Osoby, które otrzymały jakaś łaskę od Niepokalanej i chcą za nią publicznie podziękować w "Rycerzu", prosimy, by postarały się o potwierdzenie swego podziękowania przez ks. proboszcza, a przy uzdrowieniach przez leczącego ich lekarza. Nadto trzeba podać w liście swoje nazwisko i dokładny adres. Także w wypadkach nawróceń, trzeba podać nazwisko i adres dla wiadomości redakcji - ile możności - z potwierdzeniem kapłana. Redakcja stosuje się do życzenia proszących, by ich nazwiska czy miejscowość zostały w sekrecie. - Przy podziękowaniach nie ogłaszamy ofiar nadesłanych, gdyż pokwitowanie odbioru zwykle administracja wysyła. A Niepokalana dobrze wie, kto o Jej "Rycerzu" pamięta i czynnie popiera Jej sprawę.
Ponieważ podziękowań za łaski nadsyłają nam bardzo wiele, przeto zaledwie drobną cząstkę umieszczamy w pełnym tekście, ogromną zaś większość w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują".
Wszystkie one wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!
* * *
LWÓW, 19 V 1933. (140-33).
Już od kilku lat w ciężkich chwilach mojego życia zwracałem się o pomoc i wsparcie do Najśw. Maryi Panny Różańcowej, Której cudowny obraz znajduje się w mojej wiosce rodzinnej w Borku Starym pod Rzeszowem. Jednak nie było to szczególne umiłowanie, pokochanie Matki Najświętszej, ale czyniłem to dlatego, że tam od dziecka chodziłem się modlić, więc polubiłem ten kościół. Wiele już łask otrzymałem od Matki Najśw., ale nie umiałem ich ocenić i zdawało mi się, że tak, a nie inaczej powinno się stać; zapomniałem, że była w tym ręka Niepokalanej. Tak byłem nieczuły i niewierny, że świadomie, czy nieświadomie nie chciałem wierzyć i uznać, że to jest wyłącznie tylko zasługa Matki Najświętszej.
Aż oto zaszedł jeden wypadek, który mnie niezbicie przekonał, że doznałem opieki Niepokalanej. W obecnym roku szkolnym starałem się o przyjęcie nz Uniwersytet; szansę miałem bardzo małe, prawie, że żadnych nie miałem widoków przyjęcia, ale udawszy się do Matki Najśw. o pomoc, zostałem najwidoczniej wysłuchany i wsparty Jej pomocą. Zostałem przyjęty wbrew wszelkim oczekiwaniom. Do egzaminu wstępnego (na wydział lekarski składa się egzamin wstępny z powodu wielkiej liczby kandydatów) byłem zupełnie nieprzygotowany, a jedynym moim przygotowaniem, było odmówienie "Zdrowaś Maryjo..." i westchnienie do Jej litościwego Serca. Nie zawiodłem się: egzamin zdałem.
Dalej prosiłem Matkę Najśw. o pomoc i szczęśliwe zagospodarowanie się w obcem dla mnie mieście i o środki utrzymania w nowym ośrodku życia. Wszystko to poszło mi zupełnie gładko i dobrze; czuję, że to tylko Matce Najśw. zawdzięczać muszę. Przyrzekłem Niepokalanej, że odwdzięczę się Jej, choć w tak małej i znikomej części za Jej pomoc i opiekę, ogłaszając o tych łaskach w Jej "Rycerzu". Dlatego, wywiązując się z przyrzeczenia, proszę o łaskawe umieszczenie powyższego podziękowania i równocześnie przepraszam Niepokalaną, że pozwoliłem tak długo czekać na publiczne podziękowanie Jej za liczne łaski.
P. M., stud. Uniw. Jana Kazim. we Lwowie
KLIMONTÓW, 15 VI 1933. (141-33).
