Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
STRZEMIESZYCE WIELKIE, 8 IV [19]31.
Siostra moja Helena po przyjściu na świat jej dziecka zachorowała obłożnie. Gdy po kilku dniach dziecko umarło, tak się tym przejęła, że nadszedł u niej atak szału i lekarze kazali ją odwieść do szpitala dla obłąkanych. Rozpacz najbliższych nie miała granic. Jedyną naszą nadzieją była pomoc Matuchny Niepokalanej, do Której słałam gorące modły, ślubując, że w razie wyzdrowienia ogłoszę to publicznie. Po dwóch dniach atak szału zmniejszył się znacznie, choć siostra była nadal nieprzytomna, wołając ciągle o dziecko. W związku z powiciem dziecka nastąpiło ogólne zakażenie całego organizmu. Lekarze, a było ich kilkunastu stracili zupełnie nadzieję utrzymania chorej przy życiu twierdząc, że w podobnych wypadkach prawie zawsze następuje śmierć Jednakże, dzięki pomocy Niepokalanej Matki, oraz św. Kingi, siostra po dwóch i pół miesiącach pobytu w szpitalu wróciła zdrowa do domu. Dotrzymując danej obietnicy przesyłam Matce Niepokalanej gorącą podziękę oraz proszę o dalszą pomoc i opiekę (of. 5 zł).
Stanisława Pypłaczowa
Prawdziwość niniejszego opisu stwierdzam. | Ks. Prałat M. Rogójski, | prob. par. Strzemieszyce, Szambelan Jego Świątobliwości.
WADOWICE, 2 V [19]31.
W maju 1930 r. miałam zdawać egzamin dojrzałości. Bardzo się martwiłam, gdyż zapowiadano nam, że komisja, która ma przyjechać, bardzo ostro ma klasyfikować. Przed samą maturą jedna z koleżanek przyniosła do klasy »Rycerza Niepokalanej«. Zaczęłyśmy oglądać, a przy końcu tegoż zatrzymałyśmy się dłużej"... Widząc tyle podziękowań za otrzymane łaski, odzyskałam nadzieję - ufając w pomoc Matki Najśw. Postanowiłam sobie, że po złożeniu egzaminu zaprenumeruję sobie to pisemko i Matce Najśw. złożę publiczne podziękowanie. Przy pomocy Niepokalanej egzamin wypadł mi pomyślnie. Dziękowałam Matuchnie Niepokalanej za tę łaskę i prosiłam Ją o nowe i zawsze, kiedy tylko wzywałam pomocy »Pocieszycielki strapionych« zawsze byłam wysłuchana. Po zdaniu egzaminu nie mogłam dostać posady, ale gdy znowu udałam się do Matki Najśw., zostałam wysłuchaną. Posadę otrzymałam w sposób dziwny i nigdy niespodziewany. Ale to nie koniec na tym. Od kilku lat byłam chora i myślałam, że choroba ta pozostanie mi na całe życie. Odprawiałam nowennę do Niepokalanej i oto wkrótce choroba ustąpiła zupełnie. Wywiązując się ze swego przyrzeczenia, składam Najśw. Sercu P. Jezusa, Niepokalanej i św. Teresie publiczne podziękowanie za wszystkie otrzymane łaski (of. 10 zł).
G. F.
OCHODNE, dnia 24 VII [19]31.
