Osoby, które otrzymały jakaś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniach przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowość zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę.
Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują".
Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!
RÓWNE WOŁYŃSKIE, dnia 25 sierpnia 1933 r. (18-34)
Matka moja zachorowała ciężko na kamienie żółciowe. Do tego przyuczyły, się cierpienia serca, nerwów, żołądka, kiszek i gardła. Skurcze gardła nie pozwalały przełykać pokarmów. Na próżno wzywałam różnych lekarzy. Żadne zabiegi nie skutkowały, a stan chorej coraz bardziej się pogarszał. Okropne ataki wyczerpały resztę sił. Doszło do tego, że mama nie podnosiła się z łóżka i wcale nie przyjmowała pokarmów. Lekarze stawiali najokropniejsze diagnozy, wreszcie orzekli, że stan jest beznadziejny. Nie tracąc jednak ufności, z wielką wiarą i ufnością udaliśmy się do Niepokalanej i zostaliśmy wysłuchani. Mamusia żyje powoli przychodzi do zdrowia. Za tak wielką łaskę składamy dzięki Najsłodszemu Sercu Jezusa i Jego Matce Niepokalanej, oraz polecamy się nadal Ich opiece.
Gertruda Kochańska
Stwierdzam prawdziwość powyższych zeznań. Ks. Kan. Dietrich
WIELUŃ, dnia 26 sierpnia 1933 r. (19-34)
W styczniu 1932 r. mąż mój zachorował ciężko na serce. Pomimo silnego leczenia przez lekarzy miejscowych i zamiejscowych, stan nie tylko nie polepszał się ale pogarszał z dnia na dzień. 12 maja nastąpiło zapalenie płuc tak, że wątpiliśmy czy doczeka wieczora. Lekarze nie robili żadnej nadziei utrzymania go przy życiu. Wiara tylko i modlitwy, jakie wraz z dziećmi zanosiłam przed Tron Najwyższego sprawiły, że od 22 maja stan zdrowia chorego poprawił się i od tego czasu zaczął powracać do zdrowia a od września mąż już zaczął pracować. Za tak wielką łaskę składam korne dziękczynienia Chrystusowi ukrzyżowanemu i Jego Matce Najświętszej. U Ich stóp Przenajświętszych składam serca nasze i całą naszą przyszłość.
Zofia Kulczycka
P. Władysław Kulczycki, urzędnik cukrowni "Wieluń", od dłuższego czasu cierpiący na serce, w początkach stycznia 1932 r. tak ciężko zaniemógł, iż lekarze żadnej nie robili nadziei uratowania jego życia. Stan bardzo groźny i beznadziejny trwał przez cztery z górą miesiące. Dopiero w początkach maja 1932 r. nastąpiła poprawa, po której szybka rekonwalescencja pozwoliła p. Kulczyckiemu powrócić do zajęć zawodowych. Nie przecząc wcale skuteczności zabiegów medycznych i opieki lekarskiej, powrót do zdrowia p. Kulczyckiego zawdzięczać należy przede wszystkim szczególnej łasce Bożej, jaka na skutek usilnych i pełnych wiary modłów pani Kulczyckiej do Boga spłynęła na chorego i wyrwała go z objęć śmierci. Fakt ten z całą sumiennością i głębokiem przeświadczeniem o naturalnej interwencji Bożej niniejszym jako proboszcz i duszpasterz stwierdzam. - Ks. W. Przygodzki Wieluń. 14 czerwca 1933 r.
LWÓW, dnia 12 października 1933 r. (20-34)
Leżałam ciężko chora w szpitalu przez 3 miesiące i trzy tygodnie. Nie miałam żadnej nadziei powrotu do zdrowia. Oczekiwałam śmierci z dnia na dzień, modliłam się gorąco i odmawiałam nowenny z pełną ufnością do Przenajświętszego Serca Pana Jezusa i Najśw. Maryi Panny Niepokalanie Poczętej.
Prośba moja została wysłuchana, wróciłam do zdrowia. Za tak wielką łaskę, którą niegodna otrzymałam, składam publiczne, najgorętsze podziękowanie Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanie Poczętej. Proszę o dalsze łaski i opiekę.
Maria Miączyńska
Potwierdzam powyższy opis. Dnia 30 VI 1933 r. podpisana otrzymała Ostatnie Sakramenty ś[więte]. W lipcu lekarz orzekł, że choroba postępuje normalnie naprzód (rak) a żyć może jeszcze 2-3 tygodnie. Ks. Paweł Miksa, kapelan Szpitala Kasy Chorych.