W kwietniu [1933] r. wskutek szalonych trudów w pracy zapadłem na obustronne włóknikowe zapalenie płuc, połączone z okropną dusznością, trwającą 3 i pół doby, obrzękiem płuc, stopniowym traceniem przytomności i atakami serca. Zarządzone przez lekarzy przeszczepienie krwi, okazało się niemożliwym z racji, że nawet po nadcięciu żyły krew nie poszła z powodu istniejącego skrzepu. Wezwani lekarze, pomimo usilnych starań i zabiegów, ostatecznie zwątpili, określając godziny zejścia, uznając przełamanie choroby za niemożliwe, chociażby z tej przyczyny, że przejścia wojenne spowodowały mi 75% utraty zdrowia, a więc organizm wielce osłabiony tym i wyczerpującą pracą, wymagającą stałych wyjazdów. Zwykle w ciężkich chwilach życia myślą zwracałem się do Najświętszej naszej Częstochowskiej Matki, do Której od dziecka żywiłem szczególne nabożeństwie. W czasie choroby przechodząc szalone męczarnie ostatkiem woli i siły, wzywałem Tej, Która nikogo nie opuszcza i nikim nie gardzi i św. Teresy, a w chwilach kaszlu (obfite krwią plucie), straszny ból łagodziłem kroplami wody z Lourdes, znajdując złagodzenie i uspokojenie. Ostatnio, nie mogąc już skupić myśli, mogłem jedynie słuchać modlitw rodziny, aż zupełnie przytomność straciłem. Na stwierdzenie lekarzy, że te jest agonia, rodzina podczas Mszy św. zaniosła gorące modły do Królowej nieba i ziemi, i o dziwo! w tym momencie duszność zaczęła ustępować, a lekarze ze zdumieniem orzekli przejście stanu zapalnego.
Wiele w życiu już doświadczyłem łask i stałej opieki, dlatego spełniając ciche przyrzeczenie, na tym miejscu Najświętszej naszej Opiekunce Niepokalanej i Królowej Korony Polskiej, oraz św. Tereni patronce żołnierzy składam gorące podziękowania.
Oleszek
Cudowny powrót do zdrowia p. Oleszka stwierdzam | Ks. Józef Witkowski, rektor kościoła św. Jacka w Klimontowie.
KRAKÓW, 22 VI 1933. (142-33).
W roku 1930, bezpośrednio po maturze, wskutek dwukrotnego przeziębienia, zapadłem bardzo poważnie na chorobę płucną, tuż w przeddzień odjazdu na wyższe studia. Wyczerpanie przedmaturyczne połączone z niezbyt dogodnymi warunkami życiowymi stworzyły bardzo podatne podłoże dla tuberkulozy (suchoty) - przy tym początkowe nader nieracjonalne metody leczenia przyśpieszyły jej tempo rozwojowe. Przed moimi oczami z całą świadomością poczęło się powoli zarysowywać straszne i nieubłagane widmo gruźlicy.
Ogarnęło mię bezdenne uczucie rozpaczy... W tym momencie załamania psychicznego zbudził się we mnie jakiś nieprzeparty instynkt życia. Ta chęć życia przybrała formę jakiegoś nieokreślonego i zawrotnego szału... Pogrążony w takim kataklizmie dostaję przypadkowo do ręki "Rycerza Niepokalanej"; tam przeczytawszy cały szereg gorących podziękowań za otrzymane łaski i zdrowie - poszedłem i ja w ich ślady prosząc kornie Niepokalaną Maryję o przywrócenie mi zdrowia. Niebawem następuje znaczne polepszenie. Silna wiara w pomoc Niepokalanej Matuchny nie zawiodła. - Zdrowie powoli wracało. - W trakcie rekonwalescencji zostaję powołany na komisję wojskową i pomimo tego, że się jeszcze całkiem dobrze nie czuję, otrzymuję bezapelacyjnie kateg. A. Widocznie mój stan zdrowia, przy niedokładnym zbadaniu, okazał się wystarczającym, by mię pociągnąć do odbycia służby wojskowej. Druga rozpacz. Ja - wycieńczony kilku miesięczną chorobą i obawiający się obecnie najsłabszego podmuchu wiatru - mam odbywać taką ciężką służbę? Zdawało mi się, że teraz właśnie nadchodzi ten nieunikniony kataklizm...
