Podziękowania

Z powodu braku miejsca tylko niektóre w całości - inne w skróceniu pod: Niepokalanej dziękują.

OZORKÓW, 19 XII 1927.

Od kilku lat cierpiałam nerwowe bóle głowy. Cierpienia te były tak okrutne, iż często zdawało, mi się, że jestem bliską melancholii. Pomimo wszelkich usiłowań lekarskich, żadne środki medyczne nie pomagały. Przeto z całą ufnością zwróciłam się o lekarstwo do Lekarki Niebieskiej i często ze łzami w oczach błagałam o pomoc w tych cierpieniach, czyniąc zarazem przyrzeczenie iż jeśli mnie wysłuchać raczy, złożę publiczne podziękowanie w "Rycerzu Niepokalanej" i ofiarę na rozszerzenie tegoż pisma 3 zł. Jakoż głęboka ufność w pomoc Najlepszej Matki nie zawiodła mnie. Gdyż po pewnym czasie bóle głowy ustały zupełnie i do dziś nie odczuwam tego. Wywiązując się z danej obietnicy składam

z głębi serca najgorętsze podziękowanie Niepokalanej Maryi i polecam nadal Jej przemożnej opiece zdrowie duszy i ciała (of. 5 zł).

Służebnica Maryi O. Czerwińska

KRÓLEWSKA-HUTA, 19 XII 1927.

Poczuwając się do obowiązku najwyższej wdzięczności Najświętszemu Sercu Jezusowemu, Najświętszej Matuchnie Boskie częstochowskiej i przez wstawienie się za mną św. Tereski od Dzieciątka Jezus, zasyłam stokrotne podziękowanie za otrzymane zdrowie, o które gorąco, prosiłam. Chorowałam przez sześć lat, leczyłam się u różnych lekarzy i nie robiono mi nadziei uzdrowienia. Udałam się podczas, adwentu [1927] r. do Najśw. Matuchny, Najśw. Serca Jezusowego i do św. Teresy od Dzieciątka Jezus, a prośba moja została wysłuchaną.

Przekazem pocztowym wysyłam równocześnie 10 zł na potrzeby "Rycerza Niepokalanej"

Helena Broll

KAMIONKA, 8 XII 1927.

Wedle uczynionej obietnicy składam gorące podziękowanie Matce Niepokalanej za uzdrowienie mojej córeczki Jadwisi, mającej; dopiero sześć miesięcy. Zachorowała nam na zapalenie płuc. Ponieważ wszystkie środki lekarskie okazały się bezskuteczne i lekarz stwierdził, że dziecka już uratować się nie da, byliśmy bardzo strapieni. Jednak nie tracąc nadziei zaczęliśmy odmawiać różaniec i nowennę do Niepokalanej i w ten sposób prosiliśmy bardzo o uzdrowienie dziecka, przy czym zawiesiliśmy mu medalik Niepokalanej na szyi.

I Matka Najświętsza prośby wysłuchała: po paru godzinach dziecko zaczęło się uśmiechać i całować medalik, a na trzeci dzień było już zupełnie zdrowe, (of. 3 zł)

Zofia Kawalczykowa

ŁÓDŹ, 16 I 1928.

Sześcioletni nasz synek, Zdzisiek zachorował we wrześniu roku 1927 na zapalenie płuc z tyfusem, doszło do tego, że przez 5 dni leżał jak nieżywy. 6 lekarzy oświadczyło bezradność. Wtedy my rodzice, zwróciliśmy się z prośbą do Pani Niepokalanej z obietnicą, że o ile synek wyzdrowieje, ogłosimy w "Rycerzu" i złożymy ofiarę. Stało się, że po odprawieniu mszy św. i gorących modłach całej rodziny, chory po siedmiotygodniowym ciężkim stanie, powrócił do zupełnego zdrowia, co można uznać za wyraźną i wielką łaskę Bożą.

To też, aby spełnić obietnicę i aby ów wyzdrowiały synek, gdy dorośnie, mógł sobie czasem przeczytać i odświeżać wdzięczność na cale życie, niniejszym dziękujemy publicznie Panu Bogu, iż przez Maryję Niepokalaną prośbie naszej zadość uczyni oraz składamy ofiarę 15 zł na "Rycerza".

Wdzięczni rodzice uzdrowionego syna | Namiecińscy | I dziadkowie Łuszkiewicze

ŁOWICZ, 1 II 1928.