OSTRÓW, dnia 16 października 1933 r. (21-34)
Sercem przepełnionym wdzięcznością składam Czcigodnemu Ojcu Wenantemu Katarzyńcowi najserdeczniejsze podziękowanie, za prawie zupełne wyleczenie z 4-letnich chorób, z których nie miałam nadziei wyzdrowienia. Czytając W "Rycerzu" o Czcigodnym O. Wenantym nabrałam otuchy i ufności, że za jego przyczyną mogę wyzdrowieć i zaczęłam się do niego gorąco modlić o zdrowie. Po paru dniach zaczęło mi się robić lepiej. Upłynęło już 8 miesięcy od tego czasu i czuję się prawie zdrową, pracuję, jak przed chorobą. Za tę wielką, nigdy niezasłużoną łaskę, zwiedziłam grób Czcigodnego O. Wenantego na cmentarzu w Kalwarii Pacławskiej. Czuję się w obowiązku złożyć publiczne podziękowanie za tę i inne dwie bardzo wielkie łaski, prosząc nadal o opiekę dla siebie i rodziny.
Anna Mazurek
Urząd parafialny ob. łac. w Przemyślu stwierdza - Ks. Drużbacki.
OSOWA, dnia 19 października 1933 r. (22-34)
Dał nam Pan Bóg dwoje dzieci córeczkę i synka. Syn zmarł nam w dniu 16 czerwca 1926 r. Od tego czasu żona moja prawie stale chorowała; przy tym poważnie dwa razy była operowana na zapalenie ślepej kiszki i otrzewnej. Po operacjach dostała przepuklinę. Stan zdrowia był tak zły, że według opinii lekarzy nie mieliśmy żadnej nadziei, aby nam Pan Bóg dał jeszcze jakieś potomstwo. W roku 1931 czytałem w książeczce od nabożeństwa, że Pan Jezus objawił św. Taidzie, iż modląc się za dusze w czyśćcu, za ich pośrednictwem wiele łask wyprosić można.
Od tego czasu zacząłem się gorliwie z całego serca modlić do Najświętszego Serca Jezusowego i Jego Matki Niepokalanej za dusze w czyśćcu, prosząc Niepokalaną o zdrowie dla żony, oraz aby nam Pan Bóg dał chociaż jednego synka. Niepokalana wysłuchała mojej prośby. W grudniu 1932 roku żona poddała się trzeciej operacji na przepuklinę, która się szczęśliwie udała, a w dniu 4 sierpnia 1933 r. po ośmioletniej przerwie przyszedł na świat zdrowy synek.
Zdrowie żony znacznie się polepszyło i mam nadzieję, że zupełnie wyzdrowieje. Narodzenie syna po ośmioletniej przerwie, tylu ciężkich i niebezpiecznych chorobach, jak i operacjach, uważamy za wielką łaskę Bożą, otrzymaną za przyczyną Niepokalanej Matki. Za tak wielką łaskę składamy Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i Jego Matce Niepokalanej z głębi serca jak najgorętsze podziękowanie i prosimy o dalszą opiekę nad naszą całą rodziną.
Augustyn i Marta Belkowie posi. P. P.
L.S. Poświadcza Dr Piełowski.
GRODNO, dnia 1 listopada 1933 r. (23-34)
Będąc w bardzo trudnym położeniu, w położeniu, że tak powiem, bez wyjścia, nabrałem otuchy i zapisałem się do różańca, który zawsze odmawiałem. Rozpocząłem też nowennę do Matki Najświętszej, prosząc Ją o pomoc w mojej sprawie, obiecując w razie wysłuchania ogłosić w "Rycerzu". I rzeczywiście nad wszelkie spodziewanie otrzymałem proszoną łaskę, za co składam dziękczynienie Matuchnie Niepokalanej. Nadmieniam jednocześnie, że przed trzema laty, gdy byłem prawie niewierzącym, w tym właśnie okresie, chociaż materialnie prawie nigdy źle nie stałem wszystkie moje poczynania kończyły się bez wyjątku katastrofalnie, przeplatane coraz nowymi przykrościami i niepowodzeniami. Od czasu, kiedy się nawróciłem, wszystko złe minęło. Dziś jestem bardzo szczęśliwy, zawdzięczając to tylko Matuchnie Niepokalanej.
A. Umiński
Wiarogodność powyższą stwierdzam - Ks. Jan Romejko.