- żegnany przez zrozpaczoną - do krańcowości - rodzinę jadę do wojska. W czasie podróży natchniony jakąś myślą udaję się do Częstochowy tu polecam dalsze losy swego życia Maryi Częstochowskiej. Ku wielkiemu zdziwieniu całej rodziny i wszystkich znajomych służbę żołnierską wśród tylu niewygód i trudów odbywam szczęśliwie. Następny rok spędzam na forsownem i intensywnem przygotowaniu się do bardzo trudnego egzaminu na Uniwersytecie. Przychodzi egzamin w wynikach dla zdających zastraszający... Poraz trzeci uciekam się do Najświętszej Maryi i poraz trzeci zostaję wysłuchany.
Doznawszy więc tylokrotnej nadzwyczajnej pomocy Niepokalanej i Jej szczególną opiekę nad swoją osobą spełniam ten najmilszy obowiązek dam publicznie, jak przyrzekłem, hołd bezgranicznie dziękczynny u Jej stóp. Ci zaś, którzy będą to czytać, niech choć krótkim westchnieniem dołączą się do mej podzięki, gdyż czuję, że sam nie jestem wstanie podziękować Niepokalanej Maryi za tyle łask.
- Matko Niepokalana! - przyjm ode mnie ten dziękczynny modlitewny nokturn serca i dalej racz się mną opiekować, bym zwycięsko kroczył szlakiem kadrówki życiowej z Twym Imieniem na ustach i w czynie.
K. J. | student Uniwersytetu Jagiel.
S..., 30 VI 1933. (143-33).
Przed paru tygodniami miałem zdawać egzamin maturalny, niestety nie czułem się na siłach. Jednak przeglądając w "Rycerzu" tyle dowodów łaski Kochanej Matuchny i ja uciekłem się pod Jej opiekę. Po uczynionym ślubie egzamin zdałem jako jeden z lepszych absolwentów, co uznaję jedynie za łaskę Niepokalanej i składam Jej publiczne podziękowanie, prosząc Kochaną Matuchnę nadal o opiekę.
A. R.
TORUŃ, w czerwcu 1933. (144-33).
W grudniu [1932] roku zachorował nasz synek na podrażnianie i zapalenie opon mózgowych, oraz zajęcie stosu pacierzowego - jako następstwo po anginie. Lekarze zwątpili już w jego wyzdrowienie, zarządzili jednak wyjazd do Warszawy.
Po przyjęciu Pierwszej Komunii Św[iętej] i po namaszczeniu Olejami św. wywieźliśmy syna na noszach do Warszawy. Tu profesor i kilku lekarzy też nie rokowali wcale nadziei, by syn wyzdrowiał.
W tym ciężkim położeniu udałam się do naszej najlepszej Lekarki - Niepokalanej, ofiarowałam na intencję synka kilka Mszy św. i dałam mu się napić wody cudownej z Lourdes. Na drugi dzień pielęgniarka, czuwająca u łoża chorego, zauważyła, że podnosi najpierw jedną rączkę - a potem i drugą; wkrótce cały zaczął się poruszać. Dziś jest zupełnie zdrów i uczy się normalnie. Za tak wielką łaskę składam Matce Najśw. gorące publiczne podziękowanie, oddając całą moją rodzinę pod Jej przemożną opiekę.
Maria Krzyściakowa
STANISŁAWÓW, 12 VII 1933. (145-33).
Z początkiem marca [1933] r. córeczka nasza zachorowała na silne zapalenie płuc i późniejsze komplikacje, a to tym cięższe, bo zaledwie licząc 8 - my rok życia, po raz czwarty już chorobie tej uległa. Mimo usilnych zabiegów i starań lekarzy, zdawało się, iż nie ma już ratunku dla ukochanego dziecka, gdyż długo po przesileniu wysoka gorączka nie ustępowała.
