Podziękowania
Drukuj

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę...

Ponieważ Podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, Przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej.

Część Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości., to znak, ze zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tem listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszty. Sądzimy, że Szanowni Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwalę Niepokalanej.

DĘBLIN, dnia 16 lipca 1935 r. (172-35)

Sercem przepełnionym wdzięcznością składam najgorętsze podziękowanie Najśw. Sercu Jezusa, Najśw. Maryji Pannie Nieustającej Pomocy i O. Wenantemu za opiekę, łaski i za wszystko co dziś posiadam, gdyż to wszystko w warunkach, w jakich się znalazłem, mogłem zdobyć tylko przy nadludzkiej pomocy.

Oby Wszechmocny wysłuchał modlitw naszych i w najkrótszym czasie Czcigodnego O. Wenantego Katarzyńca na swe ołtarze wynieść raczył. Za cudowny dowód potęgi wstawiennictwa O. Wenantego, św. Józefa, św. Antoniego i św. Tereni, niechaj będzie Im cześć i chwała.

Kowalczyk Jan, kapitan

ŚLEMIEŃ, dnia 20 lipca 1935 r. (173-35)

Od roku 1933-go pozostawałem bez pracy. Kilkakrotne ubieganie się o pozyskanie jakiejkolwiek posady nie doprowadziło do żadnego rezultatu. Przypadkowo wziąłem do ręki egzemplarz "Rycerza Niepokalanej", z którego dowiedziałem się, jakimi łaskami obdarza Najświętsza Maryja Panna proszących. Od tego czasu począłem gorąco prosić Ją o pomoc w uzyskaniu posady przyrzekając ogłosić ten fakt publicznie w "Rycerzu". I rzeczywiście w krótkim czasie, dzięki Najsłodszemu Sercu Jezusowemu i wstawiennictwu Niepokalanej, otrzymałem posadę. Za tę i wiele innych doznanych łask składam publiczne podziękowanie Boskiemu Sercu Jezusowemu i Niepokalanej Matuchnie, oraz proszę o dalszą, opiekę nade mną i nad całą moją rodziną.

Niegodny sługa Matuchny Niepokalanej, Bąk Karol

Urząd parafialny w Ślemieniu stwierdza prawdziwość powyższego. − ks. A. J. Komendera, prob.

LWÓW, dnia 26 lipca 1935 r. (174-35)

W roku 1934 w czerwcu, będąc słabo przygotowaną, zgłosiłam się do egzaminu z matematyki. Materiał bardzo obszerny i trudny, przy moich średnich zdolnościach, słabo miałam opanowany - liczyłam "na szczęście". Zawsze tak bywa, że gdy składa się egzamin po raz drugi egzaminator nie ma zaufania do egzaminowanego, a stąd wynikają wielkie trudności. Drugim razem byłam dość dobrze przygotowaną - nie zdałam jednak. Zgłosiłam się do egzaminu po raz trzeci. Uczyłam się bardzo dużo, w materiale orientowałam się, jednak i za trzecim razem z powodu zdenerwowana egzamin nie złożyłam. Tylko trzy razy można zdawać egzamin, po raz czwarty należy wnosić podanie z prośbą o dopuszczenie. Nie wiedziałam o przepisanym terminie wnoszenia podań. Wniosłam je za późno, z powodu czego miałam wielkie trudności i przykrości. Już przychodziło mi na myśl, że właściwie nie zostanę dopuszczona. Lecz tem razem powiedziałam sobie muszę ufać w łaskę Bożą, o którą się modliłam: "Panie! choćbyś mnie zabił, ufać nie przestanę"... I tylko dzięki łasce Bożej, za przyczyną Matki Najśw. - zostałam dopuszczoną. To był pierwszy promień łaski, o którą z ufnością błagałam. Przy pisemnym egzaminie, o dziwo! - dostałam właśnie takie tematy zadań, które przerobiłam dobrze. Pisemny egzamin więc wypadł mi pomyślnie. Druga oznaka łaski Bożej. Ufność moja coraz więcej utwierdziła się. Przy ustnym egzaminie stało się tak, że mogę wyznać - Bóg chciał wypróbować moją ufność. Z odpowiedzi moich osądziłam, że zdenerwowanie przeważyło; zdawałam więc sobie jasno sprawę, że liczyć na względność profesorów, bez łaski Bożej - nie mogę, więc gdy zachwieję się na moment w ufności mojej - nie złożę egzaminu. Wtedy będzie koniec mych studiów. Walczyłam, ażeby odpędzić myśli, które by zachwiały wiarę i ufność. Pan Bóg za przyczyną Matki Niepokalanej wysłuchał mnie. Zdałam. Bóg sprawił, że choć nie dawałam odpowiedzi dostatecznych, choć nie byłam w stanie wypowiadać się jasno - bez protekcji ze strony ludzi, profesorzy uznali moją pracę - poznali, że nie brak przygotowania, lecz zdenerwowanie łamało jasny bieg mych myśli. Znając całe szeregi koleżanek i kolegów wierzących - a którzy mniej lub więcej są narażeni na te same trudności w studiach - lecz którym brak ufności, pragnęłabym, żeby moje podziękowanie umieszczone w całości dodało studiującym ufności, która jest konieczna w tylu licznych trudnościach, aż do końca studiów.

