Nie ma dnia, w którym by NIEPOKALANA przez swego "Rycerza" wielkiego miłosierdzia nie okazywała swoim gorliwym czcicielom, a nieraz i wrogom, których jednak na przyszłych czcicieli sobie upatrzyła. Prawdziwie nie ma dnia - gdyż codziennie napływają do Niepokalanowa serdeczne listy, z opisami łask. Nie głosimy, by to miały być zaraz cuda - owszem, jak możemy tak unikamy w podziękowaniach tego wyrażenia ku pewnemu niezadowoleniu naszych Czytelników - ale dowody czułej opieki Niepokalanej Królowej i najlepszej Matki przecie w tym na pewno są. Cześć Jej i podzięka za to!
Drukujemy w dłuższym tekście ledwie drobną cząstkę tego, co wdzięczne serce drukować by kazało: Wszystko resztę podajemy w skróceniu w rubryce pt. "Niepokalanej dziękują", lub odkładamy na późniejsze miesiące.
ŻBIKÓW POLNY, 4 V 1928.
Dnia 11 lutego [1928] r., a więc w sam dzień objawienia Najświętszej Panienki w Lourdes, gdym myślała sobie: Matuchno! ile to tam cudów się dzieje!... - poszłam do stodoły, by dopomóc w młóceniu zboża. Poganiałam konie w kieracie, a tu nagle...chwyta mnie żelazny drąg! Widząc, że śmierć mi grozi, wzywam: "Matuchno! ratuj mnie!..." - i tejże chwili sprężyna spada, ja wychodzę cało, a tylko potargało się na mnie ubranie. Nie wiem, jak za tę łaskę Panience Przeczystej i Najśw. Bożemu Sercu podziękować! (of. 5 zł).
Marianna Kadzikiewicz
ŚWISŁOCZ, 13 V 1928.
Uważam za święty obowiązek ogłosić w "Rycerzu Niepokalanej" wielką łaskę, jakiej doznałem, mian. mojego nawrócenia, należałem do cerkwi prawosławnej; ojciec był prawosławny, a matka katoliczka. W 1905 roku wstąpiłem do rosyjskiego monastyru w Tomsku, mając zamiar zostać monachem, ale zgorszony życiem tamtejszych mnichów, wystąpiłem i ożeniłem się z katoliczką, biorąc ślub w katolickim kościele. W czasie wojny straciłem zupełnie wiarę tak, że nawet w istnienie Pana Boga nie wierzyłem. Dopiero w roku zeszłym [1927], gdym woził zimą drzewo do ochrony w Swisłoczy i wyznałem Przełożonej, że jestem niewierzący i opowiedziałem jej przyczyny, dla których wierzyć przestałem, wręczyła mi Cudowny Medalik Niepokalanej i prosiła, abym go włożył na szyję i odmawiał codzień jedno "Zdrowaś". Gdym powróciwszy do domu opowiedział o tym żonie, tak nie przypuszczała, bym ja się mógł kiedy nawrócić, że radziła mi powiesić raczej ten medalik na wierzbie. Jednak medalik na sobie nosiłem i odmawiałem codzień nie jedno, ale po trzy i więcej "Zdrowaś". Jednego razu tylko tak byłem, zmęczony, że bez tego poszedłem spać, ale przyśniła mi się tej, nocy moja rodzona matka i robiła mi z tego powodu przykre wyrzuty. Odtąd już nie zaniedbałem nigdy tej modlitwy. I doprowadziła mnie ona do mocnego przekonania, że tylko w Kościele katolickim jest prawda; zacząłem uczęszczać do kościoła, gdzie mi się wszystko bardzo podobało: i obrzędy religijne i kazania głoszone przez ks. proboszcza w Swisłoczy - więc na dobre oświecałym się w religii katolickiej. W miesiącu marcu złożyłem wyznanie Wiary, wyspowiadałem się, przyjąłem Komunię Św[iętą] - i teraz dopiero jestem prawdziwie szczęśliwy! A także lepiej mi się odtąd powodzi, a przedtem byłem w nędzy. A w domu przyjemnie, bo wszyscy jesteśmy teraz jednej Wiary.
Za to składam Niepokalanej serdeczne, publiczne podziękowanie i proszę o ogłoszenie tej łaski w "Rycerzu"
Najniegodniejszy sługa Maryi
Pokutnik Ignacy
Prawdziwość zeznania niniejszego stwierdzam | Maria Sabatowska | kierowniczka (przełożona) | Ochrony Sejmikowej w Swisłoczy.
WARSZAWA, 8 VI 1928.
