Podziękowania

ŁÓDŹ, w marcu 1935 r. (105-35)

Dziękując Najświętszemu Sercu Jezusowemu, Niepokalanej Matuchnie, św. Tereni od Dz. Jezus i czcig. Rafałowi za wysłuchanie kilkakrotnie moich próśb w ciężkich chwilach życia, a głównie za szczęśliwie przebytą operację usunięcia żonie mojej gruczołu tarczykowego. Również dzięki składam za cudowne uchronienie od niechybnej rujnującej straty materialnej. Przepojony wdzięcznością za doznane łaski błagam o dalszą opiekę nad całą rodziną.

Mieczysław Jeziorowski, kpt.

R..., w marcu 1935 r. (106-35)

Straciłem posadę i znalazłem się nie tylko w fatalnym położeniu materialnym, ale również i moralnym. Zdawało się, iż nie ma dla mnie wyjścia i absolutnie żadnych widoków na przyszłość. Ogarniała mnie rozpacz i różne czarne myśli. Czytając jednak "Rycerza Niepokalanej" i przeglądając różne podziękowania, zatliła we mnie iskierka nadziei, że przecież jest Ktoś, dla Kogo nie ma nie niemożliwego, jest Ktoś, do kogo zwracają się nawet najbardziej zrozpaczeni w chwilach ostateczności i zostają wysłuchani. Osobą Tą jest Matka - Matka ludzkości. Ufny, że przecież Matka dla najgorszego dziecka znajdzie jednak chwilę pieszczoty, począłem nieśmiało zwracać swe myśli do Tej Matki Dobroci - do Matki, Którą niedarmo nazwano Pośredniczką łask płynących na ziemią i z coraz większą ufnością i śmiałością polecałem swe troski Pocieszy cielce utrapionych, wzywając do pomocy Tę Małą Świętą, dla Której zdaje się nie ma granic w czynieniu dobroci dla nas grzeszników, oraz O. Wenantego. I kiedy odmówiłem różaniec i litanię do Najśw. Panny oraz nowennę do św. Teresy od Dz. Jezus i O. Wenantego obiecując równocześnie, że w razie otrzymania posady ogłoszę o tym w "Rycerzu Niepokalanej" - w tym samym dniu już zupełnie niespodziewanie dowiedziałem się, że obiecano mi posadę i faktycznie w przeciągu miesiąca posady otrzymałem. Dziękując Matce Najśw. za tak wielką łaskę. oraz św. Teresie i O. Wenantemu za wstawiennictwo, odsyłam wszystkich będących w jakiejkolwiek potrzebie do Tej Panny możnej, polecając pokornie siebie i swoją rodzinę nadal opiece i niezgłębionej dobroci Niepokalanej, św. Teresie od Dz. Jezus i O. Wenantemu.

Niegodny sługa Maryi F. M., porucznik

E..., w marcu 1935 r. (107-35)

Matka moja, pomimo że była katoliczką, wychowywała nas wszystkich oprócz najmłodszego brata w wierze protestanckiej. Nie czułam się jednak szczęśliwą. Szukałam prawdy. Matuchna Niepokalana przyszła mi z pomocą; wkrótce zostałam ochrzczoną, przyjmując wiarę św[iętą] rzymsko-katolicką. Matuchno Niepokalana, kiedyż zdołam Ci się wywdzięczyć za tę łaskę! Byłabym juz zupełnie szczęśliwą, ale fakt, że matka moja utrudnia mi praktyki religijne, ciągle mi dokucza i wrogo odnosi się do mnie, zatruwa mi życie. Rozpacz nieraz przepełniała mą duszę. Udałam się więc o pomoc do Niepokalanej, modliłam się ustawicznie o zmianę usposobienia mej matki. Modlitwy nie odnosiły skutku, postanowiłam więc opuścić matkę. Modliłam się jednak i nie traciłam ufności w pomoc Niepokalanej i przyrzekłam, że skoro zostanę wysłuchaną, ogłoszę publiczne podziękowanie w "Rycerzu". I Matka Najśw. zlitowała się nade mną - moja matka zmieniła się i jest dla mnie lepszą. Z wdzięcznością ślę Ci, o Niepokalana, słowa podzięki i proszę o nawrócenie mej matki.

Niegodna rycerka Niepokalanej.

Poświadczam na życzenie, że p. W. została z protestantki katoliczką, oraz zgodność zawartych informacji. | Ks. St. Ćwiejkowski, prob.