Lisówna, stud. U. J. K.

HORBÓW w sierpniu 1935r. (175-35)

Synek nasz 10-letni w lutem 1933 r. zachorował na gruźlicę kości w nodze; choroba poczyniła tak znaczne postępy, iż z wielkim trudem mógł się poruszać za pomocą kul. Robiliśmy wszystko, aby dziecku ulżyć w cierpieniu, ale bezskutecznie. Lekarz orzekł, że po zastosowaniu wapiennych zastrzyków (na co nie stać nas było) można usunąć chorobę, lecz pomimo tego noga będzie krótsza. Zrozpaczeni udaliśmy się z wielką ufnością do Lekarki Niebieskiej - N.M. Panny Łaskawej w Horbowie i nadspodziewanie zostaliśmy pocieszeni. Trzeciego dnia synek nasz bez kul zaczął się swobodnie poruszać a rany, które się potworzyły pod kolanem i sięgały aż do bioder (widać w nich było kości), zaczęły się zabliźniać; dzisiaj, kiedy to piszemy, synek nasz biega i skacze tak; jak gdyby nigdy nic nie cierpiał.

Niegodni słudzy N. M. Panny Łaskawej, Stanisław i Petronela Gruzowie

Wiarogodność powyższego stwierdzam: ks. M. Jabłoński, prob.

SUCZAWA (RUMUNIA) w sierpniu 1935r. (176-35)

Na początku grudnia 1934 r. zachorował syn mój na ciężką chorobę wewnętrzną. Gorączka dochodziła do 41°. Lekarze miejscowi uznali, że ma zapalenie płuc i nerek. Leczenie było bezskuteczne, ból nie ustawał przez kilka miesięcy. Udawałam się więc z nim do kilku większych szpitali, gdzie badało go 14-tu lekarzy; oświadczyli oni, że ma raka na lewej nerce. Płuca również już zostały częściowo zajęte. Nie robili żadnej nadziei utrzymania go przy życiu i według ich zdania miał żyć najdalej do maja 1935 r. Zabrałam go więc do domu i, nie tracąc ufności w pomoc Boską, udałam się z prośbą o ratunek do Najśw. Serca Jezusowego i Matki Niepokalanej, obiecując podziękować za tę łaskę w "Rycerzu Niepokalanej". W bardzo krótkim czasie nastąpiło polepszenie bez żadnej pomocy lekarskiej. Z początkiem maja, kiedy to według orzeczenia lekarzy miał Bogu ducha oddać, był już tak silnym, że mógł iść do Kościoła na majowe nabożeństwo. Jego uleczenie zdziwiło wszystkich, którzy go w czasie choroby odwiedzali, albowiem nikt nie przypuszczał, że odzyska zdrowie. W lipcu był już w stanie objąć ponownie swoje obowiązki jako urzędnik kolejowy. Za tak wielką łaskę składamy serdeczne dziękczynienie Boskiemu Sercu Jezusowemu i Matce Przenajświętszej, prosząc również o dalszą opiekę nad rodziną.