To też za pośrednictwem św. Teresy zwróciliśmy się do Najświętszej Maryi Panny Nieustającej Pomocy - jako Najlepszej Lekarki - z gorącą modlitwą i prośbą o uzdrowienie drogiej nam dzieciny.
Najświętsza Maryja Panna nie kazała nam długo czekać, gdyż po odprawieniu przez nas nowenny, a przez księdza katechetę chorej - Mszy św., temperatura opadła i chora opuściła łóżko.
Za otrzymane tak widoczne łaski, składamy tą drogą Najświętszej Maryi Pannie, najgorętsze podziękowanie i prosimy o dalszą łaskę i opiekę nad schorowanym dzieckiem.
Jan i Ludwika Żyromscy, Komenda Garnizonu
Potwierdza Urząd Parafialny kolegiaty w Stanisławowie | L. dz. 79433 | Ks. Józef Rzeczkowski, katecheta.
Jako nauczycielka Halinki Żyromskiej, którą odwiedzałam w czasie jej choroby, stwierdzam prawdziwość podanych wyżej faktów. | Jadwiga Nowojska.
PARZYCE, 18 VII 1933. (146-33).
Z głębi serca śpieszę złożyć szczere dzięki Najsłodszemu Sercu Pana Jezusa i Matce Najświętszej Niepokalanej za doznaną łaskę w otrzymaniu posady. Po ukończeniu szkoły pozostawałem dłuższy czas bez pracy i przy swych staraniach posady nie otrzymałem. Zwróciłem się wtedy do Serca Pana Jezusa i Matki Najświętszej Niepokalanej z gorącą prośbą, że jeżeli otrzymam posadę, ogłoszę łaskę i podziękowanie publicznie w "Rycerzu". Więc otrzymałem na razie posadę kontraktową przez 1% miesiąca, za cc serdecznie dziękuję i proszę Cię, Najsłodszy Jezu i Matko Najśw. Niepokalana, o dalszą łaskę i pomoc w otrzymaniu posady stałej.
Barański Stefan, nauczyciel
L.S. Stwierdzam: Proboszcz parafii Solca Wielka | Ks. J. Grabarczyk.
KOŚCIENIEWICZE, 22 VII 1933. (147-33).
Od roku 1925 starałem się o zaopatrzenie emerytalne i zgórą osiem lat męczyłem się nie mając z czego żyć, dopiero z końcem roku 1932 przypadkowo dostał się do moich rąk zeszyt "Rycerza Niepokalanej", po przeczytaniu którego zrozumiałem, że jeżeli otrzymam emeryturę, to tylko z pomocą ukochanej Matuchny Niepokalanej. Więc od tej chwili udałem się z gorącą prośbą do Jej dobrego Serca o pomoc. Niedługo czekałem i prośba moja została wysłuchaną, za co składam publicznie serdeczne podziękowanie ukochanej i drogiej Matuchnie Niepokalanej, oraz proszę o dalszą opiekę nade mną i moją rodziną.
Laszczyk Jan
Zgodne z prawdą, Ks. Antoni Zemło | Kościeniewicze, 22 VII 1933 (pieczęć).
SZCZUCZYN k. LIDY, 26 VII 1933. (148-33).