Jako nauczyciel prywatny, w którym to zawodzie pracuję już 10 lat, objąłem posadę w wyżej wymienionej wsi. Zaznaczę, że w żadnym roku nie miałem takich przeszkód od władz szkolnych, a nawet i od mieszkańców tejże wsi w prowadzeniu pracy nauczycielskiej, jak właśnie w roku szk. 1930-31. Nadmienię tylko to, że prócz opieczętowania mi lokalu szkolnego, wytoczono mi sprawę w sądzie grodzkim za nielegalne nauczanie dzieci bez zezwolenia inspektora szkolnego, z którego to sądu groziła mi kara grzywny lub areszt i zabronienie mi prowadzenia nauki; w dodatku ojcowie danych dzieci, zbuntowani przez pewne jednostki w tej samej wsi, nie licząc się z sumieniem, obcięli mi wynagrodzenie miesięczne, ponadto z różnych przyczyn groziło mi niebezpieczeństwo każdego dnia zatrzymania nauki, przez co naraziłbym się na nędzę wyjątkową. W tym krytycznym położeniu przypomniałem sobie Niepokalaną i dałem Jej przyrzeczenie, że o ile sądownie nie będę karany i bez przeszkody szkołę w dalszym ciągu poprowadzę i o ile rodzice danych dzieci dobrowolnie wypłacą mi to, co mi obcięli, bo sądownie nie wygrałbym, gdyż nie miałem z nimi żadnej piśmiennej umowy, za to przyrzekłem nie tylko ogłosić to publicznie w »Rycerzu«, ale osobiście złożyć 30 zł na Niepokalanów, jako ofiarę na cześć i podziękowanie Niepokalanej. I oto tak się stało: Z sądu grodzkiego nie tylko, że mnie nie kazano aresztować, lub grzywnę płacić, ale udzielono mi koncesję na prowadzenie nauki (a to nigdy jeszcze żadnemu prywatnemu nauczycielowi nie przydarzyło się), szkołę poprowadziłem bezpiecznie, a rodzice, których dzieci uczyłem, w krótkim czasie wypłacili mi to, co mi obcięli. Na dowód tego składam osobiście przeznaczone 30 zł i pokornie dziękuje Niepokalanej za otrzymaną łaskę i dodaję słowa:
Choć żeś na progu
To ufaj Bogu,
A do Pana Boga
Przez Niepokalaną tylko droga.
Stanisław Czyżynski
RAKONIEWICE, 30 VII [19]31.
Z głęboką czcią i pokorą składam publiczne podziękowanie Maryi Niepokalanej oraz świętobliwej Wandzie Malczewskiej za doznane łaski i dobrodziejstwa. Od roku przeszłego [1930] byłem bez posady. Starałem się wszelkimi siłami, lecz wszystko napróżno. Zewsząd otrzymywałem odpowiedzi odmowne. W domu abonowano »Rycerza«. Czytając tak wiele łask, którymi Najśw. Pani Niepokalana obdarza tyle ludzi, zwróciłem się i ja z prośbą o pomoc. Tak mija miesiąc jeden, drugi i trzeci, a żadnej nadziei, żadnej pomocy jak nie było tak nie ma. Począłem wątpić, tracąc wiarę i chęć do życia, stałem nad ruiną materialną, a nawet nad przepaścią moralną, gdyż nie tylko, że zwątpiłem w miłosierdzie Niepokalanej, lecz wygłaszałem i dowodziłem, iż podziękowania, ogłoszone w »Rycerzu«, są wymysłem redakcji tegoż pisma. Tak minął czas wewnętrznej walki, w której jakiś ognik, jakaś tlejąca jeszcze iskierka wiary w mym sercu mówiła mi: ...ufaj!!! Nie mogłem się poraz drugi modlić szczerze i prosić o pomoc Tę najdroższą Matkę naszą, w Której miłosierdzie wierzyć przestałem. Jedynie jakiś wewnętrzny głos dyktował mi te słowa: »Pomnij o najlitościwsza Panno Maryjo, iż od wieków nie słyszano, aby ktokolwiek, co się o pomoc do Ciebie zwróci, miał być od Ciebie opuszczony I tu brak mi słów na głoszenie hołdu i podziękowania. Niepokalana, nie tylko, iż nie odwróciła się ode mnie, lecz dała mi pomoc, gdyż dostałem posadę bez żadnych prawie starań i to taką, o której nawet nie marzyłem, a otrzymanie której było wprost niemożliwe. Za tak wielką łaskę; z głębi serca jeszcze raz pokornie dziękuję i i roszę Niepokalaną o łaskę sumiennego spełniania swoich obowiązków.
B. S.
TRZYLATKÓW, 30 VII [19]31.