Paulina Seile

Potwierdzam to jako fakt rzeczywisty, albowiem znałem chorego: ks. mgr. Dowjak Edward

POZNAŃ, dnia 1 sierpnia 1935 r. (177-35)

Składam publiczne Podziękowanie Matce Niepokalanej za pomoc przy składaniu bardzo trudnego egzaminu dyplomowego, a także za wspieranie niemal codzienne podczas trudnych i długich studiów lekarskich. Lecz przede wszystkim dziękuję Niepokalanej za to, że pomimo licznych i częstych rozterek duchowych i okazji do grzechu, nie tylko Wiary św. nie straciłem, lecz przeciwnie mocno o nią oparty, śmiało spoglądam w przyszłość. Wierzę w to niezachwianie, że Niepokalana nadal będzie mnie osłaniała Swą świętą Matczyną Opieką, której się też z ufnością polecam.

Stanisław Kazimierz Waliszewski, lekarz

ŁÓDŹ, dnia 5 sierpnia 1935 r. (178-35)

W miesiącu czerwcu i lipcu b. r. zdawałem egzaminy, od wyników których zależał cały przyszły mój los. W tych dla mnie i mych rodziców ciężkich chwilach udałem się o pomoc do Najśw. Marji Panny, składając prośby przed cudownym obrazem Królowej Polski w Częstochowie. Matka Przecudowna nie zawiodła pokładanej w Niej nadziei i zezwoliła na pomyślne złożenie egzaminów. Za ten objaw nadzwyczajnej łaski składam Jej publiczne podziękowanie, prosząc o dalsze orędownictwo w ciężkiej pracy naukowej i życiu.

Również i my rodzice dziękujemy pokornie Matce Najśw. za opiekę, jaką otaczała naszego syna i nadal wraz z synem polecamy się opiece Niepokalanej.

Wdzięczni rodzice Jakubowscy i syn Lucjusz

WEJHEROWO, dnia 8 sierpnia 1935 r. (179-35)

Zapadłem na ciężką chorobę płuc w czerwcu 1934 r. Poważni lekarze orzekli, że nie ma nadziei wyleczenia się z niej, gdyż jest zbyt zadawnioną, tak, że nawet operacja nie dałaby pożądanego skutku. Z wielką ufnością poleciłem się opiece Najsłodszego Serca P. Jezusa i Matki Bożej Nieustającej Pomocy, odprawiając nowenny, Nie zawiodłem się: operacja udała się i po 10-ciu dniach wróciłem ze szpitala do domu, pozostając pod dalszą opieką lekarską. Dziś czuję się zupełnie dobrze i mogę wykonywać swe zajęcia. Uznając w tem prawdziwie cudowną pomoc Niepokalanej Dziewicy, składam z wdzięcznością publiczne podziękowania za tę i wiele innych odebranych łask, pragnąc gorąco, by wszyscy poznali dobroć Najsłodszego Serca Jezusowego i Maryji i tam szukali pomocy we wszystkich trudnościach.

Feliks Mach

Powyższe polega na prawdzie: dr Majerowski

LEŚNA k. BARANOWICZ, dnia 10 sierpnia 1935 r. (180-35)

Po operacji woreczka żółciowego - kamicy żółciowej, czułam się bardzo osłabioną. 20 sierpnia 1934 r. stanęłam do pracy nauczycielskiej. Kiedy siły mnie zaczęły opuszczać zupełnie, zwróciłam się z prośbą do M. Bożej i przyrzekłam, że jeżeli przepracuję rok szk. bez urlopu, złożę podziękowanie w "Rycerzu". Siły mi wróciły. Rok pracowałam, nie czując zmęczenia. Jednocześnie zaznaczam, że chorowałam od 1929 r. na gruźlicę płuc. Kiedy groziło mi zwolnienie z ukochanej pracy, wówczas prosiłam Matkę Niepokalaną o zachowanie mię na posadzie i o łaskę zdrowia. Pojechałam na Jasną Górę, gdzie zostałam pokrzepioną na duchu. Komisja lekarska uznała mnie za zdolną do służby. Obecnie lekarze twierdzą, że płuca wyleczone są prawie bez śladu; inni nie chcą dać temu wiary, iż przechodziłam swego czasu groźną chorobę płuc. Za zachowanie mnie na posadzie podczas tych ciężkich chorób i za wiele innych łask składam Matuchnie Najśw, serdeczne podziękowanie. Za wyraźną opiekę również dziękuję św. Antoniemu i św. Teresie.