WARSZAWA, dnia 7 kwietnia 1935 r. (108-3J)

Dnia 21 września 1934 r. zachorował nasz 12-letni syn na tyfus brzuszny i zapalenie płuc. Stan chorego był niebezpieczny. Gorączka dochodziła przez 5 tygodni do 41°. Po sześciu tygodniach leżenia w szpitalu, i mimo troskliwej opieki lekarskiej, żadnej poprawy nie było. W wielkiem zmartwieniu udaliśmy się z gorącą prośbą do Matki Najśw. i św. Teresy, odprawiając nowenny. Zamówiliśmy też Mszę św. w intencji chorego. Prośba nasza została wysłuchana. Syn nasz obecnie jest zdrowy.
Za wyświadczone łaski składamy Matce Najśw. i św. Tereni serdeczne podziękowanie, prosząc o dalszą opiekę nad naszą rodziną.

słudzy Maryi, M. A. K. Więckowscy

Autentyczność powyższych danych potwierdzam, gdyż jako swego ministranta znam doskonale. | Warszawa, 7 IV [19]35 r. | Ks. Edmund Paszkowski.

LIPNICA, dnia 9 kwietnia 1935 r. (109-35)

Pracownik nasz St. O. zachorował ciężko 11 lutego 1935, r. Był trzy razy u lekarza, lecz mimo różne zabiegi poprawa nie nastąpiła. 17 tego m. odesłano go do szpitala w Wąbrzeźnie, gdzie lekarz stwierdził niebezpieczny skręt kiszek. Operacja, spowodu zbyt silnego wzdęcia, była niemożliwa, inny lekarz operator stosował wszelkie możliwe środki lecz bez żadnego rezultatu. Siostra przełożona telegraficznie zawiadomiła nas, żeby powiadomić rodziców jego o niebezpiecznym stanie zdrowia chorego, gdyż nie ma żadnej nadziei utrzymania go przy życiu. Po otrzymanej wiadomości, rozpoczęliśmy nowennę do Matki Bożej Niepokalanie Poczętej z prośbą o wyzdrowienie dla St. O.; obiecaliśmy przy tym złożyć ofiarę i ogłosić publicznie w "Rycerzu". Następnego dnia, tj. we wtorek przed południem otrzymaliśmy telefon ze szpitala, że chory czuje się lepiej. Poprawa nastąpiła wskutek zastosowania zabiegu przez p. dra Kawczyńskiego o jakiem dotąd w żadnej książce chirurgii nie czytano, mianowicie nakłucie kiszek grubą igłą. W dniu 22 lutego [1935] r. chory zupełnie zdrów powrócił do domu. Tak Matka przełożona jak i p. dr. Kawczyński powiedział, że na stu jeden z takiego skrętu kiszek wychodzi z życiem, co tylko można przypisać pomocy i opiece Najświętszej Matuchny Niepokalanej. Wywiązując się ze szczerą wdzięcznością za tę łaskę i nieustanną nad nami opiekę, której się nadal z ufnością polecamy, ogłaszamy to publicznie, by każdy w ciężkiej trosce z wiarą prosił Niepokalaną o pomoc, a Ona każdego wysłucha i poratuje. Niech Jej cześć i chwała będzie po wszystkie wieki wieków!

Niegodni słudzy Maryi Eugenia i Eugeniusz Gładychowie

Prawdziwość powyższego faktu stwierdzam: Dr. Podlaszewski - Wąbrzeźno, 17 IV [19]35 r.

CZEKANÓW, dnia 10 kwietnia 1935 r. (110-35)

Dziecko moje 4-romiesięczne chorowało bardzo na zapalenie oskrzeli, potem zapalenie płuc wraz z osłabieniem serca. Lekarz zwątpił już w możność wyleczenia, Przepisując lekarstwa, orzekł, że sprawa jest spóźniona i tylko pomoc Boża może być skuteczną. Odmawialiśmy nowennę do św. Tereni i Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Odprawiała się Msza św. w intencji zdrowia, a dziecięciu daliśmy wodę z Lourdes, mimo silnej gorączki dochodzącej niemal do 40 stopni. Dziecko wkrótce przyszło do zdrowia, co zawdzięczam tylko pomocy Najśw. Maryi Panny i św. Teresy od Dz. Jezus, i proszę o dalszą opiekę.

Wdzięczna matka wraz z mężem Emilia Młynarczyk

Potwierdzam zgodność: ks. Wróblewski Miron, rektor rzymsko-katol. kościoła w Czekanowie.

