Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski, tylko drobną cząstkę możemy pomieścić. W pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej: Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność!...
UPIRÓW, 10 III 1931.
W dniu 2 stycznia [1931] r. przywieźliśmy do szpitala w beznadziejnym stanie 8-letnią naszą córeczkę. Po opatrzeniu jej i postawieniu diagnozy przez słynnego chirurga w Pińsku, okazało się, że operację zaraz zrobią (wgłębienie jelit), jednak nie ma nadziei utrzymania chorej przy życiu.
Ufając w bezgraniczną pomoc Matki Niepokalanej, postanowiliśmy ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej", jeżeli dziecko wszystko przetrzyma. Poleciwszy ją więc Tej najlepszej Lekarce chorych, oddaliśmy dziecko na stół operacyjny. Po operacji lekarze powiedzieli, że jeżeli jeszcze będzie żyć, to chyba stanie się cud. I stał się cud! Dziecko żyje i jest zupełnie zdrowe.
Składamy za to Najśw. Matce Niepokalanej najserdeczniejsze podziękowanie i gorąco prosimy o dalszą opiekę nad nami. (of. 6,50 zł).
Sabina i Kazimierz Pietruszewscy
WARSZAWA, 19 V 1931.
Ślę gorące podziękowanie Niepokalanej są ocalenie mi ukochanego syna Józefa, który w długiej i uciążliwej podroży do Jugosławii zachorował na zapalenie ślepej kiszki. Operacja była konieczna zaraz, a on z dużą gorączką w fatalnych warunkach, bo zamiast spokoju, był w okropnych wstrząsach, gdyż dziesięć dni był w drodze. Kiedy wezwana telegraficznie przybyłam do łoża chorego najpierw sprawdziłam, czy ma na sobie Cudowny Medalik, który zawiesiłam na nim w dniu jego wyjazdu, prosząc, by go nigdy nie zdejmował. Medalik miał na piersiach, co mnie bardzo ucieszyło i rzekłam do niego: "Ufaj, synu, Matuchna Niepokalana cię ocali". Wezwałam kilku doktorów, ale ci wątpliwe rzucali zdania. Wreszcie przezacny generał dr. Witold Horodyński podjął się go operować. Nadludzkiego użył wysiłku, bo okazało się, że tkanki były zgangrenowane - wyrostek zgnił - ropy moc. A kiedy niebezpieczeństwo minęło, to ten głęboko wierzący mistrz nie przypisał sobie i swemu sprytowi tej zasługi, tylko wznosząc oczy ku niebu i wskazując palcem w górę, rzekł do chorego: "Ale pan tam ma dobre plecy!" (of. 10 zł).
Matka
ŁÓDŹ, 26 VII 1931.
Będąc słuchaczką W[olnej] W[szechnicy] P[olskiej] w Łodzi, po złożeniu kilku kolokwiów, w czerwcu [1931] r. miałam składać w Warszawie egzamin w "Collegium Pedagogicum". Prócz tego chciałam otrzymać maturę seminarialną jako eksternistka. Egzaminy składały się z całej masy przedmiotów, które potrzeba było przerobić w krótkim czasie. W czasie pracy często popadałam w zwątpienie. W takich to chwilach zwątpienia w swe siły jedyną moją Pocieszycielka była Niepokalana, Której oddałam się, wierząc, że tylko pod Jej opiekuńczymi skrzydłami dojdę pomyślnie do końca. I przyrzekłam Jej, że złożę publiczne podziękowanie, skoro egzamina pójdą pomyślnie. Jakoż nie zawiodła mnie Matka Najśw. i doprowadziła szczęśliwie do osiągnięcia zamierzonego celu. Dziękując więc Niepokalanej za opiekę w czasie egzaminów, proszę Ją gorąco o dalszą opiekę nade mną i nad cała moją rodziną.
Z. Grobelska
MIEDZICHOWO, 10 VIII 1931.
Córka nasza, która urodziła się 16 sierpnia 1930 r., stale cierpiała na szkrofuły. Cała głowa obsypana była wrzodami, które tworzyły jedną skorupę. Na ramionach również miała podobne wyrzuty, z których stale ciekła materia. Wszelkie lekarstwa przepisywane przez lekarzy nic nie pomagały. Czytając w "Rycerzu Niepokalanej" rozmaite podziękowania, składane Matce Niepokalanej, i ja udałam się do Niej, prosząc o zdrowie dziecka. Po upływie czterech tygodni wszelkie wyrzuty z głowy i z ramion zginęły tak, że nawet najmniejszego śladu po sobie nie pozostawiły i dziecko jest zupełnie zdrowe. Za prawdziwą łaskę wysłuchania mnie składam Niepokalanej Pani publiczne podziękowanie i proszę o dalszą opiekę nad cała rodziną (of. 5 zł).
