Z nadsyłanych ustawicznie do Niepokalanowa podziękowań za łaski tylko drobną cząstkę możemy pomieścić w pełniejszym tekście - inne w skróceniu pod: "Niepokalanej dziękują". Wszystkie wymownie świadczą o niewysłowionej dobroci i potędze Niepokalanej. Cześć Jej za to i gorąca podzięka - a w sercach naszych coraz większa w Jej orędownictwo ufność...
SOLEC KUJAWSKI, 12 II [19]30.
Mąż mój od kilku lat chorował na nerki. Chory znajdował się do stycznia [1930] r. pod opieką lekarza domowego (innowiercy). Żadne lekarstwa nie pomagały. Cały organizm podupadał i sam lekarz oświadczył, że dni chorego są policzone. W tej krytycznej chwili uratował go Cudowny Medalik. Zaczęłam odprawiać nowennę do Serca Jezusowego i Matki Najśw. przyrzekając ogłosić publiczne podziękowanie. Ponieważ innowiercy wiedzieli o mojej rozmowie z lekarzem i ze słów moich szydzili,
prosiłam już nie o uzdrowienie męża, lecz o chwałę Bożą i triumf naszej wiary św[iętej] Opatrzność Boża zrządziła, że ów lekarz nagle przeniósł się do Niemiec, a chory powrócił do zdrowia.
Dziękuję gorąco Przenajświętszej Boskiej Rodzinie i św. Teresie od Dzieciątka Jezus za otrzymane łaski, prosząc pobożnie o dalszą opieką nad naszą rodziną (of. 20 zł).
Alina Krzemińska
ŁÓDŹ, 2 III [19]30.
Dnia 30 stycznia [1930] r. przy wskakiwaniu do [pierwsze]go wozu tramwajowego, skręcającego łukiem z rynku na ulicę, będąc już na stopniu uczułem, że mój obcas gumowy uwiązł w kratce znajdującej się w stopniu, co obezwładniło moje ruchy i spowodowało upadek na bruk tuż przeć nadchodzącym przyczepionym drugim wozem, który mógł uderzeniem rozbić mi głowę lub kołami zmiażdżyć nogi. W tej krytycznej chwili przeniosłem się myślą i sercem do Niepokalanej Panienki, której cudowny medalik zawsze na sobie noszę, i to momentalnie nasunęło mi myśl przetoczenia się całą moją osobą w przeciwną stronę, dla odsunięcia siebie od przybliżającego się drugiego wozu tramwajowego. Ruch ten uratował mię od zagrażającego mi nieszczęścia, co zawdzięczam jedyni tylko potędze Niepokalanej Panienki, dla której posiadam silną wiarę i ufam Jej opiece.
Ignacy Szokalski
SZCZUCZYN LIDZKI, 2 III [19]30.
Po przebyciu ciężkiej tragedii zostałam dotkniętą chorobą nerwowa i upadkiem równowagi umysłowej. Pojechałam do Wilna i zamiast lekarza, udałam się do kaplicy M.B. Ostrobramskiej, gdzie z żywą wiarą i ufnością oczekiwałam odsłonięcia cudownego obrazu. Gdym ujrzała oblicze pełne niewyczerpanego miłosierdzia, wstąpiła we mnie nadzieja, że zostanę uzdrowioną. I tak się stało.
W 1920 r. jako nauczycielka stawałam do egzaminu, który trzeba było złożyć z wynikiem dobrym, gdyż miejsc wolnych na posady jest kilkanaście, a kandydatów dużo. Na swoje siły nie wiele mogłam i z powodu przebytej choroby. Dlatego też w ciągu egzaminów uczęszczałyśmy codziennie na Mszę św. do kaplicy M.B. Ostrobramskiej, skąd czerpałyśmy zdolności naukowe! ku naszemu wielkiemu zdumieniu złożyłyśmy egzaminy.
Od kilku lat cierpiałam na dotkliwe bóle głowy. Żadne zabiegi lekarskie nie skutkowały. Wierząc w cuda Niepokalanej odprawiłam nowennę i spożyłam kilka kropel Cudownej Wody z Lourdes, a bóle w kilka minut ustały.
Maria Jurszyna
SMĘGORZÓW, 4 III [19]30.
