Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
STRYJ, 21 I [19]31.
Przed kilkoma tygodniami zwracaliśmy się do Przewielebnych Ojców o pomoc w modlitwie do Niepokalanej Matuchny o zdrowie dla ciężko chorej i prawie nieuleczalnej naszej matki. Jakaś tajemnicza choroba wywiązała się u chorej już od czterech miesięcy i mimo usilnych zabiegów ze strony lekarzy, chora z dnia na dzień czuła się gorzej. Przełyk i żołądek chorej zamknął się i przez dwa tygodnie nawet łyżki wody nie mogła do organizmu przyjąć. Wszelka nadzieja była już stracona. Matka ginęła w oczach straszną, bo głodową śmiercią i nie wiemy, jakim cudem utrzymywała się przez ten czas przy życiu. Lekarz proponował przebicie żołądka i napełnienie go pokarmem sztucznie, by w ten sposób chorą utrzymać przy życiu, lecz matka nie zgadzała się na to. Nie widząc już znikąd żadnego ratunku, udaliśmy się do Największego Lekarza i zaczęliśmy odprawiać nowennę.
Po kilku odprawionych nowennach do Matki Niepokalanej, św. Teresy od Dz. Jezus i świątobliwej Wandy Malczewskiej, zauważyliśmy u chorej polepszenie, bo raptownie poczuła wielki głód, prosząc o posiłek, który z łatwością przyjęła. Powiadomiony lekarz orzekł, że sprawy polepszenia zdrowia matki wytłumaczyć sobie nie może.
Publicznie zanosimy najserdeczniejsze dzięki do stóp Matki Przenajświętszej, bo widzimy, że w cudowny sposób uzdrowiła nam ziemską matkę (of. 22 zł).
Bednarz Aleksander
ŚW[IĘTA] ANNA, 9 II [19]31.
P. Aleksandra Kosselowa z Warszawy przesyła 5 zł na ofiarę i dziękuje publicznie Niepokalanej za uzdrowienie nogi, na którą kilka miesięcy chorowała. Noga jej zczerniała, porobiły się jakieś brodawki. Mówiono, że rak. Wszelkie zabiegi lekarskie w stolicy ziemskiej okazały się bezskuteczne. Wreszcie, czytając "Rycerza", nabrała ufności do Tej, co zasiada na stolicy niebieskiej i... uzdrowioną została. Składa Maryi najpokorniejsze i najserdeczniejsze dzięki.
S[iostry] Dominikanki
ZAKOPANE, 14 II [19]31.
W grudniu [1930] r. zachorowała nam dziesięcioletnia córeczka Zosia. Konsylium lekarskie uznało stan zdrowia za bardzo groźny z powodu zaatakowania całych płuc przy gorączce 40 stopni i jako jedyny ratunek zaleciło wyjazd do Zakopanego, Tymczasem z powodu wyczerpania dołączyła się nowa i rzadka choroba: brak krzepnięcia krwi i krwotoki, których z tego powodu niczym zatamować nie można było. Szczególnie krwawiły nerki, bo po kilka szklanek dziennie. Medycyna była bezsilna, wszystkie środki wyczerpane, uchodziła krew, a z nią... i życie młodego dziecka. Po tygodniu obfitych krwotoków, przez ostatnie dwa dni chora nie przyjmowała żadnego pokarmu, była więc bardzo osłabiona, woskowo żółta i półprzymkniętymi oczami patrzyła na rozpacz otaczającej ją rodziny. Ratunku i nadziei w pomoc ludzką nie było żadnej, ja jednak wierzyłam z ufnością w pomoc Tej, Która nigdy nie zawodzi - Matki Niepokalanej. Modliłam się, błagałam gorąco o wsparcie mnie w tej smutnej sprawie. Obiecałam przy tym, w razie uzdrowienia Zosi, złożyć publiczne podziękowanie i póki życia mego, posyłać miesięcznie po 5 zł do Niepokalanowa. I cud się stał; wysłuchała mnie Matka Najświętsza, krew zatrzymała się odrazu. Obecnie, po wielu trudnych komplikacjach, z osłabionym sercem i mózgiem, dziecina nasza wraca do zdrowia i jest nadzieja, że niedługo wstawać zacznie.
Pomna danego przyrzeczenia, z głębi przepełnionego wdzięcznością serca składam u stóp Matki Najświętszej i św. Tereni najgorętsze podziękowanie za otrzymaną łaskę, ufając, że i nadal nie odmówią nam Swej przemożnej opieki.
Maria Owsianowska
ŁUCK, 17 II [19]31.