NACZA, dnia 8 listopada 1933 r. (24-34)
Wywiązując się z przyrzeczenia danego Matce Najśw. śpieszę, chociaż z dużym opóźnieniem, podziękować Matce najlepszej i Opiekunce mojej za łaskę ciągłej i stałej opieki, za łaskę szczęśliwego ukończenia studiów oraz za osiągnięcie celu zamierzonego. Niegdyś złożyłem w Jej ręce moje troski i pragnienia, a Matka miłościwa, chociaż o Niej i o przyrzeczeniach zapomniałem, pamiętała i wspomogła. Dzięki Jej za to stokrotne!
Ks. K. Baniewicz
W..., dnia 8 listopada 1933 r. (25-34)
W latach 14-16 zapoznałem się z grzechem, który niejednego młodzieńca pogrążył na dno przepaści, z której wyleźć nie mógł. I ze mną było to samo aż do lat 22. Próbowałem walczyć, ale nie mogłem się zdobyć nigdy na krok stanowczy, bo brakowało mi silnej woli i szatan zawsze brał górę. Przysięgałem nawet, iż powstrzymam się, lecz przysięgi nie dotrzymałem. W roku 1931 postanowiłem odmawiać "Pod Twoją obronę" z rana i wieczorem na intencję powrotu do Boga i zerwania z szatanem, a modlitwy nie zaprzestałem nawet po upadku. Postanowiłem, że o ile do roku nie upadnę znowu, napiszę o tym, jako o otrzymanej łasce do "Rycerza". Jakoż zwyciężyłem i od roku 1932 nie wpadłem więcej w ten grzech, co zawdzięczam pomocy Tej, Która jest Ucieczką grzesznych.
J. Ł. nauczyciel
B..., 11 listopada 1933 r. (26-34)
Od wieków nie słyszano, aby, kto uciekając się pod Twoją opiekę, o Matko, Najświętsza, miał być kiedyś opuszczony. Po maturze czekałam rok na posadę, ciągle mając nadzieję, że tylko za przyczyną Matki Najświętszej ją otrzymam. I wysłuchała mnie Niepokalana. Posadę nauczycielki otrzymałam. Za tę i wiele innych łask składam Jej publiczne podziękowanie. O Matko Najświętsza, pocieszaj mnie nadal w smutkach i utrapieniach, jak dotąd czyniłaś. Niech Ci będzie cześć i chwała po wszystkie czasy!
niegodna sługa Maryi C. St.
KOŁOMYJA, dnia 13 listopada 1933 r. (27-34)
Wskutek redukcji pracowników w pewnym prywatnym przedsiębiorstwie, znalazł się i mój kuzyn wraz z żoną i dwojgiem dzieci bez możności utrzymania rodziny. Dowiedziawszy się o tym, zwróciłem się pełen ufności o pomoc i opiekę do Niepokalanej Matki naszej. W niedługim czasie tak się złożyło, że kuzyn mój całkiem niespodzianie otrzymał odpowiednią posadę i to państwową. Na razie wprawdzie jako kontraktowy pracownik, jest atoli nadzieja, że w służbie tej utrzyma się nawet na stałe. Zważywszy, że w obecnych stosunkach przyjęcie do służby państwowej należy w ogóle do nadzwyczajnych wyjątków, a tym bardziej przyjęcie ze służby prywatnej do państwowej i w dziedzinie, w której zredukowano wielu, pracowników, uznaję przyjęcie kuzyna za szczególniejszą łaskę Niepokalanej, Przemożnej Opiekunki rodziny naszej. Cześć Jej i chwała niechaj rozbrzmiewa w każdej ludzkiej duszy!
Feliks Słotwiński, em. wiceprezes Sądu Okr.
KRAKOWIEC, dnia 13 listopada 1933 r. (28-34)
W roku 1932 padłam ofiarą intryg i oszczerczych napaści; mianowicie posądzono mnie o pewne poważne nadużycia. Sprawa oparła się o policję i sąd a sam oszczerca, nie mając takiej odwagi wystąpić otwarcie użył za narzędzie żyda, który, jak wiadomo, za pieniądze wszystko zrobi. Tak i w tym wypadku. Za przyobiecanym wynagrodzeniem przysiągł w sądzie, zarzucając mi oszustwo. Byłam bliska smobójstwa, bo jakkolwiek nie byłam winną, to jednak sama wobec oszczerców nie dałabym rady, gdyby nie widoczna opieka Boska. W tym ciężkim zmartwieniu i chwilowem zwątpieniu zwróciłam się z gorącą prośbą o pomoc do Tej, Która nikogo nie opuszcza, obiecując ogłosić w "Rycerzu", gdy sprawa pomyślnie wypadnie. I nie zawiodłam się. Mimo przysięgi żyda, sprawa się wyjaśniła. Sąd uznał mnie niewinną, a sam sędzia powiedział, że widoczna Opatrzność czuwa nade mną. Żyd zaś, aby ujść karze za oszczerstwo, udawał wariata. Za tę widoczną pomoc i opiekę Bożą, składam Najlepszej z Matek najgorętsze podziękowanie, a wszystkim potrzebującym radzę szukać pomocy tam u Góry. Stamtąd pomoc najpewniejsza.