Nie czuję się godną spotkanych łask, lecz ponieważ w ciężkiej chwili i zmartwieniu, modląc się, obiecałam w razie doznanej pomocy pisać to w »Rycerzu«, ku większej chwale Niepokalanej, więc piszę, pozostawiając wydrukowanie tego lub nie, uznaniu Wielebnych Ojców. Córka moja zachorowała 14 lipca [1931] r. Po południu gorączka zaczęła nagle wzrastać, a wieczorem tego dnia miała 40 stopni. Połykała z trudem, narzekając na ból gardła, przy czym nawet oddychać nie mogła. Straszna świadomość grozy dyfterytu opanowała mnie. Posłaliśmy po doktora. Oczekując jego przyjazdu i bojąc się, by nie było za późno, prosiłam gorąco Niepokalaną o ulgę i pomoc dla córeczki. Miałam wodę z Lourdes (Lurd), więc ośmieliłam się, trzymając Cudowny Medalik w ręce, naznaczyć krzyżyk tą wodą na czole, ustach i piersiach dziecka. Gdy po niespełna dwóch godzinach przyjechał doktor, już oddychała lżej i gorączka spadła.
Nie mogąc nikomu ani niczemu tak nagłego polepszenia się zdrowia przypisać, wierze, że to nieskończona dobroć Matki Niepokalanej mnie spotkała. Opisując to, pragnę gorąco, by coraz więcej ludzi było szczęśliwych, by szczerze kochając i wielbiąc Matkę Niepokalaną, mogli mieć silną wiarę w Jej nieskończoną dobroć i przemożne orędownictwo.
Maria Kremky
WOLA RAFAŁOWSKA, 4 VIII [19]31.
Synek nasz dwuletni Józio zachorował na zapalenie mózgu. Lekarz specjalista orzekł, że jest to choroba nieuleczalna, na którą w 100 wypadkach umiera 99, i choćby dziecko dało się uratować, to do śmierci zostanie wariatem, bo mózg ma porażony. Rozpoczęły się dla nas ciężkie dni. Dziecko całymi dniami i nocami piszczało przeraźliwie, rzucało się, darło sobie włosy i ciało do krwi, pokarmu wcale nie przyjmując. Gdy udaliśmy się po raz drugi do owego lekarza, ten zdziwił się bardzo, że dziecko jeszcze żyje, mówiąc: »Ono powinno już dawno umrzeć«, a po długim namyśle orzekł powtórnie, że szkoda wszystkich zabiegów, gdyż nic nie pomoże. Tak upłynęło dwa miesiące. Dziecko cierpiało już cicho, bo na płacz już i sił nie miało. Szarpane konwulsjami leżało na pół martwe, piszcząc niekiedy rozpaczliwie ostatkiem sił. Z nim cierpieliśmy wszyscy fizycznie i moralnie. Płakaliśmy suchymi oczyma, bo łez już brakło.
»Gdy Ojciec rózgą rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze«. I my się uciekliśmy. »A Matka potężna na niebie i ziemi, Ta, co nie gardzi prośbami naszemi«, przyszła z pomocą Swoim biednym sługom. Zawiesiliśmy dziecku Cudowny Medalik na szyi, zamówiliśmy Mszę św. w intencji o zdrowie dla niego, odprawiliśmy nowennę i przyrzekliśmy Matce Najśw., że jeżeli dziecko wyzdrowieje, ogłosimy o tym publicznie.
Dziś trzeci miesiąc od tego czasu. Dziecko zupełnie zdrowe, rozwija się całkiem normalnie, a my grzesznicy, za tę wielką łaskę, chyląc kornie czoło przed potęgą Niepokalanej, dzięki Jej stokrotne składając z całego serca wołamy: »Niech będzie pochwalone Imię Maryi Dziewicy i Matki« (of. 3 zł).
Walenty i Aniela Frańczakowie
WŁODZIMIERZ, 5 VIII [19]31.