W..., w kwietniu 1935 r. (111-35)

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam publiczne podziękowanie Matce Najśw., św. Józefowi, św. Antoniemu św. Tereni od Dz. Jezus za doznawaną opiekę i pomoc w czasie nauk oraz zdanie egzaminów, a szczególnie przy uzyskaniu etatowej posady. Mimo piętrzących się trudności, szykan i denuncjacji, na podstawie których straciłem stałą posadę, otrzymałem takową spowrotem dopiero po odprawieniu kilka nowenn do św. Antoniego i przyrzeczeniu złożenia ofiary na chleb dla Jego ubogich. Zaznaczam, że nie miałem widoków na uzyskanie posady. Za tę i za wiele innych łask najpokorniej dziękuję i mam głęboką wiarę, że w dalszym moim życiu Najśw. Maryja Panna raczy otaczać mnie i rodzinę moją Swą przemożną opieką, o co pokornie proszę.

Mgr R. L., prof. gimn.

TOPORÓW, dnia 12 kwietnia 1935 r. (112-35)

W przeciągu przeszło czterech lat uczciwej pracy, jako leśniczy, napotykałem ciągle na niezrozumienie swego pracodawcy, dzięki przedstawianiu sprany niezgodnych z prawdą przez nieżyczliwych mi ludzi, tak, że ciągle żyłem w obawie, iż utracę pracę. Niesłuszne nieporozumienie z wojskowością, w ostateczności przyczyniło się do wymówienia mi posady. Udałem się wtedy z błagalną prośbą do Niepokalanej, modląc się gorąco, aby mnie ratowała i pozwoliła oczyścić się z niegodziwych zarzutów. Prośby moje zostały wysłuchane. Wrócono mi posadę, a wszelkie zarzuty, rzucane na mnie, zostały przekreślone. Jednocześnie w chwili największej depresji dostaję drugą posadę gdzieindziej, o lepszych dużo warunkach, nie starając się o nią zupełnie. Z tego co piszę, jasnem jest, że ukochana Niepokalana wysłuchała prośby i zaopiekowała się mną i moją rodziną i nie pozwoliła, by przez złośliwość ludzką nas krzywdzono.

Wywiązując się z przyrzeczenia, tą drogą składam ukochanej Matuchnie Niepokalanej najgorętsze podziękowanie za tyle łask otrzymanych, a resztę przyrzeczeń wypełnię w najbliższym czasie.

Wierny sługa Niepokalanej, Franciszek Ambroż

Poświadczam, że fakta opisane przez byłego Pana leśniczego Ambroża w Toporowie są prawdziwe. | Ks. Byra, prob.

OSTRÓW, dnia 15 kwietnia 1935 r. (113-35)

W lutym 1934 r. zachorowała córka moja na ciężkie zapalenie nerek, reumatyzm i serce. Cierpiała okropnie; była raczej podobna do trupa, aniżeli do żyjącej istoty. Dnia 15 marca musiano ją oddać do szpitala - w stanie beznadziejnym. Tu lekarz orzekł, że stan zdrowia chorej nie rokuje nadziei wyzdrowienia. Kiedy już wszyscy zwątpili w jej życie, widząc ją taką zbolałą, wymizerowaną, prawie że dogorywającą, ja jedna nie straciłem nadziei. Zaczęłam odprawiać nowennę do czcig. O. Wenantego z przyrzeczeniem, że o ile on wyprosi mi u Boga i Matki Bożej zdrowie dla tej chorej, ogłoszę to w "Rycerzu".

I zostałam wysłuchana. W szpitalu uznano jej wyleczenie za cudowne. Niech więc będą dzięki P. Bogu i Matce Bożej Niepokalanie Poczętej oraz Ojcu Wenantemu Katarzyńcowi.

Jadwiga Karlińska

Poświadczam niniejszym, że p. Anna Nowicka leżała w tut. szpitalu od 15 marca 1934 r. do 5 maja 1934 r. Chorą przywieziono do szpitala w stanie beznadziejnym z objawami mocznicy. W urynie białka było 9%. Chora nadspodziewanie szybko przychodziła do siebie tak, że przy wyjściu ze szpitala czuła się prawie zdrową, a w urynie było białka zaledwie 1% | Poznań, 16 III 1935 r. | Dr Gustaw Meisner.