Eleonora Cechowa
WARSZAWA, 12 VIII 1931.
Od dłuższego już czasu zbieram się na ogłoszenie łask, jakich doznałem osobiście, oraz moja rodzina od Niepokalanej Matki, lecz okoliczności życiowe tak się układały, że zamiar ten mimowoli bywał odkładany. Obecnie zaś, pomimo niektórych przeszkód, postanowiłem zamiar ten uskutecznić. Oto niektóre ważniejsze z nich.
W 1920 r. w czasie nawały bolszewickiej zostałem ujęty przez bolszewików i trzymany w więzieniu około 3 tygodni. W ciągu tego czasu codziennie wybierano towarzyszy mej niedoli to z jednej, to z drugiej strony, którzy obok mnie byli ulokowani, a żaden z nich nie wracał na swoje miejsce, gdyż, jak później dowiedziałem się, byli oni rozstrzelani. I to było na porządku dziennym. Ja również spodziewałem się z dnia na dzień podobnego losu, lecz Bóg raczył mnie obronie od niechybnej śmierci. A to, jak i powrót do rodziny, zawdzięczam jedynie opiece Niepokalanej Matki. Przez cały czas pozostawania w więzieniu różaniec był jedyną moją podporą, osłodą i nadzieją. Nie zginąłem, bo Ta Matka najukochańsza nie dozwoliła, abym osierocił swoją rodzinę i miał zginąć z rąk siepaczy.
W 1924 r. miałem różne przejścia, które w ciągu roku raz po raz uderzały na mnie tak dotkliwie, że w końcu zachorowałem ze zmartwienia i przez kilka tygodni leżałem w łóżku, mając tylko jedyną pociechę w Bogu przez Niepokalaną. Dobry Bóg dozwolił, żem wszystko przezwyciężył i do zdrowia powrócił, a ci, którzy byli przyczyną mej choroby, zmienili się w stosunku do mnie nie do poznania.
Z wielu łask, jakich doznaliśmy w ciągu tego okresu czasu, jeszcze wspomnę i o tym, że w ostatnich czasach miałem niemniej wielkie zmartwienie, jak i lat ubiegłych, lecz dzięki przemożnej przyczynie Niepokalanej wszystko ułożyło się jak najlepiej.
A więc każdy, kimkolwiek by był: uczony czy prostaczek bogaty czy ubogi, stary czy młody - wszyscy, jeśli się tylko oddadzą całkowicie pod opiekę tak czułej Matki, jaką jest Najśw. Maryja Panna, nie zginą na pewno pod Jej opiekuńczym płaszczem (of. 15 zł).
Wł. Raniszewski
KROBIA, 14 VIII 1931.
W r. 1921 wpadłam z wielkiego zmartwienia w ciężką chorobę: rozstrój nerwowy i przeszło 9 lat niewymownie cierpiałam. Najsławniejsi lekarze, którzy mnie leczyli przez tej czas, nic mi pomóc nie mogli, przeciwnie, choroba z dnia na dzień coraz bardziej się rozwijała, aż w końcu byłam podobna do obłąkanej. Nie mając znikąd żadnej pociechy ni ulgi, modliłam się, mając mocną wiarę, że choć wszyscy zapomną o mnie, jednak Bóg i Matka Najśw. mnie nie opuszczą, i nie zawiodłam się.
Będąc u swych krewnych, wpadł mi do reki zeszycik "Rycerza Niepokalanej", który z całą uwagą przeczytałam i postanowiłam modlić się z całą gorliwością, na jaką tylko w chorobie zdobyć się mogłam, prosząc Matkę Najśw. O pomoc. Sprowadziłam sobie kilka Cudownych Medalików, z których jeden zaraz zaczęłam nosić.
I od pewnego czasu jakaś dziwna, błoga radość spłynęła do serca mego, zaczęłam przychodzić do zdrowia bez żadnych lekarstw, a duch mój zupełnie się odmienił, zostałam jakgdyby odrodzona.
Dziś jestem już zupełnie zdrową, za co składam Niepokalanej gorące podziękowanie i polecam się dalszej opiece. (of. 3,50 zł).
Niegodna sługa | Maryi F. Dworecka
P.S.
Zaświadczam niniejszym, że wyżej podpisana jest ogólnie znaną nam parafianką i wiarogodną osobą. Na jej życzenie chętnie poświadczam, że podane fakty są prawdziwe. | Z poważaniem | Servus in Christo | Ks. Skórnicki Antoni |Proboszcz.