W grudniu [1930] r. mamusia moja zachorowała bardzo ciężko. Lekarze stwierdzili rany na dwunastnicy i zapowiadali początki raka. Choroba przeniosła się na wątrobę. Byliśmy przerażeni gdyż w Tym wypadku byłoby to nieuleczalne. Gdy przypadkowe przeczytałam "Rycerza Niepokalanej", poprosiłam o nadesłanie mi Cudownego Medalika i rozpoczęłam koronkę do Matki Niepokalanej, Której niewymownej dobroci nieraz już rodzina nasza doświadczyła. W serce moje wstąpiła silna ufność, że Maryja Niepokalana uzdrowi mi mamusię otrzymany medalik mamusia nosiła i powoli zdrowie jej wracało. Kiedy jednak mogła już nieco pracować, zamykając okno, spadła z krzesła na wznak, głową o 1 cm. od żelaznej ramy łóżka, nie doznając jednak żadnych niebezpiecznych obrażeń. Pomijając nawet to, iż w chorobie ostatniej lekarze zabraniali wszelkiego ruchu, któryby mógł spowodować wewnętrzny krwotok kiszek, mamusi od dawna grozi utrata osłabionego wzroku i przy silniejszym wstrząśnięciu zupełna oderwanie się siatkówki.
Widząc w powyższym uzdrowieniu i ocaleniu naprawdę cudowną łaskę, bezgranicznie wdzięczna, składam wraz z ojcem publiczne Matce Bożej, z głębi serca płynące najgorętsze podziękowanie (of. 10 zł).
Zofia Maria Dobrzańska
TARŁÓW, 19 II [19]31.
Trzy i półletni nasz synek bardzo ciężko chorował na grypę. Trzej lekarze leczyli go, ale bez żadnego skutku, gdyż każde lekarstwo, jak i każdy podany mu pokarm natychmiast zwracał, i gorączka przekraczała 40 stopni. Gdy pod koniec drugiego tygodnia choroby sytuacja stała się beznadziejna i lekarze sami stracili wszelką nadzieję, oddaliśmy dziecko opiece Niepokalanej, ślubując jednocześnie pieszą pielgrzymkę dziękczynną do Częstochowy. Na drugi dzień było święto Matki Bożej Gromnicznej, w owo święto wieczorem gorączka raptownie zaczęła spadać, a na rano dziecko miało już temperaturę normalną. Od tej pory dziecko zaczęło wracać do zdrowia, a dziś już biega wesoło.
Składamy Matce Bożej gorące podziękowanie, z prośbą o opiekę nad Danusiem i przesyłamy skromną ofiarę 100 złotych.
J. i H. Witkowscy
BORYSŁAW, 25 II [19]31.
Dwuletni mój wnuczek upadł tak nieszczęśliwie, że stracił mowę. Mijały dnie, wreszcie tygodnie, a on nie mógł słowa przemówić. Z boleścią śledziłam dziecinę, zmartwiona smutną w tym stanie przyszłością dziecka. W tym czasie dostałam "Rycerza", w którym tyle osób dziękuje za doznane łaski. Czytając go, nabrałam wielkiej ufności w pomoc Niepokalanej i rozpoczęłam w tej intencji nowennę i ćwiczenia pokutne, oraz przyrzekłam złożyć ofiarę i ogłosić podziękowanie publiczne, jeżeli zostanę wysłuchaną. Po skończonej nowennie dziecko odzyskało mowę, nawet wyraźniejszą, niż miało przedtem. Za tę tak wielką łaskę składam publiczne podziękowanie Matce Najświętszej, że raczyła "zwrócić one miłosierne oczy ku nam." (of. 10 zł).
Tekla Beberowa
NIEWIRKÓW, 25 II [19]31.
W drugie święto Bożego Narodzenia [1930] r. wezwano mnie przed sumą do chorego, a był nim Jan Malczewski, wieśniak z Małatyna. Zachorował on wskutek bardzo obfitego krwotoku płucnego, z którego żadnej w wyzdrowienie nadziei nie było. Gdy 22 lutego [1931] r. Malczewski zjawił się u mnie, bardzo się zdziwiłem, bo był zupełnie zdrowy. Wtedy prosił mnie o przesłanie jego ofiary na "Rycerza", za łaskę swego wyzdrowienia za przyczyną Niepokalanej, przy tym opowiedział mi on niektóre szczegóły ze swej choroby i o ufności w pomoc Matki Bożej, co tu na jego żądanie przytaczam. Po spowiedzi św. zaczął Malczewski odmawiać nowennę do Niepokalanej, z wielką wiarą i ufnością, to zostanie wysłuchany. W czasie nowenny powtórzył się jeszcze w prawdzie krwotok lecz tym razem nieznaczny. Uważał to jako próbę swej ufności w pomoc Niepokalanej. Nowennę dalej odmawiał zachwianą ufnością i postanowił dać na Mszę św. dziękczynną, wyzdrowieje. Obecnie Malczewski wywiązuje się za moim pośrednictwem swego postanowienia (of. 4 zł).
