WYŻ..., dnia 17 sierpnia 1934 r. (1-35)
Powódź, która ogarnęła prawie całe woj. krakowskie, nie tylko, że wszelki dobytek zabrała lub zniszczyła, lecz groziła także życiu naszemu. Wioska nasza położona jest nisko przy górskiej rzece Rabie. Woda przerwała wały, zalała wszystko prócz naszego domu, ale i jemu groziła katastrofa. Nie było znikąd ratunku jeno z samego nieba. W domu tym znajdowały się trzy rodziny wraz z dziećmi i dobytkiem. Podczas jednej noytak bardzo strasznej dla na,kiedy to deszcze zamieniły się w strumienie wody a sroga burza rozpętała się nad nami - zdawało się, że zginiemy. Woda podnosiła się coraz wyżej. Wówczas w gorącej modlitwie udaliśmy się do Maryi i przyrzekliśmy, że jeśli nie zginiemy, publicznie podziękujemy i złożymy ofiarę, na jaką nas stać będzie. Rano burza ustała, a woda popołudniu przestała się podnosić, wreszcie poczęła opadać. Serdeczne dzięki składamy Maryi Niepokalanej za to ocalenie i żeśmy nie zginęli w falach wody bez sakramentów św[iętych].
Niegodni słudzy Maryi: M. Gawlik, B. D., P. Nowotny
STARE TROKI, dnia 19 sierpnia 1934 r. (2-35)
W roku 1931 przygotowywałem się do egzaminu. W czasie siedmiu miesięcy musiałem przerobić materiał z trzech oddziałów. Przy tak ogromnej pracy czułem się w końcu całkowicie wyczerpany fizycznie i nie miałem nadziei złożenia egzaminu. Przeglądając "Rycerza", czytałem liczne podziękowania, składane Niepokalanej. Postanowiłem również i ja udać się do Niej z prośbą o pomoc w przygotowaniu się do egzaminu i złożenia go. Jednocześnie złożyłem przyrzeczenie, że w razie pomyślnego zdania egzaminu, ogłoszę podziękowanie w "Rycerzu". Niepokalana wysłuchała moich gorących próśb, bo egzamin wypadł dobrze. W strapieniu prosiłem Niepokalaną o pomoc, lecz po otrzymaniu łaski zapomniałem o złożonym przyrzeczeniu. Odwlekałem z przesłaniem podziękowania do "Rycerza", aż przyszedł czas pewnych niepowodzeń, który przypomniał mi o wywiązaniu się z obietnicy. Wobec tego przepraszając za zwłokę, składam stokrotne dzięki Matce Niepokalanej za doznane łaski.
W. Abucewicz, członek Milicji Niepokalanej
Wiarogodność podanych przejść i przeżyć jako mi osobiście znanych stwierdzam | ks. L. Stefanowski, proboszcz.
KRAKÓW, dnia 15 września 1934 r. (3-35)
W czasie zamieszek wojennych straciliśmy cały dorobek materialny, tak, że wraz z pięciorgiem dzieci musieliśmy zamieszkać w lichem mieszkaniu. Doznaliśmy, bardzo wiele przykrości, a najbardziej martwiliśmy się tym, że dzieci czas wolny musiały spędzać na ulicy, bo trudno je było utrzymać w ciasnem mieszkaniu. Pomimo wielu starań nie udało się znaleźć mieszkania. Gdy pewnego razu otrzymaliśmy w "Rycerzu Niepokalanej" obrazek z podobizną O. Wenantego z dołączoną nowenną, natychmiast zaczęliśmy ją odmawiać. W ciągu dziewięciu dni otrzymaliśmy wiadomość o odpowiedniem dla nas mieszkaniu. Tą drogą składamy Bogu Najwyższemu i Matce Najświętszej gorące podziękowanie z prośbą o dalsze, błogosławieństwo.