W czerwcu [1931] r. nasz czteromiesięczny synek zachorował ciężko m konwulsje i miar je przez tydzień, a powtarzały się one 5 do 6 razy na dzień. Wezwany lekarz stwierdził, że choroba la n mały cli dzieci jest bardzo niebezpieczna. Przepisane lekarstwa nic nie skutkowały, gdyż po upływie fatalnego dla synka tygodnia, przez dwa dni leżał nieprzytomny. Zawiesiliśmy mu na szyi Medalik Cudowny i w gorącej modlitwie z płaczem prosiliśmy Matkę Niepokalaną o zdrowie dla dziecka. Lekarz, który je leczył, stracił był już nadzieję, lecz myśmy błagali Matkę Najśw. i Ta nam kochanego synka naszego po paru dniach uzdrowiła. Dziękujemy za tę łaskę Niepokalanej Orędowniczce Maryi i mamy nadzieję, że i nadal w przemożnej Swej opiece mieć nas będzie. (of. 5 zł)
J. i A. Binkowscy
KUTNO, 9 VIII [19]31.
Przez szereg lat trwałem w ciężkich grzechach nałogowych. Przystępując do spowiedzi św[iętej], grzechy te taiłem, gdyż ogarniał mnie fałszywy wstyd i lęk który mi nie pozwalał grzechów wyznać, a przez to popełniałem drugi ciężki grzech, gdyż po takich spowiedziach przystępowałem do Komunii Św[iętej]. Po każdej spowiedzi odbytej świętokradzko, doznawałem coraz większych wyrzutów sumienia, do tego stopnia doszło, że życie stało się dla mnie ciężarem, gdyż dniem i nocą sumienie nie dawało mi spokoju, a przez to popadłem w coraz to większą rozterkę duchową, graniczącą niemal z obłędem. W nieszczęściu tym zacząłem się modlić do Niepokalanej Ucieczki grzesznych, prosząc Ją, by mnie wyrwała z tego błędnego koła grzechu i dopomogła wstąpić na nowe tory życia. Odmówiłem kilkakrotnie nowennę do Niepokalanego Poczęcia, a także przyrzekłem, iż jeśli prośba moja zostanie wysłuchana, ogłoszę to publicznie. I rzeczywiście, wkrótce nadarzyła mi się sposobność, gdyż w sąsiedniej parafii odbywały się misje św., na które uczęszczałem. Przez trzy dni prosiłem gorąco, aby dopomogli mi do odbycia dobrej spowiedzi, a czwartego dnia z prośbą na ustach: »O Maryjo, wspomagaj mnie! « przystąpiłem do konfesjonału. I Maryja dopomogła mi. Przed chwilą jeszcze doznawałem dziwnego lęku i wstydu, przystępując zaś już do tego źródła duchowego spokoju, uczułem w duszy dziwną szczerość i otwartość i z wielką skruchą odbyłem spowiedź z całego życia. Od tej chwili czuję wielką swobodę w duszy a także radość i zadowolenie z życia. Cześć Ci i chwała, o Maryjo Niepokalana! Oby wszyscy w utrapieniach swych do Ciebie się uciekali.
Najniższy sługa Maryi
VISTA ALEGRE (BRAZYLIA), 17 VI [19]31.
Dnia 5 grudnia [1930] r. zapaliliśmy kawał rosy pod kukurudzę, a w tym ni stąd ni zowąd wiatr przeniósł iskrę do przyległego łanu suchej pszenicy. Pracowaliśmy we czworo aż do utraty sił, celem ugaszenia ognia, lecz wysiłek nasz zdawał się być bez skutku, co widząc, straciliśmy już nadzieję w uratowanie choć cząstki naszej pracy. Lecz ja, czytając »Rycerza Niepokalanej« i ufna w przemożne orędownictwo Maryi, westchnęłam w tej krytycznej chwili o pomoc. I oto w niespełna 15 minut wiatr ustał i uratowaliśmy nasz zbiór. Za tę łaskę składamy Niepokalanej serdeczne podziękowanie, prosząc Ją również o zdrowi i aby nadal raczyła się opiekować naszą rodziną.
Franciszek i Agnieszka Suderowie