Podziękowania
Drukuj

WILEJKA, dnia 5 kwietnia 1932 r. (162 -32)

Dnia 31 sierpnia 1932 r. zostałem zwolniony z posady i byłem jedenaście miesięcy bez pracy, wszelkie poszukiwania za posadą były bezowocne, bo gdziekolwiek złożyłem podanie, zawsze otrzymywałem odpowiedź odmowną. Nie mając środków do życia, znalazłem się wraz z rodziną w położeniu krytycznem i postanowiłem udać się do Tej, Która nikogo z uciekających się do Niej nie opuszcza. -

Odmawiałem Litanję do Najświętszej Marji Panny, błagając Ją o pomoc i postanowiłem, iż gdy zostanę wysłuchanym, złożę podziękowanie w "Rycerzu". I oto Marja okazała mi, że kto Ją o co prosi, nie może odejść z niczem, bo prawie cudownym sposobem otrzymałem wiadomość, żebym się zgłosił do pracy i to ze strony skąd się wcale nie spodziewałem. - A oto druga łaska, którą nam Matka Najświętsza w tym czasie okazała. W dniu 24 czerwca 1930 r. złożyłem podanie o przyznanie mi emerytury za czas poprzedniej pracy. Modliłem się gorąco o wsparcie mnie w tej sprawie. I wysłuchała mnie Matka Najświętsza, bo otrzymałem dekret przyznania emerytury. Przepojony głęboką wdzięcznością, zanoszę wraz z całą rodziną swoją najgorętsze z głębi serca podziękowanie Tej Najśw. Niepokalanej Bogarodzicy, prosząc o dalszą opiekę dla siebie i całej mojej rodziny.

Władysław Ryntowt.

Prawdziwość stwierdzam

X: WŁ. POTOCKI, prefekt

20/IX. 1932 r.

T......., dnia 30 czerwca 1932 r. (163 - 32)

Z powodu przebytych kilku chorób w dzieciństwie, od najmłodszych lat nie cieszyłem się dobrem zdrowiem. Ciągle byłem wątły, a do tego, zeszłego roku przebyłem ciężkie zapalenie płuc, które jeszcze więcej przyczyniło się do osłabienia mego zdrowia. W kilka miesięcy znów po przebytej chorobie, tj w grudniu, jednego dnia nagle zasłabłem, zrobiło mi się bardzo zimno, a w następny dzień uczułem ciężki ból głowy i miałem tak silne wymioty, iż czułem, że tego nie przetrzymam.

Wśród tak wielkich boleści nie zapomniałem jednak o opiece naszej najukochańszej Matuchny Niepokalanej, lecz udałem się do Niej z gorącą prośbą o pomoc, przyrzekając, że jeżeli boleści ustąpią, złożę publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej", poczem wypiłem kilka kropel cudownej wody z Lourdes. I nie zawiodłem się ufając w pomoc Niepokalanej. Wymioty bowiem tylko jeszcze raz bardzo słabo się powtórzyły i ból głowy stopniowo ustąpił. - Drugi raz Niepokalana okazała mi Swą widoczną pomoc w czerwcu b. r. Wyszedłszy po burzy, która przeszła, zobaczyć zniszczenie spowodowane ulewą i gradem, ledwie obszedłem koło domu, kiedy silnie zakaszlałem, a z ust uderzyła fontanna krwi. Był to silny krwotok z płuc. Wpadłem do domu, a krew ciągle szła i dużo czasu upłynęło zanim krwotok ustał. Nie przestała jednak na dobre, gdyż co tylko się ruszyłem, krwotok powtarzał się. W tak wielkiem nieszczęściu udałem się znów o pomoc do Matki Niepokalanej i wypiłem cudownej wody z Lourdes. W krótkim czasie krwotok ustał i dziś już czuję się dosyć dobrze Wszystko to zawdzięczam Matce Najśw. i proszę Ją o dalszą opiekę nade mną. Cześć Ci Marjo!

B. P.
Indignus servus Mariae

Prawdziwość opisanych przez B P. wydarzeń potwierdzam. Wody z Lourdes sam mu nawet dostarczyłem. Jest to chłopiec biedny, na zdrowiu wątły, ale bardzo przykładny - pobożny. Przez pewien czas rzeczywiście bardzo źle wyglądał - obecnie widzę pewną poprawę, wygląd jego znamionuje pewne polepszenie.
Tczyca 19. IX. 1932 r.

KS. AUGUSTYN BIŃCZYCKI. Proboszcz parafii Tczyca.

ŻELECHÓW, dnia 16 lipca 1932 r. (164 - 32).