St. Gorzkowska
TRACZ, dnia 17 września 1934 r. (4-35)
W kwietniu 1931 r. zachorowałem na nogę, przeto udałem się do lekarza, który stwierdził groźny stan choroby i odesłał mię natychmiast do szpitala, gdzie spędziłem prawie całe lato. Mimo długiego pobytu, stan choroby nie polepszał, się, lecz przeciwnie. Lekarze więc orzekli, że innej rady nie ma, jak tylko amputacja nogi. Wówczas udałem się z prośbą do Tej, Która mi w życiu wiele łask wyświadczyła - Matki Niepokalanej. W dodatku otrzymałem wówczas "Rycerza Niepokalanej", w którym czytałem podziękowania. Miałem więc nadzieję, że i tym razem dostąpię łaski i zostanę uzdrowiony. Matka Najśw. wysłuchała zanoszoną do Niej prośbę, gdyż bez żadnych operacji noga została wyleczoną zupełnie. Składam przeto Niepokalanej publiczne, serdeczne podziękowanie i proszę o dalszą Jej opiekę nad moją rodziną.
Niegodny czciciel Maryi, Jan Skorecki
L.S. Zaświadczam, że w roku 1931 podczas mej bytności w powiecie horodeńskim, również w charakterze lekarza powiatowego, b[yły] posterunkowy Pol[icji] P. Jan Skorecki był pod moją opieką lekarską z powodu ostrego zapalenia stawu kolanowego. Wobec bardzo ciężkiego stanu wysłałem go do szpitala we Lwowie, ponieważ stan ten wymagał ewentualnej amputacji kończyny dolnej. | Dr Władysław Wiszniewski, lekarz powiatowy w Nadwórnej.
S..., dnia 20 września 1934 r. (5-35)
Poczuwam się do obowiązku podziękowania Matce Najświętszej za tę łaskę, że dzięki Jej pomocy i opiece zostałem kapłanem. Gdy po paru latach pobytu w seminarium duchownym znalazłem się w takiim położeniu, że nie było prawie żadnej nadziei, że cel swój osiągnę, dzięki Matce Najświętszej, do Której się z głęboką ufnością modliłam, zostałem przyjęty do seminarium, ażeby studia swoja ukończyć i dojść do kapłaństwa. Najświętszej Maryi Pannie niech będzie cześć i chwała!
Ksiądz A. K.
WOŁKOWYSK, dnia 21 września 1934 r. (6-35)
Od trzech lat syn mój był bez posady, wszelkie nasze starania pozostawały bezowocne, zwróciłam się więc z pełną ufnością do Matki Bożej Niepokalanej o rychłą beatyfikację Ojca Wenantego Katarzyńca, a jako znak jego za nami u Boga orędownictwa, udzielenie łaski proszącym. Łaskę tę otrzymałam w bardzo krótkim czasie - syn mój posadę otrzymał. Za tak wielką łaskę sercem przepełnionym wdzięcznością składam Matce Najśw. i czcig. O. Wenantemu najserdeczniejsze podziękowanie i proszę Matkę Bożą Niepokalaną o błogosławieństwo i opiekę nad moją rodziną.
Władysława Chilecka
RADZIEJÓW - KUJ., dnia 33 września 1934 r. (7-35)
Od dziecinnych lat kochałem Maryję i zwracałem się do Niej we wszelkich potrzebach, a Ona jako Matka najlepsza otaczała mnie Swą opieką i udzielała łask szczodrobliwie.
Po ukończeniu szkoły zacząłem się starać usilnie o pracę, mając za sobą poparcie licznych i zacnych znajomych, ale mimo tego pracy nigdzie nie mogłem otrzymać. Upłynęło tak parę lat. "Rycerza Niepokalanej" czytałem zawsze z. zamiłowaniem, a gdy przeglądałem dział podziękowań i patrzyłem na te nieprzeliczone rzesze ludzi, którym Maryja udziela swych łask, byle się do Niej z ufnością udali, przyszła mi myśl, aby udać się do Niepokalanej i prosić Tę Protektorkę o pracę, bo jeśli Ona tylu udzieliła Swej łaski, to i mnie wspomoże, wszak wszystka może uczynić, bo jest naszą Matką.