WARSZAWA, dnia 16 kwietnia 1935 r. (114-35)

Od kilku lat cierpiałem na silne bóle głowy, nogi i ręki. Bóle te były tak silne, że tylko z wielkim wysiłkiem mogłem coś w ręku utrzymać W r. 1934 wybrałem się na Jasną Górę, ażeby błagać Najśw. Panienkę o zdrowie dla siebie. Bawiłem tam przez dwa tygodnie. Modlitwy moje zostały wysłuchane, od powrotu bowiem z Jasnej Góry upłynęło kilka miesięcy, a ja czuję się zupełnie zdrów i żadne bóle od tej chwili nie dokuczają mi. Widząc w tym wielką łaskę Bożą, ufając mocno, że za pośrednictwem Najświętszej Panienki zostałem tak cudownie uleczony, chciałbym choć w części małej odwdzięczyć się za to; przeto przyrzekłem, że ogłoszę to w "Rycerzu Niepokalanej". Proszę zatem o umieszczenia tego w "Rycerzu", abym choć tą drogą mógł wyrazić swoje podzięki Najświętszej Panience za niezwykłe uzdrowienie.

Paweł Kuśmierek

L.S. Powyższą prośbę potwierdzam, Petenta znam osobiście. W zupełności zasługuje na wiarę. | Ks. Fr. Fijałkowski, prob. z Cegłowa.

UBLINKO, dnia 23 kwietnia 1935 r. (115-35)

Zachorowała nam 2-letnia córeczka. Lekarze stwierdzili wodę w boku i inne choroby żołądkowe. Przez kilka tygodni gorączka dochodziła do 40 stopni. W tym nieszczęściu błagaliśmy Niepokalaną o pomoc. W intencji chorej odprawiono Mszę św.; jednocześnie oboje z mężem przystąpiliśmy do Sakramentów św. Po czym po raz drugi udaliśmy się z chorą do lekarza, który orzekł, że dziecko żyć nie będzie. Nie zwątpiliśmy jednak w uleczenie córeczki, lecz z tym większą ufnością błagaliśmy Matkę Najświętszą o zdrowie dla dziecka. W tej też intencji odprawiliśmy kolejno nowenny: do Matki Bożej Częstochowskiej, św. Teresy od Dz. Jezus i św. Antoniego. Prośby nasze zostały wysłuchane - dziecko powróciło do zdrowia, a dziś nie odczuwa żadnych cierpień. Za te dowody opieki ślemy gorące podziękowanie naszym Orędownikom i prosimy o dalszą opiekę.

Balbina i Antoni Kupcowie

L.S. Powyższe jako zgodne z prawdą, stwierdzam własnoręcznym podpisem: ks. St. Górski, prob. parafii Strzyżowice.

STARY SĄCZ, dnia 25 kwietnia 1035 r. (116-35)

Wywiązując się z danej obietnicy, składam Matce Najświętszej z głębi serca mego najpokorniejsze podziękowanie za wysłuchanie mych niegodnych próśb. Przez całe moje życie doświadczałam Jej nade mną nieustannej opieki i w ciężkich chwilach także nie omieszkała mi przyjść z pomocą. Jej zawdzięczam złożenie egzaminów, posadę, a ostatnio dokonanie dobrego wyboru przy zmianie stanu. Serdeczne i tak gorące składam Tej Łaskawej Pani podziękowanie a zarazem zanoszę do Jej stóp niegodną prośbę o opiekę nad moją nowozałożoną rodziną.

Janina R., wdzięczna, acz niegodna sługa

N..., w kwietniu 1935 r. (117-35)

"Duchu Św[iętym] wyjaw krzywoprzysiężców!" - Tak się modliły codziennie moje dwie biedne sierotki za swego ojca, tj. za mnie. Modlitwa ich została w zupełności wysłuchana. - Znalazłem się bowiem w nader ciężkiej sytuacji życiowej. Pewna osoba wniosła ze zemsty za sumienne spełnianie u niej mych obowiązków służbowych fałszywe doniesienie przeciwko mnie do prokuratorji, dobierając sobie do tego świadka przygodnego N. Sprawa doniesiona była od początku do końca zupełnie zmyślona, a nawet świadka przybranego nigdy przedtem w życiu nie widziałem.

Toteż krzywda mnie wyrządzona przybrała naprawdę nadmiaru, kiedy fałszywi świadkowie swe fałszywe zeznania potwierdzili w sądzie przysięgą, za co otrzymałem w I instancji 1 rok więzienia. Wtedy znalazłem się w sytuacji dla mnie bez wyjścia. Pomyślałem jednak, że mogę udać się o pomoc do Najśw. Maryi Panny i do św. Józefa. Odprawiłem nowennę i przyjąłem sakramenty św[ięte]. I jaki wynik w II instancji? Mimo że nie miałem żadnych bezpośrednich świadków dowodowych, gdyż wobec zmyślonego doniesienia takich przecież mieć nie mogłem, sąd uwolnił mnie od winy i kary, orzekając, że ich prowokującym zeznaniom nie daje wiary. Niepokalana więc dopomogła mi i nadal też zaopiekuje się mną. Za to składam Jej serdeczne dzięki.