Ks. Józef Aleksandrowicz. | proboszcz w Niewirkowie na Wołyniu
BIŁGORAJ, 2 III [19]31. "
Wywiązując się z uczynionej obietnicy, składam Najświętszej Maryi Pannie publiczne podziękowanie za otrzymaną łaskę.
W miesiącu wrześniu [1930] r. powróciłam ze Lwowa z Zakładu św. Teresy, gdzie przygotowywałam się na przyjęcie wiary rzymsko-katolickiej. Po ochrzczeniu się powróciłam do rodzinnego miasta, gdzie zostałam zupełnie bez opieki, na łasce u obcych ludzi, przy tym byłam prześladowana przez izraelitów, którzy się mścili na mnie za to, że porzuciłam wyznanie Mojżeszowe. Czując się bardzo opuszczoną, prosiłam w modlitwach Matuchnę Najświętszą, aby, mając mnie w Swojej opiece, dopomogła mi poznać o dobrym charakterze człowieka i żeby był religijny, któryby mógł się mną zaopiekować. I oto moją prośbę Matka Najświętsza łaskawie wysłuchała, bo wkrótce poznałam takiego, pobraliśmy się i żyjemy szczęśliwie i bogobojnie. Za uczynioną łaskę dla mnie przez Niepokalaną, braknie mi wprost słów podzięki dla Niej. Proszę, aby nadal opiekowała się nami (of. 5 zł).
Izabella Płatowa
KROSNO, 2 III [19]31.
W listopadzie [1930] r. zachorowała nam bardzo ciężko córka na napalenie ślepej kiszki i otrzewi. Dziecko ginęło w oczach, zwołaliśmy lekarzy, lecz po zbadaniu orzekli, że nie ma dla niej ratunku. Proponowali jeszcze przeprowadzenie operacji, ale i ona pożądanego skutku nie odniosłaby. Udaliśmy się więc pod opiekę Matki Bożej Częstochowskiej i w tej intencji zamówiliśmy Mszę św. Prośby nasze zostały wysłuchane, gdyż dziecko od dnia tego zaczęło przychodzić do zdrowia, a dziś już jest zdrowe i uczęszcza do szkoły.
Sercem przepełnionym wdzięcznością ślemy dziękczynienie Najświętszej Matce, polecając się nadal Jej opiece (of. 10 zł).
Leonowie Wolscy
Treść listu W całej osnowie stwierdzam i dla obudzenia wiary i miłości ku Niepokalanej upraszam o wydrukowanie go w "Rycerzu Niepokalanej". | Ks. Feliks Irzyk
katecheta w Krośnie.
RUDNIKI k/CZĘSTOCHOWY, 2 III [19]31.
W lipcu [1930] r. miałem operację na ślepą kiszkę. Stan zdrowia w pierszym dniu po operacji był dobry, lecz po paru dniach dostałem silnego zapalenia płuc. Choroba powiększała się z dnia na dzień, a lekarz mówił, że nie wie, czy mi co pomoże. Leżałem w strasznych cierpieniach przy nieustannym, zrywającym ranę kaszlu, co przyczyniło się do wzmożenia się gorączki a o 41 stopni. Choroba postępowała dalej, zostawiając mnie prawie nieprzytomnego od wstrząsu podczas kaszlu i spiekoty gorączkowej. Ręką nie wolno mi było ruszyć, by nie wstrząsać zszytej skóry, a ten kaszel strasznie zrywał całą część tułowia, szarpiąc wnętrznościami, co potęgowało moje boleści W tym czasie właśnie nadeszły Cudowne Medaliki z Niepokalanowa, o które pisała mama swego czasu, prosząc o szczęśliwy przebieg operacji. W tych ciężkich chwilach udałem się do Matki Najświętszej i prosiłem o zmiłowanie, obiecując przy tym złożyć ofiarę. I oto Matka Najświętsza wysłuchała mnie niegodnego. Po włożeniu medalika na szyję i gorącej modlitwie uczułem słodką, błogą, jakby nadprzyrodzoną ulgę, gdyż nawet przy kaszlu nie czułem boleści, a choroba płuc z dnia na dzień poczęła od tej chwili ustępować. Rana od cięcia przy operacji zagoiła się bez żadnych następstw, a po kilku dniach zacząłem już wychodzić z łóżka. Po powrocie do domu dowiedziałem się, że matka ze zmartwienia jakie miała w czasie mego pobytu w szpitalu tak zachorowała, że zupełnie pokarmu przyjmować nie mogła. Jednocześnie z moją ulgą i mamie lepiej się zrobiło. Dziś może pracować mimo artretyzmu w krzyżu, z którego przez 8 lat leczenia nie mogła się wyleczyć. Dziękuję więc Najśw. Maryi Pannie, bo tylko Jej to zawdzięczam, że jeszcze żyję i że mama po tak długiej chorobie wróciła do zdrowia. Posyłam skromną ofiarę i proszę Tę Najlepszą Orędowniczkę o dalszą opiekę nad moją rodziną, (of. "nie ogłaszać").