Odprawiłem kilka razy nowennę i powiedziałem, że dotąd będę Ją prosił, aż mnie wysłucha, a gdy otrzymam pracę, ogłoszę o tym w "Rycerzu". Najświętsza Dziewica Niepokalana wysłuchała mnie. Otrzymałem pracę i tam, gdzie wcale się nie spodziewałem.
Wywiązując się z danego przyrzeczenia składam Najśw. Maryi Niepokalanej i św. Teresie od Dz. Jezus publiczne podziękowanie za otrzymaną pracę i wiele innych łask i proszę Niepokalaną o dalsze opiekowanie się mną i moimi bliskimi oraz o łaski potrzebne tak do życia wiecznego jak i doczesnego.
Niegodny czciciel Maryi, Henryk M.
ZBYLITOWSKA GÓRA, dnia 28 września 1934 r. (8-35)
Z głęboką czcią składam publiczne podziękowanie Maryi Niepokalanej i św. Józefowi za otrzymaną łaskę i dobrodziejstwo. Od trzech lat byłem bez pracy. Starałem się o nią wszystkimi siłami, lecz na próżno. Zacząłem powoli poddawać się zwątpieniu, bo gdzie można było myśleć o uzyskaniu jakiegoś zajęcia w dzisiejszych tak krytycznych i przełomowych czasach. Zwróciłem się z prośbą do Niepokalanej Matuchny i św. Józefa o wysłuchanie mej prośby. Zobowiązałem się też publicznie podziękować w "Rycerzu Niepokalanej" i złożyć ofiarę. Niedługo czekałem, gdyż prośby moje i rodziny zostały wysłuchane, i upragnioną pracę otrzymałem. Poczuwając się do obowiązku pośpieszam uiścić się z długu wobec Niepokalanej i Jej Oblubieńca, św. Józefa, i proszę o błogosławieństwo na dalszej drodze mego życia i opiekę nad moją rodziną.
Niegodny sługa Niepokalanej Maryi, Dyba Stanisław
Ks. F. Gwiżdż, prob.
BYDGOSZCZ, dnia 30 września 1934 r. (9-35)
W kwietniu [1935] r. zachorował ciężko nasz trzyletni synek wskutek zarażenia się zarazkami gruźlicy, przy czym przyłączyło się ciężkie zapalenie płuc i inne komplikacje. Choroba wzmagała się z dnia na dzień, a wzrastająca febra osłabiła i niszczyła organizm dziecka, mimo bardzo troskliwej opieki lekarskiej. Przez ten cały okres czasu nie przyjmowało ono jakichkolwiek pokarmów. Nie widząc innego ratunku dla naszego dziecka, którego stan był prawie beznadziejny, udałam się wówczas do Najśw. Serca Jezusowego za pośrednictwem Matki Niepokalanej i św. Tereski o pomoc, odprawiając w tej intencji nowennę. Zarazem napisałam do Niepokalanowa prosząc o nadesłanie wody z cudownej groty w Lourdes. Po skończeniu nowenny i podaniu dziecku otrzymanej w międzyczasie wody ustąpiła febra i dziecko szybko powracało do zdrowia, a w krótkim czasie przeprowadzone prześwietlenie płuc wykazało, że choroba zupełnie ustąpiła. Dziecko obecnie jest zdrowe i rozwija się normalnie. Za te łaski i wiele innych dziękuję publicznie Najświętszemu Sercu Jezusowemu, Matuchnie Niepokalanej i św. Teresce, prosząc o dalszą opiekę nad całą moją rodziną.
M. Kostkowska
Niniejszym zaświadczam, że powyżej opisany przebieg choroby Jureczka Kostkowskiego, którego miałam w swej opiece lekarskiej, zgadza się z prawdą. | Dr med. H. Zielińska Bydgoszcz, dnia 9 X [19]34 r.