Będąc niesłusznie znienawidzoną od kilku lat przez pewną osobę doznałam od niej wielkiej przykrości. W tym strapieniu nie mogłam zasnąć, brała mnie prawie rozpacz; jednak uklękłam przed obrazem Matki Bożej Niepokalanej i przyrzekłam ogłosić w "Rycerzu", jeżeli mnie pocieszy. Nazajutrz sprawa wyjaśniła się na moją korzyść. Za tę łaskę składam serdeczne podziękowanie Panience Niepokalanej (of. 20 zł).
R. K.
STANISŁAWÓW, 5 III [19]30.
Sercem przepełnionym wdzięcznością ślemy Matce Najśw. z Lourdes Niepokalanie Poczętej publiczne podziękowanie za uzdrowienie naszego syna, Tadeusza, który poddawszy się spóźnionej operacji ciężkiej (trepanacji czaszki) usznej, miał zakażony cały organizm i zaatakowany mózg. Po. napiciu się jednak Cudownej Wody z Lourdes gorączka natychmiast ustała i następowało stałe powracanie do zdrowia. Po dwumiesięcznym pobycie w szpitalu wrócił do domu do zwykłych zajęć szkolnych, co zawdzięczamy jedynie Najmiłosierniejszej Matce, za co Jej zasyłamy najgorętsze publiczne podziękowanie i prosimy o dalszą opiekę nad nami i zdrowie dla całej rodziny (of. 20 zł).
Irena Zacharowa
Prawdziwość danych jako naoczny świadek stwierdzam ks. dr Lucjan Tokarski, profesor I. Gimnazjum.
DOBROWODY, 7 III [19]30.
W lutym [1929] roku syn mój zachorował na grypę. Gorączka trawiła go nieustannie przez dwa tygodnie. Zawezwany lekarz stwierdził gruźlicę i nakazał chłopca natychmiast przewieźć do szpitala. Ordynująca lekarka na błagania chłopca o ratunek oświadczyła, że już nie ma ratunku dla niego. Nie mając znikąd pomocy zwróciłam się z gorącą prośbą do Matki Niepokalanej, i św. Teresy od Dz. Jezus o pośrednictwo. W ciągu jednej nocy stan chorego znacznie się polepszył i ufam, że Matka Boża zachowa go przy życiu (of. 5 zł).
Helena Szewczykowa
S..., 10 III [19]30.
W miesiącu grudniu [1929] roku zostałem zwolniony z posady i pozostałem wraz z żoną i małą córeczką w ciężkim położeniu materialnym. Będąc czytelnikiem "Rycerza" zacząłem pilnie śledzić podziękowania za otrzymane łaski. Postanowiłem również zwrócić się do Matki Nieustającej Pomocy z gorącą prośbą o uzyskanie pracy. W tym to celu zacząłem odprawiać nowennę przedtem wyspowiadawszy się i przyrzekłem rozpowszechniać "Rycerza" zaszczepiając w ten sposób ufność ku Przenajświętszej Maryi Pannie. Niedługo czekałem, bo w tydzień po odprawieniu nowenny otrzymałem przychylną odpowiedź, za co niech będzie cześć i chwała Matuchnie Przenajświętszej (of. 3 zł).
A. K.
Niepokalanów, 13 III [19]30.
Rozpoczynamy misje na wschodzie, a O[jciec] Przełożony oświadczył mi że po złożeniu profesji zakonnej podobny los czeka i mnie. Zgodziłem się na to z radością, tylko myśl o tym jak wielką boleść sprawi to moim rodzicom, zaniepokoiła mnie. Chociaż wprost nie byli przeciwni mojemu pobytowi w Zakonie, jednak rozłąka moja mocno ich martwiła. Począłem całą tę sprawą gorąco polecać Niepokalanej Matuchnie i równocześnie zawiadomiłem moich rodziców o planach Bożych względem mnie się przygotowujących. Odpowiedzi spodziewałem się bardzo przykrej. Ale rzecz dziwna: oto otrzymuję list od rodziców i czytam w nim między innymi następujące słowa: "Cieszymy się bardzo, że pojedziesz na misjonarza, tj. za szerzyciela wiary św[iętej]". Tego się nie spodziewałem. Oni, co dotąd nieomal w każdym liście okazywali mi tyle tęsknoty, rozczarowania i bólu, teraz z radością zgadzają się na mój wyjazd w kraje pogańskie, skąd ani częstej korespondencji, ani odwiedzin, ani nawet powrotu spodziewać się nie można. Niepokalana Matuchna wysłuchała więc niegodnych próśb moich i raczyła zmienić usposobienie rodziców, za co składam Jej najpokorniejsze dzięki.
Br. W.