Z. - Górny Śląsk

N..., w kwietniu 1935 r. (118-35)

W połowie stycznia [1935] roku zachorował nam nasz sześcioletni synek. Po upływie tygodnia stan choroby z każdym dniem się pogarszał. Wezwany lekarz stwierdził, że jest to ciężka grypa, obustronne zapalenie płuc, zapalenie woreczka żółciowego, osłabienie serca i równocześnie koklusz, na który chory zapadł jeszcze przed wyżej wymienioną chorobą. Lekarz czynił wszelkie zabiegi, i dzięki Niepokalanej został nasz syn uleczony. W niedługim czasie zachorował powtórnie. Gorączka podniosła się do 40,8°, a dziecko cierpiało bardzo na ból głowy. Ponownie wezwany lekarz orzekł, że jest to zapalenie opon mózgowych i że stan ten jest groźny, niebezpieczny dla życia. Za radą lekarza zawiozłam dziecko do kliniki w Poznaniu. Uważałam je jednak za stracone. Toteż modliliśmy się z mężem gorąco przed grotą w Poznaniu i złożyliśmy przyrzeczenie, że jeśli syn wyzdrowieje. Ogłosimy to w "Rycerzu". Na intencję chorego zamówiliśmy dwie Msze św. Siostry zawiesiły na szyi dziecku Cudowny Medalik, a ja w codziennej Komunii Św[iętej] błagałam za wstawiennictwem O. Wenantego Maryję Niepokalaną o zdrowie dla mego syna. Matka Najśw. wysłuchała nas - dziś dziecko jest zupełnie zdrowe. W wyleczeniu dziecka uznajemy pomoc cudowną Najśw. Panny Maryi i jeszcze raz składamy Jej gorące podziękowanie.

Niegodni słudzy Maryi J. i W. K.

Powyższe zgadza się z prawdą, gdyż sam dysponowałem dziecko na śmierć w przekonaniu, że w kilku dniach umrze. Po odprawieniu jednak dwóch Mszy św. o zdrowie dziecka, Nie pokalana uzdrowiła chłopczyka, co niniejszym potwierdzam: ks. St. Skweręs, wikariusz.

SOKAL, 6 maja 1935 r. (119-35)

Matuchnie Najświętszej, św. Antoniemu Padewskiemu i św. Teresie od Dz. Jezus składam publiczne podziękowanie za pomoc przy złożeniu egzaminu

Leopold Kosior, stud. IV r. praw. U.J.K.

OSTROWITE, dnia 7 maja 1935 r. (120-35)

Córeczka moja ciężko zachorowała. Lekarz stwierdził stan bardzo niebezpieczny. Zrozpaczona udałam się z prośbą do Niebieskiej Lekarki i przyrzekłam, że jeżeli wyzdrowieje, złożę publiczne podziękowanie w "Rycerzu". Upłynęły dwa miesiące - dziecko było podobne do szkieletu; zawiozłem je więc do szpitala gdzie nie rokowano nadziei utrzymania go przy życiu. Z rezygnacją czekałam na śmierć. Matka Najśw. ulitowała się nade mną, bo po trzech tygodniach stan zdrowia dziecka uległ poprawie, a dziś jest ono zupełnie zdrowe. Z wdzięcznością chyląc głowę publicznie dziękuję Sercu Boskiemu, Matuchnie Najśw. i św. Tereni za tak wielką łaskę i proszę Ich o dalszą opiekę nad rodziną moją.

Barbara Jędryczkowa

Potwierdzam, że wymieniona leczyła się w moim oddziale szpitalnym spowodu ciężkiego zwężenia odżwiernika, skutkiem czego popadła w zatrważający stan niedożywienia. Opuściła szpital w stanie zupełnego wyzdrowienia. | Dr med. Marian J. Skowroński.

Podany fakt wyzdrowienia małej siostrzenicy mojej Iwonki jest mi dobrze znany, za co niech będą stokrotne dzięki Matce Bożej i Najsłodszemu Serca Jej Boskiego Syna. Ostrowite, dnia 9 V 1935 r. | ks. Bernard Goebel

KRAKÓW, w maju 1935 r. (121-35)

Najśw. Pannie Maryi Niepokalanie Poczętej, z pełnym wdzięczności sercem składam pokorne podziękowanie, że na prośbę czcig. O. Wenantego podana, mi rękę w nieszczęściu, gdzie już nie było ratunku ani nadziei. Ci, którzy już zwątpili, niech proszą o moc i siłę, a otrzymają na pewno.

Cz. Ha., stud. U. J. w Krakowie