardzo często czytałam "Rycerza", a szczególnie dział podziękowań. W styczniu rozpoczęły się na naszej uczelni kolokwia zaliczeniowe. Na początku szły mi one bardzo trudno; byłam w rozpaczy. Myślałam, iż nie zaliczą mi semestru, przez co zmarnuję rok, a prócz tego i wiele nakładów pieniężnych, gdyż czesne na naszej uczelni jest b. wysokie. Stroskana zwróciłam się z gorącą modlitwą do Matki Najświętszej i przyrzekłam Jej, że o ile za Jej przyczyną zrobię maksimum (tj. zdam wszystkie kolokwia), wówczas złożę Jej publiczne podziękowanie w "Rycerzu". I Matka Najśw., najlepsza i najmądrzejsza z matek, wysłuchała prośby biednego dziecka. Drugiego dnia zdałam dalsze kolokwia. Za tę pomoc składam najdroższej naszej Matce i najlepszej Opiekunce najpokorniejsze podziękowanie i proszę o dalszą opiekę.

J. C.

Ł..., w czerwcu 1936 r. (95-36)

Serdecznie dziękujemy Niepokalanej i św. Antoniemu za uratowanie życia naszemu dziecku.

Pod koniec [1935] roku w jednym z zakładów położniczych w Warszawie przyszło na świat dziecko płci męskiej. Poród odbył się siłami natury, a dziecko tak jak i matka szybko powracało do zdrowia.

W trzy dni jednak po urodzeniu niemowlę doznało ciężkiego zakażenia krwi, oraz pęcherzycy - chorób zakaźnych. Stan okazał się tak niebezpieczny, że zakład stanął bezradny wobec grozy położenia, a nieszczęśliwej matce oświadczono, że "dziecko jest ciężko chore i słaba jest nadzieja utrzymania go przy życiu". Rozpacz matki, dla której maleństwo było jedynym i wyśnionym marzeniem, nie miała granic, a cierpienia moralne, niezależnie od osłabienia fizycznego, przybierały takie rozmiary, że chwilami traciła przytomność, gdy na jej oczach powoli dziecina gasła.

W tych okolicznościach wezwani naprędce do Zakładu rodzice matki, państwo S. i zapytani przez lekarzy, czy godzą się na operację, zdecydowali się na dokonanie zabiegu chirurgicznego w tym zakładzie przez specjalnie zaproszonego chirurga, celem umiejscowienia szybko następującej gangreny.

Operacja nie tylko, że nie przyniosła ulgi noworodkowi, lecz w związku z dokonaniem głębokich cięć, pozbawiono je krwi, zarówno zakażonej, jak i zdrowej. Z każdą godziną dziecko nikło w oczach, coraz to słabsze dając oznaki życia. Dokonane zastrzyki krwi ojca, nieco wzmocniły je, jednak nie powstrzymały procesu rozkładu krwi, który przybierał coraz bardziej zastraszające rozmiary.

Matka w nieukojonym bólu naprzemian: lametowała rozpaczliwie, żarliwie modliła się, lub trawiona smutkiem, miotała przekleństwa za spotkane ją nieszczęście. Gdy mimo błagalne modły nie następowała poprawa, ogarniało ją zwątpienie w istnienie mocy Boga, a nawet zrywała się z łoża celem popełnienia samobójstwa. Zakład w sposób niedwuznaczny doradzał opuszczenie szpitala.

Zdecydowano się na przewiezienie chorego dziecka do rodziców S., by większą mieć swobodę w ratowaniu nieszczęśliwych.

Po umieszczeniu ich w domu, zaproszono największe powagi świata naukowego w celu postawienia diagnozy i leczenia. Mimo zasobu doświadczeń i posiadanych praktyk, lekarze nie kryli swej bezsilności wobec rozpaczliwego położenia, wyrażając się słowami: "stan jest bardzo ciężki", "stan beznadziejny", "małe prawdopodobieństwo wyleczenia", "5% nadziei dla wyleczenia go", "każdy dzień utrzymania go przy życiu jest triumfem medycyny", "w 36-cio letniej praktyce lekarskiej spotykam trzeci wypadek podobny" i td. i td.

W tym stanie nieukojonego smutku ojca i matki, której już zabrakło sił-i łez na opłakiwanie tak wielkiej straty i gdy zanoszone modły rodziców o przywrócenia zdrowia zostały zamienione w modlitwy dla ukrócenia jego cierpienia, a wszystkich ogarnęła apatia i beznadziejność, cały zaś dom zaległa przygnębiająca cisza, od czasu do czasu, przerywana spazmatycznym łkaniem i szlochem pozostałych z rodzeństwa, wtedy to u rodziców matki zabłysła myśl wznowienia modłów przed Cudownym Obrazem św. Antoniego w kościele OO. Franciszkanów. I oto rodzice matki, znani z głębokiej wiary i pobożności - śpieszą z jednego krańca miasta na drugi, nie bacząc na swój podeszły wiek, by przed św. Antonim wypowiedzieć swój ból i ze łzami w oczach błagać ze skruchą i pokorą o przywrócenie zdrowia ukochanym istotom.

Tak upływał dzień za dniem... Oprócz odprawianych wczesnym rankiem nabożeństw na intencję przywrócenia zdrowia, rodzice odprawiali nowennę do św. Antoniego, ufając w Jego moc i opiekę.

