Podziękowania

Osoby, które otrzymały jakąś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniu przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - o ile możności z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowości zostały w sekrecie. Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę...

Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwa ufność!...

Jeśli ktoś nie znajdzie swego podziękowania umieszczonego w całości, to znak, że zaliczono je pod "Ponadto Niepokalanej dziękują". Obecnie nie będziemy o tym listownie zawiadamiali, ponieważ przysparza nam to wiele pracy i powiększa koszta. Sądzimy, ze szanowni Czytelnicy zrozumieją nas, iż kwoty, którą wydalibyśmy na korespondencję, użyjemy na inny cel - na chwałę Niepokalanej

BRODY, w grudniu 1934 r. (54-35)

Dnia 28 grudnia 1933 roku zachorowałam na ból w nodze i prawej połowie brzucha. Chodziłam jednak jeszcze do 4 stycznia 1934 r., w końcu musiałam się położyć, bo ciągle boleści nie pozwalały się poruszać.

Lekarza nie wzywałam z braku pieniędzy, ale udałam się z wielką pokorą i ufnością do Tej, Która w biedzie i nieszczęściu nikogo nie opuszcza. Gdy się ból wzmógł tak, że już wytrzymać nie mogłam, zmówiłam 3 Zdrowaś Maryjo, napiłam się 3 razy wody z Lourdes. W nocy doznałam ulgi, zasnęłam spokojnie, chociaż prawie przez 2 tygodnie nie zmrużyłam oka. Następnego dnia okazało się, że miałam wrzód w brzuchu, który pękł szczęśliwie. Nie wiedziałam, co to było. Po paru dniach, na usilne naleganie pań, które mię w chorobie nawiedzały i na życzenie lekarza udałam się do szpitala, gdzie stwierdzono, że byłam chora na ropne zapaleni 3 ślepej kiszki. Za tę wielką łaskę wyzdrowienia serdecznie dziękuję Sercu Jezusowemu i Przeczystej Panience, prosząc Ich o dalszą opiekę nade mną.

Niegodna sługa Maryi, Antonina Zoellnerowa

L.S. Stwierdzam prawdziwość niniejszego pisma: ks. Hieronim Kozaczewski.

GOSTYNIN, w grudniu 1934 r. (55-35)

Kilka tygodni temu, jedna z chorych, w parę dni po odbytym porodzie, dostała zapalenia otrzewnej. Doktorzy orzekli stan jej prawie za beznadziejny. Ja, ufając w moc Bożą, zwróciłam się z gorącą prośbą do Boskiego Serca Jezusa, Matki Najśw. Niepokalanej i św. Teresy od Dz. Jezus. Przyrzekłam złożyć ofiarę na Mszę św. i ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej". Modliła się też w tej intencji córka moja i jedna z pracowniczek szpitala, ofiarując w intencji chorej Mszę św. i Komunię Św[iętą]. Prośby nasze zostały wysłuchane; bardzo prędko nastąpiła poprawa i w niedługim czasie chora opuściła szpital jako rekonwalescentka. Za uzyskaną łaskę składam z głębi serca podziękowanie Boskiemu Sercu Jezusa, Matce Najśw. Niepokalanej i św. Teresie od Dz. Jezus.

Amelia Korzeniowska, ak. szpitala

Prawdziwość wyżej przytoczonych danych stwierdzamy: Dr Józef Lewicki, Dr Zygmunt Żuchowski

Jako zgodne z prawdą potwierdzam: | ks. K. Kielarski.

L.., dnia 7 grudnia 1934 r. (56-35)

Brat mój po stracie posady stał się ciężarem dla swej matki wdowy, której mała emerytura nie zaspokajała niezbędnych potrzeb. W intencji nowego zajęcia dla niego rozpoczęłam odprawiać nowenny do Niepokalanej. Prośby moje jednak na razie pozostały bez skutku, widocznie Matka Najświętsza chciała mnie wypróbować. Na wiosnę [1935] r. otrzymałam wraz z "Rycerzem" nowennę o rychłą beatyfikację O. Wenantego. W porozumieniu z księdzem proboszczem uczyniłam ślub, że jeśli brat mój otrzyma posadę, złożę publiczne podziękowanie w "Rycerzu". I nie zawiodłam się. Po skończonej nowennie, dowiaduję się, że brat mój objął nowe stanowisko. Odtąd stał się też czcicielem Niepokalanej. Wywiązując się z przyrzeczenia, składam najgorętsze podziękowanie Matuchnie Najśw., oraz czcig. O. Wenantemu, prosząc Ich jednocześnie o dalszą opiekę nad całym domem naszym.