Niegodna M. K.
FOLWARKI, dnia 14 listopada 1933 r. (29-34)
W marcu [1933] r. spotkało mnie, mego brata i jednego sąsiada straszne nieszczęście. Dnia 21 marca w nocy do komory mego sąsiada włamała się nieznana szajka opryszków w celu zabrania środków żywności i zboża na zasiewy wiosenne, czemu przeszkodził przypadkowym spostrzeżeniem właściciel. W ucieczce jednak postrzelono go w nogę. Następnego dnia przy dochodzeniu policyjnym ów nieszczęśliwy sąsiad oświadczył, że podejrzenie ma na mnie, mego brata i jednego naszego sąsiada. Skutkiem czego policja bez wielkich skrupułów zabrała nas i osadziła w areszcie, gdzie mieliśmy czekać na rozprawę Sądu Okręgowego we Lwowie. Ponieważ na naszą obronę nie mieliśmy żadnych świadków prócz naszych żon, które na pierwszej rozprawie śledczej zeznały, że tej nocy nie oddalaliśmy się ze swoich domów, a oskarżyciel posądzał nas, przeto zdawało się, że dotknie nas cios straszny, tj. krzywdzące poszarpanie sławy i dobrego imienia. Wobec tego z całą ufnością udałem się do przemożnej pomocy Matki Najśw. W tym celu zacząłem odmawiać nowennę do Najśw. Panienki i modlitwy do Przenajświętszego Oblicza Pana Jezusa. I oto dziewiątego dnia po odmówieniu nowenny i przystąpieniu w sposób duchowny w więzieniu do Stołu Pańskiego, przyszło z Prokuratury lwowskiej zarządzenie zwolnienia nas z aresztu śledczego. Przed rozprawą główną, która odbyła się dnia 24 października [1933] r. w Sądzie Okręgowym we Lwowie odprawiłem nowennę do Najśw. Matuchny i przy zakończeniu przystąpiłem do Spowiedzi i Komunii Św[iętej]. Po wysłuchaniu Mszy św. udaliśmy się na rozprawę. Sąd Okręgowy, mimo twardo stawianych zarzutów przez Prokuratora i upartego twierdzenia nieszczęśliwego sąsiada, wydał wyrok uniewinniający nas. Widząc przemożną opiekę Matki Najśw. i Jej Syna, jako też św. Antoniego, do Którego gorąco modliłem się, składamy publicznie najserdeczniejsze podziękowanie za doznaną łaskę i prosimy nadal o pomoc i łaski dla rodziny
Stanisław i Franciszek Krzemińscy
POZNAŃ, 15 listopada 1933 r. (30-34)
Szukając od kilku miesięcy mieszkania, zwróciłam się z gorącą prośbą o takowe do Niepokalanej Dziewicy i Czcigod. O. Wenantego. Prośba moja została wysłuchana, bo po kilku dniach dostałam mieszkanie zupełnie takie, jakiem sobie życzyła. Widząc w tym jedynie pomoc Niepokalanej i Czcig. O. Wenantego składam najgorętsze podziękowanie, prosząc zarazem o dalsza opiekę.
Stanisława Woźna
WARSZAWA, dnia 17 listopada 1933 r. (31-34)
Wiele już otrzymałem łask i pomocy od Najświętszej Panny Maryi I ciągle czuję Jej opiekę nade mną. Ostatnio prosiłem Najśw. P[annę] Maryję o pomoc przy zdawaniu matury i egzaminu wstępnego na Uniwersytecie Warszawskim, obiecując jednocześnie, że w razie spełnienia mej prośby, podziękuję Jej za pośrednictwem "Rycerza Niepokalanej". Najświętsza Panna Maryja wysłuchała mnie łaskawie i zdałem maturę w marcu a egzamin we wrześniu roku [1933]; jednak do tej pory nie wykonałem obietnicy. Czynię to teraz i przepraszam Niepokalaną za zwłokę. Dziękuję Ci, Najdobrotliwsza Opiekunko nasza, za wszystkie łaski, jakie od Ciebie otrzymałem i proszę nadal o pomoc w nauce i opiekę dla mnie moich najbliższych. Jednocześnie powtarzam za św. Bernardem, że "od wieków nie słyszano, ażeby kto, uciekając się do Najświętszej Maryi Panny, Jej pomocy wzywając, Ją o przyczynę prosząc, miał być od Niej opuszczonym".