LWÓW, 20 VIII 1931.
Rok 1931 zaczął się dla nas nadzwyczaj ciężko, bo w styczniu straciliśmy ukochaną naszą matkę, a nadto wskutek redukcji, pozbawiony zostałem posady. Byłem w rozpaczliwym położeniu. Czytając jednak od dłuższego czasu podziękowania w "Rycerzu", nabrałem ufności, że mnie Najśw. Panienka wysłucha. I oto cudownym sposobem po odprawieniu nowenny otrzymałem posadę przy instytucji państwowej. Obecnie proszę Mateńkę Najśw. o wytrwanie w dobrem i zdrowie dla mnie i moich sióstr.
Każdy strapiony i ciężarem życia złamany znajdzie w Niepokalanej źródło radości i pomocy, byle tylko zwrócił się do Niej całym sercem ufnym w Jej przemożną pomoc. (of. "nie ogłaszać")
Emil Romanik
BUKARESTI (Rumunia), 21 VIII 1931.
Jestem obywatelem rumuńskim, mieszkającym w Czerniowcach, Będąc tu prawie rok bez posady, zdecydowałem się odjechać do stolicy (Bukaresztu), Tu chodziłem też 2 miesiące prawie głodny, w ubraniu zużytem, nie mogłem nigdzie żadnej pracy dostać.
Byłem już w największej rozpaczy, ale pomimo to, nie straciłem ufności w pomoc Bożą przez wstawiennictwo Niepokalanej Matki. Obiecałym, że gdy dostanę posadę, ofiaruję 100 lei na "Rycerza Niepokalanej" i zostanę całym czytelnikiem tego katolickiego pisma polskiego. Po niejakim czasie otrzymałem posadę i to lepszą nawet, niż sobie życzyłem. Więc spełniam z największą wdzięcznością moje przyrzeczenie nie tylko materialnie, ale i zarazem dziękuję z całego serca Niepokalanej za Jej czułą nademną opiekę. (of. 100 lei).
Adam Resenbeiger
TURZE, 23 VIII 1931.
Synek mój pięcioletni zachorował na ropne zapalenia opłucnej tak, że operacja była konieczną. Ponieważ dziecko było bardzo wątłego zdrowia, a wskutek choroby jeszcze osłabione, lekarze żadnej nie mieli nadziei by je utrzymać przy życiu, tym bardziej, że prawdopodobnie już i gruźlica dołączyła się do tego. W nieszczęściu tym zwróciłam się do Matki Najśw., przyrzekając Jej jednocześnie odnośne podziękowanie ogłosić "Rycerzu Niepokalanej". Ponieważ dziecko nie tylko, że operację wytrzymało, ale i obecnie czuje cię zupełnie zdrowo, uważam i. jestem głęboko przekonaną, że stało się to jedynie z pomocą Matki Najśw., to też składam na tym miejscu moje najgorętsze podziękowanie, prosząc jednocześnie z głębi serca o dalsza pomoc i opiekę nad całą moją rodziną.
Sabina Kałużyńska
SAMOGONÓW, 26 VIII 1931.
Od półtora roku cierpiałem na rany, jakie otworzyły mi się na dłoniach i palcach. Najprzód następowało pękanie w paru miejscach z których sączyła się krew. Zabiegami, jakie doktor mi przeznaczył, niby się goiło, lecz skóra łuszczyła się dość grubo tak, że po krótkim czasie znów następowały te same cierpienia. Nieraz, przy pracy zwłaszcza, sprawiało mi to ogromny ból. Okazyjnie przeczytałem parę podziękowań w "Rycerzu Niepokalanej" i, pociągnięty przykładem, ze skruchą oddałem się w opiekę Niepokalanej, pragnąc z całej duszy uzdrowienia, by potem, tak jak inni, móc podziękować Jej publicznie. I cóż się okazuje? Otóż rany moje od pierwszego dnia prośby mojej do Matki Najśw. jakby ręką odjęte zostały.
Dziękuję Ci, o Matko Najśw., nieprzebranego miłosierdzia Pani, za tak wielką łaskę i proszę Cię o dalszą łaskawą opiekę nade mną.
(of. 5 zł).
Adam Ścisło
POTURZYNA, 26 VIII 1931.