Zenon Wojnowski
KLIMIONTY, 5 III [19]31.
22 grudnia [1930] r. zachorowała moja żona w trzecim dniu po urodzeniu dziecka na zapalenie macicy, przechodząc w tym czasie ostrą grypę; z tego wywiązało się silne zapalenie oskrzeli i tzw. opad płucny, a po 4 dniach powstały silne ataki sercowe, które co drugi dzień się powtarzały; sprowadzeni doktorzy stwierdzili w dodatku nadzwyczajny rozstrój nerwowy. Mimo szybkiego leczenia, po kilku dniach pojawiły się pierwsze objawy psychozy, które się powiększały z dnia na dzień, tak, że chora przestała przyjmować pokarm i przez 6 dni zupełnie nic do ust nie wzięła. W tym strapieniu czytałem ogłaszana w "Rycerzu" podziękowania Niepokalanej za łaski i uzdrowienia i pomyślałem sobie: zwróciłbym się i ja do Niepokalanej, ale czy godzien jestem Jej wysłuchania? I chociaż z wątpliwością, jednak zwróciłem się do Matki Najświętszej i ślubowałem Jej, że jeżeli zostanę wysłuchanym, ogłoszę podziękowanie publicznie i złożę ofiarę 100 zł.
I dziwne; na drugi dzień żona wstała, jakgdyby żadnej choroby nic przechodziła i od 27 stycznia [1931] r. cieszy się całkowitym zdrowiem.
Obydwoje dziękujemy Niepokalanej za tak wielką łaskę i prosimy Ją o opiekę nad nami i naszymi dziećmi (of. 20 zł).
Kazimierz i Aniela Soczewka
DRUJA, 6 III [19]31.
Dwuletni nasz synek Kazio chorował 8 tygodni na koklusz, po czym dostał zapalenia płuc przy gorączce 40 stopni. Udaliśmy się do lekarza, ale ten po zbadaniu orzekł, że dziecka nie da się wyleczyć. Zrozpaczeni, udajemy się jeszcze do jednej, a niezawodnej Lekarki, Matuchny Niepokalanej. Zawiesiliśmy na szyjce dziecka Cudowny Medalik, oraz z całą ufnością w Jej wstawiennictwo rozpoczęliśmy nowennę; po skończeniu jej synek czuł się lepiej, a wkrótce całkowicie wyzdrowiał.
Łaskę tę obiecaliśmy ogłosić w "Rycerzu", aby, jak świat długi szeroki, wszyscy wiedzieli, że ufność szczera i gorąca w Niepokalanej nigdy nie zawiedzie. Cześć Jej niech będzie nieustanna (of. 3 zł).
Józef i Józefa Koncewicze
CERNAUTI (RUMUNIA), 9 III [19]31.
Od 12 lat cierpię na reumatyzm, szczególnie w krzyżach. Teraz, w trzynastym roku sparaliżowało mnie znowu na lewy bok. Przywołany lekarz leczył mnie wprawdzie, ale nie rokował nadziei wyleczenia się. Otrzymałam wtedy "Rycerza Niepokalanej", a przeczytawszy w nim liczne podziękowania, ofiarowałam się Matce Najświętszej w swej chorobie, odmawiając codziennie cząstkę różańca św. A także noszę przysłany mi z Niepokalanowa Cudowny Medalik i o dziwo! czuję się teraz całkiem zdrową. Dziękuję publicznie Matce Najświętszej za udzielone mi łaski. Proszę o dalsze i o błogosławieństwo.
Emilia Grzybińska