NIEDŹWIEDZICE, dnia 30 września 1934 r. (10-35)
W dniu 24 grudnia 1933 roku 3-letni nasz synek Kazimierz zachorował na dyfteryt. Stan zdrowia po stwierdzeniu felczera okazał się beznadziejny. Atak za atakiem konwulsyjnie się powtarzał. Następnego dnia gorączka wzmogła się do 41° C, nawet wszyscy obecni świadkowie mówili, że śmierć naszego synka lada chwila nastąpi i jest tylko kwestią czasu. W tak ciężkiej chwili zwróciliśmy się do Maryi Niepokalanej z prośbą o pomoc. Nie traciliśmy nadziei, ufając we Wszechmoc Bożą. Nie przestawaliśmy modlić się do Najśw. Panny. Po wypiciu wody z Lourdes i naszej modlitwie, synek nasz zupełnie wyzdrowiał. Za tak wielką łaskę składamy publiczne podziękowanie Niepokalanej, wierząc, że wyzdrowienie naszego synka Jej tylko zawdzięczamy i prosimy Ją o dalszą opiekę nad naszą rodziną.
Aleksander i Aniela Paszukiewicze
Świadek - Antoni Likas, felczer - Szymon Oleszkiewicz, ks. prefekt - Karol Żurawski.
PLESZEW, w październiku 1934 r. (11-35)
Dnia 28 września zachorował nasz pięcioletni synek. Początkowo zdawało się, że przebieg tej choroby będzie bardzo lekki, a tymczasem wywiązało się ropne zapalenie płuc, tak, że musieliśmy go dn. 6 października 1933 r. odwieźć do szpitala Okręgowego w Poznaniu, skąd został przekazany do Kliniki Uniwersyteckiej. Badania lekarskie wykazały, że lewe płuco było prawie zalane ropą i już synek nim prawie nie oddychał, zatem należało przeprowadzić zabieg chirurgiczny celem ściągnięcia ropy. Ze względu jednak na silne osłabienie dziecka był on bardzo niebezpieczny. Nie traciliśmy ufności w pomoc Niepokalanej i jeszcze z początkiem choroby przyrzekliśmy, że, o ile dziecko wyzdrowieje, ogłosimy to w "Rycerzu Niepokalanej". Nie zawiedliśmy się w ufności naszej, bo już nazajutrz nastąpiło polepszenie, tak, że się obyło bez zabiegów chirurgicznych i 14 października dziecko wróciło do domu. Wprawdzie jeszcze jakiś czas było słabe, ale obecnie cieszy się doskonałem zdrowiem, za co niechaj będzie chwała Panu Bogu i cześć Niepokalanej.
Niegodny sługa Maryi M. Wesołowski, sierżant
Potwierdzam zgodność | ks. Bręczewski.
Z..., dnia 1 października 1934 r. (12-35)
Bardzo już wiele otrzymałam łask i pomocy od Najśw. Maryi Niepokalanej i ciągle czuję Jej opiekę nade mną, aczkolwiek więcej, niż kto inny niegodna jestem Jej opieki. Będąc wychowana przez rodziców pobożnie, z biegiem czasu zatraciłam wiarę. Pozostał mi jedynie zwyczaj odmawiania w nieszczęściu "Pod Twoją Obronę" i "Pamiętaj, że od wieków nie słyszano". Popadłszy zaś w grzech nieczystości, przez kilka lat nie byłam u spowiedzi, gdyż zawsze zły duch podsuwał fałszywy wstyd i bojaźń. W tym strasznem nieszczęściu udałam się z prośbą do Najśw. Matuchny i czcig. Ojca Wenantego. I za Ich przyczyną podźwignęłam się z upadku, śpieszę więc złożyć publiczne podziękowanie Kochanej Matuchnie i czcig. Ojcu Wenantemu za wszystkie cuda i łaski, których od wielu lat doświadczam. O, wszyscy biedni grzesznicy, zwracajcie się do Tej, Która nikogo nie opuszcza i nikim nie gardzi.