Niegodna czcicielka Maryi S. S.

Znając dobrze stosunki rodzinne p. S., potwierdzam zgodność i prawdziwość powyższych danych. Kościelec, dn. 7 XII 1934 r. | Ks. prob. Wierzbicki.

STANISŁAWÓW, dnia 8 grudnia 1934 r. (57-35)

Rodzice moi pomarli. Żyłem tylko z lekcji. Maturę zdałem tego roku. O uzyskaniu posady nie było mowy. Wiedziałem o tym dobrze, gdyż większość moich starszych kolegów dwa lata już czeka na posadę. Ja jednak pokładałem nadzieję w Bogu i Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej. Dnia 6 października wysłałem odpisy świadectw do Kuratorium. Po miesiącu otrzymałem odpowiedź z Kuratorium, ażebym przedłożył świadectwa oryginalne. Dnia 3 listopada wysłałem do Kuratorium żądane świadectwa, równocześnie zaprenumerowałem "Rycerza Niepokalanej". Prosiłem Najśw. Maryję Pannę, ażeby się ujęła za mną i natchnęła tych ludzi, którzy będą rozpatrywać moje świadectwa. Postanowiłem, że złożę Najśw. Maryi Pannie publiczne podziękowanie i ofiarę. Dnia 6 grudnia w dniu św. Mikołaja, gdy inni dostawali od Świętego różne podarunki, ja otrzymałem od listonosza list polecony wprost od inspektora z mianowaniem mię na nauczyciela I. klasowej szk. publicz.

Dzięki Ci, Matko Najświętsza, za tak wielką łaskę. Kto Cię prosi i ufa w Twą pomoc, wysłuchanym być musi.

Koblański Karol Władysław, naucz.

B..., dnia 9 grudnia 1934 r. (58-35)

Przez 10 przeszło lat zaniedbywałem praktyki religijne, chociaż wierzyć nie przestawałem. Wpadłem w zgubny nałóg pijaństwa, co mnie i rodzinę doszczętnie rujnowało. Cierpiałem nad tym strasznie. Żałowałem mocno za swe grzechy, lecz nie mogłem wydostać się z mocy szatana. Mniej więcej 6 tygodni temu wpadł mi w ręce "Rycerz Niepokalanej", którego początkowo nie chciałem czytać, lecz po przeczytaniu go, postanowiłem zmienić życie swoje. Zacząłem modlić się do Matki Najśw. Niepokalanej, przestałem pić i, pomimo tego, iż jestem bez stałej pracy, materialne sprawy uległy poprawie. Trwając w nałogu, byłem już u progu samobójstwa... Poczyniłem śluby, że odbędę spowiedź przed Bożym Narodz. i wpiszę się do Różańca św., oraz że złożę podziękowanie Przenajświętszej Matce Niepokalanej w "Rycerzu", co też obecnie czynię.

Składam Ci serdeczne dzięki, Matko Najświętsza, za uzdrowienie moralne i polecam się nadal Twej przemożnej opiece wraz z żoną i dziećmi. Będę Cię czcił do zgonu mego. Czcig. Ojcu Wenantemu K. też składam dziękczynienie za wysłuchanie mych modlitw w sprawach materialnych, polecając się jego modlitwom do Pana Najwyższego w sprawie otrzymania renty - emerytury.

Niegodny sługa Maryi S. M., artysta

DUCHÓWLANY, dnia 12 grudnia 1934 r. (59-35)

Spełniając daną obietnicę, najpokorniej dziękuję Najśw. Maryi Pannie za wyzdrowienie. Ciężko chorowałem na oko. Sprowadziłem wodę z Lourdes, zawiesiłem Cudowny Medalik. Niebezpieczna choroba oka minęła. Mam głęboką wiarę, że w dalszym moim życiu Najśw. Maryja Panna raczy otaczać mnie i rodzinę moją Swą przemożną opieką, o co pokornie proszę.

inż. Bohdan Zalutyński, hrabia palatynu, kawaler
Rycerskiego Zakonu Grobu Świętego itd.