Zofia Kowalska

Stwierdzam, że Kowalska Zofia leczyła się a mnie z powodu gruźlicy płuc; stan jej był ciężki obecnie śladów przebytej choroby prawie brak. Dr Piotr Czyż.

KOROLÓWKA, dnia 14 sierpnia 1935 r. (181-35)

Jako gospodarz małorolny popadłem w dość znaczne długi, których, pomimo usilne starania, nie byłem w stanie uregulować. Nic widząc żadnej pomocy ze strony ludzkiej, zwróciłem się o pomoc Bożą, prosząc o wstawiennictwo O. Wenantego, ażeby mi dopomógł jakoś z tych długów się wypłacić, przyrzekając otrzymaną łaskę ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej". Zacząłem odprawiać nowennę o rychłą beatyfikację O. Wenantego. Skutki jej okazały się wkrótce. Warunki bowiem tak się ułożyły, że dług ów w zupełności spłaciłem, a prócz tego otrzymałem dobrą posadę.

Komuż mam to zawdzięczać? Jedynie wstawiennictwu O. Wenantego. Wywiązując się więc z danego przyrzeczenia, proszę o ogłoszenie tego faktu w "Rycerzu", aby cześć O. Wenantego szerzyła się coraz więcej. Będę nadal uciekał się w swych troskach do orędownictwa sługi Bożego i modlił się przy tem, by Bóg raczył go jak najprędzej wynieść na ołtarze Pańskie.

Czyżewski

DĄBRÓWKA, dnia 15 sierpnia 1935 r. (182-35)

W marcu 1935 r. zachorowała nasza córeczka na gruźliczne zapalenie płuc. Stan chorej był beznadziejny. Zmartwienie nasze było tem większe, że w tem samym miesiącu zmarła nam młodsza córka. Nie wiedzieliśmy co począć. Sprowadziliśmy kapłana, aby udzielił chorej Ostatnich Sakramentów, nie przestając przy tem modlić się z ufnością o jej uzdrowienie. Postanowiliśmy odprawić nowennę do Najsłodszego Serca Jezusowego i Najśw. Maryji Panny Niepokalanej oraz zamówić Mszę św. na intencję chorej, przyrzekając uzyskaną łaskę zdrowia naszej córki ogłosić w "Rycerzu" i w "Królowej Apostołów".

Stan zdrowia chorej zaczął się poprawiać i w krótkim czasie zupełnie wyzdrowiała. Nasza radość i wdzięczność za tę łaskę jest bez granic, za co wywiązując się z uczynionych przyrzeczeń, składamy dzięki Boskiemu Sercu Jezusowemu i Najśw. Maryji Pannie Niepokalanej i nadal polecamy się Jej orędownictwu z prośbą o dalszą przemożną opiekę nad całą naszą rodziną.

Niegodni czciciele Maryji, Leon i Rozalia Trybowscy

Zgadza się z prawdą: ks. Gończ, prob.

NADWÓRNA, dnia 22 sierpnia 1935 r. (183-35)

Matce Najśw., Pocieszycielce strapionych i czcigodnemu O. Wenantemu składam z głębi serca płynące podziękowanie za otrzymanie lepszych warunków w pracy zawodowej. Dla uwydatnienia cudownej pomocy zaznaczę, że podanie o przeniesienie poparłam osobistą prośbą; w rezultacie utrzymałam od szefa stanowczą, acz bolesną odprawę, po której prysły wszelkie oczekiwania. Wówczas skierowałam swą myśl do Niebieskiej Patronki, błagając, aby Ona wstawiła się za mną; jednocześnie zaczęłam odprawiać nowennę o rychłą beatyfikację O. Wenantego. I oto l5-go sierpnia, w dniu Wniebowzięcia Najśw. M. Panny, dowiaduję się o swym korzystnym przeniesieniu. Jestem silnie przekonana, iż tylko opiece Niepokalanej i wstawiennictwu O. Wenantego zawdzięczam tak wielką łaskę.