Niegodna sługa Maryi E. P. nauczycielka
TARNOPOL, dnia 3 października 1934 r. (13-35)
Mąż mój, chorując na roztrój nerwowy, dostał paraliżu mózgu, przez szereg tygodni ulegał atakowi szału i był bez przytomności. Kiedy zbliżał się koniec jego życia popadł w agonię przedśmiertną. Ja błagałam Matuchnę Najświętszą o chwila przytomności, by mógł przyjąć Zbawiciela do swego serca. Zostałam wysłuchaną i ku wielkiemu wzruszeniu wielu osób, przyjął Komunię Św[iętą]. Składam więc najserdeczniejsze dzięki Matce Najśw. i polecam siebie samotną Jej przemożnej opiece.
Zofia Kopakowa
Stwierdzam własnoręcznym podpisem prawdziwość faktu. | Ks. K. Bileckyj, redemptorysta.
LEŻAJSK, dnia 3 października 1934 r. (14-35)
Składam gorące podziękowanie Niepokalanej za pomoc w przygotowaniu się do egzaminu, który, chociaż wypadł na czas choroby i zupełnego wyczerpania fizycznego, złożyłem pomyślnie.
Miecz. Konarski, student U. J. K
LWÓW, dnia 8 października 1934 r. (15-35)
Dotrzymując danego przyrzeczenia składam Najśw. Pannie Maryi i O. Wenantemu gorące podziękowanie za wszystkie łaski, które w tak krótkim czasie wraz z rodziną otrzymałem. Będąc bez pracy i mieszkania, znajdowałem się z żoną i dziećmi w skrajnej nędzy. Zwątpiwszy w pomoc ludzi, zwróciłem się do Niepokalanej, a Ona wysłuchała mnie. Błagam Ją, żeby nadal do końca życia opiekowała się nami i otaczała Swoją opieką.
Jan Kerschbaum
Fakt powyższy potwierdza | ks. Tadeusz Ptak.
LWÓW, dnia 11 października 1934 r. (16-35)
Od dawna, jako zatwardziały grzesznik, urągałem wszystkiemu co święte. Przypadkowo wziąłem do ręki egzemplarz "Rycerza Niepokalanej". Przeczytałem jeden artykuł - następnie drugi i szereg innych i jakieś dziwne wzruszenie mnie ogarnęło... Ja, niewierzący w Niepokalane Poczęcie - zapłakałem! Jej to łaska sprawiła, że przekonały mię nie dysputy filozoficzne i mędrkowanie, ale przedziwnie prosta i pogodna treść "Rycerza Niepokalanej"! Odtąd chcę być Jej sługą i dobrą owieczką, bo choć wiem, żem straszny grzesznik - ale mam przekonanie, że Ona mię nie opuści, bo nikogo nie opuszcza, kto się z ufnością do Niej zwróci!
Nawrócony
RADOMSKO, dnia 11 października 1934 r. (17-35)
W kwietniu 1934 roku 10-letni nasz synek zachorował na ciężkie zapalenia płuc połączone z komplikacjami. Dzięki pomocy Niepokalanej gorące prośby zostały wysłuchane i dziecko szybko powróciło do zdrowia. Z głębi serca składamy podziękowanie Boskiemu Sercu Jezusa i Jego Matce Najświętszej i polecamy się dalszej opiece.
Dyr. gimn. J. Jaworscy
Jako lekarz ordynujący stwierdzam w zupełności powyższe: dziecko chorowało na grypowe zapalenie płuc z zapaleniem ucha i wysiękiem ropnym w opłucnej, stwierdzone próbna punkcją bez następnego zabiegu. dr Borkowski.
PRZEMYŚL, dnia 15 października 1934 r. (18-35)
Wywiązując się ze złożonego przyrzeczenia, dziękuję Najśw. Maryi Pannie, iż mimo choroby dopomogła mi niezwykle pomyślnie złożyć ostatni egzamin oraz proszę Ją o zdrowie i dalszą opiekę w życiu.