Publicznie dziękują Matce Niepokalanej za wyratowanie mojej mamusi z ciężkiej choroby. Rok i trzy miesiące temu mamusia moja zachorowała na zapalenie pęcherza żółciowego i przeszło miesiąc była bardzo chora. Gorączka trawiła mamusię, przez półtora miesiąca 38-39 stopni, doktorzy oznajmili, że jak będzie 40 stopni, to trzeba będzie zrobić operację, bo może być źle. Więc ja udałam się z prośbą do Matki Niepokalanej. I odprawiłam Nowennę nabożnie i przyrzekłam Matce Najświętszej, że ogłoszę w "Rycerzu" jeśli mamusia wyzdrowieje, a także dałam na Mszę św. do Przemienienia Pańskiego. Zgłoszeniem obiecałam 5 złotych. Matka Najświętsza pomogła mamusi i wstała mamusia z łoża. Ale już 1 rok i 3 miesiące niecałe upłynęły a nie dałam znać, bo nie mogłam posłać tego, co przyrzekłam to jest tych 5 złotych. I nie wiem, czy dlatego mamusia znów jest, chora: Już 3 tygodnie cierpi bóle wątrobiane: dzień, dwa lepiej, a potem bóle znów się powtarzają. Doktor jeden mamusi powiedział, że nie może nic poradzić, a choć dał jedne lekarstwa, mamusi nic nie pomogły i nadal bardzo cierpi. Otóż mimo że i teraz nie mogę przysłać nic, jednak choć chcę dać znać, że Ona, ta Matka Niepokalana, uratowała nam mamusię rok temu i teraz proszę Matki Niepokalanej ażeby mamusi pomogła, a gdy te obiecane 5 złotych nie mogę odrazu przysłać, to chociaż co miesiąc 1 złoty przyślę.

Maria Szczypińska.

CZĘSTOCHOWA, 2 II 1928.

Ojciec mój rodzony podeptawszy najświętsze obowiązki żyje nielegalnie w związku nieuświęconym przez Kościół z rozpustną kobietą. Obie z mą matką, która ma 60 lat, od czasu wojny tułamy: się po świecie, bo byłyśmy zmuszone opuścić ojcowski dom. Gdzie jednak wystaram się o posadę i zaczynam pracować na utrzymanie swoje i matki, tam zaraz czarna mara w postaci mego rodzonego ojca podstępami odbiera mi pracę, życie me zawdzięczam tylko wychowaniu mej matki, która wszczepiła we mnie zasady religii i wiary i od lat dziecięcych ofiarowała mnie Tej Królowej Nieba i ziemi, Najświętszej Pannie Częstochowskiej. Tak wiele łask otrzymałam od tej dobrej Matki Najświętszej, że nie jestem zdolna tego opisać.

Otóż i obecnie, w zimie, byłyśmy prawie na bruku. - Szukałam zajęcia i zbliżyłyśmy się obydwie z matką aż do Częstochowy. I tu najdroższa Królowa wysłuchała próśb naszych i otrzymałam posadę, gdzie obydwie z matką skromnie lecz uczciwie żyjemy. (Of. 10 zł).

Alojza Stawnicka

HUSECZKA DUŻA, 2 II 1928.

W miesiącu maju [1927] r. zaziębiłem się bardzo i nabawiłem się stąd ocznej choroby. Niezwłocznie udałem się do powiatowego lekarza okulisty. Po dokładnym zbadaniu oświadczył mi lekarz, że choroba jest poważna i dlatego on nic nie poradzi, trzeba natychmiast pojechać do Lwowa i poddać się operacji. Ponieważ znajduję się w krytycznym położeniu materialnym, przeto miałem do wyboru: albo zrujnować się leczeniem albo zdać się na łaskę losu.

Po długim namyśle wybrałem coś trzeciego. Mianowicie już od szeregu lat jest miłym gościem w naszym domu "Rycerz Niepokalanej", Z zaciekawieniem odczytywałem w nim" tyle już razy opisy przedziwnych łask uzyskanych od Niepokalanej, często za pośrednictwem św. Teresy. Postanowiłem z całą ufnością polecić moje nieszczęście Niepokalanej i prosić św. Teresę, by mnie w tym poparła, przyrzekając łaskę uzyskaną ogłosić w "Rycerzu" i złożyć wedle możności ofiarę.

I oto po kilku dniach serdecznych próśb i modłów zostałem całkowicie uzdrowiony.