Syn mój 17-letni chorował na grypę, przechodząc anginę, wycięcie migdałów i zapalenie środkowego ucha. Pomimo przebicia bębenka, gorączka nie spadała i po trzech tygodniach zaczęły się objawy mózgowe, tzw. wymioty i b. silne bóle głowy. Trzeba więc było zrobić operację. Operacja w Warszawie dobrze się udała, ale doktor orzekł, że stan jest b. groźny, gdyż materia dostała się do opon mózgowych. Była wtedy u mnie dawna nasza służąca, która otrzymała przez przyczynę Niepokalanej łaskę wyzdrowienia chorej niebezpiecznie córeczki. Powiedziała mi bym zaraz zaczęła nowennę do Matki Bożej Niepokalanie Poczętej i dała mi Cudowny Medalik, prosząc, by wręczyć go choremu. Medalik zawiesiłam nad łóżkiem chorego i zaczęłam odmawiać nowennę. Otóż stan chorego zamiast się pogarszać, jak tego się spodziewano, polepszał się tak, że po czterech tygodniach chory zupełnie zdrów wrócił do domu.
Doktor mi powiedział, że nie trzeba być wdzięcznym jemu za wyzdrowienie, ale Matce Najśw. Niepokalanej, bo taki wypadek, żeby nie zostało śladu nigdzie po zapaleniu opon mózgowych, zdarza się jeden na 1000.
Wywiązując się więc z uczynionej obietnicy, składam Matce Najśw. publiczne podziękowanie za otrzymaną łaskę i proszę o dalsze błogosławieństwo i opiekę nad całą naszą rodziną (of. 10 zł).
Zenonowa Brzozowska
PIOTRKÓW TRYBUNALSKI, 30 VIII 1931.
W ubiegłym tygodniu po Mszy św. zbliżyła się do mnie w zakrystii jakaś pani przynosząc votum dla Niepokalanej Dziewicy. Po umieszczeniu go przed obrazem, prosiłem ofiar o dawczynię o wyjaśnienie mi powodu i przyczyny, która ją do tego skłoniła. Otrzymałem na to pytanie opowiadanie, które też później ona sama spisała na kartce a które ja obecnie tylko przepisuję, prosząc o umieszczenie go w "Rycerzu Niepokalane".
"Córeczka moja była bardzo ciężko chora na chorobę św. Walentego - tak rozpoczyna ta pani. - Zdawało się, że jej nie przetrzyma, gdyż prawie codziennie padała pod ciężkimi atakami tej choroby. Niekiedy nawet dwa lub trzy razy dziennie. Udałam się do lekarza, który stwierdził beznadziejność stanu chorej. Gdy ziemska pomoc zdawała mi się być zamkniętą, udałam się o pomoc niebieską, rozpoczynając modlitwę szczerą do Niepokalanej Dziewicy. Błagania zaczęłam w Adwencie [1930] r. Po dwóch tygodniach córka moja uzyskała zupełne zdrowie tak, że po dziś dzień czuje się zupełnie dobrze.
Za tak wielką łaskę składam podziękowanie Najśw. Maryi Pannie oraz Najsł. Sercu Jezusa.
A. Jędraszczyk z rodziną
Proszę zatem o umieszczenie w imieniu wymienionej niniejszego podziękowania. | Dołączam wyrazy poważania i głębokiego szacunku. | Ks. Dr J. Warczak.
BUK, 2 IX 1931.
W marcu [1931] r. zmuszony byłem poddać się operacji przepukliny, gdyż byłem zupełnie niezdolny do pracy. Operacje szczęśliwie przetrzymałem. Niestety, gdy wróciłem ze szpitala, wytworzył się w lewej nodze ciężki obrzęk, Poza tym groziło mi zapalenie płuc, wskutek czego życie moje było zagrożone. Ponieważ z pracy mej utrzymuję rodzinę, składającą się z 12 osób, w razie mej śmierci skazaną by ona była na ciężką niedolę. To też wszyscyśmy zanosili gorące modły do Pana Bogacza przyczyną Niepokalanej, obiecując, w razie wyzdrowienia, ogłosić podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej". Pan Bóg zlitował się nad nami i zdrowie mi wrócił. Choroba przeszła łagodnie i po upływie 8 tygodni mogłem obowiązki mego zawodu objąć.
Poza tym 8-letnia córeczka nasza zapadła na tuberkuły, lecz znowu za przyczyną Niepokalanej, której dziecko poleciliśmy, w ciągu 3 miesięcy przyszło zupełnie do sił i jest zdrowe.
Wywdzięczając się z danych przyrzeczeń; składam Panu Bogu i Niepokalanej, za wyżej wymienione oraz za wiele innych łask, za przyczyną Niepokalanej otrzymanych, publiczne podziękowanie (of. 5 zł).
Franciszek i Antonina Wittowie