I oto stała się rzecz nie do opisania, bo maleństwo (na chwilę zapomniane i zaniedbane wskutek ewentualnej śmierci), które z bólu i opanowywanych chorób przedstawiało sobą zawiniątek zgnilizny, już na trzeci dzień od chwili rozpoczętych modłów poczęło wydobywać coraz głośniejszy jęk, przechodzący w płacz; wrzody, pokrywające całe jego ciało, zaczęły szybko podsychać, a postępująca gangrena grzbietu zostaje umiejscowiona, czemu towarzyszył wielki upływ materii. I od tego czasu z każdym dniem postępowała widoczna poprawa.

Dodać należy, że dziecię mimo tak tragiczne przejścia, po przezwyciężeniu choroby poczęło rozwijać się nadpodziw szybko, nic nie tracąc ze swej tuszy, ani wyglądu i nie tylko nie pozostało wtyle za innymi, ale rozmiarami swego przyrostu wyprzedziło swych, rówieśników.

Widząc to lekarz, pod opieką którego pozostawało dziecko na leczeniu, zawołał: "jesteśmy powołani do niesienia ulgi cierpiącym, lecz prawdziwym lekarzem jest Najwyższy w niebiesiech"!

O, jakże niezbadane są wyroki i Moc Przedwiecznego, objawione przez Jego wysłanników na tym padole płaczu.

P.W.

Warszawa - Miejski Zakład Położniczy Św. Zofii

Niniejszym zaświadcza się, że w dniu 10 listopada 1935 r. p. Z. W. urodziła dziecię płci męskiej, żywe, donoszone. Poród u p. W. odbył się siłami natury, dziecko po przybyciu na świat było w stanie dobrym. | Dr med. Łuniewski, ord. zakładu.

L.S. Zbadałem dziecko p. W.,stwierdziłem, że mamy tu do czynienia z chorobą Rittera. Uprzedziłem Rodziców, że choroba ta w pełnym jej rozwinięciu daje rokowanie wysoce niepomyślne... | Dr med M Michałowicz.

1935 XI 19. | Niniejszym zaświadczam, że dn. 15 XI 1935 byłem wezwany do zakładu św. Zofii do noworodka płci męskiej, dziecka p. P. W. Stwierdziłem stan ciężki, wywołany ropowicą nekrotyczną powięzi, wobec czego uznałem za potrzebne i wskazane wykonanie natychmiastowego zabiegu operacyjnego, co za zgodą rodziny uczyniłem. Wkrótce dołączyła się pęcherzyca. Stan dziecka był wciąż ciężki, tak, że wymagał nawet zastrzyknięcia krwi ojca. Zakażenie to jednak dało się opanować i obecnie dziecko jest na dobrej drodze... | Dr Tomasz Wiśniewski | Warszawa, 24 XI 1935 r.

WILNO, dnia 27 kwietnia 1936 r. (96-36)

Aby dać wyraz mojej niezmiernej wdzięczności Matce Bożej Nieustającej Pomocy za pomoc w nauce oraz za niespodziewanie pomyślny wynik egzaminu, składam publiczne najgorętsze podziękowanie. Ufam, że Matka Najświętsza pomoże mi jaknajprędzej doprowadzić me studia do końca i nie odmówi mi Swej opieki do końca mego życia.

Irena Malinowska, studentka U.S.B.

OLSZTYN (PRUSY WSCHODNIE), dnia 30 kwietnia 1936 r. (97-36)

Składam Matce Bożej najserdeczniejsze podziękowanie za okazaną mi pomoc i opiekę, prosząc równocześnie o dalszą opiekę nad sobą i całą rodziną.

Paweł Jasiek, nauczyciel

W. K..., w maju 1936 r. (98-36)

Pozostawałem w duchowej i materialnej nędzy. Drwiłem z Boga i z wszelkiej świętości. Jako niewierzący, latami nie chodziłem do spowiedzi. Dręczony niepokojem i zgryzotami sumienia, postanowiłem wyspowiadać się. Po spowiedzi, odbytej z całego życia, odzyskałem spokój i równowagę w życiu. Po jednym roku pracy doszedłem do dobrobytu. Obecnie zadowolony z życia składam publiczne Panu Bogu za pośrednictwem Niepokalanej podziękowanie w "Rycerzu" i na znak dziękczynienia podaję to do publicznej wiadomości.

J. Bł.

Stwierdzam własnoręcznym podpisem nadzwyczaj pomyślny wynik w życiu J. Bł. | L.S. Ks. A. Tacikowski, prob. par. Podgórze

ZURYCH (SZWAJCARIA), dna 6 maja 1936 r. (99-36)

Za cudowną opiekę nad domem naszym w chwilach niezwykle ciężkich składamy Niepokalanej podziękowanie, prosząc o Jej przemożne i niezawodne wstawiennictwo i opiekę nad nami w dalszym naszym życiu.

Rodzina Dr-stwa T. P.

N. B..., w maju 1936 r. (100-36)

Spełniamy przyrzeczenie i dziękujemy publicznie Ojcu Przedwiecznemu, Najsł. Sercu Jezusa Króla, umiłowanej Matce miłosierdzia za wysłuchanie prośby i wyratowanie mojego męża z ciężkiej choroby i za szczęśliwy przebieg operacji. Dziękujemy także św. Antoniemu, Ojcu Wenantemu i św. Tereni za uproszenie tych łask.

Niegodni słudzy Maryi, Cz. Demelowa i Antoni Demel, major