Pomimo że "Rycerza Niepokalanej" znam już od trzech lat, to jednak nie zwracałem uwagi na to pisemko. Dopiero w lutym [1933] r. dostał się do mych rąk "Rycerz" z miesiąca października 1931 r. i tu znalazłem artykuł pt. "Młodzieży, czytaj!" Po przeczytaniu wymienionego artykułu, zastanowiłem się nad mym losem. Gdyż po powrocie z wojska w wrześniu 1932 r. zostałem bez posady i pomimo obietnic pewnego pracodawcy nie mogłem się doczekać otrzymania posady. Już były takie chwile, że chciałem targnąć na swe życie, rozumiejąc, że jeżeli człowiek nie ma środków do życia, to jest tylko pasożytem społeczeństwa. Otucha jednak wstąpiła we mnie i z dziecięcą ufnością zwróciłem się o pomoc do Tej, Która nikogo nie opuszcza i przyrzekłem, że jeżeli otrzymam posadę, to ogłoszę to publicznie w "Rycerzu Niepokalanej" i z pierwszej wypłaty złożę skromną ofiarę. Niedługo czekam, bo w kwietniu otrzymuję posadę, tam gdzie zupełnie się nie spodziewałem. Uzyskanie pracy zawdzięczam tylko pomocy Najświętszego Serca Pana Jezusa i Matuchny Najświętszej. Za tę i niezliczone inne łaski i dobrodziejstwa na tym miejscu składam najgorętsze podziękowanie ku większej chwale Bożej i Niepokalanej Matki Jego. Równocześnie zwracam się do wszystkich tych, którzy znajdą się w podobnych wypadkach, ażeby się uciekali z całą ufnością do "Pocieszycielki strapionych". Cześć Ci i chwała, o Maryjo Niepokalana!
niegodny czciciel Maryi J. N.
OSTROWIEC KIELECKI, 29 VII 1930. (149-33).
Dziwnym trafem wpadł mi w ręce przy pracy numer "Rycerza Niepokalanej", a że w tym czasie bardzo ciężko chorowała mi żona w szpitalu w Warszawie, z miłą chęcią go przeczytałem. Co trzeci dzień otrzymywałem, przeciętnie zawiadomienie o stanie zdrowia mej żony ze szpitala, co święto jeździłem sam. Za każdym razem lekarze nie’pocieszali mnie, a ostatnio oznajmili, że sprawa jest ciężka, bo stan choroby jest zakaźny i zależeć będzie wszystko od silnego organizmu. Zmartwiłem się strasznie, gdyż żona od przeszło 7 tygodni nic nie jadła, za wyjątkiem" picia wody Vichy, soku z cytryn lub z pomarańcz, żyła tylko tymi witaminami, więc organizm bardzo osłabł, a z tego powodu zwątpiłem w jej życie i zacząłem się modlić do Matki Niepokalanej, prosząc gorąco o zdrowie dla żony. Na drugi dzień po przeczytaniu "Rycerza Niepokalanej" otrzymałem kartę, że żona ma zrobioną operację i z powodu gorączki przeszło 41,5° już trzeci dzień, co jest niebywałe, minuty jej życia są policzone. Zaledwie, że przeczytałem kartę pocztową, otrzymuję telegram, abym natychmiast, pojechał do Warszawy. Rozpacz moja była straszna, bo gdy mi żona umrze, pozostanie troje małych dzieci sierotami. Miałem jeszcze na tyle czasu, że pobiegłem do kościoła, gdzie błagałam Matkę Najświętszą o pomoc w mym nieszczęściu i zaraz pojechałem. Że strachem wchodziłem do szpitala, bo byłem pewny, że żona już nie żyje. Tymczasem lekarz dyżurny wykrzyknął: Panie, żona pańska żyje i cudem jest uratowana!,
O Matko cudowna, O Matko moja Niepokalana, dzięki Ci składam za ten cud jaki uczyniłaś, żeś żonie życie przywróciła. Dziś mam żonę już u siebie, choć jeszcze nie zupełnie zdrową, ale stan groźny już przeszedł. Zawdzięczam to jedynie Najmiłosierniejszej Matce Niepokalanej, za co Jej zasyłam najgorętsze podziękowanie i proszę o dalszą opiekę. Na pamiątkę uratowania mej ukochanej żony proszę regularnie wysyłać "Rycerza Niepokalanej" póki żyć będę.
Kazimierz Nałęcz-Sachnowski
SOBOTA, 10 VIII 1933. (150-33).