TORUŃ, dnia 15 grudnia 1934 r. (60-35)

Po zdaniu egzaminu dyplomowego, znalazłem wkrótce zajęcie w lasach państwowych. Lecz gdy większe zapotrzebowanie pracowników ustało, po 7 i pół miesiącach pracy nie odnowiono mi kontraktu i, jak wielu innych, zostałem bezrobotnym. Tak pozostawałem bez zajęcia przez rok i 2 miesiące. W sierpniu tego roku dowiedziałem się o nowej wakującej posadzie. Złożyłem podanie i zacząłem odprawiać nowennę do Najświętszej Panienki. Gdy skończyłem jedną, zaczynałem drugą. Zanosiłem też modlitwy do Najśw. Serca Jezusowego, św. Teresy i innych Świętych. Modliłem się, niestety, ze zmiennym zaufaniem. Lecz Niepokalana okazała się hojniejszą, niż na to zasłużyłem, bo uzyskałem posadę. Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam tą drogą publiczne podziękowanie Najśw. Sercu Jezusowemu, Najśw. Pannie, św. Teresie od Dz. Jezus oraz innym świętym, których błagałem o wstawiennictwo, prosząc Ich zarazem o dalszą pomoc, przede wszystkim, abym jak najlepiej mógł spełniać nowe obowiązki.

Inż. Józef Kowalski

SANOK, dnia 17 grudnia 1934 r. (61-35)

Znalazłam się w trudnych warunkach finansowych: nie miałam pieniędzy na uiszczenie opłaty szkolnej za syna. A i nadziei żadnej nie było na zapłacenia w oznaczonym terminie, groziło mu więc wydalenie z gimnazjum. W tej biedzie rozpoczęłam nowennę do Opatrzności Boskiej za przyczyną O. Wenantego. Niespodziewanie w tygodniu okoliczności tak się ułożyły, że zdobyłam pieniądze, a przez to syn mój mógł dalej uczęszczać do szkoły. Za tę łaskę najserdeczniej dziękuję Matce Najświętszej i czcig. O. Wenantemu i proszę o dalszą opiekę nad rodziną.

Maria Wieczorkowa

Prawdziwość powyższego potwierdzam: | ks. Antoni Wołek.

PODDĘBICE, dnia 19 grudnia 1934 r. (62-35)

Ukochana matka nasza, chorując od dłuższego czasu na serce, zapadała na zdrowiu coraz bardziej. Miejscowy lekarz i wezwany doktor specjalista nie robili żadnej nadziei utrzymania jej przy życiu i polecili nam przygotować się na najgorsze. Życie matki gasło z dnia na dzień. Opatrzona św. Sakramentami cierpiała bardzo, a my w naszej niemocy z boleścią musieliśmy oczekiwać katastrofy mającej lada chwila nastąpić, nie mogąc udzielić żadnego ratunku.

Gdy nas wszystko zawiodło, błagaliśmy Najśw. Maryję Pannę o wstawiennictwo i pomoc dla naszej matki. Następnie daliśmy chorej napić się cudownej wody z Lourdes i zawiesiliśmy jej na szyi Cudowny Medalik. Ponowiliśmy nasze błagania na Mszy św., odprawionej w intencji chorej. I chociaż było pewne, że ratunku dla niej nie ma, od tej chwili nastąpiło polepszenie, matka powracała do zdrowia i ku zdumieniu lekarzy po kilku dniach podniosła się z łóżka. Z głęboką wdzięcznością składamy Ci, o Maryjo Niepokalana, serdeczne dzięki. Stwierdzamy i ogłaszamy publicznie, że jesteś nieskończenie miłosierną i wszystko możesz wyprosić dla nas u Swego Syna.

M. P., W. P., J. D., St. M., M. P.

Wiarogodność niniejszego dla większej chwały Maryi potwierdzam. U chorej byłem z ostatnią posługą religijną i na jej intencję odprawiłem Mszę św. Poddębice, dn. 19 XII 1934 r. | Ks. M. Rozwadowski, proboszcz.

Jako lekarz domowy p. J. potwierdzam w całej rozciągłości niebezpieczeństwo życia p. J., której umysł lekarza nie mógł poradzić. Poddębice, dn. 19 XII 1934 r. | Dr. Lucjan Majewski

POZNAŃ, w grudniu 1934 r. (63-35)

Zgodnie z przyrzeczeniem składam Matce Najświętszej publiczne najgłębsze podziękowanie za Jej pomoc w tak trudnej dla mnie sytuacji życiowej.