Stanisław Semonowicz, magister prawa
KARSIN, dnia 15 października 1934 r. (19-35)
W marcu [1935] r. zachorowałem nagle bardzo ciężko. Przez 6 tygodni leżałem na łożu boleści. Lekarze stracili nadzieję mojego wyzdrowienia, pozostała już tylko dla mnie śmierć. Wtedy to dostałem do ręki "Rycerza Niepokalanej". Uczułem w sercu wielką ufność w pomoc Niepokalanej. Postarałem się o Medalik Cudowny i wodę z Lourdes. Modliłem się gorąco i z ufnością do Najświętszego Serca Pana Jezusa, do Matki Najśw. i św. Jana Bosko, obiecując, że jeżeli mi Niepokalana wyprosi zdrowie, podam to do "Rycerza Niepokalanej", aby wszyscy wiedzieli, co może Matka Najświętsza. I oto, po otrzymaniu medalika i wody z Lourdes, uczułem polepszenie i powróciłem do zdrowia. I dziś śpieszę wywiązać się z obietnicy, składam Najśw. Sercu P. Jezusa i Matce Najśw. serdeczne podziękowanie, polecając dalszej opiece siebie i całą rodzinę.
Leszczyński Władysław
L.S. Powrót do zdrowia Leszczyńskiego, którego odwiedzając z sakramentami św[iętymi], zastałem kilkakrotnie w rozmaitych odstępach czasu, w stanie beznadziejnym, mogę sobie tylko wytłumaczyć przyczyną pozaziemską. | ks. A. Licznerski.
WIERZCHLESIE, dnia 15 października 1934 r. (20-35)
W listopadzie 1933 r. matka moja uległa wypadkowi samochodowemu. Stan chorej był bardzo ciężki: wskazywały na to złamane 3 żebra, rozerwany policzek. Po przeprowadzonej operacji, lekarze stwierdzili, że chorej grozi śmierć. Udałam się w gorącej prośbie do Matki Najśw. Zamówiłam Mszę św., po czym rozpoczęłam nowennę. Wezwany ksiądz udzielił matce Ostatniego Olejem św. Namaszczenia. Inni też nie wierzyli w wyzdrowienie matki. Ja jednak nie przestałam się modlić, ufając, że Matka Najśw. przywróci jej zdrowie. Dziękuję kornie za tę łaskę Niepokalanej i proszę o dalszą opiekę.
sługa Niepokalanej P. Fil.
Stwierdzam | ks. Bolesław Gawrychowski.
WALEWICE, dnia 17 października 1934 r. (21-35)
Tego roku z wiosną przyszły na mnie tak ciężkie terminy, iż zdawało się, że wszyscy uwzięli się, by zaszkodzić w utrzymaniu majątku dla małoletnich moich dzieci. Znawcy przypuszczali, że kilkadziesiąt tysięcy przepadnie przez niedopatrzenie i niezapłacenie 2.000 zł. Poczynania nowego kuratora tylko szkodę interesom przynosiły i sytuacja zdawała się bez wyjścia. Wtedy obiecałam Matce Bożej, że jeśli wyjdę szczęśliwie z tych tarapatów, ogłoszę w "Rycerzu Niepokalanej". Ponieważ więc opiekę Jej czuję stale na każdym kroku i wtedy też oddaliła od nas te straszne chmury i dodaje mi w życiu siły i światła, stokrotnie Jej, Opiekunce Sierot, za to dziękuję i według obietnicy do publicznej podaję wiadomości.
Jadwiga z hr. Potockich, Stanisława Grabińska
Z całej siły serca czcijmy i miłujmy Bożą Rodzicielkę Maryję Przenajświętszą, albowiem taka jest Wola Stwórcy, Który postanowił, abyśmy wszelkie od Niego dobro przez Jej ręce otrzymali.
Św. Bernard