W 1931 r. jesienią, córeczka moja lat 7, zachorowała nagle z objawami skrętu jelit. Widząc stan groźny dziecka, poleciłem je opiece naszej Matki Najświętszej, obiecując, że jeżeli obejdzie się bez operacji i dziecko wyzdrowieje, ogłosić fakt ten w "Rycerzu Niepokalanej". Następnego dnia drugi lekarz, kolega mój, potwierdził me rozpoznanie. W szpitalu stan dziecka się nie polepszył. Wymioty trwały 4 dni, w końcu krwotok. Jednak dziecko wyzdrowiało. Spełniając więc swe obietnice, zanoszę dzięki najgorętsze Panu Bogu Wszechmogącemu i Matce Bożej za tę i inne doznane łaski.
Dr Antoni Perekladowski | Sodalis Marianna
KOZY, 13 VIII 1933. (151-33).
Od dłuższego czasu ulegałem grzesznemu nałogowi. Z początku bardzo się tym przejmowałem i walczyłem z całych sił, lecz z biegiem czasu stałem się coraz mniej odpornym. Ponieważ od lat szkolnych odmawiałem rano i wieczór trzy "Zdrowaś" do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, Jej zawdzięczam to, iż po każdym grzechu doznawałem widocznego napomnienia, w postaci większej lub mniejszej kary. Lecz pomimo tego nie miałem siły do zerwania z grzechem tak, iż mając dobrą i pewną pracę, straciłem ją i po dwu latach, pomimo ostatniego wysiłku, straciłem ochotę do życia i znalazłem się w bardzo przykrem położeniu bez wyjścia. Nie tracąc nadziei w opiekę Maryi, przyrzekłem, że jeżeli mi dopomoże wyjść z przykrego położenia, to zerwie z pomocą Bożą stanowczo z nałogiem i będę się starał tę łaskę ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej". Zostałem wysłuchany, bo wcale niespodziewanie otrzymałem utraconą pracę, a przede wszystkim spokój wewnętrzny i dawną swobodę umysłu. Za co jak najserdeczniej dziękuję Matce Bożej i polecam się dalszej Jej opiece.
K. Ulma
L.S. Wiarogodność potwierdza: Ks. Józef Hetnal, za proboszcza.
MIASTECZKO n. NOTECIĄ, 15 VIII 1933. (152-33).
Kilkuletnich cierpieniach mej żony zaszła potrzeba dokonania poważniejszego zabiegu chirurgicznego. Po przyjęciu Sakramentów św. udała się żona do szpitala, gdzie na drugi dzień została operowana z wynikiem dodatnim. Stan chorej polepszał się bardzo szybko i zdawało się, że wnet powróci do domu lecz 10 dnia po operacji, nastąpiły komplikacje. Lekarz stwierdził zapalenie opłucnej, wymagające koniecznie drugiej operacji, która ze względu na osłabienie chorej pierwszą operacją nasuwała poważne obawy. Widząc po tej operacji stan chorej prawie beznadziejny nabrałem przekonania, że tu tylko moc Boska pomóc może. Poprosiłem więc miejscowego Ks. Proboszcza o odprawienie Mszy św. i przystąpiłem do Komunii Św[iętej]; ponadto prosiłem OO. Franciszkanów w Niepokalanowie o modlitwę i nadesłanie wody z Lourdes, którą niebawem otrzymałem, oraz odprawiłem nowennę do Niepokalanej przyrzekając, że jeśli mnie wysłucha ogłoszę to w "Rycerzu".
Ponieważ Matuchna Najświętsza, o Której niejednokrotnie zapominałem, raczyła mnie wysłuchać i żonę moją, której życie wisiało na włosku uzdrowić, oraz darzy mnie różnymi innymi łaskami, składam wraz z żoną "Tej", Która nikogo nie opuszcza, najgorętsze podziękowanie, prosząc o dalszą opiekę.
Łucja i Marian Ziełkowscy
Potwierdzam prawdziwość powyższego podziękowania | Proboszcz parafii Ks. Niedbał | Miasteczko n. Notecią, 19 VIII [19]33.