Inż. Kwaśnicki

TORUŃ, w grudniu 1934 r. (64-35)

Wywiązując się z danego przyrzeczenia, składam publiczne podziękowanie Najśw. Maryi Pannie za wysłuchanie moich próśb i powrót do zdrowia mojej żony po ciężkiej i w ostatniej chwili dokonanej operacji "cesarskiego cięcia". Jak stwierdzili sami lekarze, podobne uzdrowienie jak również szybki i bez żadnych następstw powrót do sił i zupełnego zdrowia jest wypadkiem b. rzadkim. W czasie tej ciężkiej choroby zdawałem sobie zupełnie jasno sprawę, co potwierdzam na tym miejscu raz jeszcze, że pomimo niesłychanie troskliwej opieki lekarzy i stosowania przez nich najrozmaitszych środków i wszelkich możliwych zabiegów, stan chorej był taki, że liczyć na wyzdrowienie można było jedynie za pomocą Bożą. Toteż codzień prosiłem Matkę Chrystusową o wstawienie się za mną do Boga. Została odprawiona Msza św. na intencję powrotu chorej do zdrowia i oboje z żoną przystąpiliśmy do spowiedzi i Komunii Św[iętej]. Obok łóżka chorej stała stale buteleczka wody z Lourdes. Tymczasem stan zupełnie się nie polepszał - wyraźne objawy zakażenia, połączone ze skokami temperatury, dochodzącymi do 40° i niezwykle męczące bóle wątroby nie opuszczały jej zupełnie.

Wówczas prosząc, jak codzień, Matkę Najśw. o zdrowie dla żony, obiecałem, że jeśli poprawa nastąpi w przeciągu najbliższych dni, ogłoszę ten fakt publicznie w "Rycerzu", jako jeszcze jeden dowód, że Niepokalana nie opuszcza nigdy tych, co z zupełną wiarą i ufnością zwracają się do Niej o pomoc. Rzeczywiście, W przeciągu najbliższego tygodnia stan zdrowia chorej się polepszył. Jeszcze wtedy nie można było nic twierdzić na pewno, ale wierzyłem mocno, że prośby moje będą wysłuchane. Tak też się stało: w następnym tygodniu ustąpiły wszelkie objawy zakażenia, natomiast rozpoczął się niezwykle szybki powrót do zdrowia. Po ciężkiej operacji, poważnych komplikacjach i groźnym stanie choroby nie pozostało absolutnie nic, żadnych złych następstw, żadnych powikłań, a przecież ile jest matek, które po normalnie przebytych tego rodzaju przejściach, ich konsekwencje czują na sobie przez pewien okres czasu. Dlatego też twierdzę, że tak niespodziewanie szczęśliwe zakończenie wszystkich tych przejść zawdzięczam jedynie Matce Bożej, Jej przemożnej opiece nad nami, za co składam Jej niegodne moje podziękowanie i tej opiece najpewniejszej polecam się nadal wraz z całą rodziną.

Stanisław Jastrzębski, porucznik

LWÓW, 28 grudnia 1934 r. (65-35)

W najgłębszej wdzięczności dla Najśw. Pani - Matki Bożej, pragnę na tym miejscu, choć w słowach niegodnych, wyrazić najgorętsze podziękowanie a doznane łaski, pomoc i opiekę w dniach załamania się materialnego i moralnego, w beznadziejnym opuszczeniu i wydaniu na pastwę wrogo usposobionych ludzi. Jeśli dotąd zachowałem zdrowie po przebyciu wielu ciękich przeżyć w ciągu długich miesięcy, jeśli wręcz nie pozbawiłem się życia w ucieczce przed ciosami losu i skutkami własnej lekkomyślności i błędów, zawdzięczam to jedynie opiece Matki Bożej, w litości i łaskach niezawodnej, jedynej i najlepszej Pocieszycielki strapionych. W położeniu ciężkim , pokonany i upokorzony do ostatnich granic, zawiedziony na każdym kroku w moich zamierzeniach i usiłowaniach, nie widząc innego ratunku, ośmieliłem się powierzyć moje nędzne człowiecze sprawy opiece Najświętszej Pani, ufając gorąco w Jej skuteczną pomoc. W prośbach moich i oddaniu się nie zostałem zawiedziony - znalazłem przedziwną wprost wytrwałość i wytrzymałość fizyczną - spokój i równowagę. Ożywiły się źródła pomocy materialnej, od dawna uznane za nieistniejące, tak, że wprost w cudowny sposób zdołałem uniknąć katastrofy.