Matko Nieustającej Pomocy, Która niejednokrotnie dawałaś mi dowody Swej przemożnej opieki, błagam Cię, wspieraj i błogosław w dalszej pracy i we wszystkich moich poczynaniach życiowych.

Nauczycielka H.

BRZOZÓW, 24 sierpnia 1935 r. (184-35)

Z głęboką czcią i pokorą składam publiczne podziękowanie Matce Niepokalanej za otrzymane łaski i szczególną opiekę. Od 8 kl. gimnazjum nigdy prawie nie opuściłem litanii do Najśw. Panny Marji, prosząc Ją o opiekę i wytrwałość w nauce. Tego roku poddałem się trzeciemu egzaminowi prawniczemu, który złożyłem tylko dzięki pomocy Niepokalanej z wynikiem pomyślnym. Uczyłem się cały rok bardzo wytrwale, nawet ponad siły do tego stopnia, iż zachorowałem i poczułem wstręt do skryptów. Zacząłem jednak gorąco modlić się do Niepokalanej, by dodała mi sił i pozwoliła wytrwać - przyrzekając Jej, że skoro mi dopomoże w złożeniu egzaminu, ogłoszę tę łaskę publicznie. Egzamin złożyłem, za co Matce Najśw, jestem bardzo wdzięczny. Matka Niepokalana wysłuchiwała mię prawie zawsze, kiedy Ją prosiłem o pomoc. O Matko Najświętsza, Ucieczko grzeszników, Twojej łaskawej opiece się polecam, prosząc o dalszą wytrwałość w pracy i innych zamiarach oraz o przywrócenie mi zdrowia.

Niegodny sługa Zbigniew Wierzbicki, student IV r. prawa U. J. K.

ŁAŃCZYN, dnia 29 sierpnia 1935 r. (185-35)

Przed 4-ma laty otrzymałem dyplom na nauczyciela szkół powszechnych, lecz posady nie mogłem w żaden sposób otrzymać, choć usilnie o nią się starałem. W końcu zrozumiałem, że jedynie Bóg może mi pomóc w tak ciężkim położeniu (miałem na utrzymaniu żonę i dziecko), toteż zaprenumerowałem sobie "Rycerza", którego pilnie czytałem i gorąco modliliśmy się do Najsłodszego Serca Jezusowego i Niepokalanie Poczętej. Matka Najśw. wysłuchała naszych próśb. Przed rokiem otrzymałem bezpłatną praktykę nauczyciela, którą przy Jej pomocy ukończyłem pomyślnie, a dziś jestem już na stałej posadzie, za co gorąco dziękuję Jezusowi Ukrzyżowanemu i Matce Najśw. oraz polecam siebie wraz z żoną i dzieckiem Ich opiece na zawsze.

Niegodny sługa Niepokalanej Holinej Stefan, naucz.

KORCZYINA, 31 sierpnia 1935 r. (186-35)

W myśl złożonego przyrzeczenia składam publiczne podziękowanie Niepokalanie Poczętej i O. Wenantemu za pomyślne ukończenie studiów lekarskich i uchronienie od choroby najbliższych osób. Zarazem proszę gorąco o błogosławieństwo i dalszą opiekę w mojej pracy zawodowej i wszelkich poczynaniach.

Dr St. Grochmal

SIERPC, we wrześniu 1935 r. (187-35)

Chorowałam ciężko na dur brzuszny, ale w stosunkowo krótkim czasie powróciłam do zdrowia, za co składam gorące podziękowanie Najśw. Pannie Maryji Niepokalanej, Której opiece się poleciłam.

Stanisława Majewska, nauczycielka

Szpital zaświadcza niniejszym, że p. Stanisława Majewska, nauczycielka szkoły powszechnej w Gójsku pow. sierpeckiego, przebywała na kuracji w szpitalu od 28 lipca do 30 sierpnia 1935 r. z powodu duru brzusznego w bardzo ciężkiej postaci. − Dr Kiełczewski, dyrektor szpitala