Jeszcze druga łaska. W m. sierpniu [1927] r. miałem trudną sprawę majątkową, decydującą o losie naszej rodziny. Zwróciłem się i z tym do Niepokalanej przez przyczynę św. Teresy i powtórnie zostałem wysłuchany.

Wobec tych faktów mogę stwierdzić i jestem przekonany, że kto w najtrudniejszych chwilach życia ucieknie się z całą ufnością pod płaszcz Matczyny Niepokalanej, tego prośba odmowną nie będzie (of. 5 zł).

Jarosz Władysław

PIOTRKÓW, 31 I 1928.

Posyłam 6 złotych na Msze św. z podziękowaniem Niepokalanej Panience za wyratowanie od niechybnej śmierci lub kalectwa wnucząt (3 lat i 6 mies[ięcy]) przez spadnięcie ze ściany ciężkiego obrazu Oblicza N[aszego] Pana J[ezusa], który cudownie stanął między Dziećmi śpiącymi pod nim. Dzięki! dzięki! Matce B[ożej], której te drogie maleństwa i ich rodziców codzień polecam Niepokalanej.

Z szacunkiem

Anna Kowalska

RUCHOCICE, 6 II 1923.

Podczas powstania Polski w roku 1918 utraciłem lewe oko i u lewej ręki trzy palce i choć w szpitalu goiło mi się wszystko prędko, jednak po powrocie do domu nie byłem zdolny pracował a i drugie oko było osłabione, że ledwo coś widziałem. Rodzice moi zmartwili się. tym bardzo, a i ja także, co ze mnie teraz będzje - jednak gdy poszedłem do spowiedzi św[iętej] i przyjąłem Komunie Św[iętą] w intencji, bym ręką mógł pracować, a oko by się wzmocniło uleczyła mi się ręka i oko na tyle odzyskało światła, że już mogłem pracować.

Ale po pewnym czasie oko znów zaczęło ropieć i bóle głowy dręczyły i krew rzucała się nosem tak, że żaden lekarz poradzić mi nie mógł. Wtedy przypadkiem dostał mi się do rąk "Rycerz Niepokalanej", a gdy odczytywałem w nim podziękowania, obudziła się we mnie ufność do Najświętszej Maryi Panny; więc prosiłem, aby mnie uleczyła i odmawiałem nowennę i różaniec rano i wieczór w tej właśnie intencji. I oto, gdy się do spoczynku nocnego ułożyłem, przejęła mnie dziwna słodycz i jakieś potężne tchnienie, aż mi łzy pociekły z oczu. I od tej chwili jestem uzdrowiony.

Ale nie dosyć na tym: Najświętsza Panienka darowała mi najwyborniejsze cnoty: cichość, cierpliwość i łagodność.

Posyłam przekazem 3 zł i proszę mnie wpisać do Milicji Niepokalanej i przysłać mi 10 Cudownych Medalików i tyleż dyplomików i kilka numerów "Rycerza" na rozpowszechnienie w tutejszej wiosce.

I dzielę się z Wami Ojcowie uśmiechem Niepokalanej Panienki. Co mi każe, to czynię i mam nadzieję, że będę z Nią aż na wieki.

Stefan Wróblewicz

WARSZAWA, 6 II 1928.

Jeszcze w zeszłym [1927] roku zostałam nagle uzdrowioną z choroby nóg przez modlitwę do tej Matuchny kochanej, ale ja leniwa nie postarałam się o złożenie publicznego za to podziękowania - więc jakżeż może spodziewać się łask nowych niewdzięczne dziecię?

Z powodu tej choroby nóg stałam się wtedy bardzo zgryźliwa i przykład otoczeniu dawałam jaknajgorszy. Stosowane wszelkie zabiegi lekarskie nie tylko nic nie pomagały, ale jeszcze pogarszało mi się ustawicznie, aż odprawiłam Nowennę przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia naszej kochanej Matki, przystąpiłam do Sakramentów św., wpisałam się do Milicji Niepokalanej, przy czym otrzymałam od O. Maurycego Cudowny Medalik - i z wiarą nie-zachwianą prosiłam o uzdrowienie Tę, o której nie słyszano, aby miał być odrzucony, kto do Niej się ucieka.

I o dziwo! Zaraz na drugi dzień 9 grudnia, zupełnie opuściła mnie owa choroba, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Dziś już upływa trzeci miesiąc, a dolegliwości żadnej nie czuję: jestem zdrowa!

Z wdzięczności za to składam 5 zł na rozbudowę Niepokalanowa tej siedziby Niepokalanej Pani i Królowej naszej.

M. W-cha.