Odtąd przez dobrotliwą opiekę Najśw. Maryi Panny znajduję siłę i światło w mojej codziennej pracy i idę ufny naprzód. Jeszcze raz składam Ci publiczne dzięki ku chwale Twej, Najśw. Pani - Matko Boża, pragnąc również w ten sposób wskazać drogę innym utrudzonym i złamanym trudnościami tego życia.

Inż. M. A.

CH..., dnia 30 grudnia 1934 r. (66-35)

Wszyscy, którzy żyjecie w nałogach grzechu, wszyscy smutni i zrozpaczeni, dla których życie straciło wartość i ci, którzy chcielibyście zrzucić z siebie pęta zła, lecz przeraża was ogrom własnych grzechów - nie lękajcie się. - Pójdźcie do Maryi Niepokalanej, pójdźcie z największą ufnością. Ucieczka grzeszników nie odtrąci żadnego ze Swych dzieci, lecz przeciwnie, poda każdemu, kto o to Ją prosi, litościwą dłoń Swoją, pocieszy, otrze łzy i użyczy wam Swoich łask. - Od sześciu przeszło lat prowadziłam złe życie. Przez znajomość z człowiekiem żonatym dochodziłam powoli do ruiny moralnej i materialnej. Mało troszczyłam się o swoja dusze.
Przestałam wierzyć w istnienie Boga i życie pozagrobowe. Lecz Bóg nie pozwolił długo lekceważyć Siebie i zaczął mnie przykro doświadczać.
W 1932 r. straciłam posadę (na co w dużej mierze wpłynęło moje prowadzenie się). Znalazłam się w ciężkich warunkach materialnych. Wówczas przypomniały mi się dziecinne, szczęśliwe lata. Chciałam zawrócić ze złej drogi, lecz nie mając zbyt silnej woli, uległam złym namowom i tak coraz bardziej grzęzłam w tym bagnie. Zaczęłam trwożyć się o mój los, jednakże straciłam nadzieję wybrnięcia z tej przykrej sytuacji. Rozpacz beznadziejna owładnęła moją duszą, myśl o popełnieniu samobójstwa nie opuszczała mnie ani na chwilę. Trapiona ustawicznie wyrzutami sumienia, zaczęłam uciekać się o pomoc do Matki Najśw., odmawiając co wieczór tę króciutką modlitwę "Pod Twoją obronę". Maryja Niepokalana wysłuchała mię.
W październiku [1935] r. włożyłam na siebie Cudowny Medalik. Najgorętszym moim życzeniem było zerwać z grzechem i wrócić do Boga. Z silną wiarą i ufnością błagałam o pomoc Niepokalaną. Maryja ulitowała się nade mną! Oddaliła ode mnie to, co było źródłem mego złego życia. W dniu Niepokalanego Poczęcia Najśw. Maryi Panny, po pięciu latach, mimo trudności, odprawiłam spowiedź i przystąpiłam do Komunii Św[iętej]. Uzyskałam stracone przed kilku laty zdrowie, jestem zadowoloną i szczęśliwą.

Niech słodkie Imię Twoje, o Święta Pani, słynie po całym świecie. Niech przed Tronem Twoim chylą głowy bogaci i biedni, a będzie mniej nędzy i mniej nieszczęść.

Niegodne, lecz wdzięczne dziecko Twoje, Maryjo, poleca się dalszej Twojej opiece.

J. W-ska

PAPROTNIA, w grudniu 1934 r. (67-35)

Składam gorące podziękowanie Czcigodnemu O. Wenantemu Katarzyńcowi za przeniesienie mnie na wyższe stanowisko. Prośby o powyższe zacząłem od chwili, gdym przeczytał "Ułomki z życia O. Wenantego". Zostałem wysłuchany. Niech, będzie cześć Matce Najświętszej i wielkiemu Orędownikowi, śp. O. Wenantemu. Polecam się nadal Ich opiece wraz z rodziną.

Uniżony sługa Maryi W. J.

KRAKÓW, dnia 2 stycznia 1935 r. (68-35)

Będąc w ciężkim położeniu, prosiłem pomocy Boskiej za pośrednictwem O. Wenantego. Dzięki składając za wysłuchanie mych próśb, podaję to do wiadomości.

Dr Zygmunt Wusatowski