Powierzono mej opiece niebezpiecznie chorego starca, który już kilkadziesiąt lat się nie spowiadał. Liczył lat 74 życia. Na moje prośby, by wyrównał swoje rachunki z Panem Bogiem, zdał liczbę z włodarstwa itp. odpowiadał zawsze jednakowo: "Nie! nie! Pani by mnie miała zwyciężyć? Nigdy! Raz tylko dla odczepnego odbąknął, że o tym pomyśli. Skorzystałam z tego powiedzenia i poprosiłam księdza, by mu w pomyśleniu dopomógł. Lecz cóż, chory usłyszawszy o tym ręczył, że spowiadać się stanowczo nie będzie. Widząc moją bezsilność zwróciłam się z gorącą prośbą w Nowennie do Niepokalanej przez św. Teresę od Dz. Jezus, a gdy chory trwał w uporze, podwoiłam swoją prośbę i umartwienie i obiecałam za wyjednaną łaskę ogłosić podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej" i przesłać na rozszerzenie "Rycerza" 5 zł. I gdy ksiądz przyszedł, chory choć ręczył, że i tak nic z tego nie będzie - jednakowoż wyspowiadał się przykładnie i ostatnie sakramenty święte przyjął.
Składam za to gorące podziękowanie i proszę nadal o opiekę.
J. Jaroszewska
WILNO, 31 VII 1928.
Przed trzema tygodniami, bawiąc u moich znajomych, posłyszałem nagle rozdzierający krzyk kobiety, pochodzący z suteren. Przerażona wpadłam tam i cóż zastaję? rozpaczającą, zbolałą matkę, a na łóżeczku chorą 7-mioletnią dziewczynkę. Stan jej był okropny! Leżała bez przytomności, a straszliwa gorączka trawiła resztę jej dziecięcych sił! Lekarz, który ją odwiedzał od paru dni, skonstatował ostre zapalenie płuc i szalone zapalenie mózgu. Właśnie przed chwilą musiał niestety wyznać matce prawdę, że to dziecko wobec dwóch tak okropnych chorób; żyć nie może, musi umrzeć - nie widzi on dlań żadnegu ratunku! Rozpacz matki była nie do opisania!- Zaczęłam ją jednak uspokajać w imię Boga i na koniec poprosiłam o pozwolenie zawieszenia na piersi dziecka naszego Cudownego Medalika, zapewniając ją szczerze, że Najświętsza Panienka wyrwie ją śmierci. Mając szczęście już od 2 lat należeć do Milicji Niepokalanej, zdjęłam własny mój medaliki po odmówieniu Jitanii do Najświętszej Panny, włożyłam go dziewczynce na piersi. I cóż się dzieje? po trzech dniach, lekarz głowę traci nie wie co się stało? Zapalenie płuc ustąpiło bez śladu, a i zapalenie mózgu jest na tej samej drodze! I oto człowiek-medyk przyznaje widoczny cud Boży, gdyż w praktyce lekarskiej nie spotykał tego nigdy, Jeszcze nie będąc pewnym powiada, że to dziecko normalnej przytomności nie odzyska. A jednak i w tym się omylił, bo oto po trzech tygodniach na własne oczy widziałam ową dziewczynkę Irenkę wesoło bawiącą się na podwórzu, zupełnie zdrową i normalną w gro-nie swych rówieśniczek! To niezwykłe uzdrowienie nie tylko szalone wrażenie zrobiło na rodzinie, ale i na dalszych sąsiadach! moją propozycję, czy nie chciałaby należeć do wiernych sług Maryi, matka z dwojgiem dzieci i kuzynką swą Agatą, prosiła mnie o zapisanie do Milicji Niepokalanej i o wysłanie odnośnego pisma na ręce Wielebnego Ojca Redaktora.
Pewną jestem, że oprócz nich wiele jeszcze osób z ich otoczenia zapragnie również należeć do naszego Związku.
Jednocześnie z tym listem wysyłam dwa złote, prosząc bardzo o przysłanie 4 cudownych medalików.
Zofia Kłosińska
KRAKÓW, 3 VIII 1928.
Proszę najuprzejmiej o wydrukowanie tego w "Rycerzu". Po dwóch latach nie chodzenia do spowiedzi, po śmierci męża, znajdowałam się z trojgiem dzieci bez żadnych środków do życia i choć nieraz zdarzały się nadzieje zarobku, zawsze jednak rozwiewały się one i schodziło na niczym. Dopiero po przeczytaniu numeru sierpniowego "Rycerza Niepokalanej" na stronicy 255, zdecydowałam się pójść do Spowiedzi i Komunii Św[iętej], mian. dnia 28 VII, a w dzień Matki Bożej Anielskiej byłam jeszcze u Komunii Św[iętej]. I zaraz w ten dzień zdobyłam sobie zarobek bardzo znaczny tak, że mogłam zapłacić za mieszkanie i jeszcze trochę długów. Przyrzekłam Najświętszej Maryi Pannie przyjmować częściej Najśw. Sakrament (of. 20 zł).
Z. G.
KRAKÓW, 5 VIII 1928.
Mąż mój był cały rok bez posady i nie zapowiadało się, by mógł takową rychło zdobyć. Wtedy zaczęłam odprawiać nowennę do Maryi Niepokalanej i św. Teresy od Dz. Jezus, przyrzekając pomyślny wynik ogłosić w "Rycerzu" i nie pomyliłam się w wyborze drogi, wiodącej do celu: mąż mój otrzymał w terminie oznaczonym pracę, za co składam najserdeczniejsze podziękowanie, proszę Niepokalaną o wzięcie domu mojego pod Swoją opiekę i wyleczenie z poważnych chorób, których sama pozbyć się nie mogę.
A. Kalawińska