Janusz Gralewski stud. U. W.
KAMIEŃ k. KALISZA, dnia 19 listopada 1933 r. (32-34)
Córeczka moja mając 7 miesięcy zachorowała na katar kiszek. Choroba z każdym dniem stawała się groźniejszą, nawet lekarz nie mógł nic pewniejszego powiedzieć o przywróceniu dziecku zdrowia. Mąż mój jest stałym prenumeratorem "Rycerza Niepokalanej", to też czytając w nim liczne podziękowania, udałam się do Niepokalanej z prośbą o pomoc. Włożyłam dziecku Cudowny Medalik na szyję i prosiłam OO. Franciszkanów o modlitwę i cudowną wodę z Lourdes. Mimo, że czułam się niegodną tej łaski, wierzyłam mocno, że Matka Najświętsza wysłucha mnie. I tak się stało. Zanim otrzymałam oczekiwaną wodę, dziecko było już zdrowe, bo na następny dzień po włożeniu Cudownego Medalika nastąpiło polepszenie. Widząc w tym pomoc Niepokalanej, do głębi wzruszona, sławić będę do końca dni moich Imię Maryi Dziewicy i Matki.
Proszę o dalsze łaski i opiekę dla całej rodziny,
niegodna grzesznica, E. Mikołojczykowa
KALETY, dnia 21 listopada 1933 r. (33-34)
Drugiego listopada 1933 r. po wysłuchaniu Mszy św., jako niższy funkcjonariusz pocztowy, wyjechałem rowerem na rejon pięciu wsi, znajdujących się w lasach, celem dokonania wypłat inwalidom i wdowom rent wojskowych. Gdy ujechałem dwa kilometry, w lesie napadło na mnie dwóch zamaskowanych uzbrojonych bandytów. Obaj przyłożyli mi browningi co głowy i pod groźbą zastrzelenia zrabowali mi 1410 zł i zbiegli pod osłoną lasu. Dzięki Matce Najśw. nie odczułem najmniejszego lęku, a spoglądając na umieszczoną małą kapliczkę Niepokalanej na sośnie, czułem się w Jej opiece. Opis bandytów i przebieg napadu z ufnością ku Matce Bożej zdałem policji, która jeszcze tego dnia ujęła jednego sprawcę napadu. Za ocalenie mi życia składam Matuchnie Niepokalanej z głębi serca podziękowanie. O Niepokalana, wstaw się do Syna Swego za mną i sprawcami napadu, o nieograniczoną miłość do Boga i bliźniego.
niegodny sługa Maryi,
Sękiewicz Franciszek st. pocztyljon
Za zgodność. Ks. P. Drozdek, proboszcz Jędrysek 22 XI [1933 r.
PASSAIC N. J. (Ameryka), 21 listopada 1933 r. (34-34)
W tym miesiącu miałem duże trudności w zdawaniu egzaminu. Sytuacja była dla mnie bardzo przykra. Zacząłem tedy prosić Matkę Najświętszą, przyrzekając, że jeżeli zdam egzamin, ogłoszę w "Rycerzu Niepokalanej" i złożę ofiarę. Egzamin zdałem, a tą drogą spełniam swą obietnicę i proszę gorąco Matkę Najświętszą o dalszą opiekę.
Edward Len, student B. E. Institute
MORAWSKA OSTRAWA (Czechosłowacja), dnia 23 listopada 1933 r. (35-34)
Z głębi serca dziękuję Najświętszej Maryi Pannie Niepokalanej za wysłuchanie mej gorącej prośby. Znalazłam się w bardzo przykrem położeniu, pozbawiona wszelkiej nadziei, bo wnuk mój, który był długie czasy bardzo zepsutym chłopcem, wprost niepoprawnym, odszedł z miejsca swego zajęcia i długo się tułał po nieznanych manowcach. Obecnie znalazł się i poprawił. To nawrócenie i poprawę zawdzięczam jedynie Maryi Niepokalanej, do Której mam szczególne nabożeństwo. Jej to zawdzięczam, że wysłuchała prośbę moją. I proszę o dalsze łaski, opiekę nad wnukiem i nade mną na wychodźstwie.
Wdowa Polka z Mor. Ostrawy