Od półtora roku jestem chory na gruźlicę otwarty obu płuc i od roku brałem obustronna odmę sztuczną. W kwietniu b. r. podczas dopełnienia odmy pękło mi prawe płuco, na co niema żadnego zabiegu lekarskiego, a jest tylko aparat, który przynosi ulgę, a mianowicie wypompowuje stale gromadzące się powietrze przez otwór w płucu, które wchodząc między płuco a opłucną, uciska płuco i dusi. Wobec tak groźnego stanu udałem się do naszej Matuchny i Opiekunki o pomoc, obiecując złożyć ofiarę i ogłosić w "Rycerzu". Po czterdziestu kilku godzinach, gdy już zacząłem tracić nadzieję - płuco się zasklepiło i powietrze więcej nie wchodziło. Po kilkudniowym odpoczynku mogłem już chodzić i obecnie czuje się znacznie lepiej. Dziękuję Marji Niepokalanej za uratowanie życia i proszę o dalszą, opiekę nade mną i moją rodziną.

S. B.

Poświadczam wiarogodność opisanego zdarzenia.
żelechów 21. IX. 1932 r.

Nr...85...

KS. WACŁAW MILIK, Proboszcz żelechowski

WRZEŚNIA, w sierpniu 1932 r. (165-32)

Z głębi serca spełniam przyrzeczenie podziękowania Najsłodszej Matuchnie Niepokalanej za łaski Jej nad rodziną moją jak i nade mną. Raz chorując dostałem do ręki "Rycerza Niepokalanej" i przeczytałem go. Zastanowiły mnie liczne podziękowania za cudowną opiekę nad polecającemi się Jej osobami. Ja, człowiek dawniej prawie obojętny na sprawy duchowe, zacząłem stawać się moralniejszym. Ona to, Matuchna Niepokalana, wzięła mnie niegodnego pod Swą opiekę. Ona w nieprzebranem miłosierdziu Swem dała mnie pierwszemu na nieotrzymanie promocji, pewną promocję. Ona sprawiła, że z wdzięczności zacząłem w modlitwie polecać rodzinę moją i samego siebie. Ona sprawiła, że zacząłem pilnie się uczyć, a nieraz w trudnych egzaminach pomaga mi tak, że zdaję, je dobrze. Jeszcze raz stokrotne dzięki składam Matuchnie Niepokalanej za te i wiele innych łask już otrzymanych i proszę o dalszą opiekę nad rodziną i nade mną.

najniegodniejszy sługa Marji
E. Nawrocki

prawdziwość zeznaniu stwierdzam.

KS. H. MACIEJEWSKI, prał. Państw. Sem. Naucz. w Słupcy.

SIEROSZEWICE, dnia 2 września 1932 r. (166 - 32).

W sierpniu b. r. najechał mnie autobus raniąc ciężko nogi i zgniótł mi strasznie klatkę piersiową. Zawezwany lekarz pokładał małą nadzieję w wyzdrowienie moje z powodu podeszłego wieku, bo obecnie liczę 64 lata. Zmartwiłam się bardzo i wątpiłam czy też kiedy powrócę do zdrowia. To też poleciłam się opiece Najsłodszego Serca Jezusowego, napiłam się cudownej wody z Lourdes i zawiesiłam na sobie Cudowny Medalik. Nadzieja wstąpiła w moje serce, i byłam pewną, że Matuchna Niepokalana nie opuści mnie. I nie zawiodłam się, bo w krótkim czasie rany zagoiły się i zdrowie stale się polepsza. Uważam więc za obowiązek złożyć Matuchnie Najświętszej najgorętsze dzięki i proszę Ją o dalszą przemożną, opieka nade mną i całą moja rodziną.

niegodna sługa Marji Juljunna Kaczmarkowa,

Zgadza się z prawdą

Rososzyca, dnia 20 września 1932 r.

X. JÓZEF MAŁECKI, proboszcz

L. S.

WITOLDOWO, dnia 8 września 1932 r. (167- 32).

Najśw. Sercu Jezusowemu, Matce Niepokalanej i bł. Janowi Bosko składam serdeczne podziękowanie za cudowne wyleczenie z ciężkiej choroby. Przechodziłem ogniskowe zapalenie płuc, które pogarszała rozedma płus i serce było tak słabe, że nadziei nie było. Po udaniu się pod opiekę Niepokalanej i włożeniu Cudownego Medalika serce się wzmocniło i powoli zacząłem powracać do zdrowia. Dziś jestem zdrowy, za co najserdeczniej dziękuję Niepokalanej.

Stefan Mądrach

Powyższy fakt potwierdzam sumiennie.
Marysin, dnia 9. 9. 32.

O. EUSTACHY MIKOŁAJEWSKI, przeor z Marysina.

WARSZAWA, dnia 13 września 1932 r. (168 - 32).

Kończąc studja uniwersyteckie, poszukiwałem posady nauczycielskiej i oto 1 maja r. b., w pierwszy dzień miesiąca, poświęconego czci Marji Niepokalanej, przeczytałem ogłoszenie o wakującej odpowiedniej posadzie. Po spowiedzi i Komunji św. poleciłem moją sprawę wszechmocnemu wstawiennictwu Marji i złożyłem żądane podanie. Upłynęło dni kilka, a odpowiedzi nie było, wreszcie zgłosił się do mnie Dyrektor, lecz oferty mojej, jak się okazało, nie przyjął. Sądziłem więc, że inne były wyroki Boże. Atoli po upływie tygodnia otrzymuję ze zdziwieniem zawiadomienie, że owa właśnie instytucja wzywa mnie za pośrednictwem Biura Pośrednictwa Pracy. Gdy zgłosiłem się, powiedziano mi, że Dyrektora niema, że nie zaangażowawszy nikogo, wyjechał, pozostawiając sprawę zaangażowania nauczyciela jednemu z profesorów, który zwrócił się do Biura i skorzystał z mojej oferty. Objąłem lekcje tymczasowo, a później po powrocie Dyrektor już mnie pozostawił. W ten sposób cudowna protekcja Matki Boskiej dopomogła mi do uzyskania pracy wtedy nawet, kiedy Dyrektor odmówił i wolał pozostawić stanowisko wakujące, aniżeli mnie je dać. Jakkolwiek później przekonałem się o tem, że posada ta bardzo niewiele mi dawała, to przecie jest dla mnie ten cudowny fakt protekcji Niepokalanej, który daje mi na przyszłość na całe życie, wiarę w Jej opiekę i orędownictwo nad tymi, który Ją o to proszą. Boskiemu Sercu Pana Jezusa i współczującemu Sercu Matki Niepokalanej Marji - niech będzie cześć i chwała!

AL. S. mag. fil.

LIMANOWA, dnia 16 kwietnia 1932 r.

Syn nasz 10 - letni przed dwoma przeszło laty przechodził ciężką operację, gdyż po silnem zapaleniu płuc i opłucnej miał ropę w boku. Przed trzema miesiącami znowu zachorował i miał wielką gorączkę. Po zbadaniu w szpitalu okazało się, że w tym samym boku powtórnie ropa się znalazła. Ściągano ropę igłami, lecz i to okazało się niedostatecznem, gdyż ropa tworzyła się dalej. Potrzebna była operacja. Chłopiec jednak ani słyszeć nie chciał o operacji. Płakał tylko i modlił się do Matki Najświętszej, prosząc o ratunek. Napisaliśmy do Niepokalanowa po Cudowne Medaliki i modliliśmy się gorąco do Niepokalanej. I oto modlitwy nasze nie zostały bez skutku, bo na chorym boku chłopca zrobiły się dwa małe wrzody, które niezadługo pękły. Po włożeniu Cudownego Medalika gorączka spadła, a chłopiec wracał do zdrowia. Jeszcze leżał w łóżku czas jakiś, lecz za przyczyną Niepokalanej Dziewicy powrócił obecnie zupełnie do zdrowia. Składamy wiec gorące podziękowanie Matce Najśw. i prosimy Ją o dalszą nad nami opiekę.

Jan i Rozalia Dąbrowscy

W chorobie zaopatrywałem wyżej wspomnianego ucznia i stwierdzam.
16 paźdź. 1932 r.

KS. DR. BIALIK WINCENTY

ZAKOPANE... 1932 r.

Matce Najświętszej całem sercem dziękuję, że mi uprosiła u Boga Przedwiecznego i u Syna Swego łaskę uchronienia od wplątania mnie do obcego i niepożądanego procesu. E. W.

Poświadczam niniejszem, że p. Inżynier E. W. z Zakopanego jest osobą wiarogodną.

KS. J. TOBOLAK, prob.

Zakopane dnia 11. X. 1932.

WARSZAWA, dnia 23 października 1932 r.

Czcigodni Ojcowie.

Spełniając przyrzeczenie, publicznie dziękuje Najświętszej Marji Pannie Niepokalanie Poczętej, jak tylko dziecko może dziękować matce, za szybkie przywrócenie zdrowia mojej pięcioletniej córeczce, Jolencie Wandzie, która dwa tygodnie temu zachorowała ciężko na dyfteryt. Wyrażam zarazem mojej Niezawodnej Opiekunce i Orędowniczce bezgraniczną wdzięczność za wszystkie doznane dotychczas łaski, prosząc z całego serca o dalsza troskliwą opiekę. Chcąc zaś dać widomy znak swej miłości, składam ofiarę 20 zł. na dzieło rozkrzewienia czci dla mojej Przemożnej i Łaskawej Pani i Matki.

Władysław Dramiński
Radca Ministerstwa